Dziś wylądowałam w krainie wspomnień. Jak zapewne każdy z Was mam
swojego ulubionego piosenkarza, dziś już 84-letniego, który nadal jest
czynny zawodowo.Dla mnie to jeden z najlepszych głosów w branży
muzycznej XX wieku - to Engelbert Humperdinck
A tak naprawdę to nazywa się Arnold George Dorsey i jest synem hinduskiej
śpiewaczki i oficera armii brytyjskiej.
Muzyką zainteresował się w wieku 11 lat i rozpoczął naukę gry na saksofonie.
Na początku lat 50-tych śpiewał w brytyjskich nocnych klubach- głównie
popularne arie z oper Engelberta Humperdincka, z czasem przyjmując
pseudonim Engelbert Humperdinck. W połowie lat 50 przeniósł się do USA.
W ub. roku ze wzruszeniem oglądałam film z jego koncertu - oczywiście
już sam całego koncertu " nie uniesie", ale wielu wykonawców zaprasza go
do współudziału - jakby nie było to Humperdinck ma naprawdę ogromną
rzeszę wielbicielek, poza tym wiadomo, że zawsze jego koncert będzie
prawdziwą ucztą dla uszu i oczu.
Przez całe życie ma jedną żonę, Patrycję, która teraz niestety zapadła na
chorobę Alzheimera.
Jego najbardziej znane piosenki to "Spanish Eyes", piosenki nagrane
w albumie "Release Me" , album "A man whithout love" i piosenka
Portofino z 1986 roku.
To tytan pracy, rocznie dawał nawet 200 koncertów, w 2007 roku odbył
tourne po Europie.