....mądrością narodu.
Przez wiele lat ciotka mojej znajomej, matka dwojga dzieci, mieszkała wraz
z nimi i mężem w niedużym domu, ot takie M4 wolno stojące.
Dzieci dorastały, a córka wyjechała za granicę i tam wyszła za mąż. Dwa
razy w roku przyjeżdżała wraz z mężem i dzieckiem do Polski.
Jej rodzice bardzo lubili swego zięcia, a córka wyglądała na szczęśliwą.
Przy którymś kolejnym pobycie, "młodzi" oświadczyli, że oni za kilka
lat przyjadą do Polski na stałe, więc byłoby dobrze ten mały domek
zamienić na duży, wygodny dom.
I tak się też stało - córka z mężem dołożyli się nieco do tego przedsięwzięcia
i w niedługim czasie z małego "M4" starsi państwo przenieśli się do dużego
"M 44".
Zgodnie z przysłowiem "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi" wielce się
popsuło pomiędzy Asią i Hansem. Nie wiem jak tam było naprawdę, ale
efektem końcowym był rozwód.
Starsi państwo byli tym bardzo zmartwieni, jednocześnie mieli nadzieję, że
teraz córka powróci do Polski - był duży dom, w którym większość pokoi
zionęła pustką. Żeby zachęcić córkę do powrotu starsi państwo wpadli na
pomysł, że dom już teraz zapiszą na Asię.
Asia darowiznę przyjęła bez oporu, ale pozostała za granicą, tłumacząc, że
przecież dzieci tam nauki pobierają a ona wreszcie ma dobrą i ciekawą pracę.
Więc mieszkali starsi państwo nadal sami, cały czas dręcząc się zbyt dużym
metrażem.
Kilka lat temu starszy pan po krótkiej chorobie przestał się martwić domowym
nadmetrażem przenosząc się w inny wymiar.
Ciotka mej znajomej została sama w baaardzo dużym domu, który wymagał
od niej dużego nakładu pracy i pieniędzy. Gdyby dom był nadal jej własnością
to sprzedałaby go i kupiła dla siebie jakieś nieduże mieszkanie.
Ale sprawa była już nierealna, na domiar złego ceny nieruchomości nie tylko
poleciały w dół - nie było chętnych nabywców.
Starsza pani, ratując swe finanse, postanowiła wynająć piętro domu i to się
jej udało. Nie zarabia na tym, ale przynajmniej nie dokłada do interesu.
By umilić sobie samotność kupiła śliczną sunię, "yorczkę". Obie się wzajemnie
uwielbiają, a pani Krysia , pomimo swych 78 lat jest osoba bardzo sprawną,
nadal pracuje w ogrodzie i jezdzi na rowerze, wożąc w koszyczku sunię.
W ubiegłym miesiącu, przyjechała do niej córka, mówiąc, żeby pani Krysia
zaczęła pakować swoje rzeczy, bo Asia zabiera ją do siebie, a ten dom idzie
na sprzedaż. Rozmowa skończyła się sporą awanturą, bo pani Krysia zupełnie
nie ma chęci przeprowadzania się w 78 wiośnie życia poza Polskę . Wiadomo,
że w tym wieku nie nauczy się raczej holenderskiego, nie zorganizuje tam
sobie grona bliskich znajomych. Zdaje sobie sprawę, że w tym wieku w każdej
chwili może się jej stan pogorszyć, ale w razie potrzeby prędzej widzi siebie
w jakimś polskim zakładzie opieki niż holenderskim.
Na razie pani Krysia jest zestresowana i wydzwania po całej rodzinie szukając
jakiejś dobrej rady i ewentualnego miejsca zamieszkania. Jak na razie nie
znalazła ani jednego ani drugiego. Nawet ci, co mają własne domy nie palą
się by dać jej lokum.
I tu przychodzi mi na myśl drugie przysłowie: "z rodziną najlepiej wychodzi się
na fotografii a i to trzeba stanąć pośrodku, bo inaczej cię obetną".
Miłego weekendu wszystkim;)