Minęło 6 miesięcy i znów jestem na rehabilitacji mego kręgosłupa
lędzwiowego.
Tym razem nie mam ćwiczeń, bo ćwiczę w domu, na piłce, więc jest
sama fizykoterapia.
W pół godziny "obskakuję" kilka urządzeń i znikam. I tak będzie
przez najbliższe dwa tygodnie.
Ponieważ nie muszę się przebierać w odpowiedni strój, to nie korzystam
z szatni - i dobrze, bo tam temperatura tropikalna a każdą z pań boli
widok osoby, która jeszcze potrafi stojąc na jednej nodze bez
podpierania się , drugą wstawić do nogawki spodni . Wg nich "taka",
czyli ja nie powinna chodzić na rehabilitację.
Centrum Rehabilitacji, do którego chodzę jest dośc duże, ma 4 sale
do ćwiczeń i dość dużą salę z aparaturą do fizykoterapii.
Jest ona podzielona na kabiny, każda kabina ma zasłonkę. Tych kabin
jest 18. Ruch jest spory, bo jednocześnie może być kilkanaście osób.
Nie da się ukryć,że większość pacjentów to kobiety i większość z nich
jest w wieku 65+.
Jest również kilku panów, ale nawet nie silę się na rozpoznanie ich
wieku, bo wyglądają i poruszają się jak stulatki.
Wczoraj leżąc w swojej kabince, podłączona do prądów interferencyjnych,
niechcący podsłuchałam jednego z panów, który oczywiście miał nie
wyłączoną komórkę i skwapliwie z niej korzystał.
Zapewniał swego rozmówcę,że "nie ma tu na kogo spojrzeć a te od
kinezyterapii to są złośliwe małpy, kazały mu nogi w kolanach prostować
i usiłowały mu rękę wyrwać z barku". Gapiszon zupełnie chyba nie zdawał
sobie sprawy z tego, że go słychać na całej sali. Za chwilę kabinę z mojej
drugiej strony opuściła już "odłączona" od aparatury pacjentka, weszła do
tego gaduły i obrugała go równo - i za to co mówi i za niewyłączenie
komórki. Personel nie zareagował na to wszystko, ale się dziewczynom
wyrażnie podobała ta interwencja pacjentki.
Dziś ten sam facet znów miał wpadkę - akurat siedziałam na ultradzwiękach
gdy wparował. Stanął nade mną, więc go terapeutka skierowała do kabiny,
w której miał się położyć, a ten dalej stoi i się gapi, więc terapeutka drugi
raz go przegania a ten mówi: "bo ja chcę się popatrzeć". Nie wyrobiłam
i ze śmiechem wypomniałam mu, że przecież wczoraj zapewniał kogoś,
że tu nie ma na kogo spojrzeć. Facet łypnął okiem, potem wysapał żem
złośliwa i się wywlókł we właściwym kierunku.
A terapeutka stwierdziła, że panowie są wyjątkowo paskudnymi pacjentami,
bez względu na wiek.
Ci młodsi odgrywają rolę macho i starają się udawać, że nic im nie jest albo
że są odporni na ból , co czasem kończy się poparzeniem skóry.
Tym starym to z kolei wszystko przeszkadza - krzesło za twarde, leżanka twarda
i wąska i za wysoka, żel za zimny, prąd za silny nawet gdy jeszcze nie jest
podłączony.