wysiedliśmy pod domem z samochodu, rzucił się na nas rój głodnych komarzyc.
Właściwie nic dziwnego- przedtem wciąż padało ale było ciepło, więc się
paskudztwo wylęgło w niesamowitej ilości. Przejście kilku kroków od bryczki do
budynku było gehenną. Ostatni raz takie ilości komarów spotkałam gdy letnim,
póznym wieczorem płynęliśmy Wisłą wzdłuż zarośniętego krzaczorami brzegu.
Ale takich ilości, w biały dzień, w mieście, około południa, jeszcze nie widziałam.
Przeżyłam, jak widać- tak gnałam do domu jak jeszcze nigdy.
*****
A dziś poniosło nas do Janek, do sklepu IKEA . Straszliwie się nałaziłam, jak
zwykle w tym sklepie. Chciałam tylko zobaczyć dział z tekstyliami oraz meblowy.
Ale nie ma lekko - nim się doczłapałam do zasłon i firanek to już mnie nogi bolały.
Znalazłam w naturze to, co wpierw widziałam on line i okazało się, że nie bez
powodu zachwyciłam się tymi zasłonami.
Są to tzw. zasłony zaciemniające , bardzo dobrze się układają, przemiłe w dotyku,
mają fakturę skórki brzoskwini.
A co najważniejsze, to mają pożądaną przez mnie wysokość 3 metrów i są gotowe
do powieszenia. I nawet znalazłam takiej też długości firankę- mięciutką, dobrze
się układającą. I też już gotową do powieszenia. Muszę zawsze teraz pamiętać, że
moje nowe mieszkanie ma 360 cm wysokości.
*****
A potem było dużo smiechu. W drodze powrotnej wpadliśmy po dżinsy dla mego
ślubnego.
Ponieważ mój mąż nadal ma sylwetkę "młodzieżowca" odwiedziliśmy sklep
R......d. Ja to w ich rozmiarówkę raczej się nie łapię, ale on - tak.
Sklep z bliżej mi nie znanych względów urządzony w stylu " właśnie nam wysiadło
oświetlenie", lub "gdy ciemniej to przyjemniej".
Niemal wszędzie leżały męskie szorty lub bermudy i wszystkie mocno podarte
i artystycznie postrzępione.
Nie postrzępione były tylko bermudy z tkaniny dresowej.
Sunąc w tych ciemnościach zauważyłam,że z boku wiszą długie spodnie. Owszem,
były długie, nawet dżinsy, ale straszliwie podarte, postrzępione i artystycznie
poprzecierane.
Podeszliśmy do lady, przy której uwijał się, tokując do jakiejś panienki, młodzian
z ogoloną na "zero" połówką głowy.
Druga połowa głowy miała nieco dłuższe włosy (ze 3 cm) i kończyła się na całym
czubku głowy czymś w rodzaju starannie wyżelowanego parkaniku.
Pokonując zdumienie , ale wpatrując się w ten cud sztuki fryzjerskiej, zapytałam,
czy bywają jeszcze dżinsy bez dziur i strzępów. Młodzian obrzucił mnie mocno
zgorszonym spojrzeniem, myśląc zapewne- "taka stara a tak głupia" i z dumą mi
wyjaśnił, że u nich są tylko modne spodnie.
Trąciliśmy się z mężem łokciami, zrobiliśmy zgodnie w tył zwrot i dusząc się ze
śmiechu wymaszerowaliśmy z tego sklepu.
Za to w innym sklepie udało nam się kupić takie zwykłe, całe dżinsy , bez dziur
i strzępów i nawet bez wytartego koloru. Jako towar obecnie niemodny były one
niemal o połowę tańsze od tych dziurawych. No normalnie dom wariatów.
Miłego Wszystkim;)