..........bo nie o tym marzyłam!!!!
No i napadało "to białe" zamiast zwykłego deszczu i nawet jest aż -1 stopień "ciepła"!!!! Chyba się zakopię z powrotem w ciepłym łóżeczku.
..........bo nie o tym marzyłam!!!!
No i napadało "to białe" zamiast zwykłego deszczu i nawet jest aż -1 stopień "ciepła"!!!! Chyba się zakopię z powrotem w ciepłym łóżeczku.
Jestem pół żywa- z domu wyszłam o 13,30, do centrum handlowego dotarłyśmy z córką jeszcze przed godziną 14,00 bo to tylko trzy przystanki metrem a z domu do metra doczłapuję się bez pośpiechu w 5 minut spacerkiem i o 18,45 dotarłam do domu. A wszystko przez to, że zamarzyło mi się by kupić sobie w sklepie z japońskimi ciuchami cieplusie spodnie dresowe i w Galerii Karstadt nowy wózek na zakupy, jako że noszenie zakupów mi nie służy, a dotychczasowy wózek był co prawda bardzo ładny, ale jakoś mało trwały-przetrzymał tylko 5 lat eksploatacji. Tak naprawdę to byłyśmy raptem w trzech sklepach, które były bardzo blisko siebie. A w galerii wzmocniłyśmy się kawusią, co nie zajęło nam wiele czasu.
Ludzi było mnóstwo, bo "czarny piątek" obowiązywał również dziś - no i dobrze- dzięki temu wózek na zakupy kosztował mnie mniej o 11,00 €. Modeli wózków zakupowych było przynajmniej pięć. Ja się "zrujnowałam" na 43,00€, ale były też wózki w cenie 160,00 €- ale nie były to modele "samojeżdżące" do sklepu a poza tym też trzeba było je samemu w mieszkaniu rozpakować.
W budynku mojej ulubionej galerii handlowej mnóstwo sklepów jest nieczynnych - stoją puściutkie, a ich oszklone ściany pokryte są białą farbą. Całe III piętro, w którym było pełno małych barów jest już od dawna nieczynne - nie ostał się po 2 latach pandemii ani jeden bar. A tam dobrze karmili i ceny nie powalały.
Jedno jest pewne - ci co chcieli by koszty produkcji były jak najniższe mocno przedobrzyli przenosząc produkcję do Chin, Pakistanu i innych krajów, w których są niskie koszty produkcji - jest nadprodukcja wszystkiego. Kilometry stelaży ze wszystkim, ale w kolejce do kasy nie stało się dłużej niż 5 minut, co oznacza, że więcej ludzi oglądało niż kupowało. Krążenie po salach pełnych towaru zapewne jest dla niektórych niezłą rozrywką, zwłaszcza, że dziś pogoda była raczej barowo- kinowa bo temperatura nie rozpieszczała nie przekraczając +2 stopni a do tego przelatywały co jakiś czas mżawki.
Miłej niedzieli dla Was.
I taka ciekawostka :
..........więc dzień pisania o tym co odległe, trudne do ogarnięcia i, jak mawia moja znajoma, nikomu tym pisaniem frajdy nie czynię. Wiem - wredna po prostu jestem, bo będzie o UFO.Na początek trochę historii:
7 maja 1989roku południowo-afrykańska fregata "Sa Tefelberg" przekazała do bazy wiadomość, że widzą niezidentyfikowany obiekt, który porusza się z prędkością 5 tysięcy mil na godzinę w stronę wybrzeża. Południowo-afrykańskie siły powietrzne natychmiast wysłały dwa myśliwce Mirage by ten dziwny obiekt przechwycić. Lotem myśliwców dowodził dowódca eskadry, porucznik Gozen.
Obserwowany obiekt wleciał w przestrzeń powietrzną Republiki Południowej Afryki. Zdaniem obserwatorów nie był to meteoroid ani jakikolwiek znany lotnikom statek powietrzny, nie był to też samolot a manewry które wykonywał były zadziwiające.
Piloci dostali rozkaz zestrzelenia tajemniczego obiektu i rozkaz wykonali. Srebrzysty dziwny obiekt miał jednolitą obudowę, "bezszwową", nie posiadał iluminatorów, a wewnątrz niego były bardzo dziwne dwa stworzenia humanoidalne, z którymi nie można się było porozumieć. Brak im było niektórych narządów wewnętrznych za to zanotowano, że obecność substancji przypominającej chlorofil. Owe humanoidalne stworzenia oraz całą aparaturę przetransportowano do USA. Jeden z nich, ranny, zmarł w kilka dni później, drugi we wrześniu 1989roku. Sekcja wykazała, że owo stworzenie nie posiadało wątroby, nerek, żołądka za to miało dużo tętnic i substancję przypominającą chlorofil.
Całą tę historię znamy dzięki Van Groyenowi ( brał udział w tej operacji), który naruszył obowiązek zachowania tajemnicy, bowiem był zdania, że zachowanie tej tajemnicy byłoby zdradą wobec ludzkości.Van Groyen brał udział w operacji Srebrny Diament.
Wielu osobom nasuwa się wniosek, że istnieje globalna tajemnica, która być może jeszcze wiele lat będzie przed ludźmi skrywana. Może po prostu uznano, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na prawdę o tym co kryje się poza granicami naszej planety.
A ostatnio dyrektor Biura Analizy UFO rządu USA oświadczył, że istnieją "dowody" na niepokojącą aktywność Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, zaś fizyk Sean Kirkpatrick, który kieruje Biurem Rozwiązywania Anomalii we Wszystkich Dziedzinach, twierdzi że to niepokojące zjawisko UFO można przypisać albo Obcym Cywilizacjom albo innym ale jak najbardziej ziemskim krajom.
A niejaki David Grusch, były urzędnik wywiadu, który prowadził analizę niewyjaśnionych anomalii (UAP) w agencji Departamentu Obrony USA , zarzuca rządowi USA posiadanie pojazdów pochodzenia nie-ludzkiego i zatajanie informacji o nich przed Kongresem i że taka sytuacja trwa od dziesięcioleci. Na dodatek Jonathan Grey, aktualny urzędnik wywiadu USA w National Air and Space Intelligence Center potwierdził istnienie "egzotycznych materiałów", dodając enigmatycznie - "nie jesteśmy sami".
W 2021 roku po wycieku materiałów wojskowych, które pokazały niewytłumaczone zjawiska na niebie Pentagon opublikował raport, że ponad 140 przypadków z UAP nie potrafiono wyjaśnić.
No i w efekcie temat pozaziemskich technologii pozostaje nadal otwarty i jest systematycznie "zamiatany pod dywan".
Pomyślałam, że wszystkie rządy na świecie straszliwie się zawsze "nazamiatają pod dywan" by ukryć albo swą niezaradność albo swoje nieczyste interesy. Ciężki kawałek chleba!
Życzę Wszystkim miłego weekendu, bez deszczu, śniegu, wiatru i przymrozku!!!! U mnie +2 i przelatuje "śniego-deszcz".
.........pisałam tu o Saturnie, bo to temat dla mnie znacznie mi milszy niż roztrząsanie co pewien starzec miał na myśli ubliżając rodakom.
A więc wracając do Saturna- dziś wyczytałam, że międzynarodowy zespół astronomów korzystający z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a zaobserwował dziwne smugi na jego pierścieniach. Pojawiają się one wtedy, gdy Saturn zbliża się do równonocy. Tyle tylko, że nikt nie wie dlaczego się one pojawiają.
Na Saturnie są cztery pory roku, a jeden rok na Saturnie jest dłuższy niż rok ziemski a na dodatek każda pora roku trwa około siedem lat ziemskich. Wyobrażacie sobie zimę trwającą siedem lat? Ja po dwóch miesiącach mam zimy dość po koniuszki włosów.
W trakcie równonocy pierścienie Saturna są skierowane w stronę Słońca i wtedy owe "smugi" na pierścieniach są najjaśniejsze.
Kiedy na Saturnie zbliża się przesilenie letnie lub zimowe owe smugi znikają.
Następna, najbliższa równonoc jesienna na północnej półkuli Saturna nastąpi 6 maja 2025 roku. I w trakcie zbliżania się tego momentu owe dziwne smugi staną się znów bardziej widoczne. Seria zdjęć z Teleskopu Hubble'a połączonych w całość ( robionych w odstępie 4 minut) ukazała jak te dziwne smugi obracają się wokół Saturna. Jak zmierzono to szybkość ich obrotu nie pokrywa się z obrotem pierścieni ani polem magnetycznym planety. W ramach dociekania czym są te dziwne smugi wysnuto teorię, że te smugi są cieniem lodowych chmur.
A tak w ogóle owe smugi po raz pierwszy zostały odkryte przez misję NASA Voyager na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Nowy program Hubble'a tworzy archiwum danych o zewnętrznych planetach Układu Słonecznego i będzie gromadził dane wizualne i spektroskopowe i być może z czasem dowiemy się więcej o tym dziwnym "smugowym zjawisku".
Tylko jakoś nie mogę się doczytać co z tych danych będzie miał podatnik.Czy głodni dzięki tej wiedzy będą najedzeni a bezdomni będą mieli gdzie zamieszkać?
Miłej niedzieli Wszystkim!!!
..........czyli założenie, że nasz umysł i ciało są ze sobą ściśle powiązane.
By sprawdzić realność tej koncepcji 132 uczestników trzech koncertów muzyki klasycznej ( w programie słuchali dzieł Bethovena, Brahmsa i Bretta Deana. Brett Dean to współczesny kompozytor). Jako osoba mało wyrobiona muzycznie pierwszy raz widzę to nazwisko i z żadnym utworem mi się nie kojarzy.
Uczestnicy biorący udział w tym eksperymencie mieli zamontowane na ciele przenośne kamery i czujniki, a ich reakcje fizyczne były rejestrowane. Ponadto każdy z tych słuchaczy wypełnił kwestionariusz, który pozwalał ocenić badaczom osobowość badanego, jego poziom zadowolenia po koncercie i nastrój.
Wyniki ukazały statystycznie istotną synchronizację między uczestnikami tego koncertu, zwłaszcza w odniesieniu do tętna i przewodnictwa skóry oraz wykazały synchronizację ruchu ciał, choć oświetlenie sali było mocno przyciemnione i był zachowany dystans pomiędzy uczestnikami badania, tak by nie mogli wzajemnie widzieć swych ruchów.
Badanie wykazało również, że cechy osobowości mają wpływ na poziom synchronizacji. Osoby otwarte na nowe doświadczenia i ugodowe częściej synchronizowały się słuchając muzyki, a osoby o wyższym poziomie neurotyczności i introwersji rzadziej doświadczały tej synchronizacji.
Wyniki te wskazują na silny wpływ muzyki na spójność społeczną i pozwalają wysnuć wniosek, że efekt synchronizacji może być jeszcze silniejszy w innych gatunkach muzycznych oraz w innych formach zbiorowych akcji, takich jak publiczne parady lub przemarsz wojska z muzyką marszową.
No i teraz wiem dlaczego nie lubię różnych zbiorowych akcji i dlaczego kiedyś ku zgorszeniu innych, którzy popadli w ekstazę na koncercie zespołu Czerwono - Czarni i wyli razem z zespołem wywijając marynarkami lub kurtkami - ja stamtąd truchcikiem "wyciekłam".
Po prostu jestem neurotyczką i introwertyczką. O tym, że jestem introwertyczką to już wiedziałam, a teraz dowiedziałam się że i neurotyczką.
Miłego weekendu Wszystkim - bez deszczu, wietrzyska i zimna!!!!!
I może tym razem trochę takiej muzyki?
........ muszę udowodnić ZUS-owi, że nadal jeszcze żyję i w związku z tym przesyłana na moje konto bankowe emerytura nadal jest mi niezbędna do funkcjonowania.
W tym celu delikwent musi wypełnić odpowiedni druczek, który mu ZUS przysyła a ktoś upoważniony (Konsulat ew. Notariusz) musi potwierdzić na nim własnoręczność podpisu delikwenta, ewentualnie jego opiekuna a następnie należy ów wypełniony i poświadczony druczek przesłać do macierzystego oddziału ZUS w Polsce - najlepiej listem poleconym, żeby mieć "w razie czego" dowód, że się taki list wysłało.
W poprzednim roku ZUS już się nieco "zeuropeizował" i można było odbyć e-wizytę, co jest możliwe dla tych, którzy mają założone poprzez ZUS konto PUE. Gdy ma się takie konto wiele spraw można załatwić drogą elektroniczną. Pomijam już fakt, że część społeczeństwa czyli prywatni przedsiębiorcy, od niedawna mają obowiązek posiadania konta PUE.
Gdy po śmierci męża musiałam wpaść do Polski w sprawach bankowych pojechałyśmy z córką do Szczecina i przy okazji "wpadłyśmy" do tamtejszego ZUS-u. Co prawda gdy weszłyśmy do tamtejszego ZUS-u to nam na moment mowę odebrało na widok ilości interesantów, ale pobrałyśmy numerek i po odczekaniu 20 minut dostąpiłyśmy do odpowiedniego okienka. Założenie konta trwało siedem minut łącznie z "dzień dobry i do widzenia" i jak się okazało był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Już w ubiegłym roku miałam pierwszą e-wizytę, dziś odbyłam kolejną i była jeszcze fajniejsza niż w roku ubiegłym, a ponadto jest szansa, że w następnym roku (zakładając, że dożyję) nie będzie już takiej potrzeby, bowiem podałam w ZUS-ie swój numer , który mam w tutejszej Kasie Chorych i ZUS przewiduje, że w przyszłym roku, już całkiem po europejsku, informację czy jeszcze żyję zasięgnie sam w "mojej" niemieckiej Kasie Chorych. Bo tu jest tak zorganizowane, że gdy ubezpieczony (każdy jest, bo musi a Kas Chorych jest jak gwiazd na niebie) przeniesie się w inny wymiar to przedsiębiorstwo pogrzebowe poinformuje o tym fakcie Kasę Chorych zmarłego, bo takie są tu obyczaje. I byłoby świetnie, gdyby te przewidywania się sprawdziły.
Pogodę to mam "nieszczególną", wieje jakby na zamówienie dla wisielców, termometr wskazuje aż 13 stopni, ale odczuwalna temperatura jest znacznie niższa i na dodatek "przelatują" deszcze.
Moja podwórkowa brzoza "sieje" liście, ale jeszcze ich ma sporo, a w oficynie pomimo paskudnej pogody, dzięki "opakowaniu" nadal trwają prace na dachu. I mam podejrzenie, że jeszcze długo potrwają bo oprócz tych prac na dachu trwa przeróbka źle wykonanych podczas rewitalizacji szybów wentylacyjnych, które muszą być przerobione, bo ich stan obecny grozi rozprzestrzenianiem się pożaru i ci co mieszkają w oficynie mają w mieszkaniach prace budowlane. No a po zakończeniu prac z tymi szybami i złożeniu do kupy nowego dachu, w którym ponoć będzie i część mieszkalna, budynek ma być ocieplany. Pewnie całą zimę będę miała takie atrakcje.
A na większości ulic w mojej okolicy znacznie więcej jest liści na chodnikach niż na drzewach. Jedynie dęby burgundzkie stoją ustrojone w brązowe liście, które zrzucą gdy.....zacznie się wiosna. Gdy te dęby zaczynają zrzucać liście to znak, że wkrótce zacznie się wiosna.
Miłego nowego tygodnia - Wszystkim!!!!
I moje ukochane Liber tango - może i Wam się spodoba?
..........więc o rzeczach nieco nieziemskich będzie.
Czytam o tym i piszę z pełną premedytacją, jako że sytuacja w światowej polityce ( nie będę pokazywać palcem na mapie) jakoś nie napawa mnie optymizmem i może lepiej poczytać o Kosmosie?
Portret Saturna - zdjęcie z sieci4,6 miliarda lat temu, gdy nasz Układ Słoneczny był jeszcze młody, powstał Saturn. To taka nieco śmieszna planeta z pierścieniami i do tego bogata w księżyce, których ma ponad 80 i owe pierścienie wraz z księżycami orbitują wokół Saturna. A panowie astronomowie odkryli, że jeden z księżyców Saturna, bardzo duży księżyc o wdzięcznym imieniu Tytan coraz bardziej oddala się od Saturna i to w tempie 100 razy szybszym niż to kiedyś przewidywano i już znajduje się 1,2 mln kilometrów od Saturna i gdy nadal będzie się tak oddalał może odlecieć w przestrzeń kosmiczną.
A w centrum Drogi Mlecznej, w pobliżu czarnej dziury, międzynarodowy zespół astronomów odkrył nowo narodzoną gwiazdę. Z kolei grupa astronomów z Uniwersytetu w Bolonii znalazła dowody na to, że Wielki Obłok Magellana pochłonął kiedyś inną galaktykę.
Poza tym w układzie Proxima Centauri, zaledwie 4,2 lat świetlnych od nas znaleziono wśród krążących wokół tej gwiazdy planet taką, która ma zasoby wody przewyższające zasoby wodne Ziemi. Oznaczono ją literką B. Owa planeta krąży wokół gwiazdy macierzystej w obszarze bliższym niż tak zwana linia lodu, co może świadczyć o tym, że jej powierzchnia jest zbyt gorąca dla większości znanych nam form życia. Ale spokojnie, panowie astronomowie nadal będą to badali.
Proxima Centauri - zdjęcia z sieci.A w czasopiśmie Astrophysics podano wiadomość, że przez "naszą" Drogę Mleczną wędruje, a raczej pędzi czarna dziura, czyli olbrzymia studnia grawitacyjna pochłaniająca i rozrywająca wszystko co spotka na swej drodze. A wiemy o tym dzięki teleskopowi Hubble'a. Jak na razie to owa czarna dziura jest oddalona 5200 lat świetlnych od Ziemi. Jest dużym obiektem, o masie gwiazdy. Wykorzystując mikro soczewkowanie grawitacyjne panowie astronomowie dokonali ośmiu oddzielnych obserwacji i po dokładnej analizie wszystkich badań doszli do wniosku, że na razie nic nam od owej wędrującej czarnej dziury nie grozi, chociaż ma masę 7,1 razy większą niż Słońce i pędzi z szybkością 45km/sek. A takich czarnych dziur są zapewne miliony.
Miłego, bezdeszczowego weekendu Wszystkim życzę!!!
......dla oka na jesienne dni, czyli fotki z "ferii wykopkowych" moich wnuków.
Na początek - widok z hotelu, w którym się zatrzymali:
A ostatnie zdjęcie to wyrażenie żalu, że trzeba już wracać do Berlina.
Ale, żeby było zabawniej, to nie ma bezpośredniego połączenia lotniczego Malty z Berlinem. A najnowsze lotnisko w Berlinie jest naprawdę ogromne, więc nie mam nawet bladego pojęcia czemu wpierw trzeba się przemieścić kilka godzin pociągiem z Berlina do Monachium i dopiero stamtąd można lecieć na Maltę.
Wczoraj przeżyłam chwile niepewności - akurat zdążyłam wyjść z metra w okolicy "mojej" przychodni stomatologicznej i przed wizytą odwiedzić sklep Rossmanna, gdy nagle wkopał mnie w chodnik ryk wielogłosowy karetek pogotowia ratunkowego i w okolicę zejścia do metra zjechało się chyba z 10 karetek Pogotowia Ratunkowego oraz samochody policji. Popatrzyłam na wszystko tak z odległości 70 m i poczłapałam do dentystek. Tam z okna 4 piętra w dalszym ciągu widziałam tylko "zgromadzenie" karetek pogotowia i ich migające światła , ale już przynajmniej nie wyły. Czekając na wizytę zastanawiałam się gorączkowo jak ja trafię do swojego domu, jeżeli w metrze była jakaś "masakra" i nie będzie kursowało. Nie da się ukryć, że berlińskie metro jest podstawowym i względnie nieźle opanowanym przez mnie środkiem przemieszczania się po mieście. Po tej pandemii o taksówce to już tylko można pomarzyć - po prostu bardzo wiele osób przestało w tym biznesie funkcjonować. A w kwestii mego uzębienia - wychodzi na to, że ze 2 godziny dziennie będę traciła na zajmowanie się własnymi zębami. Najbliższą kontrolę mam na początku grudnia, kolejny termin na początek lutego.
Gdy już wyszłam od dentystek, koło metra stała 1 karetka, nie wyła, nie migała światłem. A metro kursowało jak należy. I nadal nie wiem co to za atrakcje były z tym tłumem karetek pogotowia.
Miłego, nadchodzącego weekendu- Wszystkim!!!!