Dziś chcę Wam przedstawić najważniejszego
członka naszej rodziny.
To nasz szorstkowłosy jamnik, typ. karłowy,
co oznacza, że jest znacznie mniejszy od stan-
dardowego.
Kupiłam go 16 lat temu i gdy przywiozłam do
domu miał sześć i pół tygodnia i był porażająco
malutki. Od pierwszego dnia stał się naszym
oczkiem w głowie. Trzy dorosłe osoby śledziły uważnie każdy jego kroczek,
i zaśmiewały się chwilami do łez z jego figli.
Psiątko od samego początku było godnym reprezentantem swej rasy- typowy
indywidualista, który przychodził na zawołanie tylko wtedy, gdy miał na to
ochotę. Na wszelkie odmowy i nakazy reagował obrażaniem się - odwracał się
do nas tyłem, siadał i cała jego sylwetka wyrażała jedno - mam was w nosie.
Obrażał się czasami nawet na kilka godzin. Dopiero po 2 latach pojął, że gdy
pies obraża się na właścicieli, to wiele wtedy traci.
Był i jest nadal pieszczochem, ale nie każdy ma prawo go pogłaskać. Już wiele
razy słyszałam, że jest zle wychowany, bo gdy obca osoba chce go pogłaskać
on warczy i usiłuje kłapnąć zębiskami. Zawsze musiałam wtedy tłumaczyć, że
on ma prawidłowe odruchy, że my też nie tolerujemy sytuacji, by ktoś obcy
głaskał nas ni z tego , ni z owego po głowie lub poklepywał po plecach.
Najczęściej jedyną odpowiedzią był tekst: bo on taki ładny!
Drugiego lutego skończył 16 lat. Już coraz mniej przypomina tego rozbryka-
nego psiaka - mniej chętnie wychodzi na spacery, bardzo dużo śpi, jest prawie
głuchy, ma ograniczone pole widzenia, czasami łapy się rozjeżdżają i troszkę się
na nich chwieje. Ale nadal jest naszym najmilszym pod słońcem psem, który
darzy nas ogromnym zaufaniem i miłością.
Wiem, że może niedługo przenieść się na ścieżki niekończącego się lasu i bę-
dziemy za nim tęsknić łudząc się, że tam mu lepiej, w tej krainie wiecznych
łowów.