Już wiem - shibori to nie moja bajka, podobnie jak soutage.
Ostatnie próby z wykorzystaniem shibori:
Umordowałam się okrutnie z tymi naszyjnikami bo ich właścicielka
uparła się, bym je oprawiła w koraliki, które sama zakupiła.
Niestety kupiła koraliki....chińskie. Wpierw pół dnia straciłam na ich
przebieranie, by chociaz "z grubsza" pasowały do siebie wielkością oraz
kształtem. Gdy już je porozdzielałam to okazało się, że nie uda się upleść
sznura tylko z jednego kształtu koralików i, co widać na zdjęciu, sznur
ma nie tylko okrągłe koraliki.
Paranoja.
Z rozpaczy zrobiłam jeszcze malutką broszkę, z resztek shibori.
Kolory wszystkich rzeczy mocno przekłamane, ale słońce to
ostatnio strajkuje.
Chyba najbliższa kolorystycznie jest broszka, robiona na tym samym
jedwabiu co pierwszy od góry naszyjnik.
drewniana rzezba
sobota, 7 marca 2015
Mix - wcale nie wesoły
Byłam na dorocznej wizycie u swojej pani endokrynolog. Pani "doktórka" była
wyraznie wściekła na cały świat. Wysłuchałam tyrady na temat co ona myśli
o najnowszych zarządzeniach NFZ -bo znów jest więcej roboty papierkowej
i tym samym mniej czasu na badanie pacjenta. Przychodnia przyszpitalna została
skomputeryzowana i teraz to wszystko, co jest w karcie zdrowia pacjenta musi
się znalezć w odpowiednim programie komputerowym oraz w jakimś zestawie
statystycznym. Problemem jest fakt, że wklepanie zawartości karty trwa
bardzo długo, bo posiadany przez szpital system jest zbyt mało wydajny i są
wiecznie kłopoty w łączeniu się z systemem.
I to nie jest indolencja pani' "doktórki" - odkąd działa ten system, to każdy pacjent
rejestracji czeka przy okienku średnio 20 minut.Dopóki nie było ogólnego systemu
szpitalnego, pacjent spędzał przy okienku rejestracji ok. 5 minut.
Pani "doktórka" tak była zniesmaczona, że ledwie rzuciła okiem na wyniki,
usłyszałam, że "trzaby zrobić biopsję moich rozlicznych guzków, ale to dopiero
następnym razem, że z perspektywy medycznej lepiej, że mam nadprodukcję
kortyzolu niż jego niski poziom, a moje tycie związane z za wysokim poziomem
kortyzolu oraz niedobór wapnia to pestka". Następna wizyta za rok.
Na koniec zapytałam się przytomnie, czy można ją znależć gdzieś prywatnie -
można, dostałam nawet wizytówkę.
*****
Dwa dni temu po raz kolejny dotarło do mnie jak kruche jest nasze zdrowie
i życie.
Zatelefonował nasz przyjaciel, mieszkający od wielu lat w Niemczech. Pod koniec
stycznia nagle i niespodziewanie zaczął tracić świadomość - zachowywał się
dziwnie, na pytania żony odpowiadał od rzeczy. Ona, zaniepokojona tym co widzi
zatelefonowała po pogotowie. Przyjechali, zabrali do szpitala dyżurującego, potem
do kliniki uniwersyteckiej.Wykonany rezonans magnetyczny ujawnił, że w jego
mózgu jest spory guz, niestety rakowy. 31 stycznia został zoperowany.
Od tygodnia jest w domu, od dwóch dni ma naświetlania i chyba od poniedziałku
podadzą równolegle z naświetleniami chemię.
Pooperacyjny, kontrolny rezonans ujawnił, że najprawdopodobniej są jeszcze dwa
nieduże twory w mózgu i jeśli po naświetlaniach i chemii nie znikną, znów będą
go operować.
Wszyscy, jego rodzina i my, jesteśmy przerażeni - nie było wcześniej żadnych
oznak - no może tylko to, że czasem bolała go głowa, ale ból nie był ostry i szybko
mijał. No ale czasem każdego z nas boli głowa!
Jedyne co w tym dobre - to wszystko spotkało go w Niemczech a nie u nas.
Ale to mała pociecha, prawda?
wyraznie wściekła na cały świat. Wysłuchałam tyrady na temat co ona myśli
o najnowszych zarządzeniach NFZ -bo znów jest więcej roboty papierkowej
i tym samym mniej czasu na badanie pacjenta. Przychodnia przyszpitalna została
skomputeryzowana i teraz to wszystko, co jest w karcie zdrowia pacjenta musi
się znalezć w odpowiednim programie komputerowym oraz w jakimś zestawie
statystycznym. Problemem jest fakt, że wklepanie zawartości karty trwa
bardzo długo, bo posiadany przez szpital system jest zbyt mało wydajny i są
wiecznie kłopoty w łączeniu się z systemem.
I to nie jest indolencja pani' "doktórki" - odkąd działa ten system, to każdy pacjent
rejestracji czeka przy okienku średnio 20 minut.Dopóki nie było ogólnego systemu
szpitalnego, pacjent spędzał przy okienku rejestracji ok. 5 minut.
Pani "doktórka" tak była zniesmaczona, że ledwie rzuciła okiem na wyniki,
usłyszałam, że "trzaby zrobić biopsję moich rozlicznych guzków, ale to dopiero
następnym razem, że z perspektywy medycznej lepiej, że mam nadprodukcję
kortyzolu niż jego niski poziom, a moje tycie związane z za wysokim poziomem
kortyzolu oraz niedobór wapnia to pestka". Następna wizyta za rok.
Na koniec zapytałam się przytomnie, czy można ją znależć gdzieś prywatnie -
można, dostałam nawet wizytówkę.
*****
Dwa dni temu po raz kolejny dotarło do mnie jak kruche jest nasze zdrowie
i życie.
Zatelefonował nasz przyjaciel, mieszkający od wielu lat w Niemczech. Pod koniec
stycznia nagle i niespodziewanie zaczął tracić świadomość - zachowywał się
dziwnie, na pytania żony odpowiadał od rzeczy. Ona, zaniepokojona tym co widzi
zatelefonowała po pogotowie. Przyjechali, zabrali do szpitala dyżurującego, potem
do kliniki uniwersyteckiej.Wykonany rezonans magnetyczny ujawnił, że w jego
mózgu jest spory guz, niestety rakowy. 31 stycznia został zoperowany.
Od tygodnia jest w domu, od dwóch dni ma naświetlania i chyba od poniedziałku
podadzą równolegle z naświetleniami chemię.
Pooperacyjny, kontrolny rezonans ujawnił, że najprawdopodobniej są jeszcze dwa
nieduże twory w mózgu i jeśli po naświetlaniach i chemii nie znikną, znów będą
go operować.
Wszyscy, jego rodzina i my, jesteśmy przerażeni - nie było wcześniej żadnych
oznak - no może tylko to, że czasem bolała go głowa, ale ból nie był ostry i szybko
mijał. No ale czasem każdego z nas boli głowa!
Jedyne co w tym dobre - to wszystko spotkało go w Niemczech a nie u nas.
Ale to mała pociecha, prawda?
Subskrybuj:
Posty (Atom)