Ale być może trzeba sobie jednak brutalnie powiedzieć, że lepiej nie będzie, bo
moja druga połowa zniknęła i nigdy już jej nie będzie. I nic ani nikt tego nie
zmieni.
Muszę zacząć postępowanie spadkowe - jestem zaskoczona ilością dokumentów
które muszę zgromadzić.
A do tego ja w Berlinie a dokumenty w różnych instytucjach w Warszawie.
Zaczynam się pomału przekopywać przez papierzyska, które pozostawił mąż.
Ponieważ był wielce skrupulatnym człowiekiem to może uda mi się nie robić
wycieczki do Warszawy. Średnio/przeciętnie po 10 minutach przeglądania
tonę we łzach bo powracają wspomnienia.
Co dziwne to nawet te wesołe nie wywołują uśmiechu a doprowadzają do łez.
Papierologia stosowana zawsze się w Polsce miała świetnie, na wszystko
zawsze potrzebny był papierek i obowiązkowo pieczątka.
Bez papierka i pieczątki człowiek nie istniał.
Aż zaczynam się zastanawiać co było gdy goła małpa mieszkała w jaskiniach.
Nie było papierków, nie było pieczątek, a gołe małpy były. Dziwne, prawda?
W ramach odskoczni od papierów zerknęłam dziś na You Tube i wpadł mi
w oko i ucho ten filmik:
Jak widać tango jest dobre do tańczenia nawet w dość zaawansowanej ciąży.
Właściwie to się głupio dziwię - znałam taką, która calutką ciążę jeździła
konno i skakała przez przeszkody, przestała na 2 tygodnie przed porodem.