drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 29 grudnia 2021

Dziś.....

                    ......Nowa Narodowa Galeria, czyli Neue Nationalgalerie. 


Nie wiem jak inni, ale ja patrząc na budynek Neue Nationalgalerie  mam tak zwane  "uczucia mieszane", czyli to, co czuje ktoś, kto widzi jak jego znienawidzona teściowa spada w przepaść jego nowiutkim, wymarzonym mercedesem.

Bo patrząc się na ten przeszklony, płaski kwadratowy budynek nijak nie przychodzi mi na myśl jakie jest jego przeznaczenie - może to równie dobrze być wejście do jakiegoś dworca a może do hali targowej?

Projektantem był  Ludwig Mies van  der Rohe, niemiecki architekt modernistyczny, urodzony w Akwizgranie w 1886 roku. W swoje 75 urodziny otrzymał  bezpośrednie  zamówienie od Zachodniego Berlina  na zbudowanie gmachu Nowej Narodowej Galerii.  Budynek został ukończony w 1968 roku, rok przed śmiercią projektanta, a jest wybudowany kilkaset metrów od Placu Poczdamskiego. 

W jego sąsiedztwie znajduje  się gmach Filharmonii wg projektu Hansa Scharouna, oraz Biblioteka Państwowa i powstaje (juz wychodzi z ziemi) kolejna galeria.

Lata  mijały i budynek zaczął wymagać remontu- zwłaszcza jego część  wystawowa- podziemna. Prace renowacyjne trwały od 2016 roku a swe podwoje  Galeria otworzyła dopiero 22 sierpnia 2021 roku. Prac renowacyjnych doglądał wnuk  Miesa, architekt Dirk Lohan.

Na powierzchni 5000 metrów kwadratowych mamy przegląd ruchów artystycznych całego  XX wieku- zobaczymy dzieła ekspresjonistów, kubistów, surrealistów, czyli  zobaczymy obrazy Muncha, Picassa, Max Ernsta, Paula Klee, Juana Gris, E.L. Kirschnera. Karla Schmidt-Rottluffa, Ericha Heckela, Maxa Beckmana. Cała ekspozycja znajduje się pod ziemią, na powierzchni widzimy tylko konstrukcję złożoną z dużej ilości metalu i szklanych płyt. Wprawdzie owa zewnętrzna konstrukcja jeszcze  nie wolała w całości o wymianę, ale to wszystko co znajdowało się pod  ziemią wymagało wymiany - po prostu rozsypywały się betonowe ściany. No to przy okazji przejrzano wszystkie  metalowe części budynku, i usunięto nawet tylko lekko skorodowane elementy. Najwięcej kłopotów przysporzyła wymiana tych wielkich szyb, ponieważ tak ogromne szklane płyty wykonuje tylko jeden zakład na świecie, mający swą siedzibę w........Chinach.

Przy okazji wyczytałam, że największą powierzchnię tego muzeum stanowi polski szary granit strzegomski, kupiony przez  państwo niemieckie jako forma wsparcia w trudnych dla Polski czasach ekonomicznych. W gmachu znajduje się 14 tysięcy granitowych płyt- wszystkie  skatalogowane i opisane.






Dziś w holu była wystawa prac Alexandra Caldera  (22.VI.1898r- 11.XI.1966), amerykańskiego rzeźbiarza, malarza, ilustratora i grafika amerykańskiego, jednego z głównych przedstawicieli sztuki kinetycznej.

A na ostatniej fotce dzieciaki grające w szachy -jest tu kilka stolików z szachownicami , a szachy wypożycza się w stoisku. I mają naprawdę powodzenie.

Poza tym jest tu również kawiarenka, z dobrą kawą i - jak mnie  zapewniali wnukowie i zięć- dobrymi ciastami.

Kawiarnia ma  bardzo ciekawe- jak dla mnie- wnętrze:


 mogłabym mieć w domu takie "żyrandole" i taką boazerię.

Pogoda  dziś wprawdzie z gatunku pod  "zdechłym Azorkiem" +5 i mżawka, ale dojazd ode mnie dobry metrem i autobusem niemal pod  samiutkie wejście do galerii.

Oczywiście  wejście do Galerii - tylko z aktualnymi paszportami covidowymi, Każdego sprawdzali, zwiedzanie w maseczkach.Kawę można było pić bez maseczek, ale ilość miejsc ograniczona.

A jutro?  - a jutro czeka mnie bowling - ciekawe jak ja to przeżyję.

P.S.    Zdjęcia powiększamy "kliknięciem".



 


poniedziałek, 27 grudnia 2021

Wczoraj obiecałam......

                                    ........dziś realizuję.
Wreszcie pojechałam na taras widokowy berlińskiej Wieży Telewizyjnej. Jest to już trzeci punkt widokowy w Berlinie, który "zaliczyłam". Dwa poprzednie zaliczałam nim zamieszkałam w Berlinie-byłam na  kopule Reichstagu i to wieczorem, oraz na tarasie wieżowca Kollhoffa, zwanym Panorama Point.
Tym razem "padło" na Wieżę Telewizyjną, wybudowaną jeszcze w czasach istnienia NRD,na terenie tzw. Berlina Wschodniego. Po długich poszukiwaniach odpowiedniej lokalizacji zdecydowano się na wybudowanie jej przy przebudowywanym wówczas Aleksanderplatz. Zespołem architektów zarządzał Hermann Henselmann.
Budynek jest rodzajem kolumny zwieńczonej kulą, która zdaniem projektanta  miała kojarzyć się  widzom z osiągnięciem radzieckiej astronautyki - sputnikiem.
W 1965 roku budowę rozpoczęto, a  otwarcie nowego obiektu nastąpiło 3 października 1969 roku.
Do  budowy zużyto 26000 ton betonu. Ale największym wyzwaniem było podobno zainstalowanie tej
kuli, która  miała się kojarzyć ze sputnikiem, na wysokości około 200 metrów.
Od samej ziemi aż do ostatniego centymetra anteny, która znajduje  się nad kulą, wieża ma wysokość 368 metrów, przy czym sama antena ma wysokość 118 metrów.
Jest to najwyższa budowla w Niemczech i jedna z najwyższych w Europie.
Taras widokowy znajduje się na wysokości 203 metrów, a słynna restauracja obrotowa na wysokości 207 metrów.
Podłoga restauracji jest na ruchomej platformie, która w mniej niż w 60 minut wykonuje pełny obrót dookoła swej osi.
Ciekawostka-  ze względów bezpieczeństwa restauracja nie ma własnej kuchni, gotowe dania wjeżdżają do restauracji windą.
Dla turystów są do dyspozycji dwie windy, każda zabiera na "pokład" maksymalnie 12 osób. Czas wjazdu to 40 sekund, czyli prędkość to 5-6 metrów na sekundę.
Każdego roku na taras wieży telewizyjnej wjeżdża ponad milion osób. Na wieży w jednym czasie może przebywać maksymalnie 350 osób. W związku z tym w pewnych okresach oczekiwanie na wjazd może trwać od 1 do 2 godzin. Bilety - można wykupić na  miejscu w kasie lub  automacie, ich cena na dziś- 19,50 €. Można je też zamówić online, co jest o kilka  euro droższe. W ten sam sposób można  zamówić miejsca w restauracji.
Turyści posiadający BerlinWelcomeCard mają 25% zniżki, a turyści z BerlinWelcomecard all inclusiv  mają wjazd darmowy.
Taras widokowy jest przestrzenią zamkniętą, więc podziwiamy wszystko przez szyby. Przy każdym oknie jest opis tego co widać, łącznie z  fotografią tego co widać.
Bilet wstępu należy trzymać cały czas w garści, bo przykładamy go do czytnika  automatycznej bramki przy wejściu i przy wyjściu.
Na poziomie  tarasu widokowego działa bar (napoje, słodycze itp.), ceny ponoć bardzo wysokogórskie, drożej niż na Kasprowym i w Szwajcarii.
Trochę mi ta wycieczka dała w kość- oczywiście zwiedzający musieli mieć paszporty covidowe, które sprawdzano jeszcze przed wejściem do budynku.- paszport covidowy  ważny jest tyko z dowodem tożsamości.
Ku memu wielkiemu zaskoczeniu niedziela powitała nas mrozem (-7), więc wybrałam się w czapce i kurtce zimowej, więc  było mi  koszmarnie  gorąco na tym tarasie. Poza tym dojazd ( jechałam metrem i esbanem) i pobyt w wieży- obowiązkowo w maseczce.
Ale już w połowie tygodnia ma być nawet ponad +10 stopni. Pożyjemy- zobaczymy.
Zrobiło mi się zdjęcie widokowe z cieniem rzucanym przez wieżę na to co widać  za oknem.

 
A po wyjściu z wieży poszliśmy do linii metra, która  do domu nas nie dowozi, tylko po to, by się przejechać nową trasą pod Unter den Linden. Ładne te nowe  stacje. A przed  wejściem  do  stacji metra jeszcze "pstryknęłam" fotkę "Czerwonemu Ratuszowi" - to naprawdę bardzo ładny budynek i tam naprawdę jest  Ratusz Miejski.

 
Wygląda na to, że przez czas ferii zimowych niemal codziennie gdzieś będę się udzielać - w planie  jest zwiedzanie Zamku Charlottenburg, Nowej Galerii ( zbiory są pod ziemią, a to co wystaje ponad w niczym nie przypomina  budynku galerii), w planie jest też rodzinny wypad na bowling.
Ogólnie  biorąc codziennie  jakaś atrakcja. Mam nadzieję, że wyrobię kondycyjnie.

 



niedziela, 26 grudnia 2021

Nie wigilijne opowieści

 Spod tej choinki ślę  do Was dobre myśli i trochę przemyśleń o mijających już świętach.

A żeby  Was wprowadzić w dobry nastrój, to i trochę muzyki:

Wyobraźcie sobie, że żyjecie  w końcówce czasów przedchrześcijańskich i w pierwszych trzech wiekach nowej ery.

Jest druga połowa grudnia, a tak dokładnie to 21 - 22 grudnia - czas Szczodrych Godów nazywanych też Świętem Zimowego Staniasłońca.
Te dni wyznaczały początek nowego roku słonecznego, początek roku liturgicznego i wegetacyjnego.  Dni ponownie stawały się coraz dłuższe, noce krótsze, czyli  zwycięstwo boga  słońca- Swarożyca- nad ciemnością.
24 grudnia mieszkańcy grodu i okolicznych osad wędrowali do świątyni.  Oczekiwali tam na przybycie swego księcia lub jego namiestnika oraz  na Radę Starszych.
Po ich przybyciu do złotej kołyski kładziono figurkę Swarożyca. W tym czasie kapłanki śpiewały, palono aromatyczne zioła i wonną żywicę, kapłani przy kołysce składali dary w postaci piwa, mleka, miodu i  chleba a naczelny kapłan kropił zebranych w świątyni wodą, używając do tego celu gałązek  sosnowych (miały najdłuższe igły).
Gdy już wszyscy zebrani w świątyni byli pokropieni kapłani wynosili ze  świątyni figurkę Swarożyca owiniętą w powijaki i zaczynała się procesja dookoła grodu i podgrodzia.
Tym obchodom towarzyszyły tańce, śpiewy oraz wróżby. Ludzie odwiedzali się w domach wręczając sobie wzajemnie prezenty.
Po zakończonej procesji w każdym domu była uroczysta  wieczerza, którą rozpoczynano od wzajemnego błogosławienia się    duuużą kromka chleba. W domach pod obrusy rozkładano słomę lub siano a na stołach znajdowało się 12 potraw symbolizujących 12 pełni Księżyca.
Pod sufitem lub nad drzwiami zawieszano podłaźniczkę, czyli udekorowaną gałąź świerku, jodły lub sosny.
Resztki po uroczystej wieczerzy składano do naczyń obiatowych* i składano na  grobach zmarłych członków rodziny.
Z czasem zwyczaj ten zmieniono- pozostawiano na stole jeden pusty talerz  dla ...przodków.
Obchody Szczodrych Godów trwały kilka dni, w czasie których powstrzymywano się od wszelkich prac fizycznych.
Data Bożego Narodzenia została  zapożyczona ze Świąt takich jak Saturnalia, germańskie Jul i słowiańskie Szczodre Gody.
Data 25 grudnia dopiero w IV wieku nowej ery zaczęła być kojarzona z narodzinami Chrystusa, który wcale nie narodził się w grudniu ale w sierpniu.
A chrześcijańscy święci, patroni różnych aspektów ludzkiego życia przejęli funkcje starych, przedchrześcijańskich bogów.
___________________
*  naczynie  ofiarne

 
A jutro napiszę Wam gdzie dziś byłam. Miłego Nowego tygodnia - WSZYSTKIM!


wtorek, 21 grudnia 2021

Znów o niczym.......

                                   ...........czyli "normalka".

Instytut im. Roberta Kocha (RKI) zajmujący się chorobami zakaźnymi wydał nowy komunikat nt. obecnie  grasującego mutanta  covid -19, czyli  Omikronu. 
Podano, że jest on bardzo, bardzo zakaźny  i, co mniej ciekawe i zabawne- może być przekazywany osobom w pełni zaszczepionym i tym , którym się udało wyzdrowieć.
Wg badań prowadzonych przez RKI dla osób zaszczepionych dwukrotnie ryzyko zachorowania jest wysokie, dla  zaszczepionych trzykrotnie- umiarkowane,  a dla nie zaszczepionych - bardzo wysokie.
Aktualnie liczba  zakażeń nowym "mutantem" podwaja się mniej więcej co trzy dni. 
Co do objawów - charakterystyczne tym razem jest.......pocenie się w nocy - reszta objawów najbardziej  zbliżona do  grypy, chociaż u niektórych do "jelitówki".
W związku z tym RKI złożył w  Rządzie  wniosek o wprowadzenie restrykcji, które oczywiście nikogo nie ucieszą. 
W zaleceniach : minimalny dystans pomiędzy ludźmi - 1,5 m, obowiązek noszenia  maseczek w miejscach publicznych (sklepy, komunikacja, ewentualnie b. zaludnione ciągi uliczne) - to obowiązuje  wszystkich- zaszczepionych  trzykrotnie- również. 
 Powinno nastąpić ograniczenie podróży, zamknięcie hal i obiektów  sportowych dla publiczności, zakaz organizowania tzw. wydarzeń, zamknięcie jak najszybciej restauracji, przedłużenie  ferii świątecznych dla dzieci przedszkolnych i dla uczniów- te decyzje mają zapaść jeszcze  dziś. W obiektach sakralnych będzie obowiązywał zakaz zbiorowego śpiewania. I wszystkie te  "atrakcje" będą pewnie obowiązywały od 28 bm. do przynajmniej połowy stycznia.
Niemiecka STIKO, czyli  Stała Komisja d.s. Szczepień podała wiadomość, że trzecie, przypominające szczepienie powinno nastąpić już po 3 miesiącach od drugiego szczepienia. Szczepienie  przypominające jest wskazane również dla osób, które już ukończyły 40 lat. 
 
A teraz "z innej beczki" -  w 2015 roku włoski psycholog, na podstawie  prowadzonych badań stwierdził, że patrzenie komuś bez przerwy w oczy przez 10 minut powoduje  zmiany świadomości, podobnie jak  jak użycie  narkotyków. 
Już widzę zdenerwowanie dilerów substancji prawnie  zabronionych. 
Ochotnicy biorący udział w tym eksperymencie  mieli dziwne odczucia poza ciałem oraz halucynacje - widzieli różne potwory, swych krewnych (którzy nie byli w czasie eksperymentu obecni) oraz siebie  w osobie  partnera z którym wpatrywali się sobie wzajemnie w oczy. 
Pary "króliczków doświadczalnych"  siedziały naprzeciw siebie, wpatrywali się sobie w oczęta przez 10 minut. 
Pomieszczenie było oświetlone na tyle, by widzieć dokładnie  partnera, ale wystarczająco słabe aby zmniejszyć ich ogólną percepcję kolorów.
Jak zauważyliście- nadal nie mogę komentować ani u siebie  ani u innych, a jak na złość mam zbyt mało czasu na siedzenie przy kompie i poszukanie w sieci co mogę zrobić poza zamknięciem  na zawsze tego bloga i ewentualne założenie nowego.
Za to "cyknęłam" zdjęcia  holu  kamienicy, w której mieszkam:

 

 

                                       Życzę  Wszystkim takich kolorowych, radosnych Świąt



           

poniedziałek, 20 grudnia 2021

Odzyskałam ......

 ...........łazienkę.

Dziś punktualnie co do minuty przybył pan, który  miał się zająć moją łazienką. Równiutko o 9 rano zadzwonił u mnie domofon i przybył bardzo miły pan z własną drabiną i różnymi innymi akcesoriami koniecznymi do  zalepienia dziury w suficie oraz usunięcia  brzydkich zacieków na nim.

Na początku wyglądało to tak- ja nawet  małym palcem nie kiwnęłam-wszystko pan konserwator okrywał.


A w trzy godziny później już tak:

I- wyobraźcie sobie, wszystkie pomalowane powierzchnie  zostały wysuszone  suszarką nim pan remontowiec uznał, że naprawa u mnie jest  zakończona. 

Tu wszyscy ci, co robią  jakiekolwiek prace  remontowe mają przemiły zwyczaj sprzątania po sobie łącznie z wyniesieniem śmieci do śmietnika a  nie wrzuceniem ich do mego kubełka na śmieci. I nawet mi ten pan  umył podłogę - własną, służbową ścierką. I..' jeszcze jeden obyczaj - nawet najbardziej  uzależniony od nikotyny palacz  nie  zapali papierosa w mieszkaniu osoby,  u której pracuje.  I jeszcze pewien szczegół - nie widziałam tu jeszcze żadnego z pracowników by był w  brudnym roboczym ubraniu. Nawet ci co pracuję przy renowacji budynku na rusztowaniach codziennie przychodzą w  czyściutkich roboczych ubraniach- a widzę  ekipę codziennie, bo pracują po drugiej stronie  mojej ulicy.

U mnie zimno, dziś wprawdzie było pogodnie, ale temperatura  nie przekraczała 0 stopni. Chyba zima się zaczyna. Niestety- bo muszę  jutro wyjść po zakupy. A jak wiecie  NIE LUBIĘ  ZIMY!!!!!

Miłego dla Was! Święta już tuż, tuż, więc to zamiast bluesa:



czwartek, 16 grudnia 2021

Od wtorku.........

 ......... w mojej łazience wygląda tak:


Aparaturę mierzącą poziom  zawilgocenia już  zabrano,  aparaturę suszącą również, sufit nade mną jest już szczęśliwym trafem suchy.   U sąsiadów nade mną nadal aparatura  mierzy poziom  zawilgocenia i nadal chodzi wiatrak tłoczący powietrze, bo jest u nich zawilgocona ściana w której była ta  nieszczęsna nieszczelna rura- powiedzmy sobie  szczerze - nieszczelna bo skorodowana. Tak się składa, że w czasie rewitalizacji budynku mieszkanie nad nami było nadal  zamieszkane, więc nikt tam rur nie wymieniał, rewitalizowano dokumentnie tylko te  mieszkania, które były przeznaczone do wykupu oraz dodano budynkowi ( budynek pięciopiętrowy) windę. Odremontowano zabytkowy hol i teraz są w nim na ścianie zabytkowe płytki:


 Oprócz nich hol ma  2 duże kryształowe lustra oraz bardzo ładny żyrandol. Odnowiono też elewację budynku od strony  ulicy i budynek wygląda tak jak wtedy, gdy  go wybudowano. Przebudowano  też mieszkania w dwóch oficynach. Nie ma  już mieszkań 5 lub 6 pokojowych, są mieszkania 2 pokojowe, bo na takie mieszkania jest  zapotrzebowanie. A budynek powstał na początku XX wieku.  Wszystkie te inwestycje były możliwe, bo zgodnie z wytycznymi władz  Bank  dawał dogodną pożyczkę, jeśli właściciel  budynku zgodził się na wyremontowanie budynku  uwzględniając renowację starej, pierwotnej elewacji oraz zachowanie wielu zabytkowych elementów. W związku z tym okno w moim pokoju dziennym ma tak lekko biorąc  sto lat. Okna po drugiej stronie  mieszkania, w kuchni i łazience wychodzące na podwórko są już nowoczesne, ale w sypialni też mam zabytkowe okno, chociaż  to okno również jest od podwórka. Drzwi w moim  mieszkaniu, zarówno wejściowe jak i wszystkie wewnętrzne też są starutkie. Drzwi wejściowe do mieszkań są jak widać  dość okazałe, całe z litego drewna:


Drzwi w  mieszkaniu wszystkie wymalowane na  kolor biały:


Przy okazji widać jak grube wtedy były (no i są nadal) mury w związku z czym próg mam niebywale szeroki. Nie narzekam na  grubość murów zwłaszcza latem, bo  mniej się nagrzewają niż "wielka  płyta", w której  mieszkałam w Warszawie.


A na tym zdjęciu widzicie  coś, co mnie niezmiennie  denerwuje - w  calutkim  mieszkaniu są takie listwy przypodłogowe typu "łapacz kurzu", które niestety należy czyścić  oddzielnie, specjalną "frędzlowatą" szczotką. Podłogi są z przedwojennych desek , których starczyło im tylko na pokój dzienny i przedpokój, w sypialni są już  deski "współczesne". I żeby było  śmieszniej, te współczesne  deski są niestety dużo gorszej jakości. Przedpokój mam typu "spacerniak", ma 6 metrów długości.

Dziś się dowiedziałam, że panowie od zablindowania dziury i "odrestaurowania  " zalanego sufitu będą u mnie w poniedziałek o 9,00 rano. Widać z tego, że będę musiała wstać jeszcze przed wschodem słońca -nie  śmiejcie się, w poniedziałek w Berlinie  słońce wzejdzie  dopiero o 8,14. Dziś raczyło wzejść o 8,11

Wbrew ponurym podejrzeniom, że będziemy mieć kolejne święta  w systemie SKYPE, przyjedzie do Berlina i druga  babcia. Niemieckie  koleje wymyśliły super system - pociąg  z Kolonii będzie  jechał do Berlina  bez  zatrzymywania się na stacjach pośrednich. Mogą nim jechać tylko osoby w pełni zaszczepione , oczywiście  legitymujące się paszportem covidowym oraz ozdrowieńcy z ujemnym testem. No i chyba po 3 osoby w przedziale.

Z ciekawostek covidowych - w Berlinie oraz kilku innych  miastach niemieckich,  w galeriach  handlowych i na ulicach tam gdzie obowiązuje  zasada 2G osoby  spełniające te warunki zostaną "wyposażone" w kolorowe opaski na rękę, żeby mogły swobodnie poruszać się po  wszystkich  sklepach bez ciągłego legitymowania się i sprawdzania kodu. Oczywiście maseczki będą  ich nadal obowiązywały.  Ludziom bardzo się ten zaproponowany system spodobał.

A na koniec - jak wiecie  mamy tu nowy rząd- koalicyjny zresztą. I jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za rok będę  mogła już załapać się na obywatelstwo niemieckie,  bowiem w październiku przyszłego roku  minie mi 5 lat  ciągłego zameldowania w tym miejscu. A według planów obecnego rządu po pięcioletnim okresie  zameldowania w Niemczech  można się będzie  ubiegać o niemieckie obywatelstwo. No to będę miała dwa obywatelstwa i w razie polexitu nie będę się musiała ubiegać o  azyl.

Miłego piątku Wszystkim  życzę!



poniedziałek, 13 grudnia 2021

Standard u mnie......

 ...........czyli nadal nie mogę komentować na  blogach  Bloggera- ani u siebie  ani u innych. Ale na blogach innych platform - mogę.

Chyba  nikogo nie zdziwi, że jestem  najzwyczajniej w świecie wściekła. Jeśli nadal będzie się ta sytuacja utrzymywać to najzwyczajniej w świecie zlikwiduję blog. Na czorta  mi blog jeśli nie mogę odpowiadać na Wasze komentarze?

W sobotę  znalazłam w  skrzynce listowej pismo  z Urzędu Miejskiego, że od 15 grudnia  już mogę się szczepić trzeci raz przeciw covidowi. Podano mi adresy trzech olbrzymich  centrów szczepień, godziny ich urzędowania , oraz informację, że przysługuje  mi do centrum i z centrum szczepienia darmowy przejazd taksówką- wystarczy okazać  to pismo. Ale ja  już się zaszczepiłam wcześniej.

A dziś rano nadesłano mi mój "paszport covidowy", za który zapłaciłam 9,50€,  prezentuje się tak:


Po drugiej stronie  są moje dane osobowe i napis, że jestem zaszczepiona 3 razy z 3 szczepień oraz wydruk kodu.

Wygodniejsza jest ta karta  niż wyszukiwanie w  smartfonie, zwłaszcza gdy się jest  w komunikacji miejskiej. A niedługo będę się wywlekać do swojego lekarza rodzinnego, więc nadszedł ten paszporcik w samą porę. A że kosztuje? Wszystko przecież kosztuje, jakoś tu jest bardzo mało darmochy. Do leków też zawsze dopłacam, tak samo jak do rehabilitacji i niektórych badań.

Pogoda u mnie skandaliczna - jest co prawda +6, ale wilgotność powietrza  to 94%  a teraz to chyba nawet więcej, bo coś mży.

Porobią mi się nieoczekiwane oszczędności - miałam wyekspediować kilka przesyłek (czytaj kartek świątecznych) do dość odległych  od Niemiec miejsc, ale gdy dziś przechodziłam obok poczty doznałam szoku - długość kolejki przypominała  mi kolejkę do sklepu meblowego w Warszawie,  w czasach słuszne minionych - początek lat 70-tych. Dobrze, że chociaż  g-mail jeszcze u mnie działa.  Takie  gigantyczne  kolejki na tutejszych pocztach  są właściwie stale, bo okazuje się, że tradycyjna  poczta jest instytucją  deficytową. Dotychczas myślałam, że tylko w Polsce, ale ponoć tak jest w całej Europie. Za to firmy kurierskie zawalone są  robotą. Ale oni to tylko paczkami się zajmują, ewentualnie tzw. "listami poleconymi" o wadze do pół kilograma. I pomyśleć, że gdy "osiadłam" tu w 2017 roku najbliższą pocztę miałam  zaledwie o 350 metrów od  domu, a teraz mam  o 3 km. Gdy nadawałam ostatnio list polecony  do Warszawy do ZUS, to  zapłaciłam za niego jak Cyganowi za zboże - 5,70 €, a przesyłałam jedną  kartkę formatu A4.

Pisałam Wam o choince, że ją wypożyczymy - a skądże! Gdy moim pokazano na video czym dysponują to im  od razu  ekologia z głowy wywietrzała - w niczym to nie przypominało ładnej, regularnej choinki, która była na prospekcie jako wabik. Więc będzie jak co roku choinka z hodowli. Może już nie koniecznie dwumetrowa, może taka nieco ponad metr. A ja wcale nie przewiduję u siebie choinki. Już w ubiegłym roku nie dałam sobie  wcisnąć choinki.

Dziś mija mi trzy tygodnie  mieszkania do spółki z ustrojstwem osuszającym  przestrzeń pomiędzy moim sufitem w łazience a podłogą  sąsiadów nade mną.  Teoretycznie dziś powinien ktoś się tu pojawić i sprawdzić jak wygląda  wilgotność tej przestrzeni. Jak na razie to nikt się tu  nie pokazał.

A dziś na poprawę humoru  wybrałam:


Miłego nowego tygodnia  Wszystkim!

czwartek, 9 grudnia 2021

Znowu......

                                ....... nie mogę komentować.

Nawet na poprzednie Wasze komentarze  nie zdołałam  wszystkim odpowiedzieć. Nie wiem co zrobić.

A teraz  spójrzcie:



Tak dziś u mnie wygląda. I nadal pada. Drobniutki śnieżek,  ale uparcie od kilku godzin pada. Na  szczęście nie ma silnego wiatru. Pod względem wizualnym to nawet jest nieźle, temperatura  metr nad podłożem to wynosi -1, na wysokości mojego mieszkania (3 piętro mocno starego budynku) to już tylko 0 stopni.

Patrzę na ten padający śnieżek i........wcale mnie on nie cieszy. Ludzie- ja bardzo, a bardzo nie lubię  zimy!!!

Mimo wszystko miłego dnia dla Was. Może w rytmie tanga?



środa, 8 grudnia 2021

Muszę Was.......

 ..........zmartwić, bo nadal istnieję , a jednocześnie  ucieszyć, że nie piszę, bo jestem maksymalnie wpieniona, mówiąc wytwornie.

Wpienia mnie fakt, że ktoś/coś  zablokowało mi możliwość komentowania na blogach będących na platformie  bloggera i nawet na  moim własnym. I nie mogę komentować  ani jako anonimowy ani podając adres URL. Nie  zostaje nic innego niż się pochlastać lub - nie pisać. Ale dzięki temu nieco nadgoniłam  na moim drugim, grafomańskim blogu. Można na niego wejść klikając w miniaturkę obrazu Klimta, która jest na prawym marginesie tego bloga.

Nie wiem co jest grane.  Jedno jest pewne - blog to nie  gazeta, gdy coś czytam to chcę to jednak skomentować, tym właśnie się różnią blogi od prasy, że można na nich wymieniać  swe poglądy.

Z drugiej strony - nie dzieje się u mnie nic  takiego, co by było dla Was ciekawe, choć dla mnie  i owszem, bo jednak tu mieszkam. Dziś np.  będzie wybierany nowy Kanclerz. Co prawda niby już wiadomo kto nim  zostanie, no ale  zawsze coś się może w ostatniej minucie  zmienić.

W tym roku lansowane  jest wypożyczanie  na święta  choinek- żywych, rosnących.  Wypożyczenie nie jest co prawda tańsze niż kupno ślicznej  wyciętej z  hodowli jodły, ale ma tę zaletę, że tym sposobem ginie co najwyżej 10% tak wyhodowanych drzewek, a nie ich 100%.
Wypożyczona choinka trafi do nas w specjalnym pełnym ziemi pojemniku, my ją w domu będziemy podlewać, po świętach ją oddamy i wróci ona  do miejsca, w którym  została wykopana.

Mnie osobiście bardzo się ta inicjatywa podoba, bo prawdę mówiąc rok w rok serce mi się kroi gdy zaraz po świętach widzę te  piękne drzewka wyrzucone  z domów- spełniły swą rolę, więc idą na śmietnik lub do spalenia w elektrociepłowni.  Sztuczne choinki jakoś się tu nie przyjęły,  za to zaistniały hodowle pięknych jodełek, bo każdy woli mieć  w domu naturalną a nie  sztuczną choinkę.

Poza tym - nadal mam kłopoty z częścią lędźwiową kręgosłupa, muszę  sporo leżeć i sporo ćwiczyć. Na stan mojej psyche ma wpływ też  zima - słońce  wschodzi  u mnie średnio przeciętnie  około godz 8,00 rano, dziś np. o 8,03, a  zajdzie  już o 15,52. Wychodzi na to, że ledwo dobrze oprzytomnieję już się robi ciemnawo.
Zima jest dla mnie rodzajem kary za wszystkie moje niegodziwości, które popełniam świadomie lub nieświadomie. 
Najchętniej przespałabym calutką zimę w cieplutkim łóżeczku, obudziłabym się dopiero w połowie marca i natychmiast wyjechała w góry. Gdzie śnieg w cieniu ma kolor  niebieski, na górskich halach wygląda w słońcu jakby ktoś  rozrzucił  na hali diamenty a odległe lasy mają w słońcu kolor fioletowy, a gdy słońce zachodzi śnieg przybiera różne kolory, zwłaszcza ten leżący jeszcze na drzewach. Uwielbiam taką kolorową zimę
Dziś u mnie było chyba  "aż"  -2 stopnie, zero śniegu, teraz się ociepliło i jest 0 i może, wg  zapowiedzi, coś padać, np. deszcz  ze śniegiem. Paskudna perspektywa.
 

A tak wygląda zima na witrażu Tiffanny'ego, który kiedyś  pozwoliłam sobie odwzorować i wyhaftować na kanwie.
 Miłego dla Was!