drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 2 kwietnia 2017

Piątkowy wieczór......

.....spędziłam na oglądaniu filmów dokumentalnych .
Zaczęłam od obejrzenia filmu produkcji francuskiej "Sąd nad Eichmannem".
Film o tyle ciekawy, że nie był sprawozdaniem z tego procesu, ale przedstawiał
rozterki moralne żydowskich filozofów, przedstawicieli świata nauki oraz
ówczesnej elity władzy.
Zastanawiano się, czy Eichmann powinien  być sądzony  w Izraelu, choć to
właśnie ludzie narodowości żydowskiej najbardziej ucierpieli z powodu
holocaustu.
Jeszcze nim zapadł jakikolwiek wyrok, trwały  gorące dyskusje jaka kara
byłaby dla niego adekwatna - czy powinna to być kara dożywocia, czy jednak
kara śmierci, tak samo  jak dla innych zbrodniarzy wojennych sądzonych
podczas procesu w Norymberdze.
Sąd skazał Eichmanna na karę śmierci - wyrok wykonano, zwłoki skremowano,
 prochy wrzucono do morza poza granicą wód terytorialnych Izraela.
Wykonanie wyroku wcale nie zakończyło dyskusji  co było dla mnie sporym
zaskoczeniem.

Ten wieczór kanał Planete +  wyraznie poświęcił Żydom. Następne trzy filmy,
które obejrzałam  nosiły tytuł  "Historia Żydów".
Przed laty zakupiłam wielkie tomisko, formatem  niestety  zbliżone do A4,
liczące niemal 1000 stron  i przyznam się szczerze, że nie przebrnęłam przez
owe dzieło. Było tyle szczegółów, że wciąż się gubiłam pośród zmiennych granic
terytoriów, plemion, sojuszy, walk, wędrówek.
W końcu z  przykrością odstawiłam  wielką księgę na półkę - poddałam się.
 Za to te trzy odcinki tego filmu obejrzałam z wielkim zaciekawieniem. Każdy
z godzinnych odcinków był zrobiony niezwykle starannie, z dużą kulturą, bez
emfazy.
Moje zainteresowanie tym narodem wzięło się głównie stąd, że bratowa mojej
babci, tej która mnie wychowała, była  Żydówką.
Nie znałam jej zupełnie, widziałam ją tylko na kilku zdjęciach, ale się bardzo
wiele o niej nasłuchałam.
Owa znienawidzona przez moją babcię osoba była rentgenologiem,jej rodzice
byli ludzmi wykształconymi, kulturalnymi, przestrzegającymi swej wiary.
Ze zdjęć spoglądała na mnie ładna kobieta , ciemnowłosa, zgrabna, o bardzo
smutnym spojrzeniu. Gdy związała się z bratem mojej  babci została wykluczona
ze swej dotychczasowej społeczności  - małżeństwo z człowiekiem innej wiary
było sprawą nie do wybaczenia, jej rodzice wyrzekli się jej, dla nich ona
po prostu umarła.
Co gorsze rodzina jej męża przyjęła ją bardzo chłodno, chociaż przeszła na
katolicyzm i ksiądz udzielił młodym ślubu kościelnego, a dzieci  urodzone
z tego związku były wychowywane w wierze katolickiej.
W czasie okupacji hitlerowskiej, gdy w miejscowości, w której mieszkali miało
powstać getto  żydowskie, komendant gestapo doradził bratu mojej babci, by ten
"wyekspediował" na ten czas gdzieś swą żonę, bo ktoś zgłosił, że jest Żydówką,
a jej katolicyzm to tylko rzecz nabyta. Komendant był pacjentem mego
wujecznego dziadka, który go operował.
Mój "wujeczny dziadek" niewiele myśląc wyekspediował żonę do swej siostry
mieszkającej w Warszawie. W dwa miesiące pózniej w budynku, w którym
mieszkała moja babcia, parter  trzypiętrowego domu  zajęli Niemcy -
powstał tam sztab wojska.
Sytuacja była nieco beznadziejna - na parterze niemiecki sztab, a na trzecim
piętrze uwięziona Żydówka.
Obecność sztabu sprawiła, że budynek nie był nękany nagłymi wizytami
gestapo a w okresie powstania nie  był wypalony- przetrwał w całości aż do
końca, gdy po upadku powstania cała ludność była wysiedlana z miasta.
Zawsze mnie śmieszyło, że moja  babcia, taka zawzięta antysemitka, musiała
przechować swą bratową- Żydówkę.
Problem  antysemityzmu w jakimś sensie  zawsze mnie dotykał - trafiłam
do szkoły podstawowej TPD (Towarzystwo Przyjaciół Dzieci)  bo była to
jedyna szkoła w okolicy, która przyjmowała dzieci od 6 roku życia, a  już od
ponad roku umiałam czytać i pisać i okropnie się nudziłam w domu.
Po pierwszej wywiadówce moja babcia "zaczęła włosy rwać z głowy" - co to
za okropna szkoła, 3/4 uczniów to Żydzi.
Zupełnie nie rozumiałam o co chodzi - dla mnie były to dzieci takie same jak
ja. Nie interesowało mnie  czy też chodzą do kościoła na  religię czy też nie.
Nie interesowało mnie czy poszczą w piątki czy też nie. I żadne z dzieci nie
było tym zainteresowane.
Wszyscy byliśmy przez nauczycieli traktowani tak samo a klasa bardzo szybko
się zżyła.
 I jak w każdej klasie- jedni się uczyli lepiej, inni gorzej, ale tworzyliśmy bardzo
zgraną grupę.
Przeżyliśmy ogromny szok gdy nagle kilkoro z naszej klasy, tak z dnia na dzień,
przestało chodzić do szkoły, bo wraz z rodzicami musieli opuścić Polskę.
Niektórym udało się przetrwać do końca roku szkolnego, ale po wakacjach już
ich nie było w Polsce. Klasa zmniejszyła się niemal o połowę.
Chyba  nigdy nie  zapomnę listu, który napisała do mnie  Józia- "nawet nie wiesz
jakie masz szczęście, że nie jesteś Żydówką"- to były pierwsze jego słowa.
Przeczytałam ten list w klasie na głos (za zgodą naszej wychowawczyni)- wpierw
zaległa ciężka cisza, potem część  z nas zaczęła płakać, zapewne jednak nie ze
szczęścia.
Zawsze mnie dziwi, nawet teraz, gdy już jestem stara, dlaczego czyjaś
odmienność wywołuje w ludziach niechęć i agresję, a nie zaciekawienie i chęć
zrozumienia owej odmienności oraz jej zaakceptowanie.