.....jakoś chyłkiem nadchodzi. Noce bardzo zimne, bo trudno powiedzieć, że +2
w terenie zabudowanym to ciepełko.
Sikorki nadal przylatują do mojej stołówki, bo chyba jeszcze wszystkie robale
śpią. Żywopłoty mają mini listki, bardzo marnie kwitną wszelkie owocowe
drzewa, a zwłaszcza różne odmiany jabłonek, których na osiedlu jest sporo.
Forsycje też się nie wysilają. Chyba wciąż za mało ciepła i słońca a za dużo wiatru.
Z lekkim opóznieniem dostałam zdjęcia moich Krasnali z ferii wielkanocnych.
Największą frajdę mieli z wycieczki do "Parku Linowego".
Na miejscu się okazało, że młodszy jest za mały- nie było takiej malutkiej "uprzęży",
ale właściciel parku był tak miły, że wypożyczył dla niego prywatną uprząż
swego synka.
Mały szedł tak skupiony, że gdy już pokonał calutką trasę to się rozpłakał.
Starszy wpierw jęczał, ze nie da rady, ale po przejściu całości
zażyczył sobie przejść jeszcze raz.
A ja dostałam od nich zdjęcia ametystów- przecież babcia uwielbia
kolorowe kamyki
Wyobrazcie sobie , że mój pierwszoklasista ma w roku szkolnym aż 18 tygodni
wolnych od nauki.
Dobrze, że chociaż tam odgórnie jest rozwiązany problem opieki nad dziećmi
w te wolne od nauki tygodnie.
Po prostu w te wolne dni jest czynna szkolna świetlica.