Jak widać rzadko teraz piszę - po prostu nie ma o czym. Żyję, względnie normalnie, skończyło się u mnie wczoraj osuszanie zalanego stropu w łazience. Na razie nie wiem kiedy mi załatają te koszmarne dziury w suficie ani nie mam pojęcia, czy wywalczymy cały nowy sufit. I ze zdziwieniem odkryłam, że już mi wszystko jedno.
A wczoraj, zupełnie jak idiotka, otworzyłam stronę z wiadomościami z Polski- ja jednak mam nadal zdrowe i mocne serce, bo nie padłam trupem wyczytawszy o wielce specyficznej pomocy niesionej przez jedną z "wzorcowych Polek" Ukrainkom, które uciekając przed wojną znalazły się w Polsce.
Otóż niejaka (zapewne niedługo ją ogłoszą świętą) Kaja Godek rozdaje Ukrainkom ulotki, na których są drastyczne zdjęcia płodów i informacja o prawnych konsekwencjach przerwania ciąży oraz informacja, że w razie gdyby ktoś je namawiał do przerwania ciąży natychmiast zatelefonowały pod nr 112.
200 tysięcy tych ulotek wydrukowała Fundacja Życie i Rodzina w języku ukraińskim i owa Kaja Godek je rozdaje Ukrainkom- to jej sposób pomocy osobom, które nagle znalazły się bez dachu nad głową i często bez środków do życia. Od dziś już ani jednej wiadomości z Polski raczej nie przeczytam - szkoda moich nerwów. Zresztą- co tu ukrywać- nie tęsknię za ojczyzny łonem.
A tu- no cóż - powiedziałabym, że zabawnie, gdy ktoś ma nieco wypaczone poczucie humoru. Drożyzna, ale można się było tego spodziewać. Niemcy przymierzają się do poluzowania restrykcji covidowych, więc jak na zamówienie wzrosła ilość nowych zachorowań a na dodatek jest nowa odmiana tegoż wrednego wirusa- dostał nazwę Deltakron, bo ma cechy obu tych mutacji na raz. I kraj już teraz zabezpiecza się na wypadek kolejnych wzrostów zachorowań inwestując w szczepionki, by w razie czego ich nie zabrakło, tak jak się zdarzyło w początkach covidu 19. Jedno co jest na pewno dobre, że poszczególne Kraje Związkowe mogą podejmować własne decyzje w tej materii, uzależnione od aktualnej w ich Landach sytuacji epidemiologicznej. Spece z Instytutu Roberta Kocha są niestety przekonani, że to nie koniec epidemii. A ja im wierzę- jak na razie wszystko co przewidywali sprawdza się. Poluzowania covidowe nie zniosą w Berlinie (to wszak wydzielony Land) maseczek w komunikacji i sklepach. Więc jak dla mnie - nic się nie zmieni.
Mamy wyż- pogoda cudna, ale niestety jestem meteopatką i mam problemy ze spaniem gdy jest takie wysokie ciśnienie. Poprzedniej nocy spałam 3 godziny i wczorajszy dzień chodziłam półprzytomna ale i tak nie mogłam zasnąć. Tej nocy spałam w cyklu 2 godziny snu, czuwanie i znów trochę snu. Oczy mnie bolą, szczypią i jestem jakbym była po wypiciu zbyt dużej ilości jakiegoś alkoholu.
Różne firmy niemieckie wycofują się gwałtownie z Rosji, między innymi Bosch- z uwagi na problemy z dostawami. Zawsze byłam (od samego początku) zdania, że to poszukiwanie jak najniższych kosztów wytworzenia w pewnym momencie wszystkim producentom nie wyjdzie na zdrowie. I wszyscy, którym to mówiłam kazali mi się w głowę stukać. Teraz oni się stukają.
Podwórzowa śliwka na moim podwórku pięknie kwitnie, wydzierają się drozdy. Pewnie idzie wiosna. Ale to też mnie za bardzo nie rajcuje. Już tyle tych wiosen przeżyłam, że jakoś mnie to już nie cieszy. To nie depresja, to tylko stracone przez lata złudzenia.
Podobno Wszechświat to tylko hologram. Specjaliści w temacie twierdzą, że dowodem na to są pewne nieregularności kosmicznego mikrofalowego promieniowania tła. A więc czekam cierpliwie co dalej będzie w tej grze komputerowej pod tytułem "Zbudowałem Ziemię i ją zaludniłem" .
Miłego dla Was w rytmie tanga: