drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 17 lipca 2019

Nicnierobienie, czyli.......

....to co najbardziej lubię robić.
Czasem mam wrażenie, że wierszyk zaczynający się słowami  "na tapczanie
siedzi leń, nic nie robi cały dzień"..... jest właśnie o mnie.
A  produkt końcowy mojego nicnierobienia wygląda czasem tak:
albo jest w innym kolorku




czasem w zupełnie innym kształcie:



lub jest naszyjnikiem "magicznym" bo jest  z "księżycowego kamienia":


 Ale wszystko to jest właśnie moje nicnierobienie. Nazwę nadała temu
moja znajoma, której pasją  życiową było wieczne sprzątanie i pucowanie
w domu wszystkiego. A musicie wiedzieć, że w domu była tylko ona i
jej mąż, brudzące dzieci były dorosłe i mieszkały  we własnych domach,
brudzący ukochany pies przeniósł  się za Tęczowy Most, goście, którzy
ewentualnie mogliby coś zabrudzić lub zaśmiecić bywali bardzo rzadko,
średnio przeciętnie ze  trzy razy w roku.
Wyobrażam sobie, jak ją musiał denerwować i zapewne gorszyć fakt, że
nawet przy psie sprzątałam raz na tydzień (pies miał myte łapki  po
każdym spacerze, a w deszczowy dzień  to i brzuszek  miał starannie umyty)
a gdy też się wybrał za Tęczowy Most to sprzątałam raz  na  dwa tygodnie.
Wpadła do mnie kiedys dość niespodziewanie i zastała mnie gdy buszowałam
w koralikach, zastanawiając się co by sobie ponawlekać - spojrzała na
porozstawiane różne pudełka i pudełeczka i stwierdziła: "no tak, ty jak zwykle
nic nie robisz." No i stąd wziął się termin "nicnierobienie".
To moje złamanie nieco mnie wytrąciło z owego "nicnierobienia" bo to
wymaga dość długiego przesiadywania, a dla stawów biodrowych siedzenie
ponoć jest zabójcze. I trochę w tym prawdy jest. Po dwóch, trzech godzinach
siedzenia  mam problem z wykonaniem pierwszych kilkunastu kroków.
Ale postanowiłam wrócić mimo wszystko do tego "nicnierobienia", bo mam
sporo rozpoczętych i niedokończonych projektów.
Zdjęcia kiepskie,  robione  telefonem a słońce znów strajkuje, widać bardzo
zmęczyło się świeceniem gdy byłam na spacerze.