drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 4 sierpnia 2020

Nauczono mnie....

.......w domu rodzinnym - planowania.
Owo planowanie dotyczyło  wszystkiego - zero spontaniczności, wszystko
powinno być zaplanowane, przemyślane. No i zawsze należało mieć  plan
"B", gdyby plan zasadniczy z jakichś względów nie wypalił.
Słowem, które najczęściej słyszałam w domu był nakaz - "myśl nim coś
zrobisz". Oczywiście zawsze odpowiadano na moje różne pytania i wątpliwości
w sposób zgodny z prawdą, w związku z tym "od zawsze" wiedziałam, że
bocian dzieci nie przynosi tylko dzieci rodzą  się, bo są w brzuchu mam.
Wiem, jestem dość wredna, nienawidzę różnych  niedoróbek spowodowanych
właśnie owym brakiem  myślenia jak choćby ostatni wyskok Bloggera ze
zmianą  interfejsu.
Jeżeli ktoś zagląda na mój drugi blog, może odnieść wrażenie, że zupełnie już
ogłupiałam lub jestem czymś zamroczona, bo edycja tekstu za tym przemawia.
Ale daję słowo- nie piję i nie ćpam, to  zasługa  nowego interfejsu. Co prawda
nie ginie mi połowa tekstu   jak niektórym, no ale jego wygląd  może każdym
wstrząsnąć.
Wczoraj udało mi się powrócić na stary interfejs, więc spokojnie poczekam,
może liczne   protesty blogerów wpłyną na poprawienie  niedoróbek.
Taaa, a w kwestii planowania- mieliśmy na tę minioną niedzielę zaplanowaną
zabawę w jeżdżenie drezyną, ale stanęła nam na przeszkodzie pogoda.
Nie jeździ się drezyną w deszczu, organizator przepisał nas na  najbliższą sobotę.
Dzieciaki były nieco rozczarowane, mam nadzieję, że tym razem uda się zabawa.
Podobno od poniedziałku dzieciaki w Berlinie idą do szkoły. Moi bardzo  żałują,
że nie będą w tej szwedzkiej międzynarodowej szkole, bo bardzo ją polubili.
Myślę, że tam była po prostu lepsza kadra. W Berlinie brakuje nauczycieli i są
tak zwane "zatkajdziury", czyli uznano, że nauczyciel to jest nauczyciel i wsio
rawno czego będzie uczył, byle miał uprawnienia do nauki dzieci w szkole.
A ja jestem w minorowym nastroju - 10 sierpnia minie rok od śmierci mego
męża i jak zwykle u mnie - dwoistość sytuacji- już rok i dopiero rok. Chwilami
mam wrażenie, że to minęło wiele lat, czasami, że dopiero co.
Jedno jest dla mnie pewne - dobrze, że pandemia zaczęła się dopiero w tym roku-
gdyby dosięgnęła nas  za Jego życia, nie miałabym ani jednego  dnia spokojnego.
Był w grupie bardzo wysokiego ryzyka z powodu stanu zdrowia i wieku.
O siebie to się jakoś nie martwię - będzie co ma być.
Postanowiłam upiec dla swoich zdrowe ciasteczka z dodatkiem tahiny. Jeśli mi
wyjdą - wrzucę przepis na blog.
A dziś Was zostawiam w towarzystwie Błękitnej Rapsodii Gershwina

oraz muzyki Santany;
I jak zwykle- odsłuchujcie na YT
Miłego  nowego tygodnia Wszystkim.