Puszka Pandory została otwarta.
I nikt nie wie co z niej, oprócz wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, jeszcze wyleci.
Scenariuszy jest kilka, a wśród nich również możliwość rozczłonkowania
Wielkiej Brytanii.
Bo Szkocja może teraz zażyczyć sobie oddzielenia się od WB, bo Szkotom akurat Unia Europejska bardzo pasuje.
Irlandia też się może odłączyć.
Nie da się ukryć, że chęć pana Camerona pozostania za wszelką cenę na
swym stanowisku, podpowiedziała Mu zorganizowanie referendum.
Nie przewidział, zupełnie jak pewna partia u nas, że część społeczeństwa
nie myśli ani perspektywicznie ani racjonalnie.
I zrobiło mi się tak jakoś smutno - nie dlatego, że darzę Brytyjczyków
jakimś gorącym uczuciem przyjazni lub miłości- smutno mi, bo idea
silnej, zjednoczonej Europy była i nadal mi jest bliska. I to bardzo.
I przyszła mi na myśl pewna piosenka, którą słyszałam będąc dzieckiem.
Na jakichś szkolnych występach dzieciaki brały udział w przedstawieniu,
którego ideą przewodnią była krytyka postępowania USA, dążącego
ponoć do III wojny światowej i chórek śpiewał co jakiś czas:
"świat już za długo był spokojny, my chcemy wojny, my chcemy wojny".
Wszędzie ożywają ruchy nacjonalistyczne, a to do niczego dobrego nie
prowadzi.
Czyżby ludziom znudził się spokój, względny dobrobyt i stabilizacja?
A może część z nas jest obciążona jakimiś zmutowanymi genami i dla
tych osób stabilizacja, jest po prostu nudna i męcząca?
I jest mi dziś bardzo smutno i szaro, choć słońce świeci obłędnie i żar
leje się z nieba.
Miłego weekendu Wam życzę;)