świecie. Piszę czasami - bo ja nie z tych, co to od 50 roku życia wciąż
z tęsknotą wracają do minionych lat - należę do tych co mówią: było-minęło,
idę do przodu, zobaczę co będzie dalej.
Ale chwilami, gdy patrzę na swoje Krasnale (11 i 9 lat) myślę o tym jak
bardzo różniło się moje i ich dzieciństwo i jak bardzo zmieniło się życie
przez te kilkadziesiąt lat.
A dziś dopadła mnie ta myśl gdy przechodziłam obok pobliskiego sklepiku-
jest jeszcze luty, miesiąc zimowy, a na straganie przed sklepikiem prezentują
swój wdzięk maliny, borówki amerykańskie, winogrona, pełen asortyment
cytrusów, kilkanaście odmian jabłek, różne gruszki, mango, liczi, owoce
kaki, pomidory o różnych kształtach , różnej wielkości i różnego koloru -
żółte i brązowe także.
I tak mi się przypomniało gdy to kiedyś zimą czekało się na pomarańcze,
mandarynki, cytryny. A teraz te "podstawowe" cytrusy są dostępne cały rok.
Wiem, to te jaśniejsze strony globalizacji.
Trochę mi ten post nie wychodzi - miałam napisać o tym, że dziś jest
ostatnia sobota karnawału, że kiedyś, kiedyś siedziałabym zapewne u fryzjera
torturującego moje włosy a tak mniej więcej od godziny 20,00 spędzalibyśmy
wieczór i większą część nocy na jakimś balu lub przynajmniej u znajomych.
I przyszło mi na myśl, że od wielu lat całkiem sporo określeń jakby się
zdewaluowało - nazwy pór roku wcale nie odzwierciadlają tego, co jest za
oknem bo klimat się zmienił i nadal się zmienia, owoce, które były osiągalne
w Europie jedynie o określonej porze roku są teraz dostępne jak rok długi.
I ta sytuacja dotyczy też innych aspektów życia - mam internet, jest WiFi,
mam stały kontakt z tymi, z którymi chcę go w danej chwili mieć.
A gdy chcę posłuchać swej ulubionej muzyki, nawet tej z czasów mej odległej
już młodości - przeglądam zasoby You Tube i włączam choćby to:
albo Elvisa:
tylko jego głos.
A dziś dodatkowo coś ponadczasowego, czyli Francis Goya i jego gitara
Młodszy Krasnal uczy się gry na gitarze i ponoć (jak mówi pan uczący dzieci
gry na gitarze) idzie mu dobrze, więc chyba muszę mu kupić płytę z nagraniami
Francisa Goy'i.
Tym bardziej, że starszemu wręczyłam płytę z nagraniami J.S.Bacha, a przecież
sprawiedliwość musi być, każdy musi dostać od babci płytę.
No i jeszcze coś dla mnie- Hauser w duecie z Ceku, czyli wiolonczela i
gitara