Wpadłam kilka dni temu na pomysł, że powinnam sobie ugotować zupę, bo coś
jakby się jesień uparła by tu się rozgościć.
Rzut oka w lodówkę , w której odkąd nie ma męża z reguły króluje światło i
grecki jogurt, pieczarki, marchew, ziemniaki i coś na kształt włoszczyzny.
I bulion, z kurczaka. A więc do garnka powędrowało 60 dag pieczarek, resztę
składników "wkroiłam" na oko. Gdy się wszystko ugotowało zmiksowałam
całość "na gładko", na wypadek gdyby młodszy Krasnal zechciał zjeść zupę.
Ale akurat młodszy nie chciał, bo zjadł przyzwoicie obiad w szkole, starszy
zup nie jada i została mi zupa "na zaś".
Gęsta, mocno pieczarkowa, ciemno brązowa, bo to były brązowe pieczarki.
Wczoraj mi się przypomniało, że mam jeszcze zupę, więc ją postawiłam na
kuchence, żeby się odgrzała, bo była długo w lodówce.
A że jakoś ostatnio nie mam serca do gotowania, to zapomniałam by ją wpierw
porządnie zamieszać, postawiłam na kuchence i spłynęłam do pokoju.
I wiecie co ? - najzwyczajniej w świecie przypaliłam zupę, która była szalenie
gęsta. Gdybym ją porządnie zamieszała to pewnie by się nie przypaliła.
W ramach sprawdzania co kryje w swych szufladach zamrażarka, odkryłam
"alaskańskiego łososia", oczywiście zamrożonego. A więc na weekend zrobię
pieczonego łososia. Jeszcze ważny, więc trzeba go zużyć.
Do zrobienia go potrzeba:
lekko rozmrożonego łososia,
2 pomarańcze, bio, wyszorowane,
pęczek koperku,
2 łyżeczki miodu,
sól, pieprz i łyżkę musztardy
100 ml białego wina. 50 ml topionego masła, szklanka wywaru warzywnego
zagęstnik do sosu
i....naczynie żaroodporne.
Pomarańcze kroimy w cienkie plastry, połową wykładamy dno naczynia
Koperek drobno siekamy, mieszamy z masłem, solą i musztardą.
Układamy łososia na pomarańczach, smarujemy masłem z dodatkami,
układamy na nim pozostałe plastry pomarańczy, polewamy delikatnie wywarem
z warzyw.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i pieczemy 20 minut.
Wyłączamy piekarnik. Z naczynia wybieramy starannie wywar z pieczenia,
łączymy go z miodem i winem i krótko zagotowujemy.
Do tak powstałego sosu dodajemy zagęstnik, w razie potrzeby dosmaczamy.
Polewamy sosem łososia, nakrywamy naczynie i podgrzewamy łososia
w piekarniku.
Kiedyś go już robiłam i był całkiem jadalny, choć ja ryb nie lubię.
Mam nadzieję, że Wam będzie smakował ten łosoś w pomarańczach.