6 sierpnia 1945 roku z wyspy Tinian wystartował bombowiec ochrzczony
Enola Gay, unosząc na swym pokładzie 12 członków załogi i śmiercionośny
ładunek o wdzięcznej nazwie Little Boy. Start nastąpił o godz. 2,45 rano.
Cel lotu - zrzucenie bomby na Hiroszimę.
O tym właśnie locie opowiedział dziennikarzowi gazety The Guardian,
nawigator tamtego lotu, Theodore Van Kirk, ostatni żyjący członek załogi.
W chwili, gdy Van Kirk dołączył do załogi bombowca Enola Gay, miał 24
lata i ponad 50 nalotów bombowych na Europę i Afrykę Północną.
Najczęściej loty te odbywał ze swymi bliskimi przyjaciółmi, pułkownikiem
Paulem Tibbetsem oraz majorem Thomasem Ferebee, który potem był
bombardierem Enola Gay. To oni razem tworzyli trzon misji Hiroszima.
W marcu 1945 roku wraz z innymi członkami 509 specjalnej grupy ude-
rzeniowej zostali przewiezieni do bazy w Wendover Fidel w Utah i tam,
w najgłębszej tajemnicy, przygotowywali się do nieokreślonego wówczas
nalotu bombowego.
Oczywiście nikt nie mówił o bombie atomowej. Mówiono natomiast, że
wykonają zadanie, które bardzo skróci czas wojny, lub wręcz ją zakończy.
Wspominano również, że zrzucony ładunek zniszczy całe miasto.
Uprzedzono ich również, że siła wybuchu będzie bardzo duża i ze względów
bezpieczeństwa w chwili detonacji ich samolot musi być co najmniej w
odległości 18 km od miejsca zrzutu, by nie rozleciał się w kawałki. Czym
prędzej zabrano się więc za obniżanie wagi bombowca B-59, wyrzucając
z niego co się dało. Ćwiczyli też szybkie zwroty, by jak najsprawniej i jak
najszybciej znalezć się w bezpiecznej odległości.
Gdy wystartowali o 2,45 rano, posługując się astronawigacją dotarli nad
punkt docelowy, odległy od wyspy Tinian o 2,9 tsięcy kilometrów z 15
sekundowym zaledwie opóznieniem. O godzinie 8,15 rano, czasu
japońskiego, nastąpiła decyzja o zrzuceniu bomby i w 43 sekundy potem
Little Boy eksplodował nad Hiroszimą, około 580 m nad miastem.
Natychmiast po zrzuceniu bomby samolot gwałtownie wzbił się w górę
i pilot odwrócił go o 150 stopni. Gdy co sił w silnikach uciekali do przodu,
w tyle, za nimi, nastąpił bardzo jasny błysk a po kilku sekundach bom-
bowcem targnęła pierwsza fala uderzeniowa i rozległ się przerazliwy huk.
A na dole rozpętało się piekło, zrównując z ziemią 13 kilometrów kwadra-
towych miasta. W ciągu kilku sekund zginęło ponad 70 tysięcy osób,
głównie ludności cywilnej , do końca 1945 zmarło dalszych 140 tysięcy
osób, a w sumie ponad 200 tysięcy. Całymi latami wiele osób zmagało
się z chorobą popromienną.
W trzy dni po zbombardowaniu Hiroszimy zostało zrównane z ziemią
Nagasaki.
Dziś 89-letni Van Kirk nie odczuwa żalu, jest nawet dumny z tego, że
należał do załogi tego bombowca. Jak sam mówi, nie miał z powodu
zrzucenia bomby na Hiroszimę ani jednej nieprzespanej nocy.
Do dziś trwa spór o celowości użycia wobec Japonii broni atomowej.
Według najnowszych sondaży 50% Amerykanów potępia tę decyzję,
ale 45% uważa nadal tę decyzję za słuszną.
A dla mnie wojny są całkowitym bezsensem. Wiem, że jest wiele osób,
które uważają wojnę za bardzo pozytywne zjawisko - wszak można
wzbogacić się na dostawach dla wojska, może nastąpić szybki rozwój
różnych technologii i wreszcie wojsko może wcielić w życie to, czego
się żołnierze latami uczyli.
Szkoda tylko, że we współczesnych wojnach giną niewinni ludzie.
na podst.Forum 31/2010