.....trzęsę się z zimna. Właściwie najmądrzej byłoby się zabić - to jedyne co może
mi definitywnie pomóc.
W ubiegłym roku w maju chorowałam trzy tygodnie, zjadłam 3 różne antybiotyki i
omal nie wylądowałam w szpitalu z powodu rzekomobłoniastego zapalenia jelit-
po tych antybiotykach. Leki łykam do dziś.
Tym razem maj przeszedł bezboleśnie - do wczoraj. Gardło mam całe w nalotach
i nie mogę łykać, głowa mi odpada, ale przynajmniej nie mam temperatury.
Dobre i to. Do lekarza nie idę, bo i tak antybiotyku nie wezmę. Łykam duuuże dawki
witaminy C, płuczę, i czymś dziwnym psikam do gardła.
Poza tym może się okazać, że wszyscy lekarze w mojej przychodni podpisali jakieś
etyczne papierki i pogan nie leczą.
Słuchałam dziś wypowiedzi nt. odmówienia przez szpital im.Świętej Rodziny aborcji
kobiecie, która w swym brzuchu nosi dziecko z zanikiem głowy i mózgu.
Nóż się w kieszeni sam otwiera - nonszalancja i nieprzestrzeganie praw człowieka
górą. A może wg p. dyrektora kobieta to nie człowiek? więc niech sobie nie myśli,
że zgodnie z prawem szpital wykona aborcję.
Odezwę się gdy mi się ta "czerwcówka" skończy.
P.S.
Ten szpital zawsze był rzeznią. To tam odmówiono mi cesarki bo podobno anestezjolog
był na urlopie.Gdy ostatni raz w nim byłam kilka lat temu, lekarz anestezjolog
występował w narciarskim swetrze a pielęgniarka obsługiwała wszystkie pacjentki
w tych samych rękawiczkach.