......że się wczoraj zagotowałam ze wściekłości.
Wczoraj wstałam o świcie ,czyli o 6 rano i korzystając z faktu, że jeszcze był na loggii cień, skończyłam malowanie kraty. W kilka godzin póżniej wraz z mężem zainstalowaliśmy transparentny, bezbarwny daszek i mieliśmy się zabrać za
rozwieszenie siatki wolierowej.
I.... w tym momencie skamieniałam - do mieszkania, z którym mamy wspólną ścianę zaczęto przystawiać RUSZTOWANIA. Wprawdzie skamieniałam, ale głosu mi nie zabrakło i z przekleństwem na ust koralu zapytałam ludzi po jaką nagłą śmierć stawiają rusztowania????
"Bo trzeba jeszcze zrobić czółko na loggii piętro wyżej".
Nie mam bladego pojęcia co to jest to "czółko", ale jest dla mnie jasne jak słońce na niebie, że cokolwiek będą robić wyżej, to znów będą chlapać dookoła
jakąś zaprawą, cementem i licho wie czym jeszcze, a więc mogą mi uświnić
świeżo wyszykowaną loggię.
I chyba efektem tej mojej wczorajszej wściekłości była niesamowita ulewa nad
Warszawą.
Lało na tyle wściekle, że aż się obudziłam- za oknem była ściana wody co bardziej przypominało przelewające się wody Niagary niż zwykły, silny deszcz.
Jakimś cudem na naszym osiedlu nie było powodzi, ale w wielu dzielnicach
miasta były podtopienia, ucierpiało metro, zalało podziemne parkingi a nawet
piwnice Centrum Onkologii, gdzie w podziemiach jest wiele różnego sprzętu
specjalistycznego.
Gdy dziś około 10 rano dojechałam na Ursynów, na głównych ulicach jedynym
śladem po nocnej powodzi był osiadły na jezdniach piasek i zalany garaż
w centrum handlowym przy Alei K.E.N.
Ale w Onkologii strażacy jeszcze pracowali przy wypompowywaniu wody.
Podobno nadal ma dziś w nocy padać i to obficie. Nie wiem po co, samochód
naprawdę dobrze mi się umył tej nocy.
Dziś ślubny podjął decyzję o dokończeniu jutro prac na naszej loggii. Jest więc
szansa na to, że wreszcie wróci na loggię to co ma na niej być, a mój pokój
zostanie "odbardaczony".
I zastanawiam się jaką zieleń "pojemnikową" mam sobie zainstalować. Coś muszę, bo mi nieco "łyso" bez winobluszczu na balustradzie.
I musi to być "coś", co spokojnie przezimuje na loggii w otulonej na zimę
donicy.
I już wiem co dziś będę robić - buszować w necie szukając odpowiedniej
zimozielonej roślinki.