.....gdzieś na południe od Brazos.
Należę do tych dziwadeł, które po wielu, wielu latach wracają do już przeczytanych
książek. Powodów jest zawsze kilka- chyba najistotniejszym z nich jest moja
ciekawość jak dziś, po wielu, wielu latach odbiorę daną powieść, czy też wiersz.
W 1991 roku przeczytałam w zabójczym tempie dwa tomy, w sumie ponad 800 str
powieści westernowej "Na południe od Brazos"- tytuł oryginału "Lonesome Dove".
Powieść popełnił urodzony w Teksasie Larry McMurtry. Po raz pierwszy została
wydana w 1985 roku i otrzymała rok pózniej nagrodę Pulitzera.
Oczywiście z czasem nakręcono również film wg tej powieści, niestety nie oddawał
zupełnie jej uroku.Oglądając go byłam wielce rozczarowana.
Akcja powieści przenosi nas przez kawał USA, od granicy z Meksykiem do gór
Montany, a w trakcie wędrówki poznajemy "dobrych" i "złych" ludzi, dziewczyny
"radzące sobie tyłkiem", koniokradów, szulerów, łowców bizonów, okrutnych
Indian, meksykańskich bandytów, osadników walczących o przetrwanie w ciężkich
warunkach, przeprawiamy się przez wiele mniej i bardziej groznych rzek, a przy
okazji poznajemy piękno tych miejsc. A wszystko to opisane jest z dużym
poczuciem humoru i sympatią do tych czasów.
Po 23 latach od pierwszego przeczytania nadal jestem zachwycona prowadzoną
narracją.
Należała się autorowi nagroda Pulitzera - ot zwykły western, jakich wiele, ale czyta
się naprawdę świetnie.
Przyznam się bez bicia - zazdroszczę McMurty'emu warsztatu pisarskiego.
Chciałabym choć w małej części posiadać takie umiejętności , czyli poskładać
różne prawdziwe wydarzenia i ułożyć je w logiczną a jednocześnie wielce
interesującą całość.
Jeżeli lubicie westerny to koniecznie przeczytajcie te książkę - jest napisana tak
pięknie, że bez trudu, gdy tylko zamkniecie oczy, zobaczycie wszystkich bohaterów,
bezkres prerii, poczujecie trudy zdobywania nowych terenów pod wypas bydła,
przeżyjecie lęk w czasie piaskowej burzy i przepraw przez rzeki, w których
czaiło się całkiem realne niebezpieczeństwo.