drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 30 listopada 2020

Za oknem........

..............stalowej  barwy  niebo,  drzewa  prezentują swe nagie już  gałęzie a moje pelargonie nadal kwitną i mają jeszcze sporo nowych pączków.




Na dobry początek dnia wysłuchałam Hausera, może i Wam się spodoba?

 

 29 listopada rozpoczął się tegoroczny adwent. Ten rok, naznaczony pandemią jest zupełnie nietypowy - nie będzie bożonarodzeniowych jarmarków, do których Niemcy są tak bardzo przyzwyczajeni, z całą pewnością nie  będzie też wielkiego  podróżowania pomiędzy różnymi miastami. Ale na pewno  w wielu domach znajdą swe miejsce dwa nieodłączne atrybuty adwentu - wieńce adwentowe i adwentowe  kalendarze.

Córka już w sobotę przyniosła mi stroik adwentowy, rodem z kwiaciarni.


Typowy wieniec adwentowy  składa się z 4 czerwonych świec i zielonych gałązek jodły. Oczywiście mogą być gałązki dekorowane jakimiś błyskotkami. Zielone  gałązki symbolizują czas nadziei, czerwony kolor świec ma przypomnieć o męczeńskiej śmierci Chrystusa.  Kalendarz adwentowy z kolei ma rolę pedagogiczną - ma uczyć dzieci umiaru w kwestii dawkowania sobie  przyjemności. Na każdy dzień z tych 4 tygodni adwentu przypada 1 sztuka słodyczy, np. 1 czekoladowy cukierek lub czekoladka. W okresie  adwentu piecze się też dla bliskich i znajomych małe, kruche ciasteczka adwentowe - zwykle w  kształcie choinek, półksiężyców , gwiazdek. A w zależności od regionu geograficznego ciasteczka różnią się  smakiem. Co bardziej ambitni tworzą też jakieś budowle z ciasteczek, np. chatki.

W okresie adwentu przygotowuje się też na Boże Narodzenie strucle pełne  bakalii- na taką typową struclę należy zgromadzić: 500g rodzynek, 150g kandyzowanej skórki pomarańczowej, 100 g kandyzowanej skórki cytrynowej, 200 g posiekanych, obranych migdałów, 8 kropli aromatu migdałowego, 70 ml rumu, zawartość 1 laski wanilii, otartą skórkę z 1 pomarańczy, 200 g marcepanu. I tym wszystkim nadziewa się ciasto drożdżowe. Upieczone strucle owinięte  w folię aluminiową spokojnie wytrzymują 2 tygodnie.  Osobiście nie przepadam za tymi struclami, wolę same  bakalie bez ciasta.

A 6 grudnia do dzieci przychodzi Mikołaj, do niektórych dorosłych także. Nie mam pojęcia co tym swoim dzieciom kupić, oni mają wszystko. Wiem , że słodycze to chłopaki zawsze z zadowoleniem przyjmą, ale podpadnę córce. Do prezentów "podchoinkowych" to się po prostu dołożę, ale co z Mikołajem, w którego i tak już dawno nie wierzą.?





wtorek, 24 listopada 2020

Mix- kto chce niech czyta.......

..........................ale za poniesione straty moralne nie będę wypłacać odszkodowań. 

Doszłyśmy wczoraj razem z córką do wniosku, że covid tym co chorują na niego uszkadza tkankę płucną, lub ich  wręcz zabija, a tym co jeszcze nie zachorowali to wyraźnie uszkadza mózg i durnoty wymyślają.

Jeżeli sądzicie, że dość dziwne działania podejmują tylko polskie  władze to się mylicie. I jeśli sądzicie, że wszystkie szkoły funkcjonują tu jak w zegarku to też się mylicie. Starszy chodzi do gimnazjum, które ma 12 poziomów, w 12 klasie  jest matura.Uczniów ma szkoła 500, więc na każdym poziomie są klasy równoległe, to normalka, o ile się nie mylę. I w ramach obostrzeń pandemicznych, Senat, w piątek wieczorem rozesłał do szkół polecenie, by tak poprzesuwali lekcje aby berlińscy uczniowie nie jeździli wszyscy na godz. 8,00 do szkół, ale  z przesunięciem w fazie. Widocznie komuś w Senacie  wydawało się, że można  to zrobić automatycznie a na dodatek w weekend, bo miało to obowiązywać już od poniedziałku.W praktyce trwało to dwa tygodnie, bo tu wielu nauczycieli naucza nie tylko jednego przedmiotu, niektórzy nawet trzech,  no ale skąd Senat ma to wiedzieć???  A tak na marginesie -dyrekcja gimnazjum w każdy piątek przesyła  rodzicom wiadomości nt. stanu zdrowotnego uczniów - w gimnazjum Starszego 1% uczniów ma pozytywny wynik testu, oczywiście są na kwarantannie. W związku z poleceniem częstego wietrzenia  klas i by różne klasy jak najmniej miały ze sobą kontaktu w klasach zamontowano wieszaki, zamontowano czujniki stężenia dwutlenku węgla i...zezwolono by dzieci przyniosły do szkoły swoje koce i dodatkowo były okryte kocami gdy wietrzenie sali wypada w trakcie lekcji. Poza tym szkoła jest przygotowana do zdalnego nauczania.

Młody chodzi do podstawówki, (1000 uczniów) której program stale nas wprawia w rodzaj stuporu, niekoniecznie z zachwytu. Przy okazji czy ktoś z Was zgadnie o czym nauczyciel mówi na "lekcjach o przedmiocie?"  Za to jeśli wystąpi konieczność lekcji zdalnych szkoła zapewniła dzieciom możliwość wypożyczenia laptopów.

Ale w innej podstawówce, też berlińskiej, władze szkolne stwierdziły, że w imię sprawiedliwości i by dzieci nie czuły się stygmatyzowane brakiem laptopa.......szkoła po prostu nie będzie działać.

Podróżowałam dziś metrem - pusto niemiłosiernie, bo jeśli jeszcze ktoś pracuje poza domem to z reguły podróżuje rowerem. Niestety byłam w okolicy, w której i na ulicy trzeba nosić  maseczkę. Z ulgą wróciłam do swojej dzielnicy.

Jedno co jest pewne- Sylwestra, jak co roku, pod  Bramą Brandenburską nie będzie. To znaczy będzie koncert, ale bez widzów. I będzie transmitowany przez telewizję.

Ale jest coś, co mnie osobiście  przeogromnie ucieszyło - w tym roku nie  będzie można sprzedawać , kupować i używać w Sylwestra ogni sztucznych . Dotyczy to całego Berlina.

Aktualnie ważą się losy Jarmarku na Breitscheidplatz ( to tam gdzie kiedyś ciężarówka wjechała w tłum ludzi a za kierownicą był zabity polski kierowca), a  ukochane  Jarmarki berlińczyków na Gendarmenmarkt,   pod Pałacem Charlottenburg (byłam tam w ub. roku) i koło Rotes  Rathaus  już są odwołane. Piszę o tym, bo podobno przyjeżdżało na te  jarmarki wielu Polaków.

Odwołany też jest drezdeński Jarmark Struclowy, organizowany od 586 lat - oczywiście z powodu wzrostu zachorowań na covid w Dreźnie i jego okolicach.



A to wspominki z ubiegłego roku, z Jarmarku pod Pałacem Charlottenburg.

No i to "na tyle " wiadomości, jak mawiał klasyk.



niedziela, 22 listopada 2020

O niczym, czyli...

                                    ...........o pewnym podróżniku, o którym zupełnie  zapomniałam.

A jest to niezwykły podróżnik, który nieprzerwanie podróżuje już 43 lata. To sonda kosmiczna Voyager 2. 

Voyager 2 w 2018 roku opuścił nasz Układ Słoneczny.  W marcu ubiegłego roku urwał się kontakt z sondą, ponieważ 47 letni nadajnik  radiowy używany do kontaktu z sondą uległ awarii. Przez 7 miesięcy sonda  "żeglowała" w Kosmosie samotnie, bez kontaktu z Ziemią. I 29 października tego roku, dzięki naprawie nadajnika, a tak dokładnie to chyba jego anteny, udało się nawiązać ponownie kontakt z Voyagerem 2, który obecnie jest już w odległości 18, 8 miliardów kilometrów od Ziemi. Dla mnie odległość niewyobrażalna.

Voyager 2 jako pierwszy ziemski pojazd kosmiczny przeleciał obok czterech największych planet Układu Słonecznego i dzięki niemu odkryliśmy 3 nowe satelity Jowisza,  4 nowe satelity Saturna, 11 satelitów Urana oraz  6 satelitów Neptuna. 

Nie mam bladego pojęcia do czego się nam ta wiedza się przyda, pokoleniu mojemu i moich dzieci raczej do niczego, no ale dopóki będzie istniała Ziemia a na niej ludzkość, zapewne któreś z pokoleń będzie wiedziało co z tą wiedzą zrobić.

Voyager 2 jest drugą ziemską stacją badawczą, która opuściła Układ Słoneczny. W 2012 roku zrobiła to bliźniacza sonda badawcza Voyager 1.

Ponoć Kosmos podobny jest pod pewnym względem do sera szwajcarskiego, który jak wiemy posiada dziury,  będące efektem fermentacji  i rozmieszczenie owych dziur można utożsamiać z istnieniem  dużych skupisk materii w Kosmosie.  Każda dziura   w serze to wyobrażenie skupiska materii-  nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zauważył to ktoś bardzo głodny. 

Nasza galaktyka znajduje się w Supergromadzie Laniakea, która składa się ze 100 tysięcy galaktyk, a która jest przyciągana w kierunku bardzo gęstego regionu Wielkiego Atraktora.**  O tym zjawisku można przeczytać w wydanej  również w Polsce książce Alana Dresslera  "Podróż do Wielkiego Atraktora".

Owa podróż naszej  galaktyki do Wielkiego Atraktora spędza sen z powiek współczesnym astrofizykom, bo wielki Wielki Atraktor przyciąga do siebie z siłą o wiele za dużą w stosunku do swojej wagi . Droga Mleczna pędzi ku niemu z prędkością 2,2 miliona kilometrów na godzinę, czyli 700 km na 1  sekundę.

 Czyli pędzimy ku czemuś z ogromną prędkością, nie  wiadomo dlaczego i po co. Co prawda niektórzy podejrzewają, że tam może jest centrum Wszechświata.  

A jednocześnie  wszystkie badania wykazują, że jesteśmy w tzw. "zadupiu" , bo nasze najbliższe otoczenie (w skali Kosmosu) stanowi ogromną pustkę. I nie wiem czy cieszyć się z tego powodu czy smucić. Osobiście nie lubię tłoku.

Nie wiem skąd  moje uwielbienie dla astrofizyki, Kosmosu, fizyki kwantowej, bo w szkole  w kwestii nauk ścisłych to tylko rozumiałam z fizyki dział "elektryczność", z chemii tylko chemię organiczną, a  matematyki notorycznie nie ogarniałam. Ale bardzo dobra byłam z plastyki i biologii.

___________________________

** Wielki Atraktor jest to skupisko gwiazd i galaktyk rozciągające się  od gwiazdozbioru Centaura i Hydry do gwiazdozbioru Pawia, z centrum w Gwiazdozbiorze Węgielnicy.


piątek, 20 listopada 2020

Muzycznie weekend będzie ......

......................w kręgu oper dwóch kompozytorów Mozarta i Rossiniego. Sądzę, że obie opery Mozarta większości z Was są znane, a zwłaszcza "Wesele Figara". Druga z nich to "Cosi fan tutte", której pełny tytuł brzmi  "Tak czynią wszystkie, czyli szkoła kochanków" jest znacznie rzadziej w Polsce wystawiana. Tym razem nie zamieszczam libretta żadnej z oper, bo są one do poczytania w sieci, a ja, z powodów dość prozaicznych odniosłam kontuzję stawów biodrowo-krzyżowych i nie  wolno  mi zbyt wiele czasu spędzać w pozycji siedzącej- mogę chodzić, ćwiczyć, leżeć, ale nie powinnam długo siedzieć. Wszystkie libretta są również w języku polskim, przed chwilą sprawdziłam.

Drugim  bohaterem wieczorów weekendowych będzie Gioacchino Rossini i jego dwie wielce melodyjne opery:  "La Cenerentola", czyli "Kopciuszek", wystawiony po raz pierwszy w Warszawie w 1825 roku, oraz  "Semiramida". Nie trafiłam jakoś nigdy w Warszawie ani na "Kopciuszka" ani na "Semiramidę". Nie wiem, może miałam pecha?

A więc  dwa razy Mozart :



 

oraz dwa razy Rossini:



Oczywiście proponuję kliknąć w opcję "oglądaj na  You Toube" i dajcie  mi potem potem znaczki jak Wam się te  opery podobały.

Miłego weekendu!!!!!!

Dawno nie było o.......

 ..................................covidzie ? ;)   no to poczytajcie.

Tym razem są to cytaty z wywiadu dr Henrim Kluge, regionalnym dyrektorem WHO w Europie.

Zdaniem dr H. Kluge, chociaż maseczki nie są panaceum na pandemię, to jednak gdyby 95% populacji je stosowało to żaden lockdown nie byłby potrzebny. A z obserwacji wynika, że w Europie maseczki nosi zaledwie 60 - 70 % społeczeństwa. Zdaniem pana dr Kluge - lockdown  jest po prostu ostatnią deską ratunku,  która ma jednak  poważne skutki uboczne, takie jak  wzrost problemów w dziedzinie zdrowia psychicznego, powoduje wzrost przemocy domowej, prowadzi do nadużywania alkoholu i narkotyków. Zwrócił też uwagę na problem dezinformacji na temat pandemii.

Dr Kluge poruszył też problem ferm norek w Danii i Holandii, bo są one rezerwuarem gdzie koronawirus prosperuje i gdzie dochodzi do mutacji tego patogenu. Te zwierzątka żyją z tym wirusem, nie chorując z jego powodu. We wrześniu wykryto w Danii 12 przypadków nowego wariantu tegoż wirusa.

Podkreślił również, że WHO uważnie przygląda się nowym preparatom, które mają być wykorzystane w nowo powstających szczepionkach, sprawdzając ich bezpieczeństwo i skuteczność. Poza tym WHO nie rekomenduje wprowadzenia obowiązku szczepienia we wszystkich krajach, bo wiadomo, że każdy kraj ma własną specyfikę i związaną z tym politykę profilaktyki. 

Poświęćcie jeszcze 10 minut i obejrzyjcie ten filmik, nie jest to żadna reklama, ale rzeczowe wyjaśnienie dotyczące szczepionki, bo jest to zupełnie nowa formuła szczepionki, o której zresztą już pisałam, no ale ja medykiem nie jestem.

 
 Miłego weekendu Wszystkim.

P.S.

Wieczorem wybiorę coś do obejrzenia i posłuchania, bo naprawdę to jeszcze  długo nie trafimy na widownię Opery lub na jakiś miły dla ucha  koncert. Macie też możliwość napisać czego z chęcią byście posłuchali- poszukam i zamieszczę, jeśli znajdę. Zasoby YT są naprawdę przepastne.


czwartek, 19 listopada 2020

Dziś mam....

..........................dzień operowy.

Tym sposobem zamiast moich wypocin macie  do obejrzenia i posłuchania operę komiczną Rossiniego- "Cyrulik z Sewilli" .

Stosunkowo niedawno oglądałam ten spektakl w Berlinie, ale z chęcią obejrzę i posłucham go w wykonaniu Teatru Fenickiego z ...Wenecji.


Jeżeli nie znacie libretta bez trudu znajdziecie je w sieci.

Miłego słuchania  i oglądania.

A jutro? Może Traviata? Albo Vivaldiego Orlando Furioso? To dość rzadko wystawiany spektakl w Polsce.


poniedziałek, 16 listopada 2020

Polujemy na......

.............................Nibiru.

Kto czytał książki Sitchina ten od razu wie o co chodzi. Kto nie czytał, niech przeczyta.Trochę nowych teorii na podstawie starych glinianych sumeryjskich  tabliczek na pewno nikomu nie zaszkodzi, a czas pandemii umili.

My tu fiksujemy już z powodu pandemii , a  amerykańscy naukowcy przy pomocy teleskopu kosmicznego TESS przeczesują przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu egzoplanet metodą  detekcji ich tranzytu na tle ich  słońc. I w ten sposób w pasie Kuipera znaleziono już 17 obiektów kandydujących do miana poszukiwanej Dziewiątej Planety. Wyniki badań już  zgłoszono do publikacji w The Planetary Science Journal. Ciekawe na jakiej zasadzie wyłonią tę właściwą? To mnie intryguje, naprawdę.

Nie wiem czy wiecie, ale w 2024 roku "wracamy na Księżyc" w ramach nowego projektu o nazwie ARTEMIS.  NASA już ma projekt nowego skafandra kosmicznego xEMU. Podobno będzie bezpieczniejszy od tych dotychczas używanych, mniej awaryjny, będzie wytrzymywał bez problemu temperatury od -157 stopni Celsjusza do 121. Do tego będzie dołączony w formie plecaka przenośny system podtrzymywania życia, zapewniający energię elektryczną i tlen oraz usuwający wydychany dwutlenek węgla  i nadmiar wilgoci. Będzie również skutecznie regulował wewnętrzną temperaturę skafandra oraz ciśnienie. Całość zapewni możliwość dłuższego przebywania na powierzchni Księżyca poza  macierzystym statkiem. Na dodatek będzie  tak mądry, że będzie uprzedzał o grożącym niebezpieczeństwie. I tak sobie pomyślałam, że może w tym super skafandrze udałoby się umieścić jakąś sztuczną inteligencję by po odpowiednim przeszkoleniu wszystko przepatrzyła , zapamiętała i z tymi danymi wróciła na Ziemię. Skoro astronomowie już wykorzystuję sztuczną inteligencję do odkrywania wielu nowych planet to może by ją wyszkolili na "odkrywcę".

Ale to nie koniec nowości - amerykańska firma  Ultra Safe Nuclear Technologies opracowała koncepcję nowego silnika nuklearnego, którego użycie  może wydatnie skrócić podróż z Ziemi na Marsa lub na inną planetę Układu Słonecznego. Co prawda nikt nie podał o ile skróci ten przelot. Trudno, kto przeżyje pandemię to może się o tym przekona.

Dziś wyczytałam, że u mnie wejdą nowe obostrzenia pandemiczne, bo nadal jest strasznie dużo zachorowań. I osoby z grupy podwyższonego ryzyka mają otrzymać nowe, bardziej bezpieczne maseczki.

Na razie szefowie  Krajów Związkowych ostro protestują przeciwko kolejnym obostrzeniom i do końca jeszcze nie wiadomo jakie decyzje  zapadną.Wideokonferencja szefowej rządu jest bardzo burzliwa, więc możliwe, że część obostrzeń będzie tylko na zasadzie zaleceń, a nie konieczności.  Niestety w Berlinie jest naprawdę b. dużo zachorowań.




sobota, 14 listopada 2020

Ależ ten czas..........

.....................................szybko mija. 

Wyobraźcie sobie,  że 15 listopada 2008 roku , spocona z wrażenia , z duszą na ramieniu, zamieściłam pierwszy post na swoim blogu -  był to blog  "Procontra- anabell", też na Bloggerze.

Przymierzałam się do założenia bloga  niczym pies do schwytania  jeża. Ponad rok tylko czytałam różne blogi i je komentowałam.  Jacek z blogu "Dziurawy worek" pomógł mi założyć blog, bo byłam  w kwestiach komputerowych i blogowych zielona niczym świeżutka wiosenna  sałata. W dwa lata później powstał ten blog, na którym teraz czytacie te wspominki, a tamten jest blogiem, na którym "trenuję pióro" pisząc różne opowiadania. Co prawda  jakoś mało regularnie, ale piszę. 

W ciągu tych dwunastu lat część znajomości wirtualnych zamieniło się w znajomości jak najbardziej realne. I za każdym razem przeżywałam miłe zaskoczenie, że osoba, która widzę po raz pierwszy w realu jest właśnie taka, jak  ją sobie wyobrażałam. 

Trochę się zmieniła blogosfera w czasie tych lat, niektórzy zmienili wymiar na ten ponoć lepszy, ale zawsze będę o nich pamiętać . Brakuje  mi Marii Dory, Trockiego, Petroneli - Ci odeszli na zawsze. A niektórzy po prostu porzucili blogowanie przywaleni trudami życia  codziennego.

Po latach wielu spotkań towarzyskich w realu,  spotkania w blogosferze właściwie mi w zupełności  wystarczają, co nawet mnie samą dziwi, nie mówiąc już o starych znajomych, którzy nie mogą się nadziwić jak bardzo się zmieniłam. No a teraz, gdy jestem w Berlinie to blogosfera jest moim jedynym kontaktem z Polską. No cóż, bywa.

No a że to moje blogowanie świętuję to wielce egoistycznie podejdę do sprawy i zrobię sobie frajdę wstawiając  balet Giselle, a dla osłody,  bo nie każdy lubi balet ,  będzie  grupa Mad Manouche. Całkiem  fajną muzykę  grają. No i jeszcze będzie coś dla  Melomanów - koncert skrzypcowy Czajkowskiego 


 

 Teraz coś  lżejszego czyli Nocne  Tango i Train to New Orleans



i Giselle z Moskiewskiego Teatru.


A tak przy okazji - dziękuję, że jesteście,  że tu zaglądacie i czytacie moje posty.

Ogromnie Was wszystkich lubię!!!





piątek, 13 listopada 2020

Piątek.......

.......................a do tego trzynasty. Osobiście należę do klubu urodzonych trzynastego, ale wtedy  to był podobno wtorek a do tego wiosna  a nie jesień.

Wg bliżej mi nie znanych prognostyków w ten weekend ma być tutaj pogoda- pożyjemy, zobaczymy, może się  prognoza sprawdzi.

 No a skoro piątek, to mam dziś coś nowego, lekkiego- z muzyki:


 oraz coś  żywszego, czyli The Corrs


I coś co usłyszałam pierwszy raz, bo pewnie jestem  nieco opóźniona w rozwoju 


A na niedzielę pewnie coś jeszcze wynajdę.

Jeśli posłuchacie a nie będziecie mieli ochoty pisać to posłużcie  się znaczkami: takim  ";)"  lub tym drugim  " ;( ". 

Miłego WEEKENDU, WSZYSTKIM!!!!!!!



środa, 11 listopada 2020

Jakoś tak smutno...........

.................................................że nawet muzykę mi dziś trudno dobrać. 

Niebo w kolorze brudnej ścierki do naczyń, chodniki zasłane  liśćmi, drzewa wyraźnie zrzucają liściasty przyodziewek, a ja zamiast wziąć się do roboty (znaczy sprzątania) po prostu robię nic, czyli czytam Grahama Hancocka  "Ślady palców Bogów". Ten angielski pisarz i dziennikarz, absolwent wydziału socjologii pasjonuje się prehistorią ludzkości.

Książka jest świetnie napisana,  w oparciu o "namacalne" pozostałości rozsiane po całym świecie.  Są to nie tylko tajemnicze budowle megalityczne, są to też nieomal identyczne mity, podania, obrzędy, wierzenia, które można odnaleźć na  całym świecie.

Nie jest co prawda  Graham Hancock z wykształcenia archeologiem, ale ukuł teorię, że wszystkie cywilizacje ziemskie  pochodzą od jednej, wspólnej wysoko rozwiniętej cywilizacji, która uległa zagładzie około 10,5 tysiąca lat przed naszą erą. Ale w moim odczuciu fakt, że nie jest archeologiem pozwala  mu na szersze spojrzenie,  zbieranie różnych wiadomości nie tylko ściśle z obszaru archeologii ale i tych z dziedziny szeroko pojętej kultury, której częścią  są również  wierzenia, powtarzane od wieków podania, czasem przedziwne obrzędy niemal identyczne, choć odnajdujemy je w zupełnie różnych miejscach naszego globu.

Mam tylko żal do wydawnictwa AMBER, że książka, którą dopiero co zaczęłam czytać...rozlatuje się, a cieniutka warstewka plastiku na okładce wyraźnie cierpi na łuszczycę.

No to wracam do czytania -już jestem na 351 stronie, do końca mi zostało 260 stron i jak znam siebie to nie jeden raz jeszcze do niej wrócę. I znów zamarzyła mi się podróż do Peru i Boliwii. 

A to chciałabym  zobaczyć w naturze:


 I skoro marzy mi się  Peru i Boliwia znalazłam odpowiednią muzykę:




wtorek, 10 listopada 2020

Mur Berliński

 W nocy z 9 na 10 listopada 1989 padł Mur Berliński, dzielący Berlin na część zachodnią  należącą do RFN i część wschodnią, należącą do NRD. Cały pas graniczny  długości 160 km był oświetlony i pilnie strzeżony  przez  wojsko wschodnich Niemiec, by ci co pozostali w części należącej do NRD nie przedostali się do RFN. Mur zaczęto wznosić  w 1961 roku, zapewniając jednocześnie władze RFN, że "żadnego muru nie będzie". 

Pamiętam co wtedy sobie pomyślałam - mają wprawę w stawianiu murów, w Polsce okalali murem getta, teraz widzą jakie to było miłe  dla ludności, karma wraca. Mur Berliński był solidny,  betonowy, oprócz niego, w terenie zabudowanym dostępu do strefy zachodniej broniły również płoty ze specjalnej stalowej siatki. Mur  miał wysokość od 340  do 420 centymetrów. Był obserwowany z ponad 300 wieżyczek a 250 stanowisk wartowniczych dodatkowo strzegły psy.  Pomimo tego w ciągu 25 lat  istnienia  Muru zorganizowano 5075 udanych ucieczek do Berlina Zachodniego lub RFN.

Stowarzyszenie Muru Berlińskiego i Centrum  Badań Historii w Poczdamie ustaliło, że na 268 spraw przez nich zbadanych 125 zakończyło się śmiercią w okolicy Muru Berlińskiego. Ile osób zginęło przekraczając granicę dzielącą oba kraje trudno dziś ustalić, bo władze NRD  wiele przypadków utajniły.

Mamy tu również polski akcent- jedyna ofiara  Muru Berlińskiego spoza Niemiec to ... dwudziestoczteroletni Polak, Franciszek Piesik, który utonął w  jeziorze Nieder Neuendorfer See. Berlin ma w swych granicach i okolicach naprawdę sporo jezior.

A ostatnią ofiarą był Chris Gueffry, który zginął 9 miesięcy przed  zburzeniem Muru.

Naprawdę nie mogę pojąć  dlaczego ludzie z takim wielkim upodobaniem rzucają się w wir wojny, bo tak naprawdę  współczesne wojny są zupełnie bezsensowne, właściwie każda to przysłowiowe Pyrrusowe zwycięstwo. I jakoś tak łatwo ludzie zapominają, że jakimś cudem to wszystko co zrobimy w życiu złego lub dobrego wraca do nas. Zło zawsze wróci złem, a dobro - dobrem.


A tu, ku pamięci tych czasów gdy były dwa Berliny - Wschodni i Zachodni,  na  Potsdamer Platz stoją fragmenty Muru Berlińskiego.

poniedziałek, 9 listopada 2020

I zaraz pożałujecie, że......................

 ......................................................................już wróciłam.

Przez te kilka dni gdy mnie tu nie było brakowało mi muzyki, której zawsze słucham na YT. A więc wynagrodziłam sobie ten dyskomfort i obejrzałam  dziś  balet Coppelia, do którego muzykę skomponował Leo Delibes.

Balet leciwy, po raz pierwszy był wykonany na scenie  paryskiej, w 1870 roku. Delibes był wyraźnie zafascynowany tańcami słowiańskimi i węgierskimi.  Usłyszymy i zobaczymy tu mazura oraz czardasza.

Libretto oparte jest na opowieści, której negatywnym bohaterem jest stary doktor, twórca mechanicznych lalek, który chce za wszelką cenę ożywić piękną mechaniczną lalkę umieszczając w niej duszę żywego człowieka.

Spośród kilku filmów  wybrałam film nagrany w australijskiej operze- moim skromnym zdaniem to bardzo ładnie wystawiony balet, chociaż w scenach zbiorowych nie mamy wrażenia absolutnej precyzji wykonania, jak wtedy, gdy oglądamy taniec wykonany przez balet rosyjski.

Wyobraźcie sobie, że nigdy nie widziałam tego baletu na warszawskiej scenie Teatru Wielkiego, a starałam się nie przepuścić żadnego baletu tam wystawianego. Nie wiem dlaczego nigdy go nie wystawiono- może dlatego, że w założeniu jest to balet komiczny, przeznaczony dla dzieci. Tak, tak, dla dzieci, kiedyś karmiono dzieciaki takimi nieco makabrycznymi opowieściami. "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego wystawiali, ale tej opowieści o dziewczynie ze szklanymi oczami- nie.

Mam nadzieję, że nie podpadnę Wam za bardzo tym baletem- wytrzymacie tę godzinę  z kawałkiem.


 


niedziela, 8 listopada 2020

Wróciłam............

...............................i od godziny jestem posiadaczką nowego komputera. Tym samym skończył się dla Was odpoczynek ode mnie. Niestety nie udało się, jak na razie, przegranie zawartości starego dysku na nowy komputer, ale zięć obiecał, że jeszcze w domu u siebie nad tym popracuje. 

Ale istnieje prawdopodobieństwo, że w starym, siedmioletnim komputerze padł właśnie dysk. No cóż, nic nie jest wieczne, dyski też mają zapewne  jakiś czas działania. Z tego co pamiętam, to w poprzednim moim komputerze dysk nagle zaczął zgrzytać podczas pracy i trzeba było kupić nowy komputer. Ale wtedy udało się przegrać jego zawartość na nowy dysk, tyle tylko, że pan, który się tym zajmował musiał skonstruować dziwne mocowanie w którym dysk "wisiał "do góry nogami" i w tej pozycji nie zgrzytał podczas pracy. No i to jak  na razie jedyny problem, że nie mam jak odzyskać zdjęć z poprzedniego dysku.

Covid nadal ma się świetnie, żeby nie powiedzieć, że kwitnąco. Z domu wychodzę b.rzadko, w "moim" sklepie jednorazowo może przebywać 7 osób, oczywiście zamaseczkowanych. Wszedł do użytku "nowy patent"- koszyki zostały zlikwidowane, są tylko wózki zakupowe, nawet nie trzeba ich zasilać pieniędzmi, no ale czasem trzeba postać w kolejce przed sklepem- oczywiście  w tej kolejce to już w masce, choć w Berlinie tylko na  niektórych ulicach należy chodzić w maseczkach. Podobno covid już się  znarowił, mutuje, a norki mają też w tym swój udział. Czytałam również, że i  Hiszpania ma też jakąś własną odmianę tego wirusa. No "zgłupieć przyjdzie" jak mawiali klasycy w "Dialogach na 4 nogi".

Pogoda nieco zwodnicza - jakimś cudem temperatura widoczna na termometrze zupełnie nie pokrywa  się  z tą, którą odczuwam będąc  poza domem. Niby 11 stopni ciepła i nawet wiatr nie hula, ale jakoś zimnawo. I drzewa dostosowują się do nazwy miesiąca na potęgę gubiąc liście.

31października prezentowałam moje pelargonie na tle złocistego, jesiennego drzewa, a dziś już tylko nagie  gałęzie są dla nich tłem:

Za to ładnie widać fasadę starej kamienicy. A te  złote liście widoczne na dole po lewej stronie to są na dębie burgundzkim. Te dęby całą zimę mają  zbrązowiałe liście, gubią je dopiero na wiosnę. Gdy dęby burgundzkie zaczynają tracić liście to znak, że już zaczyna się wiosna.

A na wieczór proponuję:

i może jeszcze to:


Miłego nowego tygodnia Wszystkim!


wtorek, 3 listopada 2020

Oglaszam,

 Padl mi komputer, wiec troche mnie tu nie bedzie. Do napisania jak sie z tym wszystkim pozbieram.

Trzymajcie sie zdrowo.