Islandia to kraina wyspiarska, słynąca z gejzerów, lodowców, wulkanów,
nieco "księżycowych krajobrazów", wybuchu w 2010 roku wulkanu
Eyjafjallajokull i.......wiary w elfy.
Nie ma się co śmiać - co prawda wg oficjalnych danych zaledwie 8%
Islandczyków wierzy w ich istnienie, ale jednocześnie aż 62% nie
wyklucza ich istnienia.
Zresztą jak nie wierzyć w ich istnienie, skoro w stolicy, w Reykjaviku,
oficjalnie działa Szkoła Elfów.
Mało tego - każdy wznoszony nowy obiekt, łącznie z budową nowych
dróg szybkiego ruchu musi być umieszczony w takim miejscu, by nie
uszkodzić siedzib elfów.
A jak prowadzić nowe inwestycje by elfy mogły spokojnie i bezpiecznie
żyć ? W tej materii władzom doradzają wykładowcy ze Szkoły Elfów.
W ciągu ostatnich 50 lat politycy wysokiego szczebla aż cztery razy
zasięgali tych rad, między innymi przy budowie drogi szybkiego ruchu
Reykjavik - Kopavogur, co wiązało się z usunięciem świętego kamienia,
zwanego Elfhill.
Według zaleceń operacja została wykonana delikatnie a kamień został
przesunięty w miejsce gdzie był łatwy dostęp do trawy i niczym nie
przesłonięty widok na ocean.
Na początku tego miesiąca w Islandii nastąpiła seria całkiem silnych
wstrząsów tektonicznych w okolicy największego wulkanu o nazwie
Hekla.
Ostatni raz jego erupcja nastąpiła w 1918 roku, a wulkan ten ma zwyczaj
wybuchać co 60, 80 lat, więc wulkanolodzy sądzą, że się właśnie budzi.
Miejmy nadzieję, że może elfy ostrzegą ludzi przed jego wybuchem i
nikt nie zginie.
Być może, że tak wyglądają elfy