Nie spodziewałam się takiej ilości ludzi- naprawdę.
To była rzeka ludzi płynąca Traktem Królewskim. To jednak daje nadzieję.
Zaskoczył mnie pan Schetyna- po raz pierwszy przemawiał ze swadą, mówił
jasno, nie dukał. Ludzi było z pewnością ponad dwieście tysięcy - ludzi,
którzy byli uśmiechnięci, nastawieni do siebie nawzajem pozytywnie.
Najważniejsze, że można pewne sprawy, te najważniejsze dla społeczeństwa,
rozgrywać ponad podziałami partyjnymi, bo w jedności jest wielka siła.
Bardzo wiele osób przyjechało z innych miast własnym sumptem, pociągami,
a ci z zaplecza pisowskiego, czyli z Podkarpacia oraz z Zachodnio-pomorskiego zjechali autokarami.
Platforma Obywatelska, która ten marsz organizowała wraz z KOD, Lewicą,
PSL, Nowoczesną a nawet ZNP- stanęła logistycznie na wysokości zadania.
Wszystko było naprawdę dobrze zorganizowane, a uczestnicy pochodu też
byli, podobnie jak ja, zaskoczeni, że tyle osób, z różnych miast, o różnych
poglądach wzięło w tym pięknym pochodzie udział. Było kolorowo, radośnie,
wiosennie, po prostu miło.
I choć to ma małe znaczenie, dziękuję wszystkim, którzy dziś byli na tym marszu w obronie Demokracji, Konstytucji, Europejskich Wartości.
*****
Wczoraj oglądałam na Planete+ jeden z filmów dokumentalnych z serii
Podróże Koleją.
Koleją podróżuje pewien Francuz- podróżuje po różnych krajach.
I nie są to podróże pierwszą klasą ekspresowego pociągu, ale zapyziałymi, przepełnionymi pociągami regionalnymi.
Wczorajszy odcinek to podróż po Indiach, a przystanki w podróży były
w bardzo małych, nieznanych wśród turystów miejscach. To miejsca, gdzie
ubóstwo, o którym my nawet bladego pojęcia nie mamy, jest codziennością
tych ludzi.
Podróżujący reporter był wielce zaskoczony pogodą ducha bardzo ciężko pracujących ludzi- np. w ręcznej sortowni pieprzu. Pracują przy tym głównie kobiety, praca jest od świtu do wieczora w kurzu i temperaturze +42 stopnie
w cieniu, bo taki właśnie klimat jest w tym rejonie.
W owej sortowni unosi się bez przerwy pieprzowy pył, drażniąc oczy, i drogi oddechowe, ręce i bose stopy kobiet też cierpią od ciągłego kontaktu
z drobinami pieprzu.
A pan reporter nie mógł się nadziwić, że wszystkie te kobiety są uśmiechnięte
i pomagają sobie wzajemnie, by każda zarobiła swą dniówkę.
Był tak zadziwiony, że wręcz zapytał się tych kobiet, jakim cudem, pomimo
tak ciężkiej pracy są one takie pogodne.
Odpowiedz chyba go nieco zadziwiła- były takie radosne bo się wzajemnie
lubią, szanują i cieszą się, że są razem.
Ta wspólna obecność była ich zdaniem najważniejsza, pozwalała łatwiej znieść trudy i problemy.
I jak powiedział potem podróżnik - nauczmy się cenić towarzystwo innych,
doceniajmy wspólne działanie, bo to może nam dać radość z życia, nawet gdy
ono lekkie nie jest.
I dziś właśnie odczułam taką radość, że nie jestem osamotniona w swoich
poglądach, że tuż obok są i inni, obcy, ale w pewien sposób mi bliscy.