Byłam w piątek u dentysty - ale już nie było tak miło. Zmienił mi lek
w kanale i była to wielce bolesna operacja, ale lekarz twierdził, że szkoda
dawać znieczulenie, skoro cała operacja potrwa w sumie kilka sekund.
Faktycznie- bolało, ale były to rzeczywiście sekundy i to z przerwami.
Niestety przez resztę dnia, do póznego wieczora zastanawiałam się
czy aby nie podratować się proszkiem p. bólowym.
Ale stwierdziłam, że skoro mnie to nie rwie, a tylko mam pewien dyskomfort,
bo mnie ćmi, zrezygnowałam z p.bólowca.
Dziś już jest wszystko w porządku a w Wielki Piątek znów mam wizytę.
Chcąc odwrócić swą uwagę od niemiłych odczuć, wzięłam się za
czytanie o rzeczach dziwnych, do końca nie rozwiązanych i nie poznanych.
*****
Oczywiście "padło" na Trójkąt Bermudzki - miejsce wciąż kontrowersyjne.
Tak prawdę mówiąc to odnoszę wrażenie, że znacznie lepiej znamy Kosmos
niż to wszystko co kryją głębie oceanów.
Latem 1968 roku, grupa dwunastu zawodowych płetwonurków poszukiwała
w rejonie Wysp Bahama wraków zatopionych statków, które przewoziły
ongiś duże ilości złota.
Wśród nurków znajdował się dr Ray Brown, lekarz medycyny, który potem,
całą historię tej i następnej wyprawy w ten rejon opowiedział.
Podczas tej wyprawy nurkowie z pełnym poświęceniem przekopywali tony
piachu w miejscu zwanym Wielkim Językiem Oceanu -w tym właśnie miejscu
kiedyś nastąpiło obsunięcie się Ziemi, a magnetometry wskazywały, że
w głębinie znajdują się jakieś metalowe artefakty.
Nurkowie wykopali setki dołów na terenie obejmującym 25 km długości i
8 km szerokości.
Niestety ta wyprawa zakończyła się fiaskiem, a pochłonęła około półtora
miliona dolarów.
Zniechęceni i bardzo zmęczeni poszukiwacze rozjechali się do domów.
Ale świadomość istnienia gdzieś, na dnie Oceanu nieodkrytych skarbów
sprawiła, że w dwa lata póżniej znów skompletowano ekipę nurków i
kontynuowano poszukiwania w tym samym rejonie.
Ray Brown znów brał udział w tej wyprawie. Tym razem często filmował
podwodny świat. Pewnego dnia był tak pochłonięty filmowaniem sytuacji
pomiędzy nurkiem, krabem i węgorzem, że zbyt pózno zorientował się, że
ma już tylko resztki powietrza w butli i w pewnej chwili butla całkowicie
opustoszała, a do powierzchni pozostało mu jeszcze 30 metrów.
Pech sprawił, że w tym czasie na tym terenie odbywały się zawody
łodzi motorowych. Ray, który już nie mógł dłużej wstrzymywać oddechu,
postanowił wynurzyć się tuż obok przepływającej obok łodzi - ale nim
zdążył nabrać powietrza, druga łódz skotłowała go ponownie w wodę.
Ray doświadczył bardzo dziwnego stanu oddzielenia się świadomości od
ciała, jego świadomość wędrowała w różne miejsca, również w Kosmos.
W pewnym momencie poczuł, że jest wyciągany z wody i rzucony na
twarde dno łodzi. Potem helikopter podjął go z łodzi i przetransportował
do szpitala w Fort Lauderdale. Ray słyszał głosy ratowników, którzy
między sobą mówili, że on już nie żyje i chyba nic mu już nie pomoże.
W końcu założono mu maskę tlenową, a on, ku zdumieniu wszystkich,
zaczął oddychać. Lekarze nie mogli uwierzyć własnym oczom , bo od
chwili najechania na niego łodzi do chwili nałożenia maski tlenowej minęło
około godziny a może nawet dłużej.
W każdym razie przypadek był dziwny i bardzo zmienił spojrzenie Raya
na życie. Był przeświadczony, że czas, w którym pracuje w swej klinice
jest niejako mu pożyczony, a nie on jest jego prawdziwym dysponentem.
Ray wieczorem tego samego dnia został wypisany ze szpitala i w dzień
pózniej dołączył do ekipy nurków.
Tym razem powrócili w miejsce, w którym przeszukiwali teren dwa lata
wcześniej. W krótkim czasie po dopłynięciu do okolic wyspy Bari natrafili
na bardzo gwałtowny sztorm w czasie którego ekipa straciła dużo sprzętu
i musiała schronić się na małej, bezludnej wysepce.
Tuż przed sztormem nurkowie znalezli pod wodą jakieś ruiny i gdy tylko
ucichł sztorm, powrócili w to miejsce.
Do wody zeszło pięciu nurków. W wodzie unosiły się jeszcze duże ilości
wzburzonego piasku, ale nurkowie dość wyraznie widzieli obrysy
monumentalnych budowli.
Ray płynął jako ostatni i w pewnej chwili odczuł wielkie zmęczenie, więc
przysiadł na pobliskim koralu, by wyrównać oddech, odpocząć.
Gdy rozglądał się pomału dookoła, jego wzrok wychwycił kształt piramidy,
co go ogromnie zdziwiło. Żałował,że nie ma ze sobą kamery lub chociaż
aparatu fotograficznego. Był przekonany, że widok podwodnej piramidy
jest mirażem, coś jak fatamorgana.
Pomimo zmęczenia i pełen niedowierzania popłynął w jej kierunku.
Piramida wcale nie była złudzeniem optycznym- była tam, wystawała
z piasku na około 30 metrów w górę, a powierzchnia jej była niezwykle
gładka, kamienne bloki były ściśle ze sobą spasowane.
Zafascynowany Ray zaczął pomału opływać wystającą część budowli,
za każdym okrążeniem schodząc nieco niżej.
Przy trzecim okrążeniu zobaczył w ścianie otwór -zaciekawiony wpłynął
do środka. Wszak nie jeden raz wpływał do pomieszczeń zatopionych
wraków.
Po przepłynięciu niedługiego korytarza natrafił na pojedynczą salę , która
miała kształt prostokąta a jej ściany zbiegały się ku górze tworząc
kształt piramidy.
Na środku sali stał kamienny stół , dookoła niego stały kamienne fotele.
Z punktu, w którym zbiegły się ściany tworzące sufit zwieszał się w dół
pręt grubości ok. 8cm, wyglądający tak, jak stare złoto.
W pierwszej chwili Ray chciał go oderwać i zabrać ze sobą, ale jego
starania spełzły na niczym. Przysiadł więc na jednym z kamiennych foteli
by spokojnie zebrać myśli i dopiero wtedy dostrzegł, że na stole, tuż pod
końcem pręta znajduje się jakaś rzezba- para metalowych dłoni a w nich
spoczywa przezroczysta kula, w której znajduje się piramida, a raczej
trzy piramidy- jedna w drugiej.
Ray, wciąż nie bardzo wierząc własnym oczom sięgnął po tę kulę, która
miała zaledwie 10 cm średnicy.
Twierdził, że gdy ją wziął ostrożnie do rąk, poczuł głęboki spokój a jakiś
głos- wewnętrzny lub może dopływający gdzieś z zewnątrz powiedział:
"Przybyłeś tu i masz, po co przybyłeś.Teraz odejdz i nie powracaj tu więcej."
Ray rozejrzał się jeszcze raz po tej salce i wypłynął z powrotem do
wyjścia.
Po wypłynięciu na powierzchnię i dostaniu się z powrotem do łodzi ,
dowiedział się każdy z tej piątki nurków przeżył podobną sytuację i co
jeszcze bardziej zadziwiające słyszał te same słowa gdy brał jakiś
znaleziony pod wodą artefakt.
Swoje trofea znajdowali w różnych budynkach tego zatopionego miasta-
jedne leżały na kamiennym stole w budynku, który kojarzył się z galerią, inne znalezli w budynku, który wydawał się budynkiem mieszkalnym.
Niektórzy znalezli małe, prostokątne urządzenia podobne do kieszonkowego
kalkulatora z okienkiem, ale bez klawiszy.
Niestety nigdy nie udało się ustalić z czego były wykonane, choć na oko
sprawiały wrażenie, że są z metalu ani dociec do czego służyły.
Ray wziął sobie do serca słowa usłyszane w podwodnej piramidzie.
Nigdy więcej nie nurkował w tym miejscu ani w jego pobliżu, gdzie trafił na
tę niezwykłą piramidę.
Po nurkowaniu w tym niezwykłym miejscu z niewiadomego powodu
minęła pomiędzy tą piątką kolegów dawna zażyłość.
W ciągu kilku lat tylko Ray pozostał przy życiu - czwórka jego kolegów
zginęła w oceanie -jeden w rejonie Bimini wyskoczył z łodzi i złamał kręgosłup
przy uderzeniu w piasek, drugi został zaatakowany przez rekina w odległości
60 km od Bimini, kolejny wypłynął na Haiti na małej łodzi i nigdy nie powrócił,
a ostatni zginął gdzieś z dala od Jamajki, skutkiem jakiegoś wypadku pod wodą.
Wszyscy oni wracali w miejsce, w którym znalezli to podwodne miasto.
Przez pięć lat Ray nie pokazywał tej kryształowej kuli publicznie.
Badanie jej niewiele dostarczyło wiadomości -dowiedziano się jedynie,
że jest to kryształ kwarcu i z pewnością został wytoczony, gdyż kryształ kwarcu nie formuje się samoistnie w kształt kuli.
Przy okazji zaobserwowano, że kula emanowała energią, zwłaszcza gdy się
ją umieściło w modelu piramidy.
Poza tym dziwnie zachowywał się kompas położony tuż przy tej kuli- gdy
leżał blisko kryształu to igła kompasu obracała się w stronę przeciwną do
ruchu wskazówek zegara, ale gdy kompas był umieszczony 5 cm powyżej
wskazówka obracała się zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
W roku 1970 kryształ ten został wyceniony na około 20.000 dolarów USA.
*****
Podwodne miasto ze swą piramidą było obserwowane już wcześniej, przed
odnalezieniem go przez dr.Raya Browna.
Przez wiele lat pasażerowie i załogi samolotów twierdzili, że gdy przelatywali
nad wodami w pobliżu Wysp Bahama poprzez wodę widzieli zatopione
miasto i piramidę.Oczywiście nie zawsze, ale czasami,zwłaszcza po bardzo
silnym sztormie.
Ale nawet dobrze udokumentowane raporty z tych obserwacji były i są
nadal usuwane przez oficjalne władze jako obserwacje spowodowane
przez "optyczne iluzje", a wszelkie zaginięcia małych samolotów i jachtów
opisywane są jako wynik absolutnej nieudolności ludzi - pilotów i żeglarzy.
Obszar Trójkąta Bermudzkiego jest również miejscem, w którym występują
w rejonie Wysp Bahama tzw. "błękitne dziury" , które również można
zaobserwować z pokładu samolotu.
Są to miejsca, gdzie na olbrzymim obszarze wypływa świeża woda ze
środka dna Oceanu. Te ogromne baseny erupcji świeżej wody mają czasem średnicę aż 8 kilometrów. Morze w takim miejscu podnosi się nawet
do wysokości jednego metra pod wpływem strumienia prądu słodkiej wody
w oceanie wody słonej.
*****
Trójkąt Bermudzki jest nadal terenem badań różnych naukowców, ale
wiadomości o tym fakcie nie są nigdzie regularnie ogłaszane.
Co tydzień wielki wycieczkowiec kursujący z USA na Wyspy Bahama, który pod swym pokładem na wielkie laboratoria i skomplikowane oprzyrządowanie
bez przerwy bada ten tajemniczy akwen.