drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 3 marca 2020

Znowu robię NIC

Nie będę oryginalna- pogoda jest wyraźnie do przysłowiowych czterech liter-
i co mi z tego, że jest +8 stopni pana Celsjusza, skoro pada albo mży i wieje
wiatr. To dni z gatunku tych, gdy nieomal się cieszę, że nie mam psa, więc nie
muszę kilka razy dziennie wychodzić.
Szczerze pisząc, to wygląda w moim "salonie" jakby przeszedł niewielki
orkan, bo robię NIC.

Wreszcie skończyłam naszyjnik z uplecionych rureczek. Nasplatałam się
tych rurek, niczym za karę. Potem dumałam długo na czym te rurki zawiesić-
w końcu znalazłam drobne czarne koraliki - "farfale", a same rureczki
oddzieliłam od  siebie małymi czarnymi  kryształkami rodem z Czech. Oni
robią całkiem dobre kryształki, w wielu kolorach i różnej wielkości.




 Poza tym zrobił mi się drugi kotek, tym razem ze sporą ilością złocistych
koralików. I znów muszę pokombinować na czym by go zawiesić. Kotek jest
podszyty czarną skórką.




I oprawiłam trzeci jaspis, zwany cesarskim. Ma  żyłkowania w kolorze
starego złota, stąd zapewne taka nazwa.
Ale kto wie, czy mi nie "odbije" i nie zmienię jeszcze oprawy. Przecież jak
się nie  narobię to pewnie  zachoruję;)
Postanowiłam, że "wyrobię" te koraliki, które mam, nie będę  dokupywała
nowych, więc jest więcej niż pewne, że będą powstawały  "rzeczy dziwne",
np. kolczyki i broszki i dziwne naszyjniki oraz  bransoletki. I wtedy będzie
rozdawajka. Najdziwniejsze to zapewne będą kolczyki bo sama ich nie
noszę.

Nie wiem czy pamiętacie, ale miałam w okresie Bożego  Narodzenia
maciupką, żywą  choinkę.
W styczniu zamieszkała w skrzynce za oknem kuchennym- i chyba jest jej
tam całkiem dobrze, bo wypuściła nowe gałązki:

Te jasnozielone gałązki to nowe przyrosty. Mam nadzieję, że spędzi ze mną
i następne święta,  a potem wiosną dostanie dużą donicę i zamieszka na
naszym podwórku albo u córki na balkonie. Niestety mój balkon bardziej się
nadaje dla kaktusów niż innych roślin - już jeden "iglaczek"( bardziej dorodny)
nie zniósł tej ilości słońca  i temperatur i zakończył żywot w kuble  z napisem
"BIO".
A moje zwariowane pelargonie nadal kwitną i to wszystko niedawno było
w pączkach.






Nasza podwórkowa śliwka kwitnie - zawsze zapominam zrobić zdjęcie gdy
jestem  na podwórku a z okna sypialni wygląda tak:
Sięga już powyżej drugiego piętra.
No i   "to byłoby na tyle"  jak mawiał klasyk.
Zdjęcia można powiększyć.