...do mojej ptasiej stołówki przyleciał dzięciołek. Mam na kracie powieszoną specjalną
ażurową tubę- karmidełko, a do środka sypię orzechy arachidowe.
I dziś, tak około 11,00 przed południem spojrzałam na nią i zobaczyłam, że od
zewnętrznej strony siedzi jakiś ptak, który ma "dziwny" ogon- szeroki i długi.
Podeszłam bliżej okna i okazało się,że nowy gośc ma na łebku czerwoną czapeczką.
Tułów miał niewiele dłuższy od sikorki. Natychmiast sprawdziłam w atlasie potaków
i wyszło, że to dzięciołek. Przy okazji dowiedziałam się, że rodzajów dzięciołów jest
multum.
Ledwie ochłonęłam z wrażenia a na wieczku tuby usiadł ...rudzik. To bardzo ładny
ptaszek a do tego mało płochliwy.
I pomyślec, że mieszkam zaledwie 6 km ( w linii niekoniecznie prostej) od samego,
ścisłego centrum stolicy.
Głównymi moimi stołownikami są sikorki - bogatki i modraszki. Raz widziałam też
sikorę sosnówkę.
Sikorki mają obłędny aptetyt, 25 dag orzechów z trudem starcza na tydzień. Oprócz
orzechów jest też świeża słonina, ale arachidy mają znacznie większe powodzenie.
Na naszym osiedlu jest sporo karmników zrobionych przez ADM i jak widzę w wielu
miejscach wisi też słoninka.
Nie mogę ptasząt fotografowac, bo mam żaluzje - mnie one nie przeszkadzają w
obserwacji ptaków, a dla nich jestem mniej widoczna, gdy je podglądam.
Ale w sieci, można bez trudu odnalezc zdjęcia obu moich dzisiejszych gości.
Miłego weekendu wszystkim życzę- u mnie ma byc chłodno ale bez deszczu i śniegu.
drewniana rzezba
piątek, 28 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
Trochę dłubię
Taki zupełnie zwyczajny wisior , w sam raz do cienkiego golfu lub
jakiegoś sweterka. A na nim malutki fragment obrazu E.Moneta
z cyklu Nenufary.
Długo myślałam na czym go zawiesic i wymyśliłam- sznurek zrobiłam
szydełkiem, jakimś bardzo dziwnym ściegiem, coś jakby podwójnym
łańcuszkiem.
jakiegoś sweterka. A na nim malutki fragment obrazu E.Moneta
z cyklu Nenufary.
Długo myślałam na czym go zawiesic i wymyśliłam- sznurek zrobiłam
szydełkiem, jakimś bardzo dziwnym ściegiem, coś jakby podwójnym
łańcuszkiem.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Napadło mnie
Miałam zrobic broszkę typu kwiatek-bratek. Ale mnie napadło i wprawdzie
zrobiłam broszkę, ale to nie kwiatek, tylko motyl ze złożonymi skrzydłami.
Nie wiem tylko, czy bywają motyle niebiesko-zielone.
Bo mocno ciemnoniebieskie, znacznie większe od mojej dłoni latały
w motylarium w Singapurze.
No to teraz już będę grzecznie robiła broszkę kwiatek-bratek ,;)
Tym razem podłożem koralików jest jedwabna satyna. Całośc jest
podszyta syntetyczną, cienką skórką i broszka chociaż dośc duża,
jest leciutka.
Do zrobienia tułowia wykorzystałam czeskie kryształki.
zrobiłam broszkę, ale to nie kwiatek, tylko motyl ze złożonymi skrzydłami.
Nie wiem tylko, czy bywają motyle niebiesko-zielone.
Bo mocno ciemnoniebieskie, znacznie większe od mojej dłoni latały
w motylarium w Singapurze.
No to teraz już będę grzecznie robiła broszkę kwiatek-bratek ,;)
Tym razem podłożem koralików jest jedwabna satyna. Całośc jest
podszyta syntetyczną, cienką skórką i broszka chociaż dośc duża,
jest leciutka.
Do zrobienia tułowia wykorzystałam czeskie kryształki.
sobota, 22 listopada 2014
Na co szkodzi gluten - słów kilka.
Na temat szkodliwości diety wysoko zbożowej napisano ostatnio wiele książek.
A wszystko przez to, że coraz więcej osób na świecie cierpi na niezdiagnozowaną
nadwrażliwośc na gluten.
Dieta zbożowa prowadzi do wielu problemów zdrowotnych - są to coraz częstsze
choroby autoimmunologiczne ( wśród nich choroba Hashimoto, bardzo dziś
rozpowszechniona), różnego rodzaju nowotwory, stany zapalne różnych narządów
oraz zawały.
We wszystkich zbożach należących do rodziny traw występuje białko zwane
glutenem. Gluten jest białkiem wieloskładnikowym, a dużą jego częśc stanowi
gliadyna, która jest przyczyną uczulenia i nietolerancji zbóż przez organizm.
Najwyższy poziom gliadyny zawiera pszenica.
Oprócz glutenu zboża zawierają również inne toksyczne dla ludzi i zwierząt
białka. Są to lektyny i taumatyna. Gluten, lektyny i taumatyna działają
wspólnie powodując uszkodzenie jelit. To głównie lektyny wywołują odpowiedz
immunologiczną organizmu uszkadzając jelita na poziomie komórkowym.
Zboża zawierają również węglowodany, które są niezbędne ziarnom w procesie
kiełkowania. Są wysokokaloryczne i powodują gwałtowny wzrost poziomu
cukru we krwi. Duże spożycie węglowodanów zbożowych prowadzi do stanu
niedocukrzenia organizmu.
Nie jest to wcale paradoksem - ten węglowodan jest cukrem prostym szybko
wchłanianym z przewodu pokarmowego do krwi i podnosi w niej poziom cukru.
Trzustka dostaje wtedy sygnał o wysokim poziomie cukru i zaczyna produkowac
insulinę, by obniżyc jego poziom. Jednak wytworzona wówczas ilośc insuliny jest
zbyt duża jak na zapotrzebowanie organizmu i jesteśmy niedocukrzeni.
Mam wrażenie, że mało kto wie, że po zjedzeniu 2 kromek chleba pełnoziarnistego
poziom cukru we krwi podnosi się bardziej niż po spożyciu dwóch łyżek stołowych
białego cukru.
Poza tym węglowodany pochodzące ze zbóż pobudzając nadmierne wydzielanie
insuliny są przez nią zamieniane w tłuszcz, co prowadzi do powstawania zaburzeń
biochemicznych w organizmie. Po 5- 10 latach może się rozwinąc cukrzyca,
miażdżyca, nadciśnienie a w efekcie zawał serca lub udar mózgu.
Nasuwa się pytanie co w takim razie jeśc . Zapewniam Was, że naprawdę nie
głoduję odkąd jestem na diecie bezglutenowej.
A tym, którzy chcieliby bardziej zgłębic temat szczerze polecam dwie książki:
Bożeny Przyjemskiej "Niebezpieczne zboża.Grożny gluten" oraz Williama
Davis'a "Dieta bez pszenicy".
Obydwie pozycje można zamówic tutaj.
A wszystko przez to, że coraz więcej osób na świecie cierpi na niezdiagnozowaną
nadwrażliwośc na gluten.
Dieta zbożowa prowadzi do wielu problemów zdrowotnych - są to coraz częstsze
choroby autoimmunologiczne ( wśród nich choroba Hashimoto, bardzo dziś
rozpowszechniona), różnego rodzaju nowotwory, stany zapalne różnych narządów
oraz zawały.
We wszystkich zbożach należących do rodziny traw występuje białko zwane
glutenem. Gluten jest białkiem wieloskładnikowym, a dużą jego częśc stanowi
gliadyna, która jest przyczyną uczulenia i nietolerancji zbóż przez organizm.
Najwyższy poziom gliadyny zawiera pszenica.
Oprócz glutenu zboża zawierają również inne toksyczne dla ludzi i zwierząt
białka. Są to lektyny i taumatyna. Gluten, lektyny i taumatyna działają
wspólnie powodując uszkodzenie jelit. To głównie lektyny wywołują odpowiedz
immunologiczną organizmu uszkadzając jelita na poziomie komórkowym.
Zboża zawierają również węglowodany, które są niezbędne ziarnom w procesie
kiełkowania. Są wysokokaloryczne i powodują gwałtowny wzrost poziomu
cukru we krwi. Duże spożycie węglowodanów zbożowych prowadzi do stanu
niedocukrzenia organizmu.
Nie jest to wcale paradoksem - ten węglowodan jest cukrem prostym szybko
wchłanianym z przewodu pokarmowego do krwi i podnosi w niej poziom cukru.
Trzustka dostaje wtedy sygnał o wysokim poziomie cukru i zaczyna produkowac
insulinę, by obniżyc jego poziom. Jednak wytworzona wówczas ilośc insuliny jest
zbyt duża jak na zapotrzebowanie organizmu i jesteśmy niedocukrzeni.
Mam wrażenie, że mało kto wie, że po zjedzeniu 2 kromek chleba pełnoziarnistego
poziom cukru we krwi podnosi się bardziej niż po spożyciu dwóch łyżek stołowych
białego cukru.
Poza tym węglowodany pochodzące ze zbóż pobudzając nadmierne wydzielanie
insuliny są przez nią zamieniane w tłuszcz, co prowadzi do powstawania zaburzeń
biochemicznych w organizmie. Po 5- 10 latach może się rozwinąc cukrzyca,
miażdżyca, nadciśnienie a w efekcie zawał serca lub udar mózgu.
Nasuwa się pytanie co w takim razie jeśc . Zapewniam Was, że naprawdę nie
głoduję odkąd jestem na diecie bezglutenowej.
A tym, którzy chcieliby bardziej zgłębic temat szczerze polecam dwie książki:
Bożeny Przyjemskiej "Niebezpieczne zboża.Grożny gluten" oraz Williama
Davis'a "Dieta bez pszenicy".
Obydwie pozycje można zamówic tutaj.
piątek, 21 listopada 2014
629. Poezja???
Rozmawiałam dziś z córką odnośnie świąt- to będą wybitnie rodzinne święta.
Tym razem będzie również i jej teściowa, którą oboje z moim ślubnym bardzo lubimy.
To bardzo dobra, empatyczna osoba.
Prezenty dla dzieci już zakupili, będziemy tylko partycypowac w kosztach.
Przy okazji córka mi opowiedziała co to jest poezja, w pojęciu naszego "Pierwszaka".
Wczoraj, w drodze ze szkoły do domu, Starszy poinformował córkę, że ma do domu
zadane wiersze.
Moja córka bardzo się tym ucieszyła i była ciekawa o czym one są. Po przydreptaniu
do domu Starszy sięgnął do plecaka , wyjął z niego podręcznik do matematyki dla
klasy III, otworzył i pokazał jej zadanie z treścią, które mu zadano do domu, by je
rozwiązał. To te wiersze - wyjaśnił córce. Moją biedulę z lekka zatkało.
Za chwilę dziecię przysiadło i rozwiązało zadanie.
No cóż, dla niektórych treśc zadania z matematyki to poezja.
Ostatnio pojął potęgowanie. Na razie metodycznie potęguje liczbę 2.
Kochani, ja nie dlatego o tym piszę, że się chcę pochwalic, jaki to mój starszy wnuk
jest mądry. Mnie to przeraża, tak zupełnie zwyczajnie przeraża.
Przecież to jeszcze małe dziecko, dopiero w styczniu skończy 6 lat. Mniej mnie
przeraża to, że płynnie czyta i pisze, ale jego zdolności do matematyki jakoś mnie
przerażają. Dzieciak w pamięci dodaje do siebie liczby trzycyfrowe i to szybciej niż
jego matka, odejmowanie i mnożenie też nie ma dla niego tajemnic a teraz jeszcze
zaczął podnosic do potęgi. Nie wiem jak jest z dzieleniem - może chociaż to mu
"nie idzie"? W każdym razie nie odnajduję u niego nawet szczątków moich genów.
Nie ma "ciągu" do rysowania, do wszelakich prac plastycznych. To pierwsze dziecko,
od którego nigdy nie usłyszałam prośby o narysowanie czegokolwiek.
Dobrze, że chociaż muzykę lubi i śpiew- słuch ma bardzo dobry, melodie odtwarza
bezbłędnie. Uwielbia chodzic na muzyczne przedstawienia dla dzieci.
Chłopcy prawie wcale nie bawią się razem, bo Starszy chce Małym dyrygowac, a on
się na to nie zgadza.
Za to Mały potrafi tak zorganizowac sobie zabawę, że włączy do niej wszystkich
obecnych dorosłych.
Córka się śmieje, że zapewne jej przyszła "młodsza synowa" będzie drobną
brunetką o hiszpańskim typie urody - Mały lgnie do młodych pań o takiej właśnie
urodzie i bardzo je uwodzi.
No to zapowiadają mi się ciekawe święta.
Tym razem będzie również i jej teściowa, którą oboje z moim ślubnym bardzo lubimy.
To bardzo dobra, empatyczna osoba.
Prezenty dla dzieci już zakupili, będziemy tylko partycypowac w kosztach.
Przy okazji córka mi opowiedziała co to jest poezja, w pojęciu naszego "Pierwszaka".
Wczoraj, w drodze ze szkoły do domu, Starszy poinformował córkę, że ma do domu
zadane wiersze.
Moja córka bardzo się tym ucieszyła i była ciekawa o czym one są. Po przydreptaniu
do domu Starszy sięgnął do plecaka , wyjął z niego podręcznik do matematyki dla
klasy III, otworzył i pokazał jej zadanie z treścią, które mu zadano do domu, by je
rozwiązał. To te wiersze - wyjaśnił córce. Moją biedulę z lekka zatkało.
Za chwilę dziecię przysiadło i rozwiązało zadanie.
No cóż, dla niektórych treśc zadania z matematyki to poezja.
Ostatnio pojął potęgowanie. Na razie metodycznie potęguje liczbę 2.
Kochani, ja nie dlatego o tym piszę, że się chcę pochwalic, jaki to mój starszy wnuk
jest mądry. Mnie to przeraża, tak zupełnie zwyczajnie przeraża.
Przecież to jeszcze małe dziecko, dopiero w styczniu skończy 6 lat. Mniej mnie
przeraża to, że płynnie czyta i pisze, ale jego zdolności do matematyki jakoś mnie
przerażają. Dzieciak w pamięci dodaje do siebie liczby trzycyfrowe i to szybciej niż
jego matka, odejmowanie i mnożenie też nie ma dla niego tajemnic a teraz jeszcze
zaczął podnosic do potęgi. Nie wiem jak jest z dzieleniem - może chociaż to mu
"nie idzie"? W każdym razie nie odnajduję u niego nawet szczątków moich genów.
Nie ma "ciągu" do rysowania, do wszelakich prac plastycznych. To pierwsze dziecko,
od którego nigdy nie usłyszałam prośby o narysowanie czegokolwiek.
Dobrze, że chociaż muzykę lubi i śpiew- słuch ma bardzo dobry, melodie odtwarza
bezbłędnie. Uwielbia chodzic na muzyczne przedstawienia dla dzieci.
Chłopcy prawie wcale nie bawią się razem, bo Starszy chce Małym dyrygowac, a on
się na to nie zgadza.
Za to Mały potrafi tak zorganizowac sobie zabawę, że włączy do niej wszystkich
obecnych dorosłych.
Córka się śmieje, że zapewne jej przyszła "młodsza synowa" będzie drobną
brunetką o hiszpańskim typie urody - Mały lgnie do młodych pań o takiej właśnie
urodzie i bardzo je uwodzi.
No to zapowiadają mi się ciekawe święta.
środa, 19 listopada 2014
628. Wieści z Kosmosu....
....nie są złe. To tak jak z tą szklanką, która zależnie od patrzącego jest albo
do połowy pusta albo do połowy pełna.
Biedny lądownik, który leży kilometr dalej od planowanego miejsca lądowania,
przestał na razie pracowac.
Nie dośc, że biedaczek zamiast na nóżkach wylądował na jednym z boków, to
ułożył się w miejscu, w którym jest zbyt mało światła słonecznego i jego
baterie nie mogą się doładowac.
Ale do chwili całkowitego wyczerpania się baterii jego urządzenia działały i
przesyłały wieści do Centrum.
Praktycznie zostało wykonanych 20- 30% planowanych badań.
Niemiłą niespodzianką dla naukowców jest odkrycie, że jądro komety jest tak
bardzo twarde. Liczono ( tylko nie wiem na jakiej podstawie), że ta powierzchnia
będzie mniej zwarta.
Polskie urządzenie badające rozkłady temperatur miało wg. założeń wbic się
w głąb jądra komety na głębokośc około 40cm, ale dotarło ledwie na 2 cm.
W ostatnim komunikacie podano, że w pobranych próbkach znaleziono jakieś
związki organiczne, ale dopiero zaczyna się ich badanie. I nie jest to żadną
niespodzianką, bowiem od pewnego czasu uważa się, że to komety są w Kosmosie
nośnikami związków organicznych.
Na razie lądownik hibernuje, ale jest możliwośc, że gdy kometa znajdzie się bliżej
Słońca jego baterie się podładują na tyle, że podejmie znów pracę.
Zaobserwowano, że kometa wydaje dzwięki . Są one wprawdzie niedosłyszalne
bez odpowiedniego wzmocnienia dla ludzkiego ucha, ale po odpowiedniej
obróbce stały się słyszalne.
"Philae drzemie a kometa śpiewa jej do snu"(cytat)
Pomimo sporych niepowodzeń i tak wszyscy naukowcy są zadowoleni - przy
następnym takim projekcie będzie wiadomo co należy w konstrukcji takiego
lądownika poprawic.
Ciekawa jestem co będzie dalej - czy lądownik utrzyma się jeszcze długo na
powierzchni komety i czy jeszcze się obudzi?
do połowy pusta albo do połowy pełna.
Biedny lądownik, który leży kilometr dalej od planowanego miejsca lądowania,
przestał na razie pracowac.
Nie dośc, że biedaczek zamiast na nóżkach wylądował na jednym z boków, to
ułożył się w miejscu, w którym jest zbyt mało światła słonecznego i jego
baterie nie mogą się doładowac.
Ale do chwili całkowitego wyczerpania się baterii jego urządzenia działały i
przesyłały wieści do Centrum.
Praktycznie zostało wykonanych 20- 30% planowanych badań.
Niemiłą niespodzianką dla naukowców jest odkrycie, że jądro komety jest tak
bardzo twarde. Liczono ( tylko nie wiem na jakiej podstawie), że ta powierzchnia
będzie mniej zwarta.
Polskie urządzenie badające rozkłady temperatur miało wg. założeń wbic się
w głąb jądra komety na głębokośc około 40cm, ale dotarło ledwie na 2 cm.
W ostatnim komunikacie podano, że w pobranych próbkach znaleziono jakieś
związki organiczne, ale dopiero zaczyna się ich badanie. I nie jest to żadną
niespodzianką, bowiem od pewnego czasu uważa się, że to komety są w Kosmosie
nośnikami związków organicznych.
Na razie lądownik hibernuje, ale jest możliwośc, że gdy kometa znajdzie się bliżej
Słońca jego baterie się podładują na tyle, że podejmie znów pracę.
Zaobserwowano, że kometa wydaje dzwięki . Są one wprawdzie niedosłyszalne
bez odpowiedniego wzmocnienia dla ludzkiego ucha, ale po odpowiedniej
obróbce stały się słyszalne.
"Philae drzemie a kometa śpiewa jej do snu"(cytat)
Pomimo sporych niepowodzeń i tak wszyscy naukowcy są zadowoleni - przy
następnym takim projekcie będzie wiadomo co należy w konstrukcji takiego
lądownika poprawic.
Ciekawa jestem co będzie dalej - czy lądownik utrzyma się jeszcze długo na
powierzchni komety i czy jeszcze się obudzi?
poniedziałek, 17 listopada 2014
627. Chyba mam problem
Nie śmiejcie się, ale wczoraj wieczorem jakimś cudem dotarło do mnie, że święta
jednak w dalszym ciągu funkcjonują . A tak naprawdę uświadomiło mi to moje
dziecko, bo chce byśmy święta spędzili z nimi.
Sądziłam, że skoro byliśmy w ub.roku, to teraz pojedzie do nich druga babcia, a ja
oddam się słodkiemu lenistwu, czyli pobarłożę do południa, pociamkam jakieś
bezglutenowe ciasta typu "ciasto bez mąki", święta będą bez karpia i innych ryb,
najem się marcepanowych ciasteczek (bez mąki), zatopię się w książkach, które mam
zamiar kupic sobie "pod choinkę", której oczywiście nie mam zamiaru ubierac, ani
nawet wstawic do pokoju.
A tu okazuje się, że może mi to wszystko nie wypalic.
I mam zagwozdkę - co kupic dzieciom, które mają niemal wszystko a w ich pokoju
jest tyle zabawek ile ich posiada dobrze wyposażone przedszkole?
Na co im kolejny samochodzik, autobusik tramwaj czy też pociąg?
Półki się uginają od różnych książeczek i filmów DVD, gier. Ubranka - u nich są lepsze
gatunkowo.
Jestem załamana, naprawdę. Do tego wszystkie sąsiadki i przyjaciółki drugiej babci
co rusz posyłają nowe zabawki, bo mój zięc był ich ulubieńcem, więc z automatu
jego dzieci też są ich ulubieńcami. Nieważne, że zięc nie mieszka tam już niemal
czternaście lat.
Przy problemie co kupic wnukom, prezenty dla dorosłych przestały byc dla mnie
jakimkolwiek kłopotem.
I tak zamiast się cieszyc, że tam jadę, wpadam pomału w czarną rozpacz.
Wiem, wiem, mam świra.
*****
Czy wiecie, że taka zima będzie aż do połowy stycznia? Z jednej strony to dobrze,
bo nie jestem fanką mrozu i śniegu - z drugiej - wszelakie paskudztwa jak kleszcze,
komary i inne takie rozmnożą się okrutnie.
No ale skoro to ma byc ciepła zima, to czy nie byłoby milej gdyby cały czas była
taka przyjazna dla człowieka temperatura +20 w cieniu i słońce???
*****
Bardzo ubawiła mnie radośc PiSu, że w wielu okręgach wygrali wybory. I co z tego,
skoro nie mogą rządzic samodzielnie, a ich zdolnośc koalicyjna oscyluje pomiędzy
zerem a minus 1??? Nawet współrządzic nie będą, ot co. I to dla mnie najważniejsze.
jednak w dalszym ciągu funkcjonują . A tak naprawdę uświadomiło mi to moje
dziecko, bo chce byśmy święta spędzili z nimi.
Sądziłam, że skoro byliśmy w ub.roku, to teraz pojedzie do nich druga babcia, a ja
oddam się słodkiemu lenistwu, czyli pobarłożę do południa, pociamkam jakieś
bezglutenowe ciasta typu "ciasto bez mąki", święta będą bez karpia i innych ryb,
najem się marcepanowych ciasteczek (bez mąki), zatopię się w książkach, które mam
zamiar kupic sobie "pod choinkę", której oczywiście nie mam zamiaru ubierac, ani
nawet wstawic do pokoju.
A tu okazuje się, że może mi to wszystko nie wypalic.
I mam zagwozdkę - co kupic dzieciom, które mają niemal wszystko a w ich pokoju
jest tyle zabawek ile ich posiada dobrze wyposażone przedszkole?
Na co im kolejny samochodzik, autobusik tramwaj czy też pociąg?
Półki się uginają od różnych książeczek i filmów DVD, gier. Ubranka - u nich są lepsze
gatunkowo.
Jestem załamana, naprawdę. Do tego wszystkie sąsiadki i przyjaciółki drugiej babci
co rusz posyłają nowe zabawki, bo mój zięc był ich ulubieńcem, więc z automatu
jego dzieci też są ich ulubieńcami. Nieważne, że zięc nie mieszka tam już niemal
czternaście lat.
Przy problemie co kupic wnukom, prezenty dla dorosłych przestały byc dla mnie
jakimkolwiek kłopotem.
I tak zamiast się cieszyc, że tam jadę, wpadam pomału w czarną rozpacz.
Wiem, wiem, mam świra.
*****
Czy wiecie, że taka zima będzie aż do połowy stycznia? Z jednej strony to dobrze,
bo nie jestem fanką mrozu i śniegu - z drugiej - wszelakie paskudztwa jak kleszcze,
komary i inne takie rozmnożą się okrutnie.
No ale skoro to ma byc ciepła zima, to czy nie byłoby milej gdyby cały czas była
taka przyjazna dla człowieka temperatura +20 w cieniu i słońce???
*****
Bardzo ubawiła mnie radośc PiSu, że w wielu okręgach wygrali wybory. I co z tego,
skoro nie mogą rządzic samodzielnie, a ich zdolnośc koalicyjna oscyluje pomiędzy
zerem a minus 1??? Nawet współrządzic nie będą, ot co. I to dla mnie najważniejsze.
niedziela, 16 listopada 2014
626. Mądrośc i geniusz....
...nie zawsze idą w parze z ujmującym sposobem bycia.
"Natura i prawa natury skryte były w nocnej ciemności,
Bóg rzekł: Niech będzie Newton! i wszystko stało się światłem "
Takie właśnie epitafium ułożył Aleksander Pope, poeta angielskiego
oświecenia (1688 - 1744)
Nie da się ukryc, że Isaac Newton był wielkim uczonym a jednocześnie
niesamowitym ekscentrykiem. Czy ktoś dziś pamięta, że co najmniej
połowę swego życia poświęcił alchemii i zagadnieniom religii? I jak wielu
innych alchemików usiłował "wyprodukowac" złoto.
Między innymi był sekretnym zwolennikiem heretyckiej sekty arian, która
odrzucała dogmat Świętej Trójcy. Poza tym spędzał wiele czasu na studiowaniu
planu zaginionej Świątyni Salomona, wierząc, że znajdzie w tekstach hebrajskich
matematyczny klucz do dat powtórnego przyjścia Chrystusa oraz końca świata.
Pomimo wielu zalet swego umysłu był wielce ponurym samotnikiem, ogromnie
drażliwym. Znany był ze swych skłonności do całkowitego wyłączania bodzców
zewnętrznych i popadania w głęboką zadumę.
W Cambridge zbudował własne laboratorium, w którym dokonywał czasem
wielce dziwacznych eksperymentów - np. wbił we własną gałkę oczną długą
szewską igłę i obracał nią dookoła, pomiędzy okiem a kością, aby przekonac się
co z tego wyniknie. Jakimś cudem nic złego z tego eksperymentu nie wynikło.
Innym razem wpatrywał się w słońce tak długo jak tylko mógł wytrzymac, by
sprawdzic jaki to da efekt. Tym razem też uniknął jakichś trwałych uszkodzeń
wzroku, ale musiał spędzic kilka dni w zaciemnionym pokoju zanim minął
dotkliwy ból oczu.
Jeszcze jako student wynalazł rachunek różniczkowy, ale przez 27 lat nie publikował
swego odkrycia. Podobnie było z jego odkryciami w dziedzinie optyki- stworzył
podwaliny spektroskopii, ale udostępnił wszystko dopiero w trzydzieści lat pózniej.
W ciągu dwóch lat (1684-86) napisał swe wielkie dzieło:
"Zasady matematyczne filozofii przyrody", znane jako Principia.
Niemal z dnia na dzień Newton stał się sławny, chociaż Principia zostały określone
jako jedna z najtrudniejszych książek wszech czasów.
W Principiach Newton wyjaśnił i podał matematyczne podstawy orbit ciał niebieskich, zindentyfikował również siłę przyciągania odpowiedzialną za ruchy planet, czyli
grawitację.
Trzy nowatorskie prawa ruchu wyjaśniały takie zjawiska jak - prądy morskie, ruchy
planet, trajektorie pocisków armatnich, przyczyny dla których nie spadamy w Kosmos
lecz pozostajemy na Ziemi.
Zawsze zadziwia mnie jak to się działo, że w tak odległych latach ludzie wymyślili
różne nowe teorie, które potem się sprawdziły.
"Natura i prawa natury skryte były w nocnej ciemności,
Bóg rzekł: Niech będzie Newton! i wszystko stało się światłem "
Takie właśnie epitafium ułożył Aleksander Pope, poeta angielskiego
oświecenia (1688 - 1744)
Nie da się ukryc, że Isaac Newton był wielkim uczonym a jednocześnie
niesamowitym ekscentrykiem. Czy ktoś dziś pamięta, że co najmniej
połowę swego życia poświęcił alchemii i zagadnieniom religii? I jak wielu
innych alchemików usiłował "wyprodukowac" złoto.
Między innymi był sekretnym zwolennikiem heretyckiej sekty arian, która
odrzucała dogmat Świętej Trójcy. Poza tym spędzał wiele czasu na studiowaniu
planu zaginionej Świątyni Salomona, wierząc, że znajdzie w tekstach hebrajskich
matematyczny klucz do dat powtórnego przyjścia Chrystusa oraz końca świata.
Pomimo wielu zalet swego umysłu był wielce ponurym samotnikiem, ogromnie
drażliwym. Znany był ze swych skłonności do całkowitego wyłączania bodzców
zewnętrznych i popadania w głęboką zadumę.
W Cambridge zbudował własne laboratorium, w którym dokonywał czasem
wielce dziwacznych eksperymentów - np. wbił we własną gałkę oczną długą
szewską igłę i obracał nią dookoła, pomiędzy okiem a kością, aby przekonac się
co z tego wyniknie. Jakimś cudem nic złego z tego eksperymentu nie wynikło.
Innym razem wpatrywał się w słońce tak długo jak tylko mógł wytrzymac, by
sprawdzic jaki to da efekt. Tym razem też uniknął jakichś trwałych uszkodzeń
wzroku, ale musiał spędzic kilka dni w zaciemnionym pokoju zanim minął
dotkliwy ból oczu.
Jeszcze jako student wynalazł rachunek różniczkowy, ale przez 27 lat nie publikował
swego odkrycia. Podobnie było z jego odkryciami w dziedzinie optyki- stworzył
podwaliny spektroskopii, ale udostępnił wszystko dopiero w trzydzieści lat pózniej.
W ciągu dwóch lat (1684-86) napisał swe wielkie dzieło:
"Zasady matematyczne filozofii przyrody", znane jako Principia.
Niemal z dnia na dzień Newton stał się sławny, chociaż Principia zostały określone
jako jedna z najtrudniejszych książek wszech czasów.
W Principiach Newton wyjaśnił i podał matematyczne podstawy orbit ciał niebieskich, zindentyfikował również siłę przyciągania odpowiedzialną za ruchy planet, czyli
grawitację.
Trzy nowatorskie prawa ruchu wyjaśniały takie zjawiska jak - prądy morskie, ruchy
planet, trajektorie pocisków armatnich, przyczyny dla których nie spadamy w Kosmos
lecz pozostajemy na Ziemi.
Zawsze zadziwia mnie jak to się działo, że w tak odległych latach ludzie wymyślili
różne nowe teorie, które potem się sprawdziły.
sobota, 15 listopada 2014
625. Ciekawośc i dociekliwośc.
Podobno ciekawi i dociekliwi żyją krócej, bo często wpadają w tarapaty.
Ale moim prywatnym zdaniem mają ciekawsze życie.
Poza tym obie te cechy zawsze prowadziły do nowych odkryc w wielu
dziedzinach.
Gdyby nie prosta ciekawośc typu "a co jest za horyzontem" nie byłoby wcale
odkryc geograficznych.
Brak dociekliwości pozbawiłby nas wiedzy w wielu dyscyplinach nauki.
Dociekliwi rzeczywiście czasami żyją krócej i czasem mają mało przyjemne przygody.
W XVIII wieku ludzie nauki próbowali poznac pochodzenie, wiek, rozmiary,
masę naszej planety i jej miejsce w Kosmosie.
Uczeni zrzeszeni we Francuskiej Akademii Nauk zorganizowali w 1735 r wyprawę
naukową, która między innymi miała dokonac metodami triangulacyjnymi pomiaru
odległości równej jednemu stopniowi szerokości geograficznej wzdłuż południka, co
pozwoliłoby obliczyc całkowity obwód Ziemi.
W tym celu wyprawa wyruszyła w Andy. Pomiar miał byc dokonany wzdłuż linii
łączącej dwie miejscowości położone w Andach, oddalone od siebie około 320km-
Yarouqui koło Quito oraz okolice Cuenca.
Od samego początku wyprawa miała kłopoty- nie za bardzo wiadomo czym uczestnicy
podpadli mieszkańcom Quito, ale zostali obrzuceni przez nich kamieniami i wypędzeni
z miasta. Potem lekarz wyprawy został zamordowany w trakcie bójki o kobietę.
Botanik wyprawy oszalał. Kilku członków wyprawy zmarło - częśc z powodu malarii,
częśc z powodu wypadków. Jeden z członków kierownictwa wyprawy, Jean Godin,
zakochał się w trzynastoletniej panience i nie dał się nakłonic do powrotu.
Wskutek opóznień zezwolenie na prowadzenie badań wygasło i prace zostały
wstrzymane aż na 8 miesięcy, a jeden z kierowników wyprawy musiał pojechac do Limy
po nowe.
W grupie badaczy było coraz więcej sporów i nieporozumień, w ich wyniku dwaj
kierownicy przestali się do siebie odzywac i ze sobą współpracowac. Francuscy uczeni
cały czas mieli kłopoty z miejscowymi władzami, którym nie mieściło się w głowie, że
wyprawa była zorganizowana na antypody tylko po to, by zmierzyc obwód Ziemi.
I tak prawdą mówiąc do dziś pozostało to zagadką.
Złośliwi twierdzą, że Francuzi rzadko kiedy wybierają proste rozwiązanie jakiegoś
zagadnienia, jeżeli tylko istnieje jakaś absurdalnie skomplikowana alternatywa.
Ale moim prywatnym zdaniem mają ciekawsze życie.
Poza tym obie te cechy zawsze prowadziły do nowych odkryc w wielu
dziedzinach.
Gdyby nie prosta ciekawośc typu "a co jest za horyzontem" nie byłoby wcale
odkryc geograficznych.
Brak dociekliwości pozbawiłby nas wiedzy w wielu dyscyplinach nauki.
Dociekliwi rzeczywiście czasami żyją krócej i czasem mają mało przyjemne przygody.
W XVIII wieku ludzie nauki próbowali poznac pochodzenie, wiek, rozmiary,
masę naszej planety i jej miejsce w Kosmosie.
Uczeni zrzeszeni we Francuskiej Akademii Nauk zorganizowali w 1735 r wyprawę
naukową, która między innymi miała dokonac metodami triangulacyjnymi pomiaru
odległości równej jednemu stopniowi szerokości geograficznej wzdłuż południka, co
pozwoliłoby obliczyc całkowity obwód Ziemi.
W tym celu wyprawa wyruszyła w Andy. Pomiar miał byc dokonany wzdłuż linii
łączącej dwie miejscowości położone w Andach, oddalone od siebie około 320km-
Yarouqui koło Quito oraz okolice Cuenca.
Od samego początku wyprawa miała kłopoty- nie za bardzo wiadomo czym uczestnicy
podpadli mieszkańcom Quito, ale zostali obrzuceni przez nich kamieniami i wypędzeni
z miasta. Potem lekarz wyprawy został zamordowany w trakcie bójki o kobietę.
Botanik wyprawy oszalał. Kilku członków wyprawy zmarło - częśc z powodu malarii,
częśc z powodu wypadków. Jeden z członków kierownictwa wyprawy, Jean Godin,
zakochał się w trzynastoletniej panience i nie dał się nakłonic do powrotu.
Wskutek opóznień zezwolenie na prowadzenie badań wygasło i prace zostały
wstrzymane aż na 8 miesięcy, a jeden z kierowników wyprawy musiał pojechac do Limy
po nowe.
W grupie badaczy było coraz więcej sporów i nieporozumień, w ich wyniku dwaj
kierownicy przestali się do siebie odzywac i ze sobą współpracowac. Francuscy uczeni
cały czas mieli kłopoty z miejscowymi władzami, którym nie mieściło się w głowie, że
wyprawa była zorganizowana na antypody tylko po to, by zmierzyc obwód Ziemi.
I tak prawdą mówiąc do dziś pozostało to zagadką.
Złośliwi twierdzą, że Francuzi rzadko kiedy wybierają proste rozwiązanie jakiegoś
zagadnienia, jeżeli tylko istnieje jakaś absurdalnie skomplikowana alternatywa.
piątek, 14 listopada 2014
Mix
14 listopada 2008 rok - wtedy był mój debiut, czyli opublikowałam pierwszy post.
Mam nadzieję, że osoby, które mi wtedy pomogły, nie żałują dziś swej decyzji.
Dziś zamęczam Was już dwoma blogami - "procontra anabell", na którym
opublikowałam 448 postów, a na tym opublikowałam 623 posty. W sumie, nie
licząc dnia dzisiejszego, popełniłam 1071 postów.
I od pierwszego napisanego posta aż do dziś wciąż dręczy mnie pytanie czy pisac,
czy może jednak już czas na zaniechanie tego procederu.
******
Smutno mi, bo niestety misja kosmiczna Rosetty nie za bardzo się udała.
Oczywiście nadal sukcesem jest fakt, że Rosetta dogoniła kometę chociaż goniła
10 lat. Sukcesem jest, że po trzech latach od chwili wyłączenia aparatury, udało
się ją ponownie uruchomic. Również to, że udało się odłączyc od Rosetty
lądownik w sposób planowy, a nie w drodze kraksy, też należy zaliczyc do sukcesu.
Gdy oglądałam wtedy film, były też migawki z narady sztabu odnośnie wyboru
miejsca , w którym lądownik powinien "zacumowac". Zdjęcia powierzchni jądra
komety nie napawały nikogo optymizmem - to naprawdę mała powierzchnia,
zupełnie nie wiadomo czy jest twarda czy też nie, jak gruba jest warstwa osiadłego
na niej pyłu względnie czegoś, co może byc odpowiednikiem ziemskiego piargu.
Tak naprawdę tam nie ma dobrego miejsca do lądowania, więc wybrano "na oko"
mniejsze zło.
Poza tym zawiodły mechanizmy wspomagające lądowanie - nie tylko specjalne
kotwice ale i silnik, który w założeniach miał pomóc w przytrzymaniu lądownika
przy powierzchni komety. I teraz biedna "kosmiczna pralka" leży na boku, do tego
w miejscu, do którego nie dociera światło słoneczne i nie ma jak podładowac jej
solarnych baterii.
No ale Rosetta nadal towarzysz komecie i filmuje. Co będzie dalej- zobaczymy.
Mam nadzieję, że osoby, które mi wtedy pomogły, nie żałują dziś swej decyzji.
Dziś zamęczam Was już dwoma blogami - "procontra anabell", na którym
opublikowałam 448 postów, a na tym opublikowałam 623 posty. W sumie, nie
licząc dnia dzisiejszego, popełniłam 1071 postów.
I od pierwszego napisanego posta aż do dziś wciąż dręczy mnie pytanie czy pisac,
czy może jednak już czas na zaniechanie tego procederu.
******
Smutno mi, bo niestety misja kosmiczna Rosetty nie za bardzo się udała.
Oczywiście nadal sukcesem jest fakt, że Rosetta dogoniła kometę chociaż goniła
10 lat. Sukcesem jest, że po trzech latach od chwili wyłączenia aparatury, udało
się ją ponownie uruchomic. Również to, że udało się odłączyc od Rosetty
lądownik w sposób planowy, a nie w drodze kraksy, też należy zaliczyc do sukcesu.
Gdy oglądałam wtedy film, były też migawki z narady sztabu odnośnie wyboru
miejsca , w którym lądownik powinien "zacumowac". Zdjęcia powierzchni jądra
komety nie napawały nikogo optymizmem - to naprawdę mała powierzchnia,
zupełnie nie wiadomo czy jest twarda czy też nie, jak gruba jest warstwa osiadłego
na niej pyłu względnie czegoś, co może byc odpowiednikiem ziemskiego piargu.
Tak naprawdę tam nie ma dobrego miejsca do lądowania, więc wybrano "na oko"
mniejsze zło.
Poza tym zawiodły mechanizmy wspomagające lądowanie - nie tylko specjalne
kotwice ale i silnik, który w założeniach miał pomóc w przytrzymaniu lądownika
przy powierzchni komety. I teraz biedna "kosmiczna pralka" leży na boku, do tego
w miejscu, do którego nie dociera światło słoneczne i nie ma jak podładowac jej
solarnych baterii.
No ale Rosetta nadal towarzysz komecie i filmuje. Co będzie dalej- zobaczymy.
środa, 12 listopada 2014
Jestem pewna,
...że już wszyscy wiecie - Rosetta odstawiła od siebie Philae i ta posłusznie i prawidłowo
osiadła na powierzchni komety.
To naprawdę wielki sukces i ogromnie się cieszę, że wszyściutko się powiodło. Polskiej
konstrukcji urządzenie o wdzięcznej nazwie MUPUS będzie sprawdzac temperatury
powierzchni komety i sporządzi profil jej temperatur.
Dotychczas wydawało mi się, że nie ma nic bardziej trudnego niż lądowanie bojowego
samolotu na pokładzie lotniskowca i gdy oglądałam to co widzi pilot w chwili gdy
ma lądowac na pokładzie to byłam pewna, że za moment zobaczę jak samolot wpada
do wody. Bo w pierwszej chwili to nie mogłam lotniskowca dostrzec, potem widziałam
"coś" wielkości pudełka zapałek a potem byłam pewna, że samolot albo grzmotnie
w pokład albo go minie i wleci do oceanu.
Ale posadzenie lądownika na powierzchni komety było jeszcze bardziej
skomplikowane - nie sterował nim w trakcie przyziemienia doświadczony pilot mogący
jeszcze w ostatniej chwili coś skorygowac. Od chwili odłączenia od Rosetty lądownik
był skazany tylko na własną aparaturę.
I udało się!!! Teraz przez 48 godzin Rosetta będzie jeszcze nadawac sygnały i przesyłac
dane, a Philae bedzie zbierac próbki, badac je w swoim maleńkim laboratorium i
przesyłac wszystko do centrum EAK.
To naprawdę wielki sukces Europy!
osiadła na powierzchni komety.
To naprawdę wielki sukces i ogromnie się cieszę, że wszyściutko się powiodło. Polskiej
konstrukcji urządzenie o wdzięcznej nazwie MUPUS będzie sprawdzac temperatury
powierzchni komety i sporządzi profil jej temperatur.
Dotychczas wydawało mi się, że nie ma nic bardziej trudnego niż lądowanie bojowego
samolotu na pokładzie lotniskowca i gdy oglądałam to co widzi pilot w chwili gdy
ma lądowac na pokładzie to byłam pewna, że za moment zobaczę jak samolot wpada
do wody. Bo w pierwszej chwili to nie mogłam lotniskowca dostrzec, potem widziałam
"coś" wielkości pudełka zapałek a potem byłam pewna, że samolot albo grzmotnie
w pokład albo go minie i wleci do oceanu.
Ale posadzenie lądownika na powierzchni komety było jeszcze bardziej
skomplikowane - nie sterował nim w trakcie przyziemienia doświadczony pilot mogący
jeszcze w ostatniej chwili coś skorygowac. Od chwili odłączenia od Rosetty lądownik
był skazany tylko na własną aparaturę.
I udało się!!! Teraz przez 48 godzin Rosetta będzie jeszcze nadawac sygnały i przesyłac
dane, a Philae bedzie zbierac próbki, badac je w swoim maleńkim laboratorium i
przesyłac wszystko do centrum EAK.
To naprawdę wielki sukces Europy!
poniedziałek, 10 listopada 2014
Rosetta
początki powstawania Ziemi były wielce burzliwe i nijak nie sprzyjały rozwojowi
jakichkolwiek żywych organizmów. Przeróżne prowadzone badania skłaniają do
przyjęcia opcji, że życie na Ziemi zostało "zasiane" przez jakiegoś gościa z Kosmosu,
asteroidę lub kometę,która uderzyła w powierzchnię naszego globu, a miała w swym
składzie aminokwasy, które są nośnikami życia.
By tę teorię sprawdzic postanowiono zbadac skład którejś z komet. Wybór padł na
Kometę 67P/Czurimow-Gerasimienko, a trud opracowania , konstruowania i wysłania
sondy, która zbada kometę - podjęła Europejska Agencja Kosmiczna.
Projekt rozpoczął się 30 lat temu - właśnie wtedy rozpoczęto budowę Rosetty .
Po dwudziestu latach niemałych problemów EAK wyekspediowała w Kosmos
Rosettę.
Aby sonda zachowała swe możliwości badawcze, większośc jej aparatury została
"uśpiona" na okres trzech lat.
W pazdzierniku tego roku obudzono Rosettę - dla wszystkich zainteresowanych
była to chwila porównywalna do tej, gdy na Księżycu stanął pierwszy astronauta.
Rosetta już jest w pobliżu Komety 67P i przesłała na Ziemię zdjęcia powierzchni
jądra Komety. W pazdzierniku b.r. grono badaczy wybrało miejsce, w którym
Rosetta ma ustawic lądownik.
12 listopada, a więc już niedługo, Rosetta osadzi na powierzchni Komety 67P
lądownik z aparaturą badawczą. Lądownik nosi nazwę Philae, jest wyposażony
w laboratorium badawcze, a sam jest wielkości....domowej pralki automatycznej.
Wczoraj oglądałam na kanale National Geographic premierę filmu dokumentalnego-
i oglądałam go z wypiekami na twarzy, chociaż nikt nikogo nie napadał i nie
gonił. Mam nadzieję, że gdy Rosetta szczęśliwie ulokuje lądownik na powierzchni
Komety, będę mogła to obejrzec.
Wiem, ten temat niewiele osób interesuje - w końcu co tam sondy kosmiczne, komety
czy inne "dziadostwo" kosmiczne, ale pomyślcie - jesteśmy świadkami kolejnego
kroku człowieka w Kosmos i może uda się rozwiązac chociaż jedną z zagadek skąd
wzięło się życie na naszej planecie.
Tak właśnie wygląda fragment powierzchni jądra Komety 67P, na którym ma osiąśc
lądownik.**
Z uwagi na bardzo nierówną powierzchnię, bardzo małą siłę grawitacyjną Komety
oraz fakt, że kometa wysyła z różnych miejsc swej powierzchni silne wodne gejzery,
ta operacja jest niezwykle trudna. A cały sztab operacyjny może tylko zaciskac
kciuki za powodzenie całej akcji, by miliard Euro, wydany na ten projekt nie poszedł
na marne.
**
zdjęcie z sieci- www.naukawpolsce.pap.pl
czwartek, 6 listopada 2014
Jest przedszkole i.... przedszkole.
Nie napiszę nic odkrywczego - i u nas i za miedzą przedszkola są różne, niczym
dziurki w żółtym serze.
Tydzień temu Młodszy zmienił przedszkole. Nowe przedszkole jest znacznie bliżej
domu i szkoły Starszego. Córka, gdy zamieszkali w Berlinie, usiłowała zapisac
dzieciaki właśnie do tego przedszkola, ale nie było dwóch wolnych miejsc.
Tam też brakuje przedszkoli, chociaż nie dokucza im jakiś wyż demograficzny.
Po prostu coraz więcej kobiet pracuje, poza tym w tak wielonoarodowym mieście
jak Berlin, pobyt dziecka w przedszkolu jest dla niego korzystny - zwłaszcza gdy
dziecko jest z rodziny, w której żadne z rodziców nie używa w domu języka
niemieckiego.
W poprzednim przedszkolu "rozleciał" się personel - odeszła jego dyrektorka, bo
nie mogła się dogadac z jego właścicielką, pozostały personel podzielił się na
"frakcje" i w sumie ucierpiały na tym dzieciaki.
W tym przedszkolu jest inaczej i jak określa moja córka, widac, że personelowi
chce się pracowac.
Już na drugi dzień zrobili małemu zdjęcie gdy z przejęciem malował coś farbami i tym
zdjęciem oznakowali jego szafkę w szatni. W poprzednim przedszkolu rodzice musieli
przynosic zdjęcia dzieci, a proces naklejania zdjęc trwał blisko 6 miesięcy. Pomijam już
fakt, że tam ani razu dzieci nie malowały farbami, co bardzo córkę dziwiło, bo obaj
chłopcy malowali farbami nawet w żłobku.
Przedszkole zabiera dzieciaki w różne miejsca, ale zawsze jest to wyjście nie na
zasadzie "odgórnej", ale na zasadzie dobrowolności- wychowawca miał zaplanowane
wyjście po zakupy, więc poszły z nim tylko te dzieci, które miały na to ochotę.
Oczywiście Młodszy się zgłosił, bo on bardzo lubi chodzenie po sklepach i robienie
zakupów, nawet spożywczych. Podobnie jest z innymi zajęciami - ciasteczka pomagali
piec tylko ochotnicy i oczywiście Młodszy też się zgłosił.
On, w przeciwieństwie do Starszego, lubi pomagac w domu, sam zawsze wyciąga
naczynia ze zmywarki i chowa je na miejscu, tak samo wyciągnie wszystko z pralki i
przełoży do miski, a mniejsze rzeczy powiesi na suszarce.
Równie chętnie pomaga przy nakrywaniu do stołu, nosi talerze i nigdy niczego nie
tłucze. Gdy u nich byłam piekł ze mną kruche ciastka i sam zamiatał podłogę.
W tym przedszkolu dają dzieciom możliwośc wyboru zajęc , częśc idzie np. na
"tematyczny" plac zabaw a inni jadą do lasu, bo tak właśnie wybrali.
Młodszy jest wyraznie zadowolony, wreszcie przestał się nudzic. Dzieciaki nie są
dzielone na grupy wiekowe, tylko podług zainteresowań.Tym samym te trochę starsze
muszą się opiekowac młodszymi.
No i jak już wspominałam to przedszkole jest znacznie bliżej domu - do poprzedniego
trzeba było wpierw doczłapac się do autobusu a potem jeszcze przejechac całkiem długi
przystanek.
Młodszy tak się teraz spieszy do przedszkola, że gdy rozstaje się z mamą, to nawet
"cześc" zapomina powiedziec. Słodziak skończył 3 lata i 8 miesięcy.
dziurki w żółtym serze.
Tydzień temu Młodszy zmienił przedszkole. Nowe przedszkole jest znacznie bliżej
domu i szkoły Starszego. Córka, gdy zamieszkali w Berlinie, usiłowała zapisac
dzieciaki właśnie do tego przedszkola, ale nie było dwóch wolnych miejsc.
Tam też brakuje przedszkoli, chociaż nie dokucza im jakiś wyż demograficzny.
Po prostu coraz więcej kobiet pracuje, poza tym w tak wielonoarodowym mieście
jak Berlin, pobyt dziecka w przedszkolu jest dla niego korzystny - zwłaszcza gdy
dziecko jest z rodziny, w której żadne z rodziców nie używa w domu języka
niemieckiego.
W poprzednim przedszkolu "rozleciał" się personel - odeszła jego dyrektorka, bo
nie mogła się dogadac z jego właścicielką, pozostały personel podzielił się na
"frakcje" i w sumie ucierpiały na tym dzieciaki.
W tym przedszkolu jest inaczej i jak określa moja córka, widac, że personelowi
chce się pracowac.
Już na drugi dzień zrobili małemu zdjęcie gdy z przejęciem malował coś farbami i tym
zdjęciem oznakowali jego szafkę w szatni. W poprzednim przedszkolu rodzice musieli
przynosic zdjęcia dzieci, a proces naklejania zdjęc trwał blisko 6 miesięcy. Pomijam już
fakt, że tam ani razu dzieci nie malowały farbami, co bardzo córkę dziwiło, bo obaj
chłopcy malowali farbami nawet w żłobku.
Przedszkole zabiera dzieciaki w różne miejsca, ale zawsze jest to wyjście nie na
zasadzie "odgórnej", ale na zasadzie dobrowolności- wychowawca miał zaplanowane
wyjście po zakupy, więc poszły z nim tylko te dzieci, które miały na to ochotę.
Oczywiście Młodszy się zgłosił, bo on bardzo lubi chodzenie po sklepach i robienie
zakupów, nawet spożywczych. Podobnie jest z innymi zajęciami - ciasteczka pomagali
piec tylko ochotnicy i oczywiście Młodszy też się zgłosił.
On, w przeciwieństwie do Starszego, lubi pomagac w domu, sam zawsze wyciąga
naczynia ze zmywarki i chowa je na miejscu, tak samo wyciągnie wszystko z pralki i
przełoży do miski, a mniejsze rzeczy powiesi na suszarce.
Równie chętnie pomaga przy nakrywaniu do stołu, nosi talerze i nigdy niczego nie
tłucze. Gdy u nich byłam piekł ze mną kruche ciastka i sam zamiatał podłogę.
W tym przedszkolu dają dzieciom możliwośc wyboru zajęc , częśc idzie np. na
"tematyczny" plac zabaw a inni jadą do lasu, bo tak właśnie wybrali.
Młodszy jest wyraznie zadowolony, wreszcie przestał się nudzic. Dzieciaki nie są
dzielone na grupy wiekowe, tylko podług zainteresowań.Tym samym te trochę starsze
muszą się opiekowac młodszymi.
No i jak już wspominałam to przedszkole jest znacznie bliżej domu - do poprzedniego
trzeba było wpierw doczłapac się do autobusu a potem jeszcze przejechac całkiem długi
przystanek.
Młodszy tak się teraz spieszy do przedszkola, że gdy rozstaje się z mamą, to nawet
"cześc" zapomina powiedziec. Słodziak skończył 3 lata i 8 miesięcy.
wtorek, 4 listopada 2014
A niektórzy......
w Halloween wyglądali tak:
Młodsze kazało się zrobic na "makabryczną biedronkę".
Zamówiło biały makijaż, biedronkę, pająka, cieknącą krew i pajęczynę.
No i cóż mama miała zrobic? Pomalowała!
Młodsze kazało się zrobic na "makabryczną biedronkę".
Zamówiło biały makijaż, biedronkę, pająka, cieknącą krew i pajęczynę.
No i cóż mama miała zrobic? Pomalowała!
Mix
Zakończyłam na ten rok rehabilitację. I już jestem zapisana na przyszły rok, na
marzec/kwiecień. Widocznie NFZ ma nadzieję, że dożyję. Koleżanka uważa, że
raczej NFZ ma nadzieję, że nie dożyję i dlatego już mnie zapisali.
Trudno powiedziec - gdyby rzecz dotyczyła zapisu do kardiologa skłaniałabym
się do tej drugiej ewentualności. Bo już mniej więcej od połowy tego roku
pacjenci kardiologiczni są zapisywani na 2016 rok - to nie pomyłka, naprawdę.
W przychodni POZ (Podstawowej Opieki Zdrowotnej), której jestem pacjentką,
jest nowa lekarka. Przemiła, kontaktowa, uczynna - ma tylko dwie wady:
tragiczny makijaż i absolutny wstręt do badania pacjentów. Byliśmy ze ślubnym
by się zaszczepic p.grypie, a zezwolenie na szczepienie musi wydac lekarz.
Bo szczepic mogą się tylko osoby aktualnie w 100% zdrowe - dotychczas każdy
lekarz z tej okazji sprawdzał nam stan gardła, osłuchiwał płuca, mierzył ciśnienie,
przepytywał o różne sprawy - ta pani z uśmiechem, bez tych wszystkich działań
"ubocznych" wypisała nam skierowanie na szczepienie. Wiem, czepiam się.
Okropnie się naszarpałam w tym roku z szykowaniem grobów na minione właśnie
Święto Zmarłych. Po raz pierwszy zajęło mi to ogromnie dużo czasu i wysiłku, bo
ktoś bezmyślnie zapaskudził mi obie płyty parafiną -zakupił jakieś takie paskudne
znicze, które rozlały się na obu płytach. Z wielkim trudem odczyściłam je, skrobiąc
każdą skrobakiem do zalodzonych szyb samochodowych.
Nie wiem jak w innych częściach kraju, ale jesień w moim mieście jest zgodna
z moimi oczekiwaniami wobec tej pory roku - jest słonecznie i całkiem ciepło jak
na początek listopada. Jak dla mnie to mogłoby tak byc do samej wiosny.
Wcale nie tęsknię za śniegiem, mrozem i brakiem słońca.
W swoim osiedlowym sklepie zakupiłam mieszankę ziaren na chleb bezglutenowy-
super sprawa. Jest to zestaw 500 gram różnych ziaren - pestki słonecznika, dyni,
ziarna sezamu, orzechy laskowe, migdały, siemię lniane. Do tej mieszanki dodaje się
tylko 5 roztrzepanych jajek, sól i 50ml oliwy. Całośc mieszamy, dajemy jej 15 minut
odpoczynku a potem umieszczamy w małej keksówce i pieczemy. Wychodzi pyszny
chlebek, który pasuje równie dobrze do wędlin i sera jak i do dżemu lub miodu.
Poza tym zrobiłam kotlety mielone, do których zamiast bułki namoczonej w mleku
dałam ugotowaną na mleku , a następnie zblendowaną kaszę jaglaną. Wyszły świetne.
No i jeszcze coś - Zakłady Mięsne "Nove" (spod Gdańska) wyprodukowały pyszny,
bezglutenowy schab lekko wędzony z linii "Natura". Ów zakład zapracował na znak
przekreślonego kłosa, co oznacza, że produkty nim opatrzone są bezglutenowe.
Z czystym sumieniem polecam Wam tę wędlinę - jest naprawdę smaczna.
A to mój ostatni wybryk - naszyjnik z resztek. Postanowiłam wreszcie
zagospodarowac przeróżne koralikowe pozostałości nim zakupię następne
koraliki.
Mam tych "resztek" multum i chwilami trudno mi to wszystko tak razem
poskładac by to miało jakiś sens i wygląd.
marzec/kwiecień. Widocznie NFZ ma nadzieję, że dożyję. Koleżanka uważa, że
raczej NFZ ma nadzieję, że nie dożyję i dlatego już mnie zapisali.
Trudno powiedziec - gdyby rzecz dotyczyła zapisu do kardiologa skłaniałabym
się do tej drugiej ewentualności. Bo już mniej więcej od połowy tego roku
pacjenci kardiologiczni są zapisywani na 2016 rok - to nie pomyłka, naprawdę.
W przychodni POZ (Podstawowej Opieki Zdrowotnej), której jestem pacjentką,
jest nowa lekarka. Przemiła, kontaktowa, uczynna - ma tylko dwie wady:
tragiczny makijaż i absolutny wstręt do badania pacjentów. Byliśmy ze ślubnym
by się zaszczepic p.grypie, a zezwolenie na szczepienie musi wydac lekarz.
Bo szczepic mogą się tylko osoby aktualnie w 100% zdrowe - dotychczas każdy
lekarz z tej okazji sprawdzał nam stan gardła, osłuchiwał płuca, mierzył ciśnienie,
przepytywał o różne sprawy - ta pani z uśmiechem, bez tych wszystkich działań
"ubocznych" wypisała nam skierowanie na szczepienie. Wiem, czepiam się.
Okropnie się naszarpałam w tym roku z szykowaniem grobów na minione właśnie
Święto Zmarłych. Po raz pierwszy zajęło mi to ogromnie dużo czasu i wysiłku, bo
ktoś bezmyślnie zapaskudził mi obie płyty parafiną -zakupił jakieś takie paskudne
znicze, które rozlały się na obu płytach. Z wielkim trudem odczyściłam je, skrobiąc
każdą skrobakiem do zalodzonych szyb samochodowych.
Nie wiem jak w innych częściach kraju, ale jesień w moim mieście jest zgodna
z moimi oczekiwaniami wobec tej pory roku - jest słonecznie i całkiem ciepło jak
na początek listopada. Jak dla mnie to mogłoby tak byc do samej wiosny.
Wcale nie tęsknię za śniegiem, mrozem i brakiem słońca.
W swoim osiedlowym sklepie zakupiłam mieszankę ziaren na chleb bezglutenowy-
super sprawa. Jest to zestaw 500 gram różnych ziaren - pestki słonecznika, dyni,
ziarna sezamu, orzechy laskowe, migdały, siemię lniane. Do tej mieszanki dodaje się
tylko 5 roztrzepanych jajek, sól i 50ml oliwy. Całośc mieszamy, dajemy jej 15 minut
odpoczynku a potem umieszczamy w małej keksówce i pieczemy. Wychodzi pyszny
chlebek, który pasuje równie dobrze do wędlin i sera jak i do dżemu lub miodu.
Poza tym zrobiłam kotlety mielone, do których zamiast bułki namoczonej w mleku
dałam ugotowaną na mleku , a następnie zblendowaną kaszę jaglaną. Wyszły świetne.
No i jeszcze coś - Zakłady Mięsne "Nove" (spod Gdańska) wyprodukowały pyszny,
bezglutenowy schab lekko wędzony z linii "Natura". Ów zakład zapracował na znak
przekreślonego kłosa, co oznacza, że produkty nim opatrzone są bezglutenowe.
Z czystym sumieniem polecam Wam tę wędlinę - jest naprawdę smaczna.
A to mój ostatni wybryk - naszyjnik z resztek. Postanowiłam wreszcie
zagospodarowac przeróżne koralikowe pozostałości nim zakupię następne
koraliki.
Mam tych "resztek" multum i chwilami trudno mi to wszystko tak razem
poskładac by to miało jakiś sens i wygląd.
sobota, 1 listopada 2014
Tak sobie myślę.....
.....każdy idzie własną drogą, a tak naprawdę wszyscy idziemy w jedną stronę.
I to jest jedyna sprawiedliwośc tego świata.
Nie ważne czy jesteśmy mądrzy czy też nie, ładni czy brzydcy, zdrowi lub chorzy,
młodzi lub starzy - wszyscy podążamy TAM z każdym oddechem, każdym
uderzeniem serca.
I dopóki jesteśmy TU i TERAZ czerpmy z tego pobytu radośc dzieląc ją z innymi.
I pamiętajmy o tych, którzy tę drogę, którą teraz idziemy, już przebyli.
Pamiętajmy o nich nie tylko z okazji 1 listopada, ale tak zwyczajnie, na co dzień,
myślmy o nich tak, jakby tylko gdzieś daleko wyjechali, opowiadajmy o nich
naszym dzieciom i wnukom.
I pamiętajmy nie tylko o ludziach - o zwierzakach, które umilały nam życie też-
przecież były częścią naszej codzienności.
I to jest jedyna sprawiedliwośc tego świata.
Nie ważne czy jesteśmy mądrzy czy też nie, ładni czy brzydcy, zdrowi lub chorzy,
młodzi lub starzy - wszyscy podążamy TAM z każdym oddechem, każdym
uderzeniem serca.
I dopóki jesteśmy TU i TERAZ czerpmy z tego pobytu radośc dzieląc ją z innymi.
I pamiętajmy o tych, którzy tę drogę, którą teraz idziemy, już przebyli.
Pamiętajmy o nich nie tylko z okazji 1 listopada, ale tak zwyczajnie, na co dzień,
myślmy o nich tak, jakby tylko gdzieś daleko wyjechali, opowiadajmy o nich
naszym dzieciom i wnukom.
I pamiętajmy nie tylko o ludziach - o zwierzakach, które umilały nam życie też-
przecież były częścią naszej codzienności.
Subskrybuj:
Posty (Atom)