drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 26 maja 2022

Padam ze zmęczenia

 Zostałam  dziś wywieziona  do Beelitz. I dreptałam, dreptałam  po  Krajowej Wystawie Ogrodniczej. Droga  z Berlina  do Beelitz nie jest  daleka, bo ta  miejscowość jest blisko  Poczdamu. I nawet  korków nie  było. I gdyby  nie ciągły  wiatr,  to  powiedziałabym, że było super. 

Przygotowania  do takiej  wystawy  zawsze  trwają  bardzo  długo, bo najczęściej jest ona  na terenach "pustych" i trzeba taki  teren przygotować. Tu na teren  wystawowy wykorzystano teren  dawnej oczyszczalni ścieków. Dziś w miejscu, gdzie kiedyś  było cuchnące jeziorko/staw  jest teraz czyściutka woda, ozdobiona fontanną.Operacja taka  trwa  długo a poza tym tania  nie jest. Z reguły tak są projektowane te  wystawy, by potem  cały teren  stał się ogólnodostępnym  parkiem. Tu dużym plusem jest to, że teren  wystawy jest tuż za dawnymi  murami  miejskimi i obejmuje  miasteczko półkoliście. Tereny wokół Beelitz znane  są  z uprawy  szparagów.

Na terenie było kilka punktów gastronomicznych, więc  się  wzmocniłam  wpierw cappuccino. Chłopcy szaleli na różnych placach  "zabaw" - bo tu jednak  wszyscy  myślą o dzieciach i to nie tylko tych najmłodszych. A dla dorosłych były przykłady jak zagospodarować ogródek  działkowy by  przebywanie  w nim cieszyło oczy i dawało miły  wypoczynek.  Była też  ekspozycja  gotowych, niedużych  domków  działkowych, oczywiście również wystawa i  sprzedaż  narzędzi ogrodniczych. Ludzi  było sporo,  ale organizacja  całkiem  sprawna, przy  wjeździe na olbrzymi  parking porządkowi  wskazywali,  gdzie  można  znaleźć   wolne  miejsce. Na terenie  wystawy  pomyślano też o małych "ogrodnikach" i  dla  nich przygotowano ogrodowy  kącik,  w którym  mogły posłuchać  bajek. Podobało się nam, że bilet  jest  ważny  cały  dzień i  można wyjść z wystawy, zwiedzić miasteczko i wrócić na wystawę z powrotem. A ponieważ kiedyś  na tym terenie   mieszkały puszczyki, to teraz mają tu dwie  swoje  "zagrody."

W porównaniu z innym parkiem "powystawowym" w Berlinie ten teren nie  jest bardzo  duży, ale i tak się "zlazłam". I to tak, że w końcu....przysiadłam na  krowie, która  całkiem  dzielnie to zniosła.


Po wyjściu  z wystawy  kupiliśmy truskawki - wyglądały  tak pięknie, że się nawet  zastanawiałam czy to  aby  nie  atrapa. W odległości  kilkunastu  kroków od kiosku z truskawkami był kiosk ze świeżutko  zebranymi   szparagami,  ale ja akurat  za szparagami  nie przepadam.

I bardzo mi się spodobał bilet  wstępu :

A do posłuchania- chyba  dawno  zapomniana Nana Mouskouri


Miłego weekendu Wszystkim życzę!