....czyli mix.
Kilka dni temu piałam jaki miałam cudny dzień, bo było super miłe spotkanie
z ulubionymi Dziewczynami, no ale jak to w życiu- hossa trwa krótko, bessa
znacznie dłużej.
Pomijam już kwestię pogody, no bo przecież jesień ma swoje prawa i nikt jej
nie zabroni chłostać nas deszczem i silnym wiatrem i chłodzić.
Nie podlega ustawom- żadnym.
W poniedziałek nawiedziły nas żona i córka zmarłego rok temu przyjaciela.
Odzyskałam przy okazji książki, które Mu pożyczyłam i gdy już po ich
wizycie znalazłam w jednej z nich Jego notatki odnośnie samochodu, zrobiło
mi się strasznie smutno.
Jego makabryczna choroba i odejście były tak niespodziewane, że aż
niewiarygodne. Strasznie kruche to nasze życie!
A one do dziś jakoś nie mogą się uporać ze sprawami, które powinny były
być załatwione jeszcze przed Jego odejściem.
Średniowieczne "memento mori" było całkiem niegłupie, chociaż cel tego
pamiętania był inny.
Środa zaowocowała moim spotkaniem III stopnia z klapą bagażnika naszego
samochodu- deszcz lał, a ona tak jakoś wolno się podnosiła, że palnęłam
częścią nadskroniową głowy w klapę, gdy sięgnęłam po siatki z zakupami.
Strasznie twarda, aż mnie zatkało. Boli do dziś.
Poza tym mam serię wizyt u dentysty- mam "coś" bliżej niesprecyzowanego
w dziąśle, pomiędzy dwoma zębami. Ale nie tylko ja nie wiem co to- dentysta
chyba też nie, na rtg wygląda to jak "bąbelki".
******
Znacie termin "dieta paleo"?. No to okazuje się, że to najlepsza dieta dla
Hashimotowców i że tak naprawdę to ja na niej jestem.
Co prawda moje "Paleo" odbiega nieco od klasyki, ale odżywiam się głównie
proteinami, warzywami i owocami.
Dziś upichciłam "mieszankę warzywną", w skład której wchodziły:
duży bakłażan pokrojony w kostkę, dwie duże pieczarki, też podziabane
w kostkę, ćwiartka niedużej dyni, też pokostkowana, 6 szalotek pokrojonych
w półplasterki, pół słoiczka przecieru pomidorowego mojej ulubionej f-my
Dawtona, 3 łyżki oleju kokosowego i 4 grube plastry mojej roboty klopsa.
Z przypraw dodałam- curry, pieprz ziołowy, czosnek granulowany, kurkumę
sól i duuużo posiekanego koperku.
Rzecz należy zacząć od posiekania szalotek i przesmażeniu ich na oleju, potem
dodać pieczarki, potem resztę warzyw i przyprawy.
W czasie duszenia trzeba jednak dolać nieco wody, najlepiej gorącej. Na końcu
dodajemy mięso.
Oczywiście mięso, które dodamy może być różne - robiłam to również
z parówkami lub uduszonym kurczakiem lub z wędzoną piersią indyka.
Najważniejsze, że proces przygotowania tego dania jest krótki.
W ramach diety Paleo najbardziej niektórych śmieszą moje kanapki - a mnie
takie odpowiadają- kroję jabłko w plastry a na nich układam wędlinę lub
jakiś ser lub pokrojone w plastry jajko na twardo.
Z przekąsek to jadam jabłko pokrojone w kostkę z posiekanymi orzechami
włoskimi.
No i skoro jesteśmy przy kulinariach- ukwasiłam białą kapustę z burakami
startymi na grubej tarce.
Muszę gdzieś "wyczaić" jakąś poręczną małą szatkownicę - krojenie nożem
nawet tylko połowy główki zabawne nie jest.
W słoiku układałam warstwami kapustę, i buraki, soląc każdą warstwę ( niedużo,
tzw. "do smaku") i każdą warstwę ubijałam w słoiku tłuczkiem drewnianym.
Dziś, piątego dnia po zrobieniu, kapusta już nadaje się do jedzenia.
Mam zamiar jeszcze zakwasić jabłka i buraki.
Domowe kiszonki to samo zdrowie a roboty dużo przy tym nie ma.
Miłego weekendu wszystkim, takiego bez deszczu i wiatru;)