Taki kalendarz adwentowy dostałam wczoraj od dzieci. To "herbaciany" kalendarz, każda z 24 herbatek jest inna. Na opakowaniu każdej z nich podana jest temperatura wody, którą herbatę należy zalać oraz czas parzenia. Dziś rozpoczęłam od herbatki "China Milky Oolong", którą zalewa się wodą o temp. 75-80 stopni C i parzy się ją od 1 do 3 minut. Trochę masakra dla mnie, bo zwykle zapominam o tym, że sobie zrobiłam herbatę i każda dojrzewa zawsze baaaardzo długo. Zwykle za długo.
I uświadomiłam sobie, że czas jakoś szalenie szybko mija i w tym roku będziemy obchodzić już trzecie święta BN bez obecności mego męża. A świadomość tego boli tak samo jak w 2019 roku. I po raz drugi nie przyjedzie do nas teściowa mojej córki i zapewne znów będą święta przy Skype.
Na dziś jest zwołane pilne posiedzenie grupy państw G-7. Ministrowie zdrowia Francji, Japonii, Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii, Włoch i Kanady będą naradzali się nad przedsięwzięciem wspólnych działań w związku z nowym , ujawnionym wariantem koronowirusa covid-19, nazwanym Omikron. Wspólnie będą się zastanawiać jakie przedsięwziąć obostrzenia, żeby się paskudztwo nie rozprzestrzeniało po świecie.
Wiadomo już jakie są jego pierwsze objawy, są to : zmęczenie, ból głowy, drapanie w gardle, objawy lekkiego przeziębienia. No i jest równie zakaźny ów Omikron jak i mutant Delta, choć zdaniem pani dr Angelique Coetzee z RPA, która pierwsza go odkryła u swojego pacjenta, jest raczej mniej groźny w sensie powikłań. Pani dr Coetzee przez ostatnie 8 tygodni już nie miała wśród swoich pacjentów ani jednego przypadku covid-19 i dopiero 22.XI trafił się pacjent uskarżający się właśnie na zmęczenie, ból głowy itp. objawy. U niego i jego najbliższej rodziny wykryto koronawirusa i poddano próbkę sekwencjonowaniu. No cóż, powiedziałabym, że miłość koronawirusa covidu do ludzi jest naprawdę ogromna.
Wczoraj była pierwsza niedziela Adwentu. Co prawda trudno by było naszą rodzinę zaliczyć do osób przypisanych do jakiejś określonej religii, ale pewne tradycje podtrzymujemy, bo się nam podobają. Na przykład dekorowanie mieszkania wieńcem adwentowym, spotkanie rodzinne na wspólnym obiedzie lub obiado-kolacji w pierwszą niedzielę Adwentu. Tu mam prośbę - oszczędźcie mi czytania uwag w rodzaju, że nie rozumiecie po co my to robimy - ja się nie wkręcam z uwagami na temat po co chrzcicie dzieci, posyłacie je do komunii itp., po co spotykacie się całą familią przy stole z 13 daniami bożonarodzeniowymi, bo uważam, że macie do takiego działania prawo, to Wasza sprawa, nie moja. I tak z ręką na sercu, ani mnie to grzeje ani ziębi.
A tak się prezentuje mój adwentowy "wieniec". Gdy odnajdę gdzie upchnęłam malutkie bombki to je jeszcze doczepię. Podejrzewam, gdzie są, ale musiałabym się po nie bardzo mocno schylać, a to mi jakoś szkodzi na kręgosłup. Chyba się postarzał bardziej niż moja psyche. Poczekam aż wpadnie któryś z chłopców.
Nie wiem czy Was to zaciekawi, ale dodam jeszcze kilka słów na temat wieńca adwentowego. Okrągły kształt symbolizuje nieskończoność, gałązki wiecznie zielonych iglaków są symbolem życia i wspólnoty, 4 świeczki zapalane w kolejne niedziele symbolizują zbliżanie się do prawdziwej światłości, czyli do dnia narodzin Jezusa. Nie szkodzi, że wcale nie narodził się tego właśnie dnia- badania twierdzą, że nastąpiło to kilka miesięcy wcześniej, zapewne w sierpniu. Pierwsza świeca symbolizuje nadzieję, druga pokój, trzecia radość, a czwarta- miłość.
Historia wieńca adwentowego nie jest długa- po raz pierwszy powstał w 1839 roku. Johann Hinrich Wicherna, niemiecki pastor i teolog, prowadził w Hamburgu świetlicę dla sierot. Chcąc umilić dzieciom czas oczekiwania na Boże Narodzenie zawiesił w świetlicy duże koło , w którym osadził 24 świece i każdego dnia zapalał wraz z dziećmi 1 kolejną świecę i przy zapalonych świecach wspólnie odmawiali modlitwy. Z czasem zamiast 24 świec zostały 4, symbolizując niedziele poprzedzające Boże Narodzenie. W niektórych regionach każda ze świec ma inny kolor, ale teraz najczęściej wszystkie są jednego koloru, białe lub czerwone, a wieniec udekorowany jest również szyszkami, bombkami i maleńkimi świecidełkami.
A dziś trochę "christmasowej muzyki" w wersji jazzowej. Jazz też jest dobry na wszystko, zupełnie jak muzyka Mozarta.
Dobrego nowego tygodnia Wszystkim.