"Odkryłam" dziś słodkie ziemniaki. Nie znaczy to, że pierwszy raz mi wpadły w oko.
Widywałam je i wcześniej, ale omijałam z daleka. Ale dziś "coś mnie napadło" i
kupiłam aż dwie sztuki, czyli kilogram.
Mąż patrzył się na mnie i na mój zakup z wyrazną dezaprobatą. Bo co powiedzieć
o kobiecie, która nagle kupuje dwie sztuki niekształtnych, dużych bulw w dziwnym
kolorze - ni to ziemniaka ni to marchwi.
Obrać się to dało bez problemu obieraczką do kartofli, a ponieważ się spieszyłam,
postanowiłam pokroić bulwę na mniejsze kawałki przed gotowaniem.
Krojenie go było istną korridą - żałowałam, że się pozbyłam tasaka.
Ugotowało się szybko, w lekko osolonej wodzie, po ugotowaniu miało kolor lekko
wyblakłej marchwi. Było mięciutkie, wystarczyło podziabać widelcem na talerzu by
uzyskać pure.
Dodałam do tego masełko ziołowe i tym sposobem miałam bezglutenowy obiad.
Smak - mnie odpowiadał, choć nieco przypomina gotowaną marchewkę.
Jutro zrobię sobie frytki.
Przy okazji napiszę kilka słów o tym dziwnym słodkim ziemniaku który nosi też
nazwę patat i batat.
Ojczyzną jego jest Ameryka Południowa i Środkowa. Uprawiali go Inkowie i Majowie.
Do Europy przywiezli go hiszpańscy konkwistadorzy.
Ma znacznie więcej substancji odżywczych niż zwykły ziemniak- 100 g patata pokrywa
dobowe zapotrzebowanie człowieka na beta-karoten. Ponadto zawiera wit.C, wit.B6,
błonnik, żelazo, potas, mangan, miedz i kwas chlorogenowy.
Posiada enzymy redukujące skrobię niemal do zera. Zapobiega nowotworom jelita
cienkiego i okrężnicy, wskazany jest przy astmie i osteoporozie.
Przechowywać należy w ciemnym miejscu, nie w lodówce. Ale ugotowany w skórce
patat można z powodzeniem zamrozić. I to dla mnie dobra wiadomość.
Najlepiej jest gotować go w całości w skórce (uprzednio dokładnie wyszorowanej),
w lekko osolonej wodzie. Po ugotowaniu skórka bez trudu odchodzi.
Piecze się ze skórką w całości lub w dużych cząstkach, w temp. 220 stopni.
Podawać można na słodko lub ostro, wg własnego upodobania.