drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 24 marca 2023

Jeszcze tylko......

                                        ...tego  brakuje.

Jest taka instytucja  w USA  - CDC, czyli Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom.  I owa CDC wydała ostrzeżenie o szerzeniu się pewnego grzyba o nazwie Candida Auris, który jest niestety odporny na większość leków przeciw grzybicznych. Candida Auris może powodować groźne infekcje , zwłaszcza u osób z osłabionym układem odpornościowym.  CDC  podało, że od 2019 roku w USA stwierdzono ponad 1000 przypadków Candida  Auris w 12 Stanach, z czego połowa  zachorowań zakończyła  się niestety  zgonem.

Ów grzyb po raz  pierwszy  został zidentyfikowany w Japonii w 2009 roku i od tego  czasu został już  znaleziony w ponad 40 krajach.

Jest o tyle  wredny, że może się  długo utrzymywać na różnych powierzchniach, przez  co jest trudny do eliminacji. Z tego powodu CDC sklasyfikowała Candida auris jako pilne  zagrożenie.

Pierwsze objawy infekcji to: gorączka,  dreszcze, zmęczenie, ból, zaczerwienienie lub obrzęk w miejscu urazu  lub  w miejscu wprowadzenia  do ciała  cewnika.

Żyjemy   w czasach, gdy w rolnictwie, medycynie i przemyśle powszechnie  stosuje  się leki przeciwgrzybiczne do leczenia infekcji grzybicznych różnych upraw,  infekcji u  zwierząt gospodarskich i domowych oraz u ludzi,  co niestety  powoduje, że wszystkie odmiany  grzybów stają  się  coraz  bardziej odporne na leki.  Do tego nie zawsze są te leki we właściwy  sposób stosowane - często są  nadużywane.

Coraz bardziej  widoczna  zmiana klimatu - wzrost temperatury, poziomu  wilgotności, stężenia dwutlenku węgla oraz częstotliwość i wzrost intensywności ekstremalnych  zjawisk pogodowych zakłócają istniejące  ekosystemy i stwarzają dogodne  warunki inwazji i przenoszenia się grzybów.

Nie powiem, by to była dobra  wiadomość- już ludzkość "wyhodowała" sobie bakterię odporną  na wszelakie antybiotyki, a teraz zaczyna się podobnie z infekcjami grzybicznymi.

Przed  nami weekend - u  mnie na jutro przewidują....burze no i deszcz. Ale coś panom od meteo ostatnio marnie wypadają przepowiednie. Może to normalne w sytuacji, że niemal codziennie ktoś wysyła coś na orbitę  okołoziemską. 

Miłego weekendu, może  w rytmie "staroci"?


 




piątek, 17 marca 2023

Znowu.....

                   .........piątek. 

Za oknem 10 stopni ciepła. Tyle tylko, że  jakoś  tego  ciepła  ni diabła  nie czuje  się, o czym się przekonałam na  własnej  skórze. Po prostu wieje  zimny, bardzo  zimny  wiatr. Ciepło to mi było tylko w metrze, bo  w metrze zawsze  zimą  jest niestety bardzo, bardzo ciepło. No tak -  trudno mi dogodzić.

Pamiętacie  ze  szkoły taką  stałą  matematyczną o  wdzięcznej nazwie Pi?  Po raz  pierwszy stała  się znana cztery tysiące lat temu.

A 14 marca obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Pi.  Datę tę wybrał w 1987 roku  amerykański fizyk Larry Shaw, bo data  zapisana systemem amerykańskim-  miesiąc , dzień to zapis  liczby Pi  - 3,14 co odpowiada tej dacie.  A że kolejne pięć  cyfr liczby Pi to 15926 to święto liczby Pi przypada  ( tak bardzo dokładnie) na 14 marca o godzinie 1 w nocy 59 minut i 26 sekund.  A  pamiętacie jeszcze co oznacza ta  liczba Pi?  To stosunek obwodu koła  do jego średnicy i jest  wartością  stałą.

W 2022 roku naukowcy  zaktualizowali oficjalnie  zarejestrowaną liczbę cyfr w liczbie Pi po przecinku - teraz nauka podaje , że jest ich 100 bilionów. I  nie ma wcale granic dla  dalszych obliczeń- ta  stała matematyczna jest nieskończona.

Sama liczba Pi jest liczbą niewymierną,  czyli taką, której  nie  można zapisać jako iloraz dwóch  liczb  całkowitych.

Niektórzy naukowcy są przekonani, że liczba  Pi w jakiś  sposób  kontroluje   Wszechświat, otaczający nas  świat i jego prawa  fizyczne.

Byłam dziś na konsultacji u chirurga  szczękowego. Jeszcze  dziś  wyśle do  "mojej" dentystki wiadomość, by poszukała innego wariantu rozwiązania kwestii uzupełnienia  ubytku bo ten jest zbyt kontrowersyjny.  Cieszę  się z tego, bo też tak  myślałam. Może to  się komuś  wyda  dziwne,  ale nie marzyłam o zabiegu z gatunku chirurgii szczękowej.

Na weekend zapowiadają u  mnie kilkanaście  stopni ciepła,  ale i trochę deszczu.

Miłego weekendu  Wszystkim!!!



piątek, 10 marca 2023

Piątek .....

                 ........ale dziś odpuszczę i  nie będzie o Kosmosie. Co nie  oznacza, że będzie ciekawiej.

Jakoś  mi umknęło, że  w Sudanie już dość długo działa polska  misja archeologiczna.  Według mnie to nawet fajne  zajęcie  takie grzebanie  w piasku lub w innym podłożu. Otóż owa misja  archeologiczna, która przekopuje  piaseczek w okolicach  miasta Old Dongol, właśnie odkryła starożytne  kamienne bloki z wyrytymi na  nich hieroglifami. Wstępne  datowanie wykazało, że owe bloki powstały w pierwszej połowie pierwszego tysiąclecia przed nową erą.

Old Dongola była ongiś stolicą całkiem potężnego królestwa Makurii, które od V do XIV wieku kontrolowało rozległy obszar w delcie Nilu. W rzeczywistości zastąpiło ono władców   starożytnego  Egiptu. Zdaniem badaczy  inskrypcje wyryte na tych kamieniach pochodzą ze starożytnego Egiptu. Ponadto  bloki są zdobione wizerunkami postaci charakterystycznych dla kultury starożytnego Egiptu.  Uważa się, że były elementami świątyni Faraona, zbudowanej w pierwszej połowie  pierwszego tysiąclecia p.n.e, czyli  w okresie panowania XXV dynastii  starożytnego Egiptu, która wtedy  rządziła rozległymi obszarami północno- wschodniej Afryki i Bliskiego Wschodu.  Bloki są wykonane z  białego piaskowca i jak dotąd odkryto ich już około setki.

Być może, że odczytanie hieroglifów z owych bloków kamiennych wzbogaci nieco  wiedzę o królestwie Makurii, bo dotychczas odkryte artefakty piśmiennictwa tego okresu, głównie   teksty arabskie,  były skoncentrowane  głównie na zbrojnym konflikcie pomiędzy Egiptem a Nubią  lub na sprawach  religijnych. Makuria przed  końcem VI stulecia przyjęła chrześcijaństwo. A ocalałe zapisy prawne  z okresu istnienia  Makurii są niestety o małej  wartości historycznej.

Człowiek to bardzo dziwne stworzenie - zupełnie  nie  wiem czemu, ale najlepiej mu wychodzi totalna destrukcja. I jakoś nie zraża ludzi fakt, że tak naprawdę nikt nie jest zwycięzcą, bo owi "zwycięzcy" są równie  ciężko poturbowani jak ci pokonani.

A u mnie - co chwilę pada  deszcz, a temperatura pomaleńku wzrasta - już jest +6 stopni.

Miłego weekendu Wszystkim !!!!!



piątek, 3 marca 2023

Życie składa się........

                                  .................u mnie  głównie z piątków. I to wcale  nie  dlatego, że akurat  w piątki robię  coś ciekawego - nic  z tych rzeczy. Nie da się ukryć, że w pewnym  sensie  hibernuję. Trzeba  wszak  tę porę  roku jakoś przetrwać.

Wczoraj doznałam lekkiego szoku, bowiem  specjaliści z University of  Washington zaprezentowali nowy interfejs, który pozwala na przekazywanie sygnałów z jednego mózgu do  drugiego za pomocą internatu.

Ochotnicy uczestniczący w eksperymencie znajdowali się w dwóch przeciwnych miejscach kampusu i byli podłączeni do specjalnego  sprzętu przeznaczonego do wykrywania aktywności  mózgu. Udało się dokonać tego, że uczestnik  "A"  poruszył palcem uczestnika "B". Informacje  potrzebne do przekazania woli poruszenia palcem drugiego uczestnika  eksperymentu zostały przekazane z nadajnika do odbiornika za pośrednictwem sieci Internet.

Poprzednio taki eksperyment został wykonany na szczurach laboratoryjnych w Dulce University. I wiecie  co - wcale a wcale mi się to nie podoba.  Bo to już jest włamanie  do naszego mózgu.

Z wieści nieco mało przydatnych, to w układzie gwiezdnym AF Leporis teleskop (VLT) w Chile wykonał bezpośrednie zdjęcie  egzoplanety, która  znajduje  się bardzo blisko Ziemi -  "zaledwie"  87,5 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Zająca. Nawet nie  wiedziałam, że jest taki gwiazdozbiór, a okazuje  się, że sfotografowana  egzoplaneta jest bardzo duża, krąży wokół gwiazdy AF Leporis mniej więcej w tej  samej odległości co Saturn wokół Słońca. Pomiary wykazały, że gwiazda AF Leporis jest gwiazdą masywną, gorącą tak jak nasze  Słońce ale jest około 200 razy młodsza od  naszego Słońca.

No i dobrze, mamy egzoplanetę "tuż za rogiem" - będą mieli gdzie producenci upchnąć nadprodukcję - może tam nie ma inflacji?

I zupełnie poza tymi tematami - oglądam na Fb Watch filmiki z życia irańskich  Nomadów. Po dwóch pierwszych pomyślałam, że powinnam być wdzięczna losowi, że nie urodziłam  się irańską kobietą. Ale trochę mnie te filmiki wciągnęły bo lubię poznawać jak żyją ludzie w innych  niż Europa miejscach na Ziemi. Nabrałam nawet sympatii do tych ludzi, bo naprawdę nie jest tam łatwe życie. Mamy XXI wiek a  część  z nich żyje w domach zbudowanych przez kobiety - domy z kamieni i gliny. Wystarczy w wyszukiwarce FB Watch   wpisać Village Life oraz   Food blog.

I informacja  dla wielbicieli zespołu Pink Floyd - będą mieli w Berlinie koncert - bilety po 100€ od osoby. O ile jeszcze  są - nie wiem, coś jakby  za drogo  dla mnie.

Miłego weekendu Wszystkim!!!!



sobota, 18 lutego 2023

Mam romans z......

                          ........przychodnią dentystyczną. I zapowiada  się, że nieco  czasu potrwa. Na razie to dość bolesny romans i jego pozytywne  zakończenie  może nastąpić dopiero za 3-4 miesiące. A wszystko za sprawą pewnego dentysty, u którego przed  wyjazdem z Warszawy leczyłam kanałowo ząb. W najczarniejszych wizjach nie podejrzewałam, że facet  wypełnienie wstrzeli nie tylko do kanału  zęba ale i dodatkowo przebije go i wstrzeli się w kość szczęki obok zębodołu.  Efekt -stan zapalny. W środę, po dość długiej i  dokładnej sesji  rentgenowskiej usunięto mi  tu ów nieszczęsny ząb i czyszczono zaropiałą szczękę skrobiąc ją intensywnie. W trakcie oczywiście  nic nie bolało, bo byłam nieźle  znieczulona, ale od tamtej pory jestem na Pyralginie 500. Przy  okazji okazało się , że ten warszawski pan " Psuja" nie doleczył mi jeszcze jednego zęba i teraz  musiał być "doleczony".  Uzupełnienie w miejscu tego straconego zęba może nastąpić dopiero za 3, 4 miesiące, gdy zregeneruje  się kość  szczęki po usunięciu tego biedaka. No więc mam nauczkę - nigdy więcej nie pójdę do dentysty polecanego przez  znajomych, a zwłaszcza takiego zachwalanego jako bardzo, bardzo miłego. Gdy już byłam dosłownie kilka  dni przed  wyjazdem dowiedziałam  się, że ów pan dentysta to........alkoholik, który właśnie "przestał pić". 

Być może, że w lipcu zjadę na kilka  dni do stolicy nad Wisłę i nie odmówię sobie  przyjemności odwiedzenia  tego człowieka i przedstawienia  mu dokumentacji rtg, na której widać  "biało na  czarnym" jak narozrabiał. A tak najchętniej to bym facetowi dokopała i wytoczyła  sprawę. Tylko mi czasu na to  nie starczy. Jedyna  pociecha, że przychodnia  do której tu uczęszczam  jest w dobrym miejscu,  czyli mam do niej dobry dojazd metrem i jest ( z tego co widzę) dobrze  wyposażona.

Tu nadal trwa "zimo-wiosna", jest + 6 stopni i pada  deszcz. Z rzeczy dziwnych - zachciało się Berlinowi jakiegoś  baaaardzo  wysokiego budynku i....... w pobliżu osunął się nieco grunt więc w ramach zadbania o bezpieczeństwo zamknięto jedną linię metra. Na  szczęście  nie tę, która  mnie (z przesiadką po drodze) dowozi do dentystów.

A z rzeczy jeszcze  dziwniejszych-  podobno ( bo ja  nie dowierzam prasie) 4 lutego tego roku u wybrzeży Karoliny Południowej został zestrzelony chiński balon  szpiegowski. W  niecały tydzień później "rozsypał  się  worek" ze  z niezidentyfikowanymi obiektami nad  USA. Zostały zestrzelone nad Alaską, nad Montaną oraz  nad Jeziorem Huron. Szczątki tego zestrzelonego nad jeziorem Huron nie zostały jednak  znalezione. Generał  sił powietrznych USA Glen Van Herek powiedział, że  służby wywiadowcze badają  wszystkie  możliwości. Pentagon nie  wykluczył, że te niezidentyfikowane obiekty mogą nie pochodzić z  Ziemi. I że Chiny również mierzą  się z problemem tych niezidentyfikowanych obiektów latających. Jeden  z takich   "pojazdów" został dostrzeżony w pobliżu miasta portowego w północnej prowincji Shandong.

Wygląda  na to, że nie tylko my,  Ziemianie, szukamy nowego  miejsca  zamieszkania. Ostatnio odkryto niemal tuż obok, bo zaledwie 31 lat  świetlnych od Ziemi - w gwiazdozbiorze  Łabędzia - egzoplanetę, która ma  swoją gwiazdę, wokół której krąży. Sporym minusem jest jednak fakt, że owa  gwiazda jest niestety znacznie  zimniejsza od naszego Słońca.   Masa owej "nadającej się" egzoplanety wynosi 1,36 masy Ziemi, a jej obrót wokół gwiazdy Wolf 1069 trwa 15,5 dni ziemskich. Jest jeszcze  jedna różnica  pomiędzy tą egzoplanetą a Ziemią  - po jednej  jej  stronie zawsze panuje dzień a po drugiej zawsze noc.

I bardzo  się cieszę, że nie  doczekam się zbiorowej przeprowadzki do gwiazdozbioru Łabędzia.

Miłego weekendu Wszystkim!!!



niedziela, 12 lutego 2023

Rzeczy dziwne

 Byłam dziś na interaktywnej  wystawie jednego  z moich ulubionych malarzy- Gustawa Klimta. Niestety jestem nieco rozczarowana.  Poprzednia  tego typu wystawa poświęcona twórczości Claude  Moneta była znacznie lepiej, ciekawiej  zorganizowana. No i w lepszym  miejscu a nie  w dalekim ode mnie północno-wschodnim Berlinie.

Jak dla  mnie to było zdecydowanie  zbyt mało pokazanych  jego dzieł, bardziej  skupiono się na  jego biografii, którą zresztą od  dawna znam.




A to jeden z jego obrazów  - to trzy etapy życia kobiety, zamknięte w jednym obrazie. To "naga  prawda", której hołdował.

A teraz Was ponudzę. Żyjemy w ciekawych czasach, naukowcy są wielce pracowici, ciągle  coś odkrywają. Ostatnio znacznie usprawniono i udoskonalono odczytywanie starych,  zniszczonych tekstów. I dzięki temu odczytano po raz wtóry teksty Zwojów znad Morza  Martwego. I panowie naukowcy wpadli w wielkie  zdumienie, bowiem odczytując kolejny raz owe mocno z niszczone papirusy wyczytali, że Arka Noego miała kształt piramidy.

Tak naprawdę to żadne odkrycie, bo już  wcześniej w innych tekstach można było odczytać, że Arka Noego miała kształt piramidy, ale oficjalna  nauka nie uznawała tego faktu - no bo jakże- nikt przecież nie widział statku, łodzi itp. o tak niewydarzonym kształcie. Mało tego  - dawni artyści często przedstawiali ją na obrazach właśnie jako piramidę, np. żyjący  w latach  1378 - 1455  Lorenzo Ghiberthi.

Nie wiem ile w tym prawdy, ale podobno przebywanie w przestrzeni o kształcie piramidy sprawia, że człowiek potrzebuje znacznie  mniej snu, jest w zrównoważonym dobrym nastroju, odczuwa  niezwykłą jasność  myślenia.  Nasiona roślin umieszczone  w piramidzie mogą być przechowywane przez niezwykle długi czas bez stwarzania im  specjalnych  warunków.

W pewnym momencie niektórzy "zwykli Kowalscy" w kraju nad Wisłą dostali lekkiego "kręćka" i twierdzili, że  nawet malutka, podręczna piramidka jest w domu super przydatna, bo przechowywane w jej wnętrzu żyletki nie traciły, mimo stałego używania, ostrości. No i teraz żałuję że wtedy   nie kupiłam takowej w sklepie  z artykułami ezoterycznymi i nie przeprowadziłam żadnego eksperymentu. Niektórym to ponoć nawet masło nie jełczało w owej piramidce. Mnie też nie jełczało - trzymałam masło w lodówce.

No i to tyle na dziś. Na koniec pomieszczenie  w stylu secesyjnym:

To tylko światełka i lustra.


I tak  sobie słucham staroci. Miłego nowego tygodnia  Wszystkim!!!


poniedziałek, 6 lutego 2023

....mam i ja

 

 

Jestem zdruzgotana! Omal nie  zemdlałam  z wrażenia gdy wyjrzałam  bladym świtem  przez  okno i zobaczyłam ten biały osad na  wszystkim, a na termometrze  zaledwie minus 2 stopieńki i coś  arcy drobnego fruwało delikatnie  w powietrzu. A w pokoju, przy  włączonym kaloryferze ustawionym na "3" mam  "aż" 18 stopni ciepła. Wypowiedziałam 3 razy  zaklęcie brzmiące "zimo znikaj", ale niestety nie  zadziałało. Miłego dnia Wszystkim!!!

niedziela, 5 lutego 2023

Dotarło do mnie, że .....

 ........wypada coś napisać, skoro  się jeszcze po tym świecie  truchtam. Ale ponieważ wciąż jestem jakaś mocno przedwczorajsza to się  zaczęłam zastanawiać czy ze mną wszystko w porządku czy już może czeka na mnie  miejsce w klinice psychiatrycznej.  Za oknem mam  dziś od  rana słońce, na termometrze aż +1 stopień  ciepła, a na pasku meteo czytam, że jest  w moim mieście  duże zachmurzenie. Ale temperatura  się zgadza.

Druga babcia moich  wnuków ma  wnet urodziny, więc  wymodziłam  dla   niej korale. Tu biję  się w piersi- poszłam tym razem na łatwiznę i zrobiłam coś  naprawdę prostego- gotowe szklane "kulki" oplotłam małymi koralikami i tak powstał taki oto  sznurek:


A poszłam na łatwiznę z prostego powodu- nie da się "koralikować" w pozycji, w której muszę ostatnio siedzieć, żeby potem móc chodzić nie powykręcana  w chiński paragraf.

Znów Was nieco zanudzę, bo poczytałam co można by jeszcze odkryć. Jest jeszcze co najmniej pięć pozycji do odkrycia - są to: Atlantyda, Wyspa Thule, Eldorado, Lemuria,  Szambala lub Shangri La.

O Atlantydzie najwięcej  napisał Platon. Opisał ją jako najzwyklejszy, niesamowicie zaludniony, bogaty, zaawansowany w rozwoju kraj, usytuowany na  wyspie. Zdaniem Platona ludzie tam  mieszkający byli aroganccy a do tego wrogo nastawieni do Greków. A ponieważ bogom się to nie podobało zatopili gigantyczną wyspę tak z 10 tysięcy lat przed czasami Platona. I od setek lat ludzie  wciąż jeszcze  szukają pozostałości Atlantydy - no ale póki co to nawet nie są  w stanie ustalić gdzie  była. Platon sugerował, że Atlantyda  była  wyspą w Cieśninie  Gibraltarskiej. Jak dotąd  nigdzie nie natrafiono na jakikolwiek jej ślad. Wpierw  szukano na Atlantyku kierując  się jej nazwą, potem przerzucono poszukiwania na Morze Śródziemne a nawet na....Morze  Czarne. Jedni twierdzą, że Platon celowo wyspę wymyślił, inni podejrzewają, że opowieść o Atlantydzie dotyczyła zniszczonej przez wulkaniczne tsunami cywilizacji minojskiej na Krecie.

 Wyspa Thule  - już w  Starożytnej  Grecji rozpalała ludzkie umysły- był to kawałek ziemi nazywany rajem, choć tak naprawdę lokalizacja  chyba miała mało wspólnego z rajem, bo ten kawałek  ziemi jest za  kołem podbiegunowym. Nie mniej opowieść o tym miejscu  była tak atrakcyjna, że dała początek niemieckiemu kultowi  "Towarzystwo Thule". Przeważało przekonanie, że na tym skrawku ziemi zamieszkali ci co się uratowali z potopu Atlantydy.

Eldorado -  miejsce cudowne gdzie  skarby, czyli złoto i  drogie  kamienie.....rosły wprost na drzewach. Hiszpanie , a potem  Brytyjczycy organizowali wiele  ekspedycji, które przyniosły śmierć wielu tubylcom i równie  wielu poszukiwaczom, ale Siedmiu Złotych  Miast nikt  nie odkrył.

Lemuria - tajemniczy kontynent, który w czasach starożytnych zatonął w Oceanie Indyjskim. Pierwszy raz zaistniał w literaturze naukowców  epoki wiktoriańskiej. Ci najbardziej  wierzący w jego istnienie uważają, że wyspy: Mauritius, Reunion i Madagaskar są pozostałościami Lemurii.

Szambala lub Shangri La - mistyczna osada w Himalajach, gdzie ludzie  są równi, piękni i....zdobywają boską mądrość. Wielu buddystów uważa, że Szambala ukryła  się przed oczyma  ludzi 12 wieków temu, gdy te tereny najechali muzułmanie. I to bardzo skutecznie  się ukryła - jak widać.

No i co z tego, że staramy się poznać Kosmos, że wylądowaliśmy na Księżycu, robimy Marsowi piękne fotki, zaglądamy w przeszłość  Wszechświata, skoro  jeszcze do końca nie poznaliśmy własnej Planety?

Miłego nowego tygodnia  dla Was!!!!


I trochę "staroci" do posłuchania.

sobota, 28 stycznia 2023

Ogłoszenie parafialne;)

 Ogłoszenie  głównie  dla miłośników zespołu Quenn i Freddiego  Mercury.

W Berlinie w dniu 3.06. 2023 roku  w Verti  Music Hall odbędzie  się koncert "Miracle of Rock Quenn a Freddie Mercury.

https://miracle-of-rock.de  pod tym linkiem znajdziecie  więcej danych. Można  też zasięgnąć informacje telefonicznie pod  numerem: +49 1782018695 od poniedziałku do piątku  w godzinach  12,00 do 18,00

Ja  raczej nie  wybiorę się na ten koncert - Freddie to był idolem pokolenia mojej córki,  chociaż nie  da się ukryć, że lubiłam niektóre  śpiewane przez  niego utwory.

A poza tym mam już dość zimy, którą dość trudno jest zakwalifikować do konkretnej pory roku - ot, taka byle jaka pora  przejściowa- na moje oko jeszcze ze 4 miesiące pory przejściowej a potem będzie  lato. Oczywiście krótkie. A ja słucham namiętnie  staroci z lat ubiegłych:


Miłego  weekendu  Wszystkim!

środa, 25 stycznia 2023

Sprawy czasem dziwne, czasem......

                                                 ........nieprawdopodobne, a czasem śmieszne.  I chyba one pozwalają mi jeszcze jako-tako funkcjonować w obecnych coraz  dziwniejszych  czasach.

Mam wrażenie, że niemal  wszyscy gdy usłyszą hasło "Ostatnia  Wieczerza" mają przed oczami obraz namalowany przez Leonarda da Vinczi, znajdujący  się w Mediolanie. Ale okazuje  się, że motyw Ostatniej Wieczerzy od roku 1000 do 1750 malowano  aż 52 razy. Z bardziej znanych malarzy to  motyw ten  malowali również: Giotto w 1305 roku dla kaplicy Scrovegnich w Padwie, Jacopo Tintoretto - jego dzieło możemy zobaczyć w Bazylice San Giorgio Maggiore w Wenecji, malował też "Wieczerzę" Tycjan i ten obraz    jest chyba jeszcze   restaurowany  a znaleźć go można w kościele Wszystkich Aniołów w Ledburg, Nikołaj  Gay- ten obraz jest w Petersburgu, Michael Willman i ten obraz znajdziemy w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Mamy również i polskiego malarza - Maciej Świerszewski namalował ten motyw w latach 1995-2005 w roli apostołów umieszczając znanych gdańszczan związanych z kulturą i  sztuką , a dzieło to zdobi halę przylotów gdańskiego lotniska. Niestety nie  widziałam, do Gdańska to głównie samochodem jeździłam, nie latałam.

A najsławniejsza "Ostatnia  Wieczerza", ta namalowana przez Leonarda  da Vinczi co jakiś  czas prowokuje naukowców albo tych, którzy  się  za naukowców  uważają, do różnego rodzaju analiz. No i wpatrując  się  bystro w obrazy o tej tematyce  doszli do wniosku, że na przestrzeni 750 lat (od 1000r do 1750 r) wielkość porcji żywnościowych  przedstawiona na obrazach o tej tematyce wzrosła o 69% a wielkość talerzy o 66%. No to teraz wiemy,  skąd otyłość się bierze. Poza tym podobno na tym najsłynniejszym obrazie ( L.da V.) są  zakodowane daty  końca świata - tak twierdzi niejaka  pani  Sabrina Sforza Galitzia  - jej zdaniem Armagedon  rozpocznie  się 21 marca 4006r globalnym potopem i  zakończy  się 1 listopada  tegoż  roku. A potem nastąpi już Nowa Era. Ta  włoska  ekspertka prowadziła  badania rękopisów przechowywanych w bibliotece Uniwersity of California w Los  Angeles oraz  w Archiwach Watykańskich. A tak poza tym to wpatrzyła  się  bystro w element sklepienia  kolebkowego znajdującego  się nad oknem w środkowej części malowidła  L.da Vinczi i wypatrzyła tam zagadkę matematyczno-astrologiczną,  która rozszyfrowała.

A sam Watykan to szalenie tajemnicze w  sumie  miejsce- podobno  skrywa tajemne  urządzenie o nazwie Chronovisor,  stworzone w latach 50-tych XX wieku przez grupę12 znanych  naukowców, dzieło było  sponsorowane przez Watykan. Celem zbudowania tegoż urządzenia było umożliwienie obserwowania największych  biblijnych tajemnic  świata, by udowodnić  ich prawdziwość.  Ksiądz (fizyk), Ernetti Pellegrino opisał go jako dużą szafkę z wieloma katodami, tarczami, dźwigniami i kilkoma  bardzo dziwnymi antenami.  Nie cofał on obserwatorów w czasie, ale umożliwiał, niczym na filmie, obserwować tamte  wydarzenia. Ponoć papież Pius XII ( pontyfikat  1939 -1958) uznał chronovizor za bardzo niebezpieczne urządzenie dla całej ludzkości i pod  groźbą ekskomuniki zabronił jego ponownego uruchomienia.

Ale tak  jest z tajemnicami, że każda tajemnica  kiedyś  się wyda i w maju 1972 roku we włoskim  czasopiśmie La Domenica del Corriere można  było przeczytać  artykuł pt. "Wreszcie  wynaleziono maszynę  fotografującą przeszłość" i opublikowano nawet fotografię z ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Podobno po jakimś czasie ksiądz Ernetti przyznał się, że ta fotografia to był swego rodzaju fotomontaż, to nawet tuż przed śmiercią twierdził, że chronovisor istnieje.

Szkoda tylko, że nikt jeszcze  nie  wyprodukował jakiejś maszyny naprawiającej nieco sfiksowane  mózgi, bo jak dotąd to nikt owego wspaniałego urządzenia nie widział, nie  mniej myślę, że olbrzymia Watykańska Biblioteka skrywa wiele tajemnic. 

O ile  się nie mylę, to chyba jest karnawał, a więc- tańczcie!


Miłego Wszystkim!

środa, 18 stycznia 2023

Nie wiem jak....

                       ......u was, ale u  mnie coś jakby constans. Za oknem panoszy  się "zima nie zima", co na  mnie już właściwie  nie robi wrażenia. Trochę zimowej aury to ja  tu miałam w 2017 i 2018  roku, nawet kilka  razy była cieniuteńka warstewka śniegu. Wczoraj wieczorem miałam tu nawet minus  dwa stopnie, dziś w dzień było już tylko plus 2, a teraz mam plus 1. Na szczęście nic nie pada. W sklepach u mnie, tak jak i chyba  w całej Europie - drożyzna. Nie wiem ile  w tym prawdy, ale podobno najlepiej w tej  chwili powodzi się Holendrom.

Nieco fajniejsze wiadomości są w sferze badań kosmicznych. Dzieje  się to za sprawą umieszczonego w przestrzeni Kosmicznej w październiku 2021 roku nowego teleskopu, następcy teleskopu Hubble'a. Ten nowy to James Webb Space Telescope.  Widzi więcej i lepiej  niż  poprzedni teleskop, bowiem obserwuje w zakresie podczerwieni, co pozwala na zaobserwowanie zjawisk i obiektów których nie da się obserwować przy pomocy teleskopów widzących tylko w zakresie  widzialnym.

Dzięki niemu mamy zdjęcia czarnej dziury, pierwsze  zdjęcie pierwiastka chemicznego powyżej pierwiastka helium, (czyli Helu, liczba  atomowa 2) pierwsze zdjęcie pierwiastków  chemicznych w atmosferach egzoplanet, w tym pierwsze  zdjęcie pierwiastków chemicznych w atmosferze gazowego olbrzyma oraz zdjęcie pierwiastków chemicznych  w atmosferze super-ziemskiej  planety, czyli planety pozasłonecznej o masie większej od masy Ziemi i należącej do planet  skalistych.

Aktualnie teleskop przechodzi testy i kalibrację a naukowcy czekają już na  następne odkrycia. Jako absolutna ignorantka poczytałam przy okazji o podczerwieni, którą odkrył Wiliam Herschel w lutym 1800 roku. W czterdzieści lat później, jego  syn John Herschel uzyskał pierwszy  zapis obrazu cieplnego na papierze. A my,  dzięki odkryciu podczerwieni mamy detektory , które w kolejnictwie wykrywają stany awaryjne taboru kolejowego podczas jazdy, w energetyce badają stan infrastruktury przesyłowej energii elektrycznej, wojsko  ma systemy obserwacyjne, celowniki na bezzałogowych obiektach latających i na amunicji samonaprowadzającej  się.  Na szczęście podczerwień wykorzystywana jest również w medycynie - pomaga we wczesnym  wykryciu zmian nowotworowych w tkankach miękkich oraz  zaburzeń w krążeniu krwi.

Z mego osobistego punktu widzenia wolałabym by owa podczerwień służyła głównie medycynie  a zwłaszcza we wczesnym wykrywaniu zmian nowotworowych.

No to was  setnie  tym razem  wynudziłam, ale od  dziś to już  z górki do weekendu!


Miłego Wszystkim!!!

piątek, 13 stycznia 2023

Odetchnęłam.......

 .......... pełną  piersią, a tak  dokładnie to dwiema piersiami, jako że nadal posiadam komplet.

W końcu roku , jak zawsze od pięciu lat, dotarł do mnie  druczek wysłany  przez ZUS, na którym miałam stwierdzić, że nadal jeszcze  (niestety dla ZUSu) żyję i nadal należy mi przysyłać tzw. rentę rodzinną. Wypełnienie  druczka to "maleńki pikuś", niestety mój podpis  za każdym razem wymaga poświadczenia własnoręczności jego. A poświadczyć może albo Konsulat Polski w Berlinie, albo notariusz, albo upoważniony do tego urzędnik w  miejskim urzędzie. Dotychczas truchtałam do naszej ambasady, która mieści się w ładnej, willowej dzielnicy, niestety dość daleko od  centrum miasta. Na  domiar  złego nie dojeżdża tam metro, autobus ma przystanek w odległości mniej więcej dwóch kilometrów od  ambasady,  a do tegoż autobusu to ja  z kolei mam dojście około 2 kilometrów. A ja, jak na złość, od dość długiego  czasu mam spore problemy ze swobodnym i bezbolesnym szlajaniem się per pedes. No ale dzielnie wypełniłam druczek, postanowiłam podjechać do ambasady taksówką  i w tym układzie bym przedreptała tylko 4 km per pedes, rozdzielone przysiądnięciem w autobusie. Nie przewidziałam jednego - po pandemii zaczęło w Berlinie brakować......taksówek. Ponoć dziennie Berlin traci kilkadziesiąt  taksówek, bowiem ceny paliwa plus inflacja sprawiły, że taksówkarze rezygnują ze  swojego dotychczasowego źródła utrzymania. Bardziej się widać opłaca status bezrobotnego i związany  z tym zasiłek. Gdy już niemal wpadłam w  czarną rozpacz, przypomniało mi się, że mam coś takiego jak profil  zaufany w ZUS- PUE. PUE załatwiłam sobie zaraz po śmierci męża, gdy załatwiałam sprawy w  ZUS-ie  w Szczecinie. Odsiedziałam wtedy z godzinę w kolejce, ale się opłaciło. Mając  owe konto ZUS-PUE   (PUE- czyli Platforma Usług Elektronicznych) mogłam sobie  dziś załatwić video-rozmowę z pracownikiem tejże instytucji. Potrzebne do tego są dwie rzeczy - kamerka i mikrofon.  Oprócz tego musiałam jeszcze przed oko kamerki przedstawić  swój paszport i  niemiecką legitymację ubezpieczeniową. I tym prostym, nowoczesnym  sposobem mam sprawę załatwioną bez ruszania  się sprzed komputera. A pogoda u  mnie  wybitnie  anty-spacerowa, chociaż jest +9 stopni. Wieje silny  wiatr i niestety dość często pada.  

Ponoć ów profil zaufany PUE można  sobie wyrobić też nie  ruszając  się sprzed komputera,  no ale ja tego nie sprawdzałam. I niestety ów wspaniały wynalazek nie pomoże mi w  kwestii wymiany Dowodu Osobistego, bo muszą pobrać mi do tego celu odciski palców. Nie dość, że pobrano mi je gdy wyrabiałam  sobie przed  wyjazdem z Polski paszport, to przez te odciski palców  będę musiała przedsięwziąć wycieczkę do Szczecina lub Słubic, by to załatwić. Ale nie wykluczam, że może znów wprowadzą jakieś udogodnienie i np.ambasady będą nie tylko wyrabiały nowe paszporty ale może i Dowody Osobiste. Pośpiech, jak wiadomo, wskazany jest  tylko przy łapaniu pcheł, więc nieco  zaczekam z tą wymianą dowodu. Tu się posługuję po prostu paszportem.

Na razie usiłuję pokochać swój nowy smartfon - trochę walczymy ze sobą - to taki co ma 5G w swej nazwie. Niby nie za duży, ale jakiś ciężki - poprzedni był znacznie lżejszy. Ukazuje mi się za każdym razem tyle ikonek, że dostaję oczopląsu. Muszę w weekend zaprząc starszego wnuczka by mi połowę tego patałajstwa powyrzucał. No i muszę smartfon w coś przyodziać- niestety "ubranko" z poprzedniego jest za małe;(

Poza tym -jak w ogródkach działkowych - nic  się nie dzieje, no może poza faktem, że domofon znów nawala.

Miłego weekendu Wszystkim!!!

środa, 4 stycznia 2023

I co z tego......

   ...........że dzisiejszy wschód  słońca był taki kolorowy?


     To zdjęcie robiłam około godziny 8 rano, ale gdy godzinę później wychodziłam  z domu już lał deszcz, a do tego całkiem mocno  wiało. I wciąż  leje, jakoś  wcale nie  zamierza przestać  padać. Ulewny  deszcz to jak dotąd jest tu dla mnie sprawą unikatową, bo z reguły w czasie ostatnich 5 lat to były przelotne  deszcze, a nie  regularne ulewy.   Gorzej, bo przez kolejne 3 dni też będzie lało. Nie feler, dobrze mi się siedzi w mojej  chacie.

     Dziś po raz pierwszy od przyjazdu wylądowałam u dentystki.  Na szczęście mam tam dobry dojazd i to w okolice, które dobrze znam. Pani dentystka to Polka, młoda i na dodatek ładna i bardzo sympatyczna. Gabinety wyposażone  we wszystkie  możliwe i potrzebne  cuda techniki. Dziś było tylko wstępne rozpoznanie co trzeba będzie zrobić, najbliższe dwie wizyty już mam wyznaczone na 9 i 15 lutego.  W ramach rozpoznania problemu pani dentystka " tzw. od  ręki" zrobiła mi rtg panoramiczne całej paszczęki i zaraz mi je  pokazała  na  monitorze kompa, tłumacząc co i jakiej wymaga naprawy. Przy okazji potwierdziło się moje podejrzenie, że  to co robił mi dentysta w Polsce przed  wyjazdem zostało  źle zrobione i niestety ząb  pójdzie na straty. Ma facet szczęście, że nie mam ochoty na wizytę w Warszawie, bo chybabym gada natłukła, zwłaszcza, że zapłaciłam  wtedy całkiem  sporo. No ale  chciałam wyjechać ze zdrowymi zębami. Jak widzicie to już mam tu trzech lekarzy - Polaków: lekarza  rodzinnego, ortopedę, a teraz  dentystkę. Poluję jeszcze na  fryzjerkę - Polkę. 

A deszcz nadal leje. Dobrze, że wczoraj całkiem przytomnie  zrobiłam swoje  żywnościowe  zakupy.

A do posłuchania:


            

niedziela, 1 stycznia 2023

Znowu Nowy Rok

 Właśnie dotarłam ogłuszona i  z lekka zaczadzona do swego mieszkania.  Wreszcie mógł sobie naród postrzelać. Na każdym narożniku ulic w okolicy,  w której  mieszkam, zmęczony pracą, pandemią , maseczkami, podwyżkami cen żywności,  elektryczności,  gazu, paliwa - naród odreagowywał swą frustrację w huku petard - niestety ogłuszającym.









A żeby  było jeszcze  zabawniej to właśnie jest w tej chwili- godzona 1,20 w nocy-  i 16 (słownie szesnaście) stopni ciepła. Podobno ceny owych sztucznych  ogni były  w tym  roku "powalające", ponieważ przez ostatnie  dwa lata był mocno zmniejszony  popyt a przechowywanie ich w odpowiednich warunkach jest bardzo  drogie a do tego podobno zakup tańszych,  sprowadzonych przez Polaków był zbyt  ryzykowny, bo ich jakość nawet u bardzo oszczędnych budziła wielki niepokój. Jakiś cud nad  Sprewą - już się wyciszyło!!!

A ja wszystkim odwiedzającym życzę by ten NOWY ROK  nie  był gorszy od tego, który pożegnaliśmy.