drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 14 kwietnia 2018

Trzynastego.....

......wszystko zdarzyć się może!
 I właśnie wieki temu, właśnie trzynastego, gdy Słońce było w  znaku Barana
powiedziałam  sobie "dość tej ciasnoty i ciemnoty" i wyjrzałam na świat.
Ale wtedy to nie był piątek tylko wtorek. Ale  trzynasty!
Tym sposobem należę do nieoficjalnego klubu urodzonych trzynastego.
Znak szczególny - lekko świrnięte istoty.
I wczoraj, z racji kolejnej cyferki w mojej metryce mieliśmy taką małą,
kameralną uroczystość i to w domu córki, żeby Krasnale nie padały
plackiem z nudów w naszym mieszkaniu, w którym jedyną dla nich
atrakcją jest telewizor.
Od Krasnali dostałam kwiatek doniczkowy, ale  żadne z nas  nie ma
nawet bladego pojęcia jak się on nazywa. Ma drobne  fioletowe płateczki i
równie małe, drobne listki. A do tego dostałam roczny bilet wstępu do
tutejszego ogrodu botanicznego.
I kolejny super prezent - wolny czas mojej córki, czas tylko dla mnie.
Mam też sobie wybrać dowolny prezent, który dziś razem pojedziemy kupić.
Doceniam w pełni ten prezent w postaci "wolnego  czasu", bo moja córka
ma naprawdę okrutnie zajęty każdy dzień od rana do wieczora. Zresztą
między innymi dlatego tu jesteśmy.
Krasnale były bardzo zdegustowane tortem, który córka dla mnie
upiekła- był na bazie  ciasta marchewkowego i miał trzy warstwy kremu,
a zdaniem Krasnali ciasto marchewkowe jest niejadalne, krem także, nawet
jeśli jest to krem czekoladowy.
I Krasnale zlekceważyły tort i wyciągnęły ze swych zapasów zające-
oczywiście czekoladowe. Z normalnej czekolady - nie tej "gorzkiej", która
ich zdaniem nie zasługuje na miano czekolady.
Potem Krasnale wyniosły się do swego pokoju skąd dobiegały nas jakieś
rumory, potem kątem oka zobaczyłam, że maszerują dokądś ze swym
składanym domkiem i okazało się, że oni mają "mobilny sklep" i zaraz
zaczną w nim pracę. Po dłuższej przerwie  przyszedł Starszy Krasnal
z informacją, że oni mają w ofercie  bilety, które  będą sprzedawać.
Zabijcie mnie, ale nie dorozumiałam się  co to za bilety, bo jak wiadomo
moja znajomość niemieckiego wciąż nie wyszła poza "moja mieć, twoja
nie być".
Wiadomość była zaproszeniem do zabawy, więc córka zapytała się czy
można za bilety płacić kartą, bo ona nie ma gotówki.
Starszy z poważną miną orzekł, że ich kasa przyjmuje tylko gotówkę i pouczył
swą mamę szeptem,  że przecież to "na niby", więc córka sięgnęła do kieszeni,
ręką zrobiła gest, jakby  kładła przed nim gotówkę. Krasnal zgarnął tę kwotę,
poszperał przez chwilę w pustym pudełku i podał jej "resztę" mówiąc-
"pieniądze to są zawsze pieniądze". Spojrzeliśmy po sobie dusząc się
z wewnętrznego śmiechu.
I wtedy nam się przypomniało, że kiedyś, kilka lat temu, gdy Starszy jeszcze
tworzył babki  w piaskownicy, podał swej mamie foremkę wypełnioną
piaskiem i kamykami, mówiąc, że upiekł  dla niej ciasto. Córka oczywiście
zaczęła udawać, że je zawartość foremki, chwaliła, że ciasto pyszne i na
koniec zaproponowała, żeby i  on zjadł kawałek. Mały spojrzał nią i
całkiem poważnie powiedział :  "przecież to tylko zabawa, ciasto na niby".
Nie miał wtedy nawet trzech lat. I to jest cały Starszy. Dziecko, dla którego
matematyczne zadanie z treścią to wiersz,  z języka ojczystego najciekawsza
jest gramatyka, a pod choinkę wymarzonym prezentem był "święty spokój".
Dziecko, które nie może pojąć dlaczego ma odrabiać w domu jakieś ćwiczenia
z matematyki, skoro on to wszystko świetna zna i rozumie, a od swych
koleżanek i kolegów w klasie jest równo dwa lata młodszy.
Czasem cieszę się, że nie znam niemieckiego - przynajmniej Krasnal  szybko
nie rozszyfruje, że jego babcia to matematyczna debilka.
Miłego weekendu dla Was.;)))