Jutro kolejna sobota karnawałowa. Znalazłam na internecie swą ulubioną
parę taneczną, to Nils Andren i Bianca Locatelli
Oglądam to wszystko z nutką żałości - było, minęło, no ale zostało we
wspomnieniach. Te szalone swingi, rock end rolle, wieczory w klubach
studenckich, wieczorki taneczne i zwyczajne dancingi w knajpach i
nieco lepszych kawiarniach.
Najczęściej bywaliśmy w "Medyku", choć żadne z nas nie było studentem
medycyny.
"Medyk" oferował dość spartańskie warunki- do picia podawano w czymś
co nazywało się "barem" tylko piwo i.....zsiadłe mleko, Wybór był, jak
widać dość ograniczony. Przy takim wyborze "trunków" do obu toalet stały
cały czas kolejki, dłuugieeee.
Rekompensatą był zawsze dobrze grający zespół.
Znacznie bardziej wolałam wieczorki taneczne w miejscu, które oferowało
nieco bardziej cywilizowane warunki niż klub studencki "Medyk".
Powiedzmy sobie szczerze - po kilku wyczerpujących "kawałkach" miło było
usiąść przy stoliku, wypić coś ze szklanki a nie z butelki i chwilę odpocząć.
Bawcie się, tańczcie, taniec to najlepszy pod słońcem aerobik i miłe zajęcie.
No a po takich szybkich "kawałkach" można odpocząć przy czymś wielce
klasycznym, czyli niech żyje tango!