Każdy z nas jest wielkim kombinatem chemicznym. Pomyślcie tylko -
wszystko co konsumujemy zostaje przez nasz organizm przetworzone na
składniki potrzebne nam do życia. To mało romantyczne, prawda?
Na domiar złego w roku 1628 angielski fizjolog obalił mit, jakoby
serce było siedliskiem wszelkich uczuć.
To straszne - serce to zwykła pompa do tłoczenia krwi! Wprawdzie
wydajna, niezwykle trwała - czy widzieliście kiedyś pompę, która
działałaby nieprzerwanie przez tyle lat co serce człowieka? - no ale serce
to tylko pompa.
I okazało się, że kochamy nie sercem a mózgiem.
Więc te wszystkie serduszka "walentynkowe", te serca wyryte na
korze biednych drzew to jedna , wielka ściema. Serce nie ma nic
do naszych uczuć.
Bo kochamy, lubimy, nienawidzimy mózgiem. Myślimy też, choć
prawdę mówiąc czasami mało racjonalnie i zdecydowanie za mało.
I na kartkach "walentynkowych" powinien być wymalowany mózg.
Wyobrazcie sobie- mózg w otoczeniu czerwonych różyczek. Ekstra
sprawa.
Wracając do mózgu - to osobliwy narząd -wielce wyspecjalizowana
fabryka chemiczna. Wystarczy drobne zakłócenie w wydzielaniu
któregoś z hormonów, zakłócenia w krążeniu substancji chemicznych
pomiędzy komórkami nerwowymi i już są poważne nieprawidłowości
w działaniu mózgu.
Tym wszystkim procesom przyglądają się uważnie neurobiolodzy i być
może kiedyś opracują koktajl, którego regularne spożywanie pozwoli
nam uzyskać stan zakochania.
Już dziś wiadomo, że mieszanka dopaminy z noradrenaliną powoduje
miłość namiętną i pełną euforii. Dodatek fenyloetyloaminy sprawia,
że wielbimy obiekt miłości bez względu na jego wady.
Gdy do tego wszystkiego dojdzie duża ilość monoaminooksydazy i
wazopresyny mamy zapewnioną stałość uczuć, a odrobina oksytocyny
wyostrzy nasze zmysły i spotęguje uczucie rozkoszy.
Jakie to proste- prawda?
Nie wiadomo jednak, czy taki koktajl nie znalazłby się na liście
środków zabronionych, bo miłosne zadurzenie bywa również
porównywane do poważnych kryzysów psychicznych zaburzających
codzienne nasze funkcjonowanie i wypaczających rzeczywistość.
Na razie takiej mieszanki nigdzie nie wyprodukowano, ale pomyślcie-
kiedyś nie było syntetycznych leków hormonalnych, a teraz są.
Dobry lekarz endokrynolog jest teraz w stanie zniwelować niedobór
niektórych hormonów, który powoduje różne stany chorobowe.
A może kiedyś takie "kropelki na miłość" będą zapisywane stadłom,
które są bliskie rozpadu?
Ciekawych odsyłam do Polityki nr 7/2013r.