podwórka:
lipa i brzoza
oraz smętne resztki żywopłotu z dzikiej róży. Brzoza i lipa nie dają tu
rosnąć żadnemu krzaczkowi. Trawa też nie chce tu rosnąć.
Pięciornik posadzony blisko ściany, za nim fragment kosodrzewiny
Na pierwszym planie mój winobluszcz (w prawym, dolnym rogu), dalej bliżej nieznane mi krzaczory, które czasami raczą kwitnąć
A taki mam widok z kuchennego okna
Ten kawałek trawnika jest okolony gęstym żywopłotem i często wylegują
się tu koty, bo żaden pies się tu nie dostanie. Za niedługo zapewne rozwiną
się dwa duże krzewy róż i wtedy wrzucę nowe foty.
Trawnik mały, ale rosną na nim: 2 tuje, 2 różne świerki, 2 kosodrzewiny, 2 płożące się jałowce, 2 kępy piwonii oraz 2 duże krzewy róż, teoretycznie pnących .
Kilka lat temu, z uporem maniaka usiłowaliśmy zagospodarować trawniki
przed naszymi oknami. Na 20 mieszkań chęć działania wykazali lokatorzy trzech mieszkań.
Pozostali zachwycali się jak to wszystko pięknie rośnie za nie ich pieniądze.
Od strony podwórka były posadzone krokusy i tamaryszek, oprócz tego
dwa rododendrony .
Tamaryszek wytrzymał zaledwie rok,potem ktoś go połamał, krokusy były
aż 2 sezony i zniknęły razem z ochronnymi koszyczkami na cebulki, a rododendron...wyparował.
Nawet dołek po nim nie pozostał, tylko puste, równe miejsce na trawniku.
Oprócz tego osobiście posadziłam hortensje, ale biedactwa nie wyrobiły
zasilania ich przez sąsiadów petami.
Więc przestaliśmy się wysilać -co rośnie to niech sobie dalej rośnie, niczego
nowego nie dosadzamy.
Ziemia tu marnieńka, taka po placu budowy i żeby tu coś dobrze rosło
to trzeba nawiezć kilka wywrotek dobrej, ogrodowej ziemi. No ale skoro
i tak nikt nie szanuje tu cudzej pracy - zostanie tak jak jest.