Nie da się ukryć- sporo już było Sylwestrów bo pomaleńku zaczynam być "wiekowa". Ale +13 stopni o świcie grudniowym, czyli o godz, 7,30 ani w Warszawie ani w Berlinie to jeszcze nie miałam. No to mam, plus deszcz.
Dziś jadę zwiedzać Pałac Charlottenburg - dowód namacalny na to, jak to "skromna letnia rezydencja" rozrosła się niebywale. Akurat ten obiekt ma dla turystów udogodnienia w postaci nagranych w różnych językach "przewodników"- są też nagrania w języku polskim. Nie sądzę by turystów z Polski było dziś zatrzęsienie. Poza tym z reguły ten dzień nie obfituje w turystów.
Czwartkowe popołudnie i kawałeczek wieczoru spędziłam w kręgielni. Wstęp tylko dla osób w pełni zaszczepionych lub wyleczonych i posiadających aktualny negatywny test. Obserwowanie ludzi to jedno z moich hobby. Chyba mało naganne.
A niedzielne popołudnie spędzę w Humboldforum.
Ciekawa jestem jak spędzę najbliższą noc - podejrzewam, że jednak cicho nie będzie, bo jak zawsze, pomimo zakazu sprzedaży sztucznych ogni na terenie Niemiec, zdeprawowani Niemcy już od miesiąca odwiedzali Słubice by nabyć zakazany towar. Podobno ostatnio kolejka do sklepu sprzedającego ów zakazany towar miała długość 300 metrów. No ale nie ma sprawy - jeśli nie pośpię bo będzie hałas to poczytam.
1.01.2022r.
I wreszcie byłam w pałacu Charlottenburg! Pałac dostępny tylko dla w pełni zaszczepionych lub tych co przechorowali i mają test negatywny, w związku z tym tłumów nie było. My mieliśmy już wykupione online bilety, więc formalności ograniczyły się do sprawdzenia elektronicznego naszych paszportów covidowych i dowodów tożsamości. Organizacja zwiedzania świetna, smartfony wraz ze słuchawkami i tekstami nagranymi w kilku europejskich językach dostępne za darmo. Do zwiedzania jest naprawdę sporo, bo są to dwie części Pałacu. Osoby, które z jakichś względów nie mogą słuchać tekstu przez słuchawki mogą wgrać na swój własny smartfon, w odpowiednim dla nich języku, to wszystko, co opowiada przewodnik. I jest to bardzo duże udogodnienie.
W drodze do Charlottenburga (ongiś była to podmiejska wioska, od 1920 roku włączona do Berlina) zauroczył mnie budynek stacji miejskiej kolejki elektrycznej (odpowiednik szybkiej kolei miejskiej w Warszawie) i musiałam go uwiecznić:
Jak widzicie pogoda typu "pora deszczowa", ale za to 13 stopni ciepła i coraz większy wiatr. Dalszą drogę pokonaliśmy miejskim autobusem, którego przystanek jest nieomal na wprost pałacu- wystarczy pokonać jezdnię.
Pokonujecie jezdnię i przed Wami już tylko pokonanie dziedzińca pokrytego "kocimi łbami". Dobrze, że nie byłam w butach na jakimś obcasie! Te kilka osób, które widzicie w tle to ci co zmierzają do wejścia pałacowego.
Nie będę Wam szczegółowo opisywać Pałacu - mielibyście zbyt wiele do poczytania. Zdjęć wewnątrz nie robiłam, bowiem w szatni wyczytałam zawiadomienie, że należy mieć wyłączone telefony komórkowe oraz nie należy robić zdjęć obiektów zwiedzanych. Smartfon to miałam akurat cały czas włączony, bowiem miałam wgrany i odsłuchiwałam tekst wygłaszany przez przewodnika.Nie mniej wszyscy napotkani wewnątrz turyści japońscy z zapałem pstrykali wszystko co im w oczy wpadło. Jeżeli jesteście zainteresowani tematem to polecam wrzucenie w wyszukiwarkę hasła "Pałac Charlottenburg w Berlinie" i na stronach Wikipedii są informacje i zdjęcia. Znacznie lepsze od tych, które ja bym zrobiła smartfonem.
Chodzenia i oglądania było sporo- już po pierwszej części zwiedzania byłam pół żywa, ale i niestety byłam zachwycona.
Taka wycieczka rozpoczynająca się w okresie baroku a kończąca się w stylu rokoka to naprawdę spore przeżycie - przynajmniej dla mnie. Przy zwiedzaniu nowej części Charlottenburga czekają turystów kolejne udogodnienia- w szatni (tu są zamykane na kluczyk boksy )można wziąć ze sobą lekki, składany stołeczek (za darmo) - a wszystko to ku wygodzie turysty, by mógł w wygodny sposób obejrzeć i wysłuchać wszystkiego, o czym mówi przewodnik. Osobiście skorzystałam z tego udogodnienia - rewelka. Tak powinno być w każdym miejscu, gdzie jest tyle rzeczy do oglądania w każdej sali.
Oczywiście II wojna światowa nie oszczędziła Pałacu - w 1943 r nalot aliantów spowodował sporo zniszczeń. Nie mniej do dziś, w części barokowej Pałacu możemy dreptać po parkietach, które przetrwały od samego początku jego istnienia.
Do meblowania Pałacu po wojnie zbierano w Niemczech meble z epoki ze wszystkich pałaców pruskich, tak samo było z obrazami, choć i tak wiele z nich przetrwało ostatnie lata wojny w ukryciu. Bo nie wszyscy ( na szczęście) byli jak wódz naczelny na amfetaminie i zdawali sobie sprawę, że koniec wojny bliski i bolesny zarazem.
Pałac otoczony jest pięknym olbrzymim ogrodem, no ale ogród to odwiedzę wiosną - teraz to nie doceniłabym na pewno jego urody.
Do domu wróciłam "na ostatnich nogach", niezmiernie zmęczona.
Jak na berlińskie Sylwestry ten był bardzo cichy, jakby nie było był cały czas zakaz sprzedawania ogni sztucznych i zakaz urządzania spotkań "z okazji". I po raz pierwszy od lat nawet nie doczekałam północy - Nowy Rok i tak nadszedł, zupełnie niezrażony faktem, że już spałam.
Kochani - Dobrego Nowego Roku!!! Każdemu Według Potrzeb!!!