Jak się robi leczo każdy wie , ale ja je robię to mało kto wie.
Dziś moje głodne oczy dostrzegły dynię hokkaido, która pięknie się złociła
na moim kuchennym blacie. Nie była duża, za to mocno pomarańczowa.
Umyłam ją, przecięłam na pół, łyżką usunęłam pestki i miękki środek ,
pokroiłam na paski, które potem przy pomocy obieraka do jarzyn pozbawiłam
skórki,** po czym pokroiłam wszystko w grubą kostkę.
W dużym, płaskim rondlu rozpuściłam klarowane masło, na które wrzuciłam
pokrojoną w kostkę dużą cebulę cukrową, a po chwili dodałam pokrojoną
dynię.
Dodatkowo dorzuciłam obraną i pokrojoną w kostkę marchewkę karotkę.
Teraz wszystko podlałam nieco gorącą wodą , zamieszałam i dodałam:
2 łyżki stołowe słodkiej mielonej papryki, kopiastą łyżeczkę hinduskiej
przyprawy "madras", czyli łagodnego curry oraz z pół łyżeczki granulowanego
czosnku.
Dodałam 4 kiełbaski frankfurterki, pokrojone w niezbyt cienkie plasterki.
Gdy dynia i marchewka osiągnęły pożądaną przeze mnie miękkośc, czyli były
miękkie, ale się nie rozpadały, dodałam 2 łyżki stołowe przecieru pomidorowego,
zamieszałam i poddusiłam wszystko jeszcze ze 3 minuty.
W tak zwanym międzyczasie ugotowałam ryż paraboidalny , do wody dodałam
łyżkę bulionu wegetariańskiego.
Ani ryżu ani dyni nie soliłam.
I tym sposobem znów szybko zrobiłam obiad.
Surówka była z kiszonej kapusty pekińskiej , kiszonej razem z jabłkiem- pychota.
**
wg. światłych kucharek tej dyni nie trzeba obierac, ale wtedy mój ślubny
zacząłby na talerzu robic wiwisekcję, pozbawiając skórki każdą kostkę dyni.