...........łazienkę.
Dziś punktualnie co do minuty przybył pan, który miał się zająć moją łazienką. Równiutko o 9 rano zadzwonił u mnie domofon i przybył bardzo miły pan z własną drabiną i różnymi innymi akcesoriami koniecznymi do zalepienia dziury w suficie oraz usunięcia brzydkich zacieków na nim.
Na początku wyglądało to tak- ja nawet małym palcem nie kiwnęłam-wszystko pan konserwator okrywał.
A w trzy godziny później już tak:
I- wyobraźcie sobie, wszystkie pomalowane powierzchnie zostały wysuszone suszarką nim pan remontowiec uznał, że naprawa u mnie jest zakończona.Tu wszyscy ci, co robią jakiekolwiek prace remontowe mają przemiły zwyczaj sprzątania po sobie łącznie z wyniesieniem śmieci do śmietnika a nie wrzuceniem ich do mego kubełka na śmieci. I nawet mi ten pan umył podłogę - własną, służbową ścierką. I..' jeszcze jeden obyczaj - nawet najbardziej uzależniony od nikotyny palacz nie zapali papierosa w mieszkaniu osoby, u której pracuje. I jeszcze pewien szczegół - nie widziałam tu jeszcze żadnego z pracowników by był w brudnym roboczym ubraniu. Nawet ci co pracuję przy renowacji budynku na rusztowaniach codziennie przychodzą w czyściutkich roboczych ubraniach- a widzę ekipę codziennie, bo pracują po drugiej stronie mojej ulicy.
U mnie zimno, dziś wprawdzie było pogodnie, ale temperatura nie przekraczała 0 stopni. Chyba zima się zaczyna. Niestety- bo muszę jutro wyjść po zakupy. A jak wiecie NIE LUBIĘ ZIMY!!!!!
Miłego dla Was! Święta już tuż, tuż, więc to zamiast bluesa: