Jak już kiedyś pisałam, osiągnęłam mistrzostwo w robieniu rzeczy mało lub
zupełnie niepotrzebnych.
Przykład ? proszę bardzo - wydziergałam na drutach sweter typu bezrękawnik.
Gdy dotarłam do etapu wykończenia owego bezrękawnika - utknęłam, bo nie
miałam pomysłu na jego wykończenie. I bezrękawnik przeleżał grzecznie
niemal rok, czyli zrobiłam coś, co tak naprawdę nie było mi potrzebne.
Bo gdyby był mi potrzebny to przecież bym go szybko "wykończyła".
Szukając tej jesieni czegoś w pudełku z naklejką "RÓŻNE" trafiłam na niego.
Żal mi się zrobiło i... w ciągu dwóch dni dorobiłam plisy i mam wreszcie
bezrękawnik. Świetnie się komponuje z cienkim, bawełnianym golfem.
Gorzej, bo w tym samym pudełku leży jeszcze jeden zaczęty i nie skończony
dzianinowy projekt- coś co miało być bluzką na chłodniejsze dni lata,
oczywiście w moim ulubionym kolorze indyjskiego różu. Lato minęło, jesień
też, a bluzki nie ma. Na wszelki wypadek wyciągnęłam "to" z pudełka i leży
na wierzchu kłując me oczy.
Niestety nie odnalazłam przy okazji wzoru, którym miał być wykonany przód
owej dzianiny.
*****
Chyba zostanę niemal wegetarianką. Bo coraz mniej mnie rajcuje spożywanie
mięsa, które jest nasączone nie tylko konserwantami ale i barwnikami, a do
tego jest zupełnie pozbawione zapachu surowego mięsa.
Bo jeszcze kilka lat temu każde surowe mięso miało zapach charakterystyczny
dla swego gatunku - inaczej pachniała wołowina a inaczej wieprzowina lub
cielęcina.
Teraz wszystkie są pozbawione zapachu- to mięso kupowane na bazarze też.
*****
Wczoraj stuknęło mi osiem lat blogowania.
Zaczęłam blogiem "procontra- anabell", na którym jest opublikowanych
551 postów , a wśród nich moje zapędy grafomańskie.
Od kwietnia 2010 r istnieje równolegle ten blog i opublikowałam na nim 857
postów.
Czasami jeszcze piszę na starym blogu, ale chyba go zamknę- dwa blogi
to za wiele frajdy naraz.
No i teraz sami widzicie - jestem jednak mistrzynią w tworzeniu rzeczy
niepotrzebnych.