Tak jest przed szklarnią.Zwróćcie uwagę, że opuncja kwitnie.
Co prawda kwiatuszki ma mikre, ale jednak ma!
Nie mogłam bliżej podejść, bo musiałabym sterczeć na trawniku.
A teraz sesja zdjęciowa ze środka szklarni:
bo to bardzo cenne okazy
Oczarowała mnie kwitnąca wśród
kaktusów i sukulentów bugenwilla
A tu czerwone lilie wodne.Niestety żaby, które darły pyszczydła jak
oszalałe, nie dawały się obfocić.
To "oczko wodne" jest przed szklarnią i szklarniowym tarasem.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zapomniała załadować baterii
w aparcie, więc musiałam się posłużyć komórką, no i jakość kiepska.
Jak się już domyśliliście, to byłam dziś w ogrodzie botanicznym.
Niestety "Królowa Victoria" jeszcze nie zakwitła, ale jest szansa, że nastąpi to
w połowie tego miesiąca.Oczywiście jasne jak słońce, że pojedziemy tę
piękność obejrzeć.
Poza tym mało mnie na blogu, bo mam strasznie dużo różnych dziwnych zajęć
i to natury towarzyskiej.
Przyjechała do Berlina teściowa mojej córki , a jest to osoba niebywale miła,
którą oboje bardzo cenimy i lubimy. I niezwykle cierpliwa, bo rozmawiam
z Nią w trzech językach- polskim, angielskim i mini niemieckim.
To naprawdę trzeba mieć dużo cierpliwości by nie dać mi w łeb gdy zaczynam
zdanie po angielsku, w środku jakieś słówko niemieckie, na koniec- polskie.
Poza tym zaczęłam pewien projekt dla swej przyjaciółki i chcę go jak najszybciej
ukończyć.
No cóż, zaliczyłam też dziś kawusię i lody w tym "botaniku" - moje ulubione, takie
na patyku, magnum migdałowe.
Po takiej ilości dreptania po ogrodowych ścieżkach, przejściu przez 5 naprawdę
wysokich ogródków skalnych a potem po odwiedzeniu dwóch szklarni czułam się
wielce wyczerpana. Musiałam się wzmocnić by wrócić do domu;))
Pogoda jest prześliczna, słońce, 23 w cieniu i nawet wiaterek powiewa.