........znowu jestem.
Jest jesień - niezależnie od tego jak się ona prezentuje od strony meteorologicznej to dla wielu osób jest porą dość ciężką.
Tyle tylko, że jedni się do tego przyznają i piszą, że krótkie dni ich "dołują" lub wręcz przyprawiają o depresję. Dla mnie jesień, a zwłaszcza październik i listopad to nie tyle stan depresji i zniechęcenia ale okres permanentnej ochoty na sen. To nic nowego u mnie - mam to od wielu lat. Zasypiam przy byle okazji, gdyby nie resztka rozumu to przespałabym całą dobę. Wiele lat wcześniej to nawet zwierzyłam się z tego "problemu" lekarzowi, który mnie bardzo uważnie wysłuchał, zlecił listę badań długą na dwie strony kartki A-4. Badania trwały dość długo, utoczono mi przy okazji mnóstwo krwi, przebadano co się dało przebadać i.....wyszło com prawie zdrowa, tylko mam Hashimoto. Leki dostałam i.....jak było tak i jest. Ostatnie słowa owego lekarza- "no cóż, taka uroda pani organizmu, nie zmienimy tego -skoro pani organizm tego wymaga, to proszę mu umożliwiać spanie". No więc umożliwiam swemu organizmowi spanie i dlatego mnie mało. Wczoraj zasypiałam przeglądając FB - klęska. Zupełnie jakbym miała 100 lat, a jednak mam mniej.
Pomimo mojej jesiennej śpiączki udaje mi się poczytać nieco mądrych rzeczy, np. o badaniach neurobiologów nad naszym najbardziej skomplikowanym organem, czyli mózgiem. W latach 50 XX wieku potwierdzono, że kora mózgowa i hipokamp to dwa miejsca, które pozwalają zapamiętać różne zdarzenia. Hipokamp odpowiada za pamięć krótkotrwałą, a kora mózgowa za pamięć długotrwałą. Oczywiście badania nad funkcjonowaniem mózgu trwały nadal ( bo nie bardzo wiadomo czy to my nim rządzimy, czy on nami) i ostatnio połączone zespoły amerykańskich i japońskich neurobiologów odkryły, że nasz mózg zapamiętuje każde wydarzenie jednocześnie i w hipokampie i w korze mózgowej, ale pamięć długotrwała uaktywnia się dopiero w kilka dni później niż w hipokampie. Gdy naukowcy zerwali naturalne połączenie pomiędzy tymi dwiema częściami mózgu pamięć długotrwała nie funkcjonowała.
Lubię czytać o naszym mózgu, zawsze czegoś ciekawego się dowiem, ot chociażby tego, że czytanie książek powoduje zmiany fizjologiczne w naszym mózgu- następuje wówczas podwyższona łączność w lewej korze skroniowej. Jest to obszar mózgu odpowiedzialny za przetworzenie i rozumienie komunikatów językowych.
Podwyższony poziom łączności zaobserwowano również w bruździe centralnej, odpowiedzialnej za doznania dotykowe. Wniosek - ulubiona książka ma długotrwały wpływ biologiczny na nasz mózg. U mnie to Grahama Greene "Podróże z moją ciotką". A Wy macie jakąś swoją ulubioną książkę czytaną już 100 razy i nadal ją czytacie gdy Wam smutno, źle lub dopada Was chandra?
Miłego weekendu, koniecznie ze słoneczkiem w roli głównej!!!
I do posłuchania coś, czego tu w radiu nie usłyszę.