Uprzejmie donoszę, że brak mi empatii, jak mnie dziś poinformowała jedna
z kobiet.
A było tak:
dziś mój ślubny miał wizytę kontrolną u lekarza I kontaktu, bo po tym wygrzebaniu się z objęć Kostusi, musi łykać różne dziwne lekarstwa i bywać
regularnie u kardiologa (oczywiście prywatnie,bo na NFZ nie ma co liczyć) a
internista strzeże jeszcze kilku innych schorzeń po tej operacji serca.
W naszej przychodni jest zwyczaj, że wizytę zamawia się telefonicznie i każdy ma wyznaczony dzień i godzinę wizyty i z reguły to wszystko funkcjonuje.
Jak zwykle, zgodnie z prośbą rejestratorki, byliśmy z 10 minut wcześniej.
Przed gabinetem czekała pani, która była wyznaczona tuż przed nami, a
oprócz niej jeszcze dwie kobiety, w tym jedna dzierżąca swą kartę zdrowia,
co oznaczało, że była to pacjentka nadprogramowa, która może być przyjęta
dopiero po wszystkich zapisanych pacjentach.
Na nasz widok pańcia z kartą w ręce wydała pełen niezadowolenia pomruk, poszeptała coś do pańci, która była z nią razem i oświadczyła głośno, że ona
tak się zle czuje, że zaraz zemdleje, więc wstała z krzesełka i usiadła na schodach, z których było bliżej do gabinetu niż z krzesła, na którym siedziała. Zaczęła trzymać się za głowę i przewracać oczami, wzdychać głośno- talent
aktorski wręcz samorodny. W chwili gdy mój ślubny wchodził do gabinetu
lekarza, zerwała się dziarsko ze schodów i weszła za nim.
W gabinecie dowiedziała się, że niestety lekarz nie przyjmie jej bez kolejki,ale jeśli tak bardzo się ona zle czuje, to pielęgniarka może wezwać karetkę pogotowia, z tym, że jeżeli okaże się, że to wezwanie nie jest uzasadnione,
to koszty wezwania karetki sama poniesie.
Pańcia wyniosła się z gabinetu i podeszła do rejestratorki z zapytaniem, czy ta może ma termometr. Rejestratorka wysłała ją do gabinetu zabiegowego, który jest piętro wyżej, proponując tej pacjentce, by skorzystała z windy.
Zbolała pacjentka spojrzała na nią złym okiem i....kłusem pognała na górę.
Nie wyrobiłam i parsknęłam śmiechem, bo tych schodów do pokonania jest
około 30 a ona popruwała po nich jak rącza kozica.
Jej towarzyszka spojrzała na mnie zgorszona i głośno zapodała: "pani jest
całkiem pozbawiona empatii".
Z czarującym uśmiechem odpowiedziałam: być może, ale jako osoba
twierdząca że zaraz zemdleje, to niewymownie sprawnie uporała się ta pani
ze schodami. A poziom empatii spada mi do zera gdy ktoś się chce na siłę
dostać gdzieś bez kolejki.
Kupiłam dziś ostatnią książkę p. Marii Czubaszek "Nienachalna z urody".
Na razie tylko przekartkowałam, dziś wieczorem zacznę czytać.
Pani Maria od nas odeszła ale zostawiła dla nas swą najbardziej osobistą
książkę.