W National University of Singapure naukowcy badali przez sześć lat seniorów
szukając pożywienia, które mogłoby opóźnić i zmniejszyć prawdopodobieństwo
rozwoju zaburzeń poznawczych (czyli demencji) w starszym wieku.
Jak to w badaniach- część posiłków była taka sama dla obu badanych grup, ale
jedna grupa dostawała 2 razy w tygodniu po 300 gramów grzybów: pieczarek,
boczniaków lub shiitake. Ważne jest, że te grzybki są dostępne jak rok długi.
Badania wykazały, że w grupie seniorów jedzących regularnie po 600 gramów
grzybków tygodniowo objawy demencji są o połowę mniejsze niż u osób, które
wcale nie konsumowały tych grzybków.
Te trzy gatunki grzybów hodowlanych- pieczarki, boczniaki,shiitake, zawierają
ergotioneinę, która jest bardzo silnym antyoksydantem, działa przeciw
zapalnie , oraz chroni organizm przed skutkami starzenia.
Ponadto te grzyby zawierają selen, wit.D oraz spermidynę, która ma pozytywny
wpływ na neurony w naszym mózgu.
Co ciekawe, to już można w Polsce hodować te gatunki- a więc kto ma własny
domek może w nim wygospodarować miejsce do hodowli tych grzybków.
W internecie bez trudu można znaleźć wszystko o tej hodowli.
Mąż się teraz ze mnie śmieje, że już wie dlaczego mam taką dobrą pamięć-
ja po prostu regularnie jadam pieczarki - bardzo je lubię.
A tak się prezentują nasi bohaterowie: pieczarki, shiitake, boczniaki.
To ja już smacznego Wam życzę.
drewniana rzezba
wtorek, 28 maja 2019
poniedziałek, 27 maja 2019
Wielkie rozczarowanie
Torlin ma powyborczego kaca, a ja mdłości i czuję wielkie obrzydzenie
do części polskiego społeczeństwa, że dało się omamić i przekupić.
A może należy się cieszyć bo wielkimi krokami dążymy do stania się
drugą Grecją, tyle tylko, że będziemy mniej atrakcyjni pod względem
turystycznym - nie mamy ciepłego morza ani starożytnych ruin.
I jakoś mi dziś Chopin pasuje...
do części polskiego społeczeństwa, że dało się omamić i przekupić.
A może należy się cieszyć bo wielkimi krokami dążymy do stania się
drugą Grecją, tyle tylko, że będziemy mniej atrakcyjni pod względem
turystycznym - nie mamy ciepłego morza ani starożytnych ruin.
I jakoś mi dziś Chopin pasuje...
niedziela, 26 maja 2019
Mix niedzielny
Dziś głosowaliśmy na polskich europosłów. Głosy oddaliśmy w Ambasadzie RP.
Trafiliśmy w jakąś lukę, bez tłoku.
Wchodziło się pojedynczo, każda osoba przez bramkę wykrywacza metali, mnie
dodatkowo sprawdzili zawartość torebki. Bardzo się uśmiałam, bo gdy mój ślubny
przechodził przez bramkę, to wydała dżwięk ostrzegawczy z powodu bilonu, który
spoczywał w mężowskiej portmonetce.
Gdy wychodziliśmy już po oddaniu głosów , przed Ambasadą stała już kolejka
chętnych i nawet stał wóz policyjny.
Przed wyjściem rozmawiałam chwilę z jednym z panów "porządkowych" i od
niego dowiedziałam się, że oni już od piątej godziny rano wszystko szykowali
i liczą się z tym, że zakończą dzisiejszy dzień około 2 lub 3 godziny w nocy.
Przedwczoraj podreptałam po kwiatki na balkon, czyli po pelargonie. A dziś
targa nimi niemiłosiernie wiatr, ale mam nadzieję, że to przetrzymają.
Wiem, że nie wszyscy lubią takie byle jakie posty, no ale wszak nie ma przymusu
czytania.
A owe targane wiatrem pelargonie tak się prezentują:
A wczoraj umyłam okna i jakoś pojaśniało mi w pokoju. Co prawda to
umyłam tylko "dolne okna", bo ich górna część , która kończy się na
wysokości 3,20 m musi poczekać aż przyjdzie "specjalistka" od okien.
Wykazałam się więc sporą dozą rozsądku i nie wlazłam na drabinę, która
ma cholernie wąskie szczeble, szerokości 4 cm.
Poza tym czytam dobrą książkę - to Tiziano Terzaniego "Powiedział mi
wróżbita". O tej książce Ryszard Kapuściński napisał tak:
"Wielka książka wpisująca się w najlepszą tradycję literackiego dziennikarstwa.
Książka głęboka, bogata, przeniknięta skupionym namysłem".
Dziś już obu pisarzy nie ma wśród żywych, a ja zadaję sobie pytanie dlaczego
ci wielcy odchodzą, powinni być nadal i ukazywać nam świat z bliska, swymi
oczami.
To pierwsza książka Terzaniego przetłumaczona na język polski.
No i muzyka na dziś, do słuchania i do potańczenia, bez wizji:
A więc-bierzcie kogo tam macie pod ręką i pokręćcie się w rytmie starych tang.
Miłego nadchodzącego tygodnia!
Trafiliśmy w jakąś lukę, bez tłoku.
Wchodziło się pojedynczo, każda osoba przez bramkę wykrywacza metali, mnie
dodatkowo sprawdzili zawartość torebki. Bardzo się uśmiałam, bo gdy mój ślubny
przechodził przez bramkę, to wydała dżwięk ostrzegawczy z powodu bilonu, który
spoczywał w mężowskiej portmonetce.
Gdy wychodziliśmy już po oddaniu głosów , przed Ambasadą stała już kolejka
chętnych i nawet stał wóz policyjny.
Przed wyjściem rozmawiałam chwilę z jednym z panów "porządkowych" i od
niego dowiedziałam się, że oni już od piątej godziny rano wszystko szykowali
i liczą się z tym, że zakończą dzisiejszy dzień około 2 lub 3 godziny w nocy.
Przedwczoraj podreptałam po kwiatki na balkon, czyli po pelargonie. A dziś
targa nimi niemiłosiernie wiatr, ale mam nadzieję, że to przetrzymają.
Wiem, że nie wszyscy lubią takie byle jakie posty, no ale wszak nie ma przymusu
czytania.
A owe targane wiatrem pelargonie tak się prezentują:
A wczoraj umyłam okna i jakoś pojaśniało mi w pokoju. Co prawda to
umyłam tylko "dolne okna", bo ich górna część , która kończy się na
wysokości 3,20 m musi poczekać aż przyjdzie "specjalistka" od okien.
Wykazałam się więc sporą dozą rozsądku i nie wlazłam na drabinę, która
ma cholernie wąskie szczeble, szerokości 4 cm.
Poza tym czytam dobrą książkę - to Tiziano Terzaniego "Powiedział mi
wróżbita". O tej książce Ryszard Kapuściński napisał tak:
"Wielka książka wpisująca się w najlepszą tradycję literackiego dziennikarstwa.
Książka głęboka, bogata, przeniknięta skupionym namysłem".
Dziś już obu pisarzy nie ma wśród żywych, a ja zadaję sobie pytanie dlaczego
ci wielcy odchodzą, powinni być nadal i ukazywać nam świat z bliska, swymi
oczami.
To pierwsza książka Terzaniego przetłumaczona na język polski.
No i muzyka na dziś, do słuchania i do potańczenia, bez wizji:
A więc-bierzcie kogo tam macie pod ręką i pokręćcie się w rytmie starych tang.
Miłego nadchodzącego tygodnia!
wtorek, 21 maja 2019
Uprzedzam lojalnie....
.......nudne będzie. Przynajmniej dla niektórych.
Jak już pewnie wiecie jestem fanką tanga- i w sensie słuchania jak i tańca.
Tango to "wytańczone" marzenia- miłość, radość, rozpacz,czar intymności.
Do tanga potrzebny jest naprawdę dobry tancerz, np. taki jak Sebastian
Achaval, który w 2005 roku z Ximeną Gallicchio zdobył Mistrzostwo
Świata w tangu argentyńskim:
Okazuje się, że zdobycie Mistrzostwa Świata proste nie jest. Achaval od
15 roku życia uczęszczał do Szkoły Tańca i przez 10 lat kształcił się pod
kierunkiem najlepszych nauczycieli tanga argentyńskiego.
Dwa lata po zdobyciu MŚw. poznał swą obecną partnerkę, Roxanę Suarez,
z którą tańczą do dziś. Roxana z kolei rok wcześniej zdobyła tytuł najlepszej
młodej tancerki tanga argentyńskiego.
Od 2007 roku razem jeżdżą po świecie, propagują tango argentyńskie, uczą
go na lekcjach zbiorowych i indywidualnych, a w Buenos Aires mają własną
Szkołę Tańca.
A tak tańczą razem:
Historia tanga argentyńskiego jest dość długa, jego początki można datować
około 1880r, miejsce - Rio de la Plata, Buenos, Montevideo.
Źródło- dość niejasne - mieszanka habanery i flamenco z Kuby (pierwowzór
hiszpański) , candombe z Afryki i milonga, czyli muzyka ludowa z pampasów.
Nie da się ukryć, że pierwotnie był to taniec najniższych klas społecznych -
złodziei,bandytów, byłych niewolników, prostytutek- tańczony często na ulicy
lub w burdelach.
W roku 1913 tango trafiło do Europy i z miejsca podbiło salony.
Lata trzydzieste to istna światowa tangomania. W salonach i spelunkach
rozbrzmiewają te same tanga, grane na czterech instrumentach : bandoneonie,*
fortepianie, skrzypcach i kontrabasie. Połączenie ich brzmienia jak słychać jest
wspaniałe.
W latach pięćdziesiątych pojawiają się nowi kompozytorzy: Astor Piazzolla
i Francisco Canaro.
Francisco Canaro , kompozytor i dyrygent w jednej osobie, zrealizował ze swą
orkiestrą 3000 nagrań. Był prekursorem kompozycji "Tanga do słuchania",
oraz głównym twórcą Argentyńskiego Towarzystwa Kompozytorów i Twórców
Piosenki.
W 1925 r udał się w podróż do Paryża, gdzie jego twórczość odniosła wielki
sukces a Canaro spędził kolejne 10 lat życia podróżując po Europie.
I dla tych, co lubią słuchać tanga jego kompozycji:
Astor Piazzolla zaś poszedł dalej - komponował tylko "tanga do słuchania',
niemniej jego tanga tańczą dziś najlepsi tancerze na międzynarodowych
imprezach.
Tango argentyńskie w swej ojczyźnie wcale nie miało "łatwego życia".
Po upadku Perona w 1955 roku, reżimowy rząd zakazał jego grania.
I aż do lat 80' tango argentyńskie żyło w ukryciu.
Podobno najsłynniejszym na całym świecie tangiem jest La Cumparsita,
tango skomponowane przez Urugwajczyka Gerardo Rodrigeza w 1919 roku.
W roku 2009 tango argentyńskie zostało wpisane na listę niematerialnego
dziedzictwa UNESCO.
Polacy też mają swój wkład w światowym dorobku- w 1929 roku Jerzy
Petersburski napisał muzykę, którą słowami opatrzył Andrzej Włast i to
tango jest znane nie tylko w Polsce.
A na zakończenie- tango argentyńskie nie ma nic wspólnego z tangiem
tańczonym na różnych turniejach tanecznych.
Tango argentyńskie wniosło do tańca improwizację i trwa ona nieprzerwanie
do dziś, co często można zobaczyć oglądając taniec mistrzów- parę
Achaval y Suarez.
_________________
*Bandoneon- instrument dęto klawiszowy, skonstruowany w 1854r przez
Heinricha Banda (Niemca), mylony często z akordeonem.
Jak już pewnie wiecie jestem fanką tanga- i w sensie słuchania jak i tańca.
Tango to "wytańczone" marzenia- miłość, radość, rozpacz,czar intymności.
Do tanga potrzebny jest naprawdę dobry tancerz, np. taki jak Sebastian
Achaval, który w 2005 roku z Ximeną Gallicchio zdobył Mistrzostwo
Świata w tangu argentyńskim:
15 roku życia uczęszczał do Szkoły Tańca i przez 10 lat kształcił się pod
kierunkiem najlepszych nauczycieli tanga argentyńskiego.
Dwa lata po zdobyciu MŚw. poznał swą obecną partnerkę, Roxanę Suarez,
z którą tańczą do dziś. Roxana z kolei rok wcześniej zdobyła tytuł najlepszej
młodej tancerki tanga argentyńskiego.
Od 2007 roku razem jeżdżą po świecie, propagują tango argentyńskie, uczą
go na lekcjach zbiorowych i indywidualnych, a w Buenos Aires mają własną
Szkołę Tańca.
A tak tańczą razem:
Historia tanga argentyńskiego jest dość długa, jego początki można datować
około 1880r, miejsce - Rio de la Plata, Buenos, Montevideo.
Źródło- dość niejasne - mieszanka habanery i flamenco z Kuby (pierwowzór
hiszpański) , candombe z Afryki i milonga, czyli muzyka ludowa z pampasów.
Nie da się ukryć, że pierwotnie był to taniec najniższych klas społecznych -
złodziei,bandytów, byłych niewolników, prostytutek- tańczony często na ulicy
lub w burdelach.
W roku 1913 tango trafiło do Europy i z miejsca podbiło salony.
Lata trzydzieste to istna światowa tangomania. W salonach i spelunkach
rozbrzmiewają te same tanga, grane na czterech instrumentach : bandoneonie,*
fortepianie, skrzypcach i kontrabasie. Połączenie ich brzmienia jak słychać jest
wspaniałe.
W latach pięćdziesiątych pojawiają się nowi kompozytorzy: Astor Piazzolla
i Francisco Canaro.
Francisco Canaro , kompozytor i dyrygent w jednej osobie, zrealizował ze swą
orkiestrą 3000 nagrań. Był prekursorem kompozycji "Tanga do słuchania",
oraz głównym twórcą Argentyńskiego Towarzystwa Kompozytorów i Twórców
Piosenki.
W 1925 r udał się w podróż do Paryża, gdzie jego twórczość odniosła wielki
sukces a Canaro spędził kolejne 10 lat życia podróżując po Europie.
I dla tych, co lubią słuchać tanga jego kompozycji:
niemniej jego tanga tańczą dziś najlepsi tancerze na międzynarodowych
imprezach.
Po upadku Perona w 1955 roku, reżimowy rząd zakazał jego grania.
I aż do lat 80' tango argentyńskie żyło w ukryciu.
Podobno najsłynniejszym na całym świecie tangiem jest La Cumparsita,
tango skomponowane przez Urugwajczyka Gerardo Rodrigeza w 1919 roku.
W roku 2009 tango argentyńskie zostało wpisane na listę niematerialnego
dziedzictwa UNESCO.
Polacy też mają swój wkład w światowym dorobku- w 1929 roku Jerzy
Petersburski napisał muzykę, którą słowami opatrzył Andrzej Włast i to
tango jest znane nie tylko w Polsce.
A na zakończenie- tango argentyńskie nie ma nic wspólnego z tangiem
tańczonym na różnych turniejach tanecznych.
Tango argentyńskie wniosło do tańca improwizację i trwa ona nieprzerwanie
do dziś, co często można zobaczyć oglądając taniec mistrzów- parę
Achaval y Suarez.
_________________
*Bandoneon- instrument dęto klawiszowy, skonstruowany w 1854r przez
Heinricha Banda (Niemca), mylony często z akordeonem.
niedziela, 19 maja 2019
I znowu......
.....moja muzyka na niedzielę.
Dziś nieco inna i nie wiem czy się Wam spodoba. Zaczniemy od
Filharmonii Berlińskiej. Ten utwór wymaga nieco cierpliwości
od słuchaczy, ale warto się wykazać cierpliwością:
Jak już pewnie zauważyliście mam słabość do tanga, nawet gdy jest to
Afrykańskie Tango:
Ale niedziela bez wiolonczeli, na której gra Stjepan Hauser? To byłoby
niedopatrzenie, a więc:
Miłego wypoczynku Wszystkim;)
Dziś nieco inna i nie wiem czy się Wam spodoba. Zaczniemy od
Filharmonii Berlińskiej. Ten utwór wymaga nieco cierpliwości
od słuchaczy, ale warto się wykazać cierpliwością:
Jak już pewnie zauważyliście mam słabość do tanga, nawet gdy jest to
Afrykańskie Tango:
Ale niedziela bez wiolonczeli, na której gra Stjepan Hauser? To byłoby
niedopatrzenie, a więc:
Miłego wypoczynku Wszystkim;)
piątek, 17 maja 2019
Zmęczona jestem....
ale i zadowolona.
Wreszcie po dwóch tygodniach siedzenia w domu wyruszyłam z niego.
Pojechaliśmy dziś ze ślubnym by zarejestrować w ambasadzie swój
udział w tegorocznych wyborach do Europarlamentu.
Nasza ambasada i konsulat mieszczą się w bardzo ładnej, willowej dzielnicy
Grunewald. Od nas zaledwie ok. 3,5 kilometra.
Właściwie pewnie najlepiej byłoby nakręcić jakiś filmik, bo w tej dzielnicy
są naprawdę piękne domy w pięknych ogrodach.
Większość z nich wynajmują jakieś zagraniczne przedstawicielstwa i ludzie
naprawdę bogaci.
No ale ze mnie jeszcze gorszy filmowiec niż fotograf, więc zmuszona jestem
poprzestać na zdjęciach.
Szczerze mówiąc to wolę spacer ulicami pełnymi zieleni i ładnych budynków
niż alejkami Volksparku, gdzie co chwilę wyprzedza mnie jakieś sapiące
indywiduum, dbające o linię i dobiega dziecięcy jazgot z placów zabaw.
W czasie spaceru przejechały zaledwie 3 samochody, za to cały czas kosy
dawały wspaniały koncert. Szliśmy pod baldachimami liści starych, pięknych
drzew, podziwiając równiez i ogrody, nie tylko te domy.
Zdjęć sporo, za co z góry przepraszam.
Tak się prezentuje większość ulic w tej dzielnicy. Te plecy to należą
do mego ślubnego. Bohaterem zdjęcia miał być oczywiscie ten
kwitnący na czerwono kasztan.
Jak widać wiosna w pełni, kwitnie co tylko może, nawet sosna
Nieco trudno fotografować te domy, bo większość jest zasłonięta
rosnącymi dookoła drzewami.
No i znalazłam tu nawet niemiecki pałacyk Gargamela
A na pożegnanie kwitnący na biało kasztan i rzut oka w cichą, spokojną uliczkę
I zupełnie nieoczekiwanie zapozował mi do zdjęcia młody rudzik- wpierw
siedział pod murkiem, a na nasz widok podleciał na murek i pozwolił się
sfotografować
Zdjęcia oczywiście robione komórką, bo mam sklerozę i zapomniałam
wziąć aparat fotograficzny.
I jak zwykle powiększamy je kliknięciem.
I dodatek- dla Torlina .
Zdjęcie naszej ambasady przy Lassenstrasse 19-21,
w budynku w którym w latach 1945-1990 była Polska Misja Wojskowa
w Niemczech.
Zdjęcie ściągnęłam z sieci. Latem rosną tu piękne białe hortensje.
Wreszcie po dwóch tygodniach siedzenia w domu wyruszyłam z niego.
Pojechaliśmy dziś ze ślubnym by zarejestrować w ambasadzie swój
udział w tegorocznych wyborach do Europarlamentu.
Nasza ambasada i konsulat mieszczą się w bardzo ładnej, willowej dzielnicy
Grunewald. Od nas zaledwie ok. 3,5 kilometra.
Właściwie pewnie najlepiej byłoby nakręcić jakiś filmik, bo w tej dzielnicy
są naprawdę piękne domy w pięknych ogrodach.
Większość z nich wynajmują jakieś zagraniczne przedstawicielstwa i ludzie
naprawdę bogaci.
No ale ze mnie jeszcze gorszy filmowiec niż fotograf, więc zmuszona jestem
poprzestać na zdjęciach.
Szczerze mówiąc to wolę spacer ulicami pełnymi zieleni i ładnych budynków
niż alejkami Volksparku, gdzie co chwilę wyprzedza mnie jakieś sapiące
indywiduum, dbające o linię i dobiega dziecięcy jazgot z placów zabaw.
W czasie spaceru przejechały zaledwie 3 samochody, za to cały czas kosy
dawały wspaniały koncert. Szliśmy pod baldachimami liści starych, pięknych
drzew, podziwiając równiez i ogrody, nie tylko te domy.
Zdjęć sporo, za co z góry przepraszam.
Tak się prezentuje większość ulic w tej dzielnicy. Te plecy to należą
do mego ślubnego. Bohaterem zdjęcia miał być oczywiscie ten
kwitnący na czerwono kasztan.
Nieco trudno fotografować te domy, bo większość jest zasłonięta
rosnącymi dookoła drzewami.
No i znalazłam tu nawet niemiecki pałacyk Gargamela
A na pożegnanie kwitnący na biało kasztan i rzut oka w cichą, spokojną uliczkę
I zupełnie nieoczekiwanie zapozował mi do zdjęcia młody rudzik- wpierw
siedział pod murkiem, a na nasz widok podleciał na murek i pozwolił się
sfotografować
Zdjęcia oczywiście robione komórką, bo mam sklerozę i zapomniałam
wziąć aparat fotograficzny.
I jak zwykle powiększamy je kliknięciem.
I dodatek- dla Torlina .
Zdjęcie naszej ambasady przy Lassenstrasse 19-21,
w budynku w którym w latach 1945-1990 była Polska Misja Wojskowa
w Niemczech.
Zdjęcie ściągnęłam z sieci. Latem rosną tu piękne białe hortensje.
sobota, 11 maja 2019
Zamiast muzyki lub ......
.........uśmiechu na niedzielę obejrzyjcie na YT film Tomka
Sekielskiego "TYLKO NIE MÓW NIKOMU".
A najlepiej obejrzyjcie go nim pójdziecie wysłuchać tradycyjnego
"słowa na niedzielę" w pobliskim kościele.
Nie podaję Wam adresu, wystarczy gdy wpiszecie w wyszukiwarke YT
jego tytuł. To film dokumentalny, bardzo kulturalnie zrealizowany.
Miłej niedzieli Wszystkim;)
Sekielskiego "TYLKO NIE MÓW NIKOMU".
A najlepiej obejrzyjcie go nim pójdziecie wysłuchać tradycyjnego
"słowa na niedzielę" w pobliskim kościele.
Nie podaję Wam adresu, wystarczy gdy wpiszecie w wyszukiwarke YT
jego tytuł. To film dokumentalny, bardzo kulturalnie zrealizowany.
Miłej niedzieli Wszystkim;)
czwartek, 9 maja 2019
Znów trochę muzyki
Przyczepiła się do mnie w tym tygodniu jakaś obrzydliwa wirusówka,
w związku z czym głównie....śpię. Śpię i piję, niestety wodę z miodem
i cytryną. Ewentualnie napar z rumianku;(
Do spania wystarcza mi łóżko, ale do tego by pić muszę mieć coś do
słuchania, by nie skupiać się na czynności, która zawsze sprawia mi
wielką trudność- należę do tych osób , które bardzo mało piją, niezależnie
od tego jaki to płyn.
W szpitalu to mnie strasznie pod tym względem pilnowali i musiałam
wypijać 2 l płynu dziennie- bo jak nie to będzie kroplówka. A tego to ja
jeszcze bardziej nie lubię niż picia;)))))
Mogłabym bez trudu pożreć kilogram jabłek + tyleż pomarańczy i
zapewne byłoby to tyle płynu co trzeba, ale nie- uparli się na wodę.
Kawę i herbatę odliczali, wlewali we mnie tylko wodę.
A żebyście nie myśleli, że ja tylko słucham duetu 2Cello i Hausera, to
dziś słuchałam tego:
z rozrzewnieniem , bo żadna impreza nie mogła się bez tych melodii
odbyć.
I ten Blues-Night in white satin
Procol Harum - też musiał być
i George Harrison z Claptonem
No i jeszcze dwa razy Cris de Bourgh
No nie da się żyć samą klasykę, nie da.
Miłego weekendu Wszystkim życzę.
P.S. Oglądajcie i odsłuchujcie na YouTube.
w związku z czym głównie....śpię. Śpię i piję, niestety wodę z miodem
i cytryną. Ewentualnie napar z rumianku;(
Do spania wystarcza mi łóżko, ale do tego by pić muszę mieć coś do
słuchania, by nie skupiać się na czynności, która zawsze sprawia mi
wielką trudność- należę do tych osób , które bardzo mało piją, niezależnie
od tego jaki to płyn.
W szpitalu to mnie strasznie pod tym względem pilnowali i musiałam
wypijać 2 l płynu dziennie- bo jak nie to będzie kroplówka. A tego to ja
jeszcze bardziej nie lubię niż picia;)))))
Mogłabym bez trudu pożreć kilogram jabłek + tyleż pomarańczy i
zapewne byłoby to tyle płynu co trzeba, ale nie- uparli się na wodę.
Kawę i herbatę odliczali, wlewali we mnie tylko wodę.
A żebyście nie myśleli, że ja tylko słucham duetu 2Cello i Hausera, to
dziś słuchałam tego:
z rozrzewnieniem , bo żadna impreza nie mogła się bez tych melodii
odbyć.
I ten Blues-Night in white satin
Procol Harum - też musiał być
i George Harrison z Claptonem
No i jeszcze dwa razy Cris de Bourgh
No nie da się żyć samą klasykę, nie da.
Miłego weekendu Wszystkim życzę.
P.S. Oglądajcie i odsłuchujcie na YouTube.
niedziela, 5 maja 2019
Uśmiech na niedzielę
Mam dziś dla Was coś niezwykłego - coś co powinno wywołać uśmiech,
a może i zainteresowanie baletem.
W 1974 r Valery Michałkovski założył w Nowym Jorku balet męski.
Balet o tyle niezwykły, że mężczyźni tańczą w pointach, czyli bardzo
specjalnych butach baletowych, umożliwiających taniec na samych
czubkach palców, czyli tańczą jak kobiety. Na dodatek tańczą i męskie
i damskie role.
Aktorsko są świetni, technikę mają perfekcyjną.
W Polsce byli na występach w 2004 roku.Występowali w Zabrzu,
Wrocławiu, Poznaniu, Bydgoszczy i Warszawie.
Część dochodów przekazują na cele dobroczynne.
I proszę, nie traktujcie ich pracy jako naśmiewanie się z baletu
klasycznego. Oni naprawdę są wspaniali, fantastycznie wyszkoleni
baletowo i dobrze grają swe role. Przy okazji posłuchacie też nieco
łatwo wpadającej w ucho dobrej muzyki.
Dobrej zabawy Wam życzę.
Jednego możecie być pewni - dopóki przy władzy będą pisuary, nie obejrzycie
ich występów w Polsce, bo oni widzą tylko i wyłącznie we wszystkim to czego
nie ma w danym przedsięwzięciu.
I jeszcze dodatek:
a może i zainteresowanie baletem.
W 1974 r Valery Michałkovski założył w Nowym Jorku balet męski.
Balet o tyle niezwykły, że mężczyźni tańczą w pointach, czyli bardzo
specjalnych butach baletowych, umożliwiających taniec na samych
czubkach palców, czyli tańczą jak kobiety. Na dodatek tańczą i męskie
i damskie role.
Aktorsko są świetni, technikę mają perfekcyjną.
W Polsce byli na występach w 2004 roku.Występowali w Zabrzu,
Wrocławiu, Poznaniu, Bydgoszczy i Warszawie.
Część dochodów przekazują na cele dobroczynne.
I proszę, nie traktujcie ich pracy jako naśmiewanie się z baletu
klasycznego. Oni naprawdę są wspaniali, fantastycznie wyszkoleni
baletowo i dobrze grają swe role. Przy okazji posłuchacie też nieco
łatwo wpadającej w ucho dobrej muzyki.
Dobrej zabawy Wam życzę.
Jednego możecie być pewni - dopóki przy władzy będą pisuary, nie obejrzycie
ich występów w Polsce, bo oni widzą tylko i wyłącznie we wszystkim to czego
nie ma w danym przedsięwzięciu.
I jeszcze dodatek:
piątek, 3 maja 2019
Moje fascynacje
Co jakiś czas wstawiam tu różne filmiki muzyczne. Przyznaję się bez
bicia- wstawiam to co lubię słuchać lub oglądać. Chwilami trafiam w wasze
upodobania a czasami nie.
No cóż, czytanie bloga to jak słuchanie radia- podoba się to słuchamy a jak
nie - nie ma tragedii, można zawsze wyłączyć.
Jest jeden utwór muzyczny, który pokochałam jeszcze jako dziecko i tak
trwam w tej miłości do niego aż do dziś.
To Bolero Maurycego Ravela, które skomponował w 1928 roku.
Nie da się ukryć,że działa na mnie ten utwór niczym narkotyk - pomaga gdy
jestem w dołku psychicznym, znieczula ból, odpręża, wzmaga nawet
koncentrację, gdy muszę/ chcę coś przemyśleć.
A dziś zaprezentuję Wam Bolero Maurycego Ravela w nieco innej wersji -
baletowej, wg choreografii Maurice Bejarta.
Solistą jest Nicolas Le Riche.
Koniecznie obejrzyjcie to na YT, wystarczy jedno kliknięcie.
I zapewniam Was, że Ravel, który był impresjonistą, świetnie został
"przełożony" przez Bejarta na język nowoczesnego baletu.
A jeśli się komuś wydaje, że taka gimnastyka jest lekka i prosta- niech sam
spróbuje.
Miłego weekendu Wszystkim życzę;)))
bicia- wstawiam to co lubię słuchać lub oglądać. Chwilami trafiam w wasze
upodobania a czasami nie.
No cóż, czytanie bloga to jak słuchanie radia- podoba się to słuchamy a jak
nie - nie ma tragedii, można zawsze wyłączyć.
Jest jeden utwór muzyczny, który pokochałam jeszcze jako dziecko i tak
trwam w tej miłości do niego aż do dziś.
To Bolero Maurycego Ravela, które skomponował w 1928 roku.
Nie da się ukryć,że działa na mnie ten utwór niczym narkotyk - pomaga gdy
jestem w dołku psychicznym, znieczula ból, odpręża, wzmaga nawet
koncentrację, gdy muszę/ chcę coś przemyśleć.
A dziś zaprezentuję Wam Bolero Maurycego Ravela w nieco innej wersji -
baletowej, wg choreografii Maurice Bejarta.
Solistą jest Nicolas Le Riche.
I zapewniam Was, że Ravel, który był impresjonistą, świetnie został
"przełożony" przez Bejarta na język nowoczesnego baletu.
A jeśli się komuś wydaje, że taka gimnastyka jest lekka i prosta- niech sam
spróbuje.
Miłego weekendu Wszystkim życzę;)))
środa, 1 maja 2019
Czarodziejski flet
Byłam dziś na przedstawieniu skompilowanym na podstawie
opery Mozarta "Czarodziejski Flet".
Byłam bardzo ciekawa jak młodziutcy wykonawcy z Berliner
Mozart-Kinderchor poradzą sobie z muzyką Mozarta i jak ta dwu
aktowa opera wypadnie na scenie.
I byłam mile zaskoczona , bo dzieciaki śpiewały świetnie.
Najmłodszy chórzysta dopiero co ukończył pięć lat i byłam pełna
podziwu, że malec wytrzymał całą godzinę na scenie. Co prawda
chwilami "nie wyrabiał", na buzi ciągle gościł "banan" i coś go
lekko skręcało ze śmiechu, ale naprawdę dzielnie śpiewał.
Skrócenie opery tak, by wszystko zachowało sens i myśl przewodnią
wcale nie było łatwe.
Rozpisać wszystko tak, by wszyscy członkowie chóru mieli jakieś
"solówki" lub przynajmniej tekst do wygłoszenia wymagało "pocięcia"
ról, czyli to co w oryginalnym tekście mówiła lub śpiewała 1 osoba, tu
dodali nieco tekstu i śpiewały 2 lub nawet 3 osoby.
To było naprawdę dobre przedstawienie a rolę orkiestry pełniły dwa
instrumenty- fisharmonia i keybord.
Świetnie były zaprojektowane i wykonane stroje - proste i pomysłowe.
Nasz starszy Krasnal dostał rolę Tamina, jego przyjaciel z chóru rolę
Papagena. Są w tej grupie już kilka lat. Nasz Krasnal w książęcej złotej
koronie i książęcym stroju prezentował się świetnie. Miał całkiem sporo
do śpiewania solo i sporo tekstu do mówienia.
I całkiem swobodnie zachowywał się na scenie, a jeszcze rok temu
nawet kilku taktów nie chciał zaśpiewać solo.
Pani reżyser powiedziała mu, że bardzo dobrze śpiewa no i dobrze gra
swą rolę.
Chyba po raz pierwszy słyszałam uwerturę w wykonaniu chóru, ale
te dzieciaki naprawdę bardzo dobrze śpiewają.
Jak się zapewne domyślacie nie było słynnej arii koloraturowej , bo
w tym wieku jeszcze żadna dziewczynka nie dysponuje sopranem
koloraturowym.
A wszystko to działo się w kościele ewangelickim. I jak to kościół
ewangelicki- budynek jak każdy inny, żadnych wieżyczek itp. sala
skromna, którą zawsze chętnie wypożyczają również i na świeckie cele.
I wcale budynek nie stoi przy ulicy, ale w drugim podwórzu.
Trafia się na podstawie adresu a nie na podstawie "oznak zewnętrznych".
Nikt nie fotografował, nie kręcił filmu, więc nie mam co pokazać.
Na osłodę coś z YT:
Chyba najsłynniejsza aria Królowej Nocy
Uwertura do tej opery
A dla tych co nie lubią słuchać opery mam duet- Stjepan Hauser i Petrit Ceku
Dziś znalazłam na YT Berliner Mozart-Kinderchor, filmik zrobiony
3 a może raczej 4 lata temu, nie mam pojęcia przez kogo.
Tak wtedy dzieciaki śpiewały:
opery Mozarta "Czarodziejski Flet".
Byłam bardzo ciekawa jak młodziutcy wykonawcy z Berliner
Mozart-Kinderchor poradzą sobie z muzyką Mozarta i jak ta dwu
aktowa opera wypadnie na scenie.
I byłam mile zaskoczona , bo dzieciaki śpiewały świetnie.
Najmłodszy chórzysta dopiero co ukończył pięć lat i byłam pełna
podziwu, że malec wytrzymał całą godzinę na scenie. Co prawda
chwilami "nie wyrabiał", na buzi ciągle gościł "banan" i coś go
lekko skręcało ze śmiechu, ale naprawdę dzielnie śpiewał.
Skrócenie opery tak, by wszystko zachowało sens i myśl przewodnią
wcale nie było łatwe.
Rozpisać wszystko tak, by wszyscy członkowie chóru mieli jakieś
"solówki" lub przynajmniej tekst do wygłoszenia wymagało "pocięcia"
ról, czyli to co w oryginalnym tekście mówiła lub śpiewała 1 osoba, tu
dodali nieco tekstu i śpiewały 2 lub nawet 3 osoby.
To było naprawdę dobre przedstawienie a rolę orkiestry pełniły dwa
instrumenty- fisharmonia i keybord.
Świetnie były zaprojektowane i wykonane stroje - proste i pomysłowe.
Nasz starszy Krasnal dostał rolę Tamina, jego przyjaciel z chóru rolę
Papagena. Są w tej grupie już kilka lat. Nasz Krasnal w książęcej złotej
koronie i książęcym stroju prezentował się świetnie. Miał całkiem sporo
do śpiewania solo i sporo tekstu do mówienia.
I całkiem swobodnie zachowywał się na scenie, a jeszcze rok temu
nawet kilku taktów nie chciał zaśpiewać solo.
Pani reżyser powiedziała mu, że bardzo dobrze śpiewa no i dobrze gra
swą rolę.
Chyba po raz pierwszy słyszałam uwerturę w wykonaniu chóru, ale
te dzieciaki naprawdę bardzo dobrze śpiewają.
Jak się zapewne domyślacie nie było słynnej arii koloraturowej , bo
w tym wieku jeszcze żadna dziewczynka nie dysponuje sopranem
koloraturowym.
A wszystko to działo się w kościele ewangelickim. I jak to kościół
ewangelicki- budynek jak każdy inny, żadnych wieżyczek itp. sala
skromna, którą zawsze chętnie wypożyczają również i na świeckie cele.
I wcale budynek nie stoi przy ulicy, ale w drugim podwórzu.
Trafia się na podstawie adresu a nie na podstawie "oznak zewnętrznych".
Nikt nie fotografował, nie kręcił filmu, więc nie mam co pokazać.
Na osłodę coś z YT:
Chyba najsłynniejsza aria Królowej Nocy
A dla tych co nie lubią słuchać opery mam duet- Stjepan Hauser i Petrit Ceku
Dziś znalazłam na YT Berliner Mozart-Kinderchor, filmik zrobiony
3 a może raczej 4 lata temu, nie mam pojęcia przez kogo.
Tak wtedy dzieciaki śpiewały:
Subskrybuj:
Posty (Atom)