.....monotematyczna. Ciągle piszę o sobie.
Doszłam do smętnego wniosku, że życie człowieka współczesnego kręci się
wokół produkowania "papierków".
Drugi dzień z rzędu tonę w papierach, czyli przeróżnego rodzaju dokumentach,
kwitach, powiadomieniach, zawiadomieniach zezwoleniach, itp., itd.
Tkwię, bo muszę przejrzeć wszystkie dokumenty, które zgromadził mój mąż.
Przed wyjazdem z Polski oboje robiliśmy taki dziwny "remanent", teraz muszę
robić to sama. Wtedy było papierów znacznie więcej, bo były jeszcze dokumenty
firmowe, które zdaniem mego męża powinny być do "końca świata", bo nigdy
nie wiadomo kiedy władzy coś się pochrzani, w Urzędzie Skarbowym coś zginie
i się człowieka "czepną".
Wczoraj pół dnia robiłam za niszczarkę dokumentów, bo nie bardzo miałam ochotę
zejść do piwnicy by tam ten pożyteczny sprzęt odszukać. Ja się po prostu boję
schodów, które do niej prowadzą- są wyraźnie jakieś mocno "oszczędnościowe"-
wąskie i strome i jakoś dużo ich.
Wiecie zapewne, jak wygląda wypchany segregator - wczoraj unicestwiłam
zawartość trzech takich wypchanych segregatorów, w tym całą dokumentację
medyczną mego męża. No normalnie ręce mnie bolą od darcia tych papierów.
Mogę zrozumieć, że trzymał epikryzy, one się przydają nawet po latach, bo
wiadomo z nich w jakim stanie pacjent opuścił szpital, ale litości - po co wyniki
badań, które są ważne tak naprawdę od kilku dni do miesiąca? Tu były wyniki
wszystkich badań od 2009 roku! Istna paranoja.
Niestety jutro znów czeka mnie przeglądanie kolejnych dokumentów i wybranie
tylko tych, które mogą się jeszcze przydać, lub należy je przechowywać przez
kilka lat.
Jeśli macie kopie swych PITów, to trzeba je przechowywać przez 5 lat od chwili
wysłania. U nas były wszystkie PITy odkąd weszły w życie. Straszliwe płachty
były na początku, nawet z ciekawością je obejrzałam, nim starannie podarłam.
Jutro znów zabawię się w niszczarkę dokumentów.
To kolejny krok zaakceptowania nowej dla mnie rzeczywistości. Pierwszym było
rozstanie się z rzeczami osobistymi męża, teraz remanent w dokumentach,
którymi on się głównie zajmował.
Następnym krokiem będzie przemeblowanie mieszkania - w dotychczasowym
jego pokoju zrobię sobie sypialnię, mój pokój będzie "salonem" z dodatkowym
miejscem do spania na sofie. Co prawda salon liczy się od 40 metrów kw.
powierzchni, a mój będzie ich miał o połowę mniej, no ale ja nie jestem dużą
kobietą, a więc 20 metrów kwadratowych to dla mnie wystarczy.
Zaczęłam nawet wybierać meble do swej sypialni i część już zamówiłam.
Oczywiście przyjadą w "kawałkach", będzie się działo przy montażu!