.........Dzień Nauczyciela.
Wiem, to tzw. "święto na gwizdek", bo kiedyś takich dni pracowników różnych
resortów było na pęczki.
Do szkoły to chodziłam niemal w "starożytności", większość nauczycieli zlała
się w mej pamięci w jedną całość "grupy dręczącej uczniów".
Nie mniej do dzis pamietam swoją wychowawczynię z klas I -III w szkole
podstawowej. To dzięki niej do dziś nie robię błędów ortograficznych oraz
gramatycznych, nauczyła mnie pisania wszystkiego tak, by czytajacy nie musiał
się głowić nad tym co ja chciałam powiedzieć.
Gdy chodziłam do podstawówki było nas w klasie 45 do 50 łebków, małych
paskudnych rozrabiaków. Ale nie przypominam sobie, by "nasza pani" na nas
krzyczała. I nigdy żadnego dziecka nie pociągnęła za ucho, nie trzepnęła po
rękach, nie wystawiła za drzwi klasy lub odesłała do kąta.
To była nauczycielka z powołania - kochała wszystkie dzieci i lubiła je uczyć.
Pani Janino - była pani dla nas jak troskliwa matka i teraz za to publicznie
dziękuję.
Szkoda tylko, że w swej karierze uczniowskiej tak mało spotkałam nauczycieli
podobnych do pani.
A wszystkim blogującym nauczycielkom i nauczycielom życzę, by po latach tej
naprawdę ciężkiej pracy ktoś z bardzo dorosłych byłych uczniów wspominał ich
z rozrzewnieniem.