drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 29 czerwca 2012

329. Mix

Trochę do siebie doszłam. Palec funkcjonuje i nie boli, jest tylko
siniak. Polecam wszystkim zakup Altacetu w żelu- działa super.
Ponieważ nalezy go przechowywac w chłodzie, czyli w lodówce, jest
cudownym, zimnym i skutecznym okładem.
                                        ****
Oglądałam oba mecze półfinałowe. Lubię oglądać mecze gdy nie biorą
w nich udziału nasi piłkarze -  nie denerwuję się przynajmniej ich
nieporadnością  i brakiem kondycji.
Finałowy mecz zapowiada sie niezle, bo obie drużyny niezłe, ale mam
wrażenie, że wygrają Włosi. Są dobrze zmotywowani i wyrażnie
"na fali".
                                       ****
Lato wróciło. Nawet jakiś upał jest przewidywany, a zaraz po nim
spadek temperatury nawet o 15 stopni. Ciekawe czy całe lato takie
właśnie będzie? W kratkę???
                                       ****
Mam na dziś nieco oryginalny plan działania -zabrałam się za
oskrobywanie kaloryfera ze starej farby. Masakra, wierzcie mi.
Ale ktoś to musi zrobić.
Postanowiłam dziś robić dwie rzeczy na zmianę - jedno żeberko,
dwa kwadraciki serwety. Żeby się nie zamordować tym
kaloryferem. A koraliki - leżą i czekają na lepsze czasy.
No to lecę do pracy.
P.S.
Nocką napiszę c.d. na "procontra-anabell"

środa, 27 czerwca 2012

Wczoraj

Wczoraj odeszła od nas nasza blogowa koleżanka, Anafiga.
Przegrała niestety trwającą rok walkę z chorobą.
Anna kochała ludzi, była przemiłą osobą, ciepłą i życzliwą.
Będzie mi Jej brakować, nie tylko w blogowym światku.
Szkoda Aniu, szkoda.

wtorek, 26 czerwca 2012

327. Nie wiedziałam...

...że jestem aż taką silną kobietą. I to silną w sensie fizycznym. Bo to,
że jestem odporna odporna psychicznie to już wiem. Szkoda tylko, że
tę siłę skierowałam przeciwko sobie. Usiłowałam zacisnąć płaskimi
szczypcami osłonkę na rurkę zaciskową, której użyłam zakończając
ozdobny chwost koralikowy zakładki do książki. Teoretycznie jest to
banalnie proste, ale tym razem miałam problem z umieszczeniem tej
osłonki, co chwilę mi  spadała. Postanowiłam więc, że podtrzymam ją
środkowym palcem lewej ręki- jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Podłożyłam palec pod osłonkę, fachowo ujęłam ją w szczypce i
z całych sił mocno ścisnęłam - kawałek własnego palca z boku, tuż
koło paznokcia. Dawno mnie nic tak nie bolało. Siedzę z okładem z żelu
altacetowego, palec puchnie a ja   stukam wszystko jedną ręką.
Oczywiście zakładki, która ma być prezentem dla pewnego znajomego
Janka nie zrobiłam, ale do soboty mam czas.Chyba przestanie mnie tak
obłędnie boleć i będę mogła pracę dokończyć.
                                       ****

Zakupiłam dziś książkę C.R.Zafona "Więzień Nieba", powiązaną
z jego poprzednią powieścią "Cień wiatru".
Paluszek boli, więc zajmę się czytaniem, bez wyrzutów sumienia:)).
Możecie się ze mnie pośmiać, ale chciałabym napisać jakąś powieść,
taką jak "Cień wiatru". Ale nie mam szans, zbyt mocno stoję na ziemi,
nie umiem fantazjować, jestem do bólu realistką.
Jedna z koleżanek stwierdziła, że moje pisanie to jak przepis na jakąś
potrawę . Zero romantyzmu, sam real, więc ona nie może pojąć
dlaczego ja nie jestem w stanie odwzorować ściśle wzoru haftu lub
jakiegoś biżutka. No właśnie, dlaczego? Ja z kolei nie wiem co
jej to przeszkadza. Mnie w każdym razie nie.
                                       ****

Oglądaliśmy dziś wyposażenie łazienek. Mam wrażenie, że remont
mieszkania zaczniemy od łazienki - znalazłam umywalkę z zestawem
szafek, która pasuje wymiarowo do naszej łazienki. No i, co  ważne,
zestaw podobał się mojemu ślubnemu. Teraz tylko płytki i terakota,
bo kabinę też wybraliśmy. No i trzeba znalezć wykonawców.
                                       ****
Mój mąż szaleńczo mnie dziś rozbawił usiłując mnie przekonać,
że brak 8 cm długości ściany nie jest przeszkodą by ustawić na niej
meble, które zestawione razem są dłuższe od niej o owe 8 cm.
No i dostałam bojowe zadanie- zaprojektowanie mebli do kuchni.
Mam tylko nadzieję, że  ewentualny remont nie skończy się naszym
rozwodem, bo mam zamiar jedną ścianę zrobic systemem "żyjący
mur". Czyli płaska zabudowa na calutkiej ścianie.
                                      ****
Idę włożyć paluszek do lodowatej wody, może  pomoże???

sobota, 23 czerwca 2012

326. Szwarz, mydło i powidło.....

Dziś moja przyjaciółka obchodziła 54 (słownie:pięćdziesiąta czwartą)
rocznicę ślubu. Tak to  bywa gdy się wychodzi za mąż gdy ma się 19 lat i
"wcześniaka" w drodze. Wczorajsza rozmowa na ten temat rozbawiła
mnie do łez, na szczęście ze śmiechu. Bo M. stwierdziła, że właściwie
gdy sobie uświadomiła, że to już tyle lat, to poczuła smutek wielki.
-Czy dlatego, że ten czas tak szybko mija i licznik nam bije?- zapytałam.
-Nie , to nie to.Zrobiło mi się smutno, bo stale jestem z tym samym
człowiekiem.
Rozbawiła mnie tym stwierdzeniem setnie. Przypomniałam jej, że nie miała
tak smutnych myśli, gdy obchodziła 50 rocznicę ślubu.
-No tak, ale wtedy byłam młodsza, teraz już jestem stara. Jak będziesz
w moim wieku, to mnie zrozumiesz.
Nie wiem, czy ją zrozumiem, gdy będę miała tyle lat co ona. Cztery
lata  temu wszak też nie była młódką.
                                        ****

Dziś mój własny mąż zaskoczył mnie niesamowicie - świtkiem , bo
o 10 rano zapytał, czy może nie mamy czegoś do załatwienia na mieście.
Tak się zadziwiłam tym pytaniem, że od razu wymyśliłam sprawę do
załatwienia: jedziemy po farbę do kaloryfera, bo ta stara obłazi okropnie.
-Czy to znaczy, że kaloryfer trzeba malować?- bystro spytał.
Zrobiłam  minę nr 35 i 3/4 i więcej pytań nie było.
Skorzystałam z siły radiowej reklamy - 14.bm. bardzo blisko nas
otworzyli nowy market budowlany. Fajny, naprawdę. Dużo miejsc
parkingowych  dookoła plus parking na tarasie, a cały market ma klimę.
A najlepsze, że jest cała zgraja obsługi i nawet sami pytają w czym mogą
pomóc. Chyba będę tam częstym gościem, zwłaszcza, że trzeba się
przymierzyć do remontu. Na razie zakochałam się w jednej kabinie
prysznicowej- nie dość, że wymiarowo pasuje do  naszej łazienki to
ma same bajery: 6 dysz, deszczownicę, dozownik na mydło,
wentylator, oświetlenie, lustro, masażer stóp, półkę na kosmetyki,
wysoki brodzik  i.....radio. Podejrzewam, że gdyby miała TV to już
mielibyśmy ją w domu.
                                     ****

Ubawiły mnie wiadomości z życia moich krasnoludków . Starszy
ostatnio odstawił "grande histerie na trzy fortepiany" gdy wracał
z przedszkola. Chciał, by koniecznie szli drugą stroną ulicy, a gdy
córka powiedziała, że nie, rozryczał się. U nich to jest takie  dziwne
społeczeństwo, że gdy dzieciak ryczy to zaraz z pięć bab dopytuje
się co jest i dlaczego. Więc córka przystanęła i pyta wrzaskulca, czemu
chce iść tamtą stroną ulicy, a mały krzyczy przez łzy:  "bo tamta
strona bardziej mnie lubi".
A młodszy odmówił spania w swoim dziecięcym łóżeczku,  które
z trzech stron ma szczebelki. Ostatnie noce spał na podłodze na materacu,
bo czekali na łóżko takie, jak ma starszy. Przedwczoraj dotarło.
Poza tym  chce wszystko robić to co starszy i tak jak starszy, łącznie
z sikaniem, choć leje jeszcze w pampersy.
Już widzę siebie na tych wspólnych wakacjach. Ja to ja, ale mój
ślubny, który nie wiedział nigdy co to ryk dziecka niezadowolonego 
z życia,  chyba wymięknie całkiem.


środa, 20 czerwca 2012

325. Mix

Pomarudzę, dobrze mi to robi na cerę.
Właściwie to jestem zdegustowana - ledwo zdążyłam się ucieszyć,
że mnie pas lędzwiowy nie boli i....znowu boli i dalsze spacery
znów chyba odejdą a/a. Tyle tylko, że teraz mnie już nie boli
punktowo, a równo, po całości. No cóż, starość nie radość.
                                  ****

Po ostatnich małych podróżach miejską komunikacją doszłam
do wniosku, że chyba zakupię sobie "coś" grającego w drodze i tym
sposobem ochronię mój słuch przed mimowolnym zbieraniem
tekstów.  Nie jestem pruderyjną babą, ale nie za bardzo mogę
zrozumieć dlaczego akurat w  autobusie lub na przystanku
ludzie muszą "nadawać" teksty dotyczące spraw dość intymnych.
Skoro już musi kobiecina zwierzyć się koleżance ze swoich
niedostatków łóżkowych, to mogłaby to zrobić nieco ciszej,
a najlepiej w innym miejscu niż miejski autobus. Bo, słowo daję,
autobus to raczej nie jest miejsce do analizowania przyczyn
braku pożycia małżeńskiego od kilkunastu lat.
Panie były  "na ogląd"   w wieku 50+.
Słuchając o tym, jak to zwierzająca stara się zwrócić uwagę męża na
siebie, z trudem powstrzymałam się od ryknięcia śmiechem.
Rady, które otrzymała od swej koleżanki, wielce techniczne, też mnie
niezle ubawiły.
                                 ****
"Lato w tym roku będzie trwało do jesieni" - to najnowszy szlagier
po przegranych przez nas Euro 2012. Nie jestem fanką piłki kopanej,
ale nawet przez minutę nie łudziłam się, że wyjdziemy z grupy. Teraz
wszyscy roztrząsają przyczyny porażki, szukając winnego.Możę by
jednak zajrzeć do szkółek piłkarskich i im się przyjrzeć z bliska?
Bo wszak z pustego to i Salomon nie naleje.
                                 ****

W poniedziałek byłam na USG tarczycy. Wynik badania nie był
odkrywczy  w sensie diagnozy, którą znam od wielu lat, ale
porównując wyniki trzech kolejnych badań doszłam do pewnego
"odkrycia" - moja tarczyca fluktuuje - na każdym badaniu ma
zupełnie inne wymiary. Z uwagi na chorobę Hashimoto, której
jestem posiadaczką, nie byłoby nic dziwnego, gdyby systematycznie
malała, bo jest niszczona przez moje własne przeciwciała.
Ale jej wymiary (podawane są trzy) zmieniają się, wg badających,
w zastanawiający sposób. To tak jakby  coś co ma trzy wymiary
-długość, szerokość, wysokość- zmieniało je dowolnie.Objętość
też  jest za każdym razem inna i odległość pomiędzy płatami też.
Będę miała o czym pogadać z panią endokrynolożką.
                                ****
A teraz mam pytanie i proszę Was o naprawdę szczerą odpowiedz:
czy to, co jest na tym zdjęciu  ktoś kupi? Bo jeśli jesteście zdania, że
tak, to po skończeniu wyślę do sklepiku Ori, by kwota za ten wisior
zasiliła konto schroniska dla zwierząt. Kim jest Ori, co i jak robi dla
zwierząt wyczytacie na: www.sklepikpodorionem.blogspot.com

To właśnie te ceramiczne kaboszony, a wisior nazwałam
"Liście w słońcu". Jeszcze tylko uplotę sznur i będzie gotowe.

A tu już ze sznurem, uplecionym ściegiem petersburskim.
Dodałam też do tego kolczyki.

sobota, 16 czerwca 2012

324. Znów.....

....mi odbiło. Obiecałam koleżance, że zrobię jej kolczyki, więc
musiałam pojechać po bigle. No i oczywiście znów, gdy tylko
przekroczyłam próg sklepu z połfabrykatami do biżuterii, natychmiast
mój rozsądek gdzieś mi uciekł. Zupełnie nie wiem po co stanęłam
przy pojemniczkach z malachitem i oczywiście z miejsca przylepiły
mi się do rąk. Podobnie było z małymi kulkami howlitu, kaboszonami
z ceramiki, kilkoma zapięciami, których jeszcze nie mam, aż na koniec
lekko oprzytomniałam i podeszłam do kasy, by kupic te bigle.
I tu czekała kolejna pułapka- nieregularny w kształcie turkus, który
też przykleił mi się do ręki. Wydałam sporo forsy , ale musiałam-
ostatnio tak rzadko bywa ładny malachit,  a taki śliczny turkus  też
bywa rzadko - przeważnie jest tylko turkus rekonstruowany.
A oto moje "zdobycze" :
Pierwszy z lewej to turkus, owal, prostokąt i dwa malutkie
kamyki to malachit, ten pożyłkowany niebieski  kamyk to howlit,
a ten w kształcie wrzeciona to ceramika.
No i pokażę  Wam co szydełkuję - jest to kordonek turecki, na
tyle cienki, że dłubię go szydełkiem nr 1. Kolor ecru. Muszę  się
sprężyć by zdążyć z nim na czas.
Mam nadzieję, że będzie  ładne, gdy już zrobię.

środa, 13 czerwca 2012

323. Mix

"Połamana" jestem, nie dość, że mnie wszystko boli po zabiegach (mój
pan rehabilitant ma zestaw niezwykle bolesnych pieszczot) to właściwie
bolą mnie wszystkie kosteczki, bo jest okrutnie wilgotno, a ja na wilgoć
atmosferyczną reaguję niczym rasowy reumatyk.
                                           ****

Wczoraj,  gdy wróciłam z rehabilitacji zastałam w domu niezwykłą  i
ogromnie wzruszającą niespodziankę - czekała na mnie przesyłka od
Mady (Kolorowe  Szkiełka), a w niej dwie cudne rzeczy:  dla mnie
filcowe kwiatki biało-czarne, większy i mniejszy, połączone filcowym
"sznurem", a do tego Mada przysłała dla mojej przyjaciółki, tej po
mastektomii, pięknego , witrażowego aniołka, którego tułów jest
w kształcie symbolicznej różowej wstążki. Wzruszyłyśmy się obie
ogromnie. Mada, jesteś niesamowita, dziękuję Ci serdecznie , to
prawdziwy dar serca.
Z tego wszystkiego nie obfociłam aniołka, ale zrobię to w sobotę
A  aniołek już wisi nad łóżkiem  M. i jej strzeże. I wtedy go pokażę razem
z tymi cudnymi filcowymi "zamotkami".
                                            ****

Całą noc i pół dnia dziś lało, ale najważniejsze, że wczoraj nie padało
i dach stadionu mógł być otwarty. Jestem zadowolona z wyniku, choć
chłopcy nieco pokopani.
                                            ****

Kupiłam zabawny koralik, żółwika. I zrobiłam z niego taki smieszny
naszyjnik, który nazwałam "spiesz się powoli". Zgodnie z tym
hasłem robiłam go dość długo, a wygląda tak:
A na oprawę czekają takie kamyki:
Kwadraty to ametyst  i jaspis, okrągły to agat

Na razie zabieram się za szydełkowanie, wreszcie dotarł do mnie
kordonek,  cieniutki, turecki, w kolorze ecru.
A więc do roboty, do roboty.

niedziela, 10 czerwca 2012

322. MUFA

Spokojnie, nie będzie o technice, ale o diecie. A MUFA to  jest skrót
od  "monounsaturated faalty  acidi", czyli angielskiej nazwy tłuszczy
jednonienasyconych. Okazuje się, że  trudno jest przecenić ich wpływ
na nasze życie. MUFA chroni nasz serce, bo obniża poziom złego
cholesterolu, obniża ciśnienie tętnicze, chroni przed cukrzycą typu 2,
rakiem piersi, stanami zapalnymi, wspomaga funkcjonowanie mózgu
oraz redukuje ilość tłuszczu trzewnego, który obrasta nasze narządy
wewnętrzne, a którego my nie widzimy. A tłuszcz trzewny upośledza 
pracę tak ważnych narządów jak serce, wątroba, jelita. W przeciwieństwie
do widocznej warstwy tłuszczu podskórnego, która jest potrzebna
w niewielkiej ilości do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu,
tłuszcz trzewny jest zbyteczny i szkodliwy.
Najwięcej MUFA zawiera olej krokoszowy, następnie oliwa  z oliwek
i kanadyjski olej rzepakowy.
A tak ogólnie to MUFA znajduje się w wielu bardzo pysznych
produktach, a są to:
orzechy  - wszystkie, najwięcej MUFA zawierają orzechy makadamii;
oliwki     -pasteryzowane i marynowane w oliwie, soli lub solance,
                przyprawione ziołami wg upodobań;
migdały;
pestki dyni, nasiona słonecznika, siemię lniane;
owoce awokado;
czekolada gorzka, taka powyżej 70% kakao.
Dietetycy ułożyli czterotygodniowy program odżywiania, który
 pozwala na pozbycie się nadmiaru owego paskudnego tłuszczu
trzewnego.
Podstawą jest dieta wynosząca 1600 kalorii  dziennie, czyli nie ma
głodzenia się. Należy jeść 4 posiłki dziennie po 400 kalorii każdy,
odstępy  pomiędzy nimi nie mogą być dłuższe niż 4 godziny.
W każdym posiłku  musi znajdować się MUFA.
A dla urody, dodatkowo należy codziennie spacerować, a właściwie
maszerować. Z początku nieduże odcinki, by nabrać kondycji
stopniowo. Można również uprawiać aerobik i lekki trening
siłowy, czyli co kto lubi
                                        *****
A teraz coś dla ducha:
                      turkus w koralikach  na podkładzie
                     piryt  oprawiony bez podkładu


Zainteresowanych dietą odsyłam do książki Liz Vaccariello i Cynthii Sass-
"Dieta płaskiego brzucha". Jest do kupienia księgarni na necie,
www.merlin.pl, cena 29,90
No to lecę zjeść kolację - sałatkę z selera naciowego i awokado plus
kromka ciemnego chlebka.

sobota, 9 czerwca 2012

321.Spaprane życie

Pisałam Wam kiedyś, że podróże kształcą, nawet te nieduże, a siedzenie
w punktach medycznych pozwala na wysłuchanie rożnych życiorysów.
Czekając wczoraj na zabiegi wysłuchałam takiej oto opowieści:
 rzecz się działa  ponoć wiele lat temu. Z  balu maturalnego pewną
pannę odprowadzał jej chłopak. Droga do domu była dość daleka a
chłopak poczuł przypływ miłości i chuci i panienkę zaciągnął w krzaki.
Podobno opierała się, protestowała itp.,  ale chłopak zapewniając ją
o swej głębokiej miłości - zgwałcił. Gdy okazało się, że jest w ciąży-
rodzice obojga doszli do wniosku, że powinni się pobrać, ale dziewczyna
zaprotestowała, bo po tym gwałcie nie chciała już tego chłopaka
oglądać, taki w niej budził wstręt. I wcale mnie to nie dziwi.
Ponieważ w naszej "kulturze" dziecko nieślubne to wstyd i hańba
nie tylko dla delikwentki, ale i dla całej rodziny, panienkę
wyekspediowano do dalekiej krewnej, by tam donosiła ciążę i odbyła
poród. Zastanawiano się co począć  z dzieckiem i uradzono, że
rodzice panienki wystąpią o zastępcze rodzicielstwo. Jak uradzili tak
i zrobili. Rodzice panienki zajęli się noworodkiem płci męskiej,
panienka zdała na politechnikę i spokojnie  studiowała.Malec do swych
dziadków mówił "mamo, tato", swą mamę nazywał po imieniu, uważając
ją za swą starszą siostrę.
Gdy chłopiec miał dziesięć lat, a dziewczę już szczęśliwie obroniło
magisterski egzamin, dziadkowie poinformowali małego o dwóch
rzeczach - siostra jest jego prawdziwą mamą, a mama i tata  to są
babcia i dziadek. Trochę to było za dużo, jak na świadomość
dziesięciolatka, chłopak zaczął się zle uczyć, zle zachowywać i trzeba
było prosić o pomoc psychologa, jak dalej z nim postępować.
Doradzono, by dziecko dalej mieszkało u dziadków i pomału oswajało
się z nową sytuacją.
W międzyczasie dziewczę poznało  starszego od siebie pana, z którym
zamieszkała. Pan był ponoć bardzo porządny, miły i zakochany i
poprosił ową pannę o rękę. I dopiero wtedy ona przyznała się, że ma
syna, więc niech się pan zastanowi, czy chce  ją razem z dzieckiem.
Pan chciał, pobrali się i dziecko zamieszkało razem z nimi. Chłopczyk
natychmiast uznał, że ten pan to jego ojciec i bardzo się do niego
przywiązał.
Ale życie raz spaprane  tak łatwo nie wraca do normy. Po kilku
latach okazało się,  że małżonkowie nijak nie potrafią się dogadać
w różnych sprawach, łóżkowych między innymi też. Tamten gwałt
pozostawił jednak głębokie ślady w świadomości  kobiety i nawet
uczucie nie mogło tego zabliznić. Rozeszli się, bo nie widzieli
sensu, by tkwić razem w tym związku.
Dzieciak wpadł w czarną rozpacz, bo cały czas uważał, że to właśnie
ten pan jest jego ojcem.Przestał się uczyć, usiłował  popełnić
samobójstwo, w końcu rzucił szkołę. Kobieta z trudem utrzymywała
się sama z chłopcem, dziadkowie nie byli w stanie nic pomóc, bo sami
byli w trudnej sytuacji finansowej a i zdrowie zaczęło szwankować.
Nie  wiem kto namówił chłopaka, by  podjął naukę i  pracę -
mam  wrażenie  że i sama opowiadająca tego nie wiedziała- i tym
sposobem zrobił maturę. W CKU (centrum kształcenia ustawicznego,
zwane złośliwie w Warszawie Sorboną) oprócz pobierania nauk,
poznał również dziewczynę, w której się zakochał. I.....chyba
jakieś fatum wisiało nad tą rodziną. Zrobił dziewczynie dziecko,
wprawdzie nie wbrew jej  woli , więc postanowili się pobrać.
I chyba się domyślacie co było dalej -oczywiście pobrali się,
ale małżeństwo rozleciało się po kilku latach.
I nie wiem, co było dalej, bo poszłam  na rehabilitację. Jeśli będzie
jakiś ciąg dalszy to Wam dopowiem.

wtorek, 5 czerwca 2012

320. Mix

Jeśli  ktoś  wątpi  w to,  że starych ludzi jest u nas coraz więcej to
zapraszam  do Centrum Kompleksowej Rehabilitacji, gdzie znów
odnawiam swój  nadwątlony kręgosłup. Średnia wieku pacjentów- 
"na oko"  70 lat.
Najmłodsza ma dobrze powyżej 50 wiosen, a  na widok niektórych
ciśnie się na usta pytanie- ciekawe ile im zostało do setki?.
Tym razem mam bardzo szybkościowy program - przez pół
godziny jestem indywidualnie  "merdana", szarpana, podwieszana,
potem ultradzwięki,  DD (jakieś 3 różne zakresy) i laser. Całość
zabiera mi zaledwie godzinę, ale razem z  przemieszczaniem się
z domu i do domu  to aż dwie godziny. Mam za to zakaz długiego
siedzenia, a przy kompie muszę siedzieć na  piłce. Mam też dużo
leżeć.Tym samym odpada przez ten czas koralikowanie, ale porobię
trochę na szydełku, bo to potrafię robić w pozycji leżącej.
Stajemy się starym społeczeństwem - a nie jesteśmy do tego wcale
a wcale przygotowani. Brak jest lekarzy geriatrów, a starszy
organizm wymaga innych leków  i metod postępowania niż młody.
                                            ****
Wreszcie moja przyjaciółka dostała się z wynikami do onkologa.
Pani doktor pogratulowała Jej tej decyzji o mastektomii, bo
dzięki temu nie będzie musiała brać chemii dożylnej. Przez pięć
lat będzie natomiast brała tabletki cytostatyczne. Straciła pierś, ale
uchroniła się  przed chemią, która niestety wyniszcza organizm.
Zwłaszcza w Jej sytuacji jest to istotne, bo ma anemię i cukrzycę.
Przez dwa lata nie wolno jej zmieniać klimatu na bodżcowy (czyli
 nie wyjedzie w góry ani nad morze) , nie wolno korzystać z
dobrodziejstw takich urządzeń jak laser, ultradzwięki  i pole
magnetyczne.
Obie się cieszymy z tej wiadomości.
                                           ****
Dziś zadzwonił do mnie starszy wnuczek - sam wybrał numer.
Ze słodkiej paplaniny w języku niemieckim wyłowiłam słowa:
"babcia, krokodyl, imię mojej córki i jego".
Zaraz potem młodsze zaczęło paplać w swoim własnym języku
roczniaka,  na koniec odezwała się córka, że właśnie chłopcy mi
podziękowali za przysłane im  koszulki.
Starszy dostał zieloną z krokodylami, mały granatową z panterą.
Młodszy ostatnio się tropnął, że starszy w rożku waflowym dostaje
lody, a jego rożek jest pusty. Więc  przytuptał do rodziców i
zaczął im pokazywać pusty rożek i coś po swojemu paplać.
Zresztą obaj pilnie wypatrują czym się zajmuje drugi i jeden
drugiemu zabiera, bo chce tego samego. Zdaje mi się,  że będę
miała fajne te wspólne wakacje.
Starszy powiedział swym rodzicom, że "babcia i dziadek to się
będą bardzo cieszyli gdy oni tu będą na wakacje".
No jasne, będzie głośno , to pewne.
                                         ****
Jutro lub pojutrze dopiszę ostatnią część na procontra-anabell.

niedziela, 3 czerwca 2012

319. Nic a nic się nie dzieje

Niemal się nudzę. Od poniedziałku zaczynam rehabilitację, w głupich
godzinach. Cały dzień rozbity, bo  zaczynam  od 11 rano. I sporo
kinezyterapii, a ja leń jestem, więc mnie to nie zachwyca.
                                      ****
Oprawiłam jeden kaboszon turkusowy. Tym razem na  podkładzie, czyli
metodą haftu koralikowego. Nie wiem czemu, ale miał brzydki spód,
więc trzeba było go ukryć. A wygląda tak:
                                     ****
Wczoraj wygrałam konkurs na największą debilkę świata kuchennego.
Całe wydarzenie miało miejsce wprawdzie ponad 20 lat temu, ale
i tak zajęłam wg. moich koleżanek pierwsze miejsce.
Był to czas gdy z pełnym poświęceniem robiłam przeróżne przetwory
na zimę. Był akurat sezon truskawkowy, więc każdy kąt kuchni
zapełniały truskawki w różnej postaci. Ponieważ robienie  konfitur i
dżemu zabierało sporo czasu, postanowiłam truskawki wekować
z samym cukrem. Robota prosta - umyte, osuszone truskawki dawałam
do wyparzonych  słoików typu "twist", na wierzch dawałam  łyżkę stołową
cukru,  zakręcałam,  wstawiałam do gorącego piekarnika i po 15 minutach
produkt był gotowy. A truskawki zachowywały ładny wygląd, dobrą
konsystencję i były pyszne. Był wieczór, ja  już umordowana, zagoniłam
dziecię wraz z mężem do łazienki, by dopilnował kąpieli, a sama  zabrałam
się za weki.
Gdy otworzyłam piekarnik i zaczęłam wyciągać słoiki okazało się, że
jeden ze słoików był pewnie zle dokręcony i część zawartości  nieco
wykipiała a słoik był upaprany. I nagle, jakaś  "porządność" mnie
napadła - trzeba to usunąć ze słoika nim zaschnie. I ....  niewiele myśląc
odkręciłam  kran z gorącą wodą, poczekałam aż będzie  już bardzo gorąca,
chwyciłam upaprany słoik przez rękawicę i wsadziłam pod kran. Efekt był
piorunujący. Huk taki, że aż mnie zatkało z wrażenia. Mąż wyskoczył
z łazienki przerażony i ujrzał mnie stojącą z głupią miną przy kuchennym
blacie, z prawą ręką  pod  kranem, rozsypanym szkłem po całej kuchni,
małym skaleczeniem na ręce, truskawkową pacią na ubraniu i sporą porcją
truskawek przylepioną do.....sufitu. Miałam więcej szczęścia  niż rozumu,
bo nie stałam nad samym zlewem, tylko z boku, wyciągniętą daleko ręką
wsuwając słoik pod strumień wody. Poza tym dobrze, że chodzę na stałe
w okularach - mały odprysk szkła z truskawkowym syropem przykleił mi się
do szkła,  oko nie ucierpiało.
Sprzątanie zajęło mi kilka godzin, odpryski szkła znajdowałam w dziwnych
miejscach. Mój zapał do robienia przetworów mocno ostygł.
                                     ****
W następnym roku nasz kolega robił powidła śliwkowe w szybkowarze.
Nie wiem co się stało, może ów sprzęt był nieco uszkodzony, ale
w chwili, gdy kolega wszedł do kuchni by już wyłączyć szybkowar, ten
wybuchł. Gorąca maziuga  pokryła równomiernie sufit, ściany i naszego
kolegę. Dobrze, że wszystko poleciało w pierwszej chwili do góry. No
ale to był wypadek, a nie bezmyślność , tak jak u mnie.
                                     ****
Czy u Was też tak wciąż wieje jakby się  ktoś powiesił? I co to za czerwiec
z  takim  zimnem?
Miłego tygodnia wszystkim życzę.

piątek, 1 czerwca 2012

318. Ogłoszenia parafialne

Z okazji  Dnia Dziecka, rozlosowałam letnie naszyjniki.
Jaskółka,  iw-nowa,  Marzena z P.T.  oraz  Aldona  -
zostałyście ukarane moimi wytworami.  Bądzcie tak miłe i
podajcie mi na maila swoje adresy, bym mogła Wam te
drobiazgi wysłać. Adres w profilu.