......zamiast wzięcia się za sprzątanie.
Jak już nie jeden raz mówiłam, jestem nieco opóźniona w rozwoju. A największe opóźnienia to dotyczą kinematografii. Może dlatego, że w pewnym okresie swego życia zbyt często bywałam w kinie? A może dlatego, że zbyt często i zbyt dużo oglądałam filmów fabularnych w domu, bo miałam magnetowid a na dodatek moja koleżanka była właścicielką wypożyczalni kaset? W każdym razie "tak się porobiło" (uwielbiam ten zwrot), że w kinie to byłam strasznie dawno a w telewizorni oglądałam tylko filmy popularnonaukowe. A tak z ręką na sercu muszę się przyznać, że odbiornik TV stoi u mnie (od chwili śmierci mego męża) w charakterze wystroju wnętrza pokoju dziennego. Za to dużo czytam, zresztą zawsze dużo czytałam. W pewnym okresie "przemówiła" do mnie fizyka kwantowa, co nawet mnie zdziwiło, bo nie przypominam sobie bym kiedykolwiek w latach szkolnych lubiła fizykę lub matematykę. Za to bardzo było mi po drodze z chemią organiczną. A prawa "zwykłej" fizyki jakoś dogoniły mnie z okazji różnych kontuzji ortopedycznych. Tyle w ramach wyjaśnienia z jaką dyletantką macie do czynienia.
Często mam wrażenie, że wszystko co się dzieje ze mną i dookoła mnie to jakiś Matrix- czyjaś fantazja w której, nie pytana o zgodę, biorę udział. Jak wiecie wszystko składa się z atomów. A każdy jeden atom składa się z jądra, neutronów i elektronów. A pomiędzy jądrem atomu a elektronami jest....wielka pustka. Wychodzi na to, że z naukowego punktu widzenia to raczej nie istniejemy, bo 99,999999% nas to tylko pusta przestrzeń, więc na logikę, każdy z nas jest zbiorem pustych wewnątrz siebie atomów. Ale tu coś na pocieszenie - ta pustka składa się z pól kwantowych i niewidzialnych dla nas funkcji falowych.
W buddyzmie huayan funkcjonuje pogląd, że to właśnie pustka jest najważniejszym składnikiem rzeczywistości, gdyż to właśnie dzięki pustce mogą się w niej manifestować wszystkie zjawiska składające się na Wszechświat. I jest ona wiecznym potencjałem posiadającym dostatecznie wiele miejsca by zaistniały wielkie rzeczy, nawet takie, które się nawet jeszcze największym myślicielom nie śniły.
A więc może nie jest źle, że często, nie będąc akurat w danym miejscu sama, czuję pustkę? Na razie nie zajmuję się zgłębianiem doktryn buddyzmu, ale staram się wdrażać do swego życia jakieś małe jego cząstki ( kwanty=cząstki), np. skupianie się nad tym co aktualnie robię - a więc nie zamykać drzwi na klucz automatycznie, ale robić to z pełną świadomością. Dodatkowo powtarzam sobie regularnie -spokój, spokój, co ma być i tak będzie.
Co do komentowania- zmieniłam na moment przeglądarkę i przynajmniej u siebie mogłam ciut skomentować. I zaczynam się przymierzać mentalnie do innej "blogowni", bo to ciągłe zmienianie przeglądarki mało mnie bawi. Na razie wystosowałam krótki liścik do Firefoxa, bo cała ta heca powstała po ostatniej aktualizacji Firefoxa. Ciekawi mnie co mi odpiszą.
Pogodę mam iście zimową - jest +8, wiatr i deszcz.
Miłego weekendu Wszystkim!!!