drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 10 kwietnia 2021

Zaszczepionam!!!

Jestem pod wrażeniem - bo organizacja samych szczepień na 5+.  Odwiedziłam wczoraj dwa centra szczepień- jedno na terenie Międzynarodowych Targów i drugie w tzw. "Arenie". A stało się tak, dlatego, że zapisywana byłam online. Zgodnie z tym co dotarło do mnie z wydruku pojechaliśmy wpierw na teren targów i tam się okazało, że jestem nie w ich systemie a w systemie Areny. A więc z powrotem w samochód i jazda z zachodniego końca Berlina w jego bardzo daleki wschodni koniec. Byłam chyba  bliżej Warszawy  niż Berlina. 

Nawet sobie nie wyobrażacie ile ludzi jest przy tych szczepieniach zaangażowanych - całe zgraje na zewnątrz, kierujące ruchem podjeżdżających taksówek i prywatnych samochodów. Władze  bowiem zarządziły, że każdy, kto jedzie na szczepienie lub z niego wraca do domu ma prawo wziąć sobie za darmo taksówkę - jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tylu taksówek na raz. Poza tymi kierującymi ruchem  taksówek pełno informatorów i kierujących  ruchem pacjentów - sprawdzają czy kandydat jest wyznaczony na dany dzień i partiami wpuszczają do budynku. A przed budynkiem stoi karnie, w odstępach, kolejka zamaskowanych pacjentów. Ponieważ nie ma dostatecznej ilości tłumaczy, osoby wymagające towarzystwa z uwagi na stan  zdrowia lub stan nieznajomości języka mogą wejść z osobą towarzyszącą, która albo zostaje  "spisana", albo dostaje "zieloną plakietkę". Jednorazowo wpuszczana jest  taka ilość osób by każdy miał miejsce siedzące oczekując na szczepienie.  Przy wejściu każdemu mierzy się temperaturę.

Ponieważ okazało się, że system wrzucił nas do innego centrum ( a nadal cały czas przychodziły do mnie maile kierujące  mnie do centrum "targowego") dopiero tam się okazało, że trzeba jechać w ten odległy koniec Berlina. Przynajmniej zwiedziłam cały Berlin Wschodni.

W tym drugim centrum też ogromne ilości obsługi i wiecie - szalenie mili ludzie, bardziej luzaccy. Samo szczepienie - nawet nie poczułam ukłucia, ani wstrzykiwania. Dziś leciutko boli mnie miejsce iniekcji za dotknięciem. Po szczepieniu siedzi się przez 15 minut w tzw. sali obserwacyjnej, też  pełnej obsługi, przechadzającej się wśród zaszczepionych i dopytujących się delikwentów czy  dobrze się czują i może mają ochotę by napić się wody.  Krzesełka rozstawione, wszyscy zamaskowani. Oczywiście nad wszystkimi czuwał ponadto ktoś nieco bardziej wyszkolony - stał biedak w takim miejscu, by móc każdą kolejną partię zaszczepionych obserwować.

Po zaszczepieniu dostałam karteczkę z nazwą szczepionki - szczepionka firmy Pfizer/BionTech ma nazwę COMIRNATY i jest to nazwa zastrzeżona.   Podany jest też na tej kartce  termin następnego szczepienia- u mnie to 30.04, godz. 10,30. Ponadto dostałam kolejną porcję druków do wypełnienia przed następnym szczepieniem, ale jeszcze do nich nie zaglądałam.

A najważniejsze - wczoraj był przepiękny dzień, słońce szalało i było +15 stopni. W czasie tego przymusowego zwiedzania Berlina cieszyły moje oczy berlińskie trawniki dość gęsto obsadzane wiosennymi kwiatami.

Wracaliśmy do domu już nie przez cały Berlin a obwodnicą.