drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 31 lipca 2012

341. Mix

Wczoraj był bardzo miły pogodowo dzień. Od rana chmury, nawet mżyło
chwilami.
Oczekując na przyjście gości uplotłam "sznurek" do dawno oprawionego
jaspisu. Przy okazji "odkryłam", że jeszcze kilka kamieni czeka na "sznurki"
 lub na oprawę.
Przez ten cały tydzień mam gości, a po 10 sierpnia wpadnie do W-wy
moja córka. Wpadnie to właściwe określenie- będzie służbowo, a W-wa
posłuży jej za bazę wypadową.
A ten zapomniany jaspis wygląda tak:
Do końca tygodnia pewnie nie będę miała zbyt dużo czasu, więc
będzie mnie tu znacznie mniej. Ale na Wasze blogi będę zaglądać,
tylko pewnie nie będę miała czasu na pisanie.
A więc: do miłego!

sobota, 28 lipca 2012

340. Upał

Mam dość upału - upał powinien być tylko i wyłącznie w miejscowościach
wczasowych, ale nie w Warszawie. Tu powinno być najwyżej 21  stopni
w cieniu. Mózg mi się lasuje z gorąca!
Przed tymi upałami udało mi się zrobić dla pewnej przemiłej osóbki taki
"muszlowy komplet"- niestety upał pokrzyżował mi plany randkowe i
naszyjnik nadal u mnie.
A oto on:
Fotografowałam już w upale,więc wybaczcie jakość.
Nie mam pojęcia jak się ta muszla nazywa, ponieważ sprzedawca
nie  podał. Figurowała jako muszla i tyle.
To zupełnie jak z jabłkami w pobliskim sklepie  - zawsze  na każdej
skrzynce wisi metka:  "jabłka -2, 50 zł".  Z tym, że jedne są żółte,
inne zielone, czerwone, ale mają wspólną nazwę- jabłka.
Strasznie mnie to złości, przecież widzę, że to nie gruszki. Lubię
znać nazwę szczegółową.
 Obejrzałam uroczystość otwarcia Igrzysk. I cały czas mnie
intrygowało, co to za miedziane "konchy" niosą, a potem je ukazują
publice. Dobrze, że obejrzałam widowisko do końca i tym samym
zaspokoiłam swą niezdrową ciekawość.
Spodobał mi się ten pomysł, ciekawe rozwiązanie.
A w ogóle cała ceremonia otwarcia była ciekawa, czułam się jak
na przedstawieniu w dobrze technicznie wyposażonym teatrze.
No to lecę pod chłodny prysznic.

wtorek, 24 lipca 2012

339. Łazienki w lipcu

Zamarzyła się dziś mojemu mężowi wizyta w Łazienkach, więc
pojechaliśmy.
Zaskoczyła nas powstała w czerwcu Aleja Chińska, na wzór tej,
którą  w 1780 r. , kazał zrobić król Stanisław August Poniatowski.



W związku z tym projektem zerwano dotychczasową , asfaltową nawierzchnię
i wg dokumentacji archiwalnych utworzono nawierzchnię ziemną. O zmroku
 lampiony są zapalane.
Poza tym usiłowałam sfotografować pawia, ale nie chciał wyjść z cienia ani
zaprezentować swego pięknego ogona. Jak się dobrze wpatrzycie w zdjęcia
to go zobaczycie.

Poza tym po stawie pływają dwie gondole, przejażdżka to 8 zł od osoby
dorosłej i 6 zł za dziecię do lat 15-tu.
A tu reszta zdjęć, właśnie z gondolami i Pałacem na Wodzie.



Wszystkie te zdjęcia dedykuję pewnej miłej osóbce, która niedługo zamieszka
w Warszawie, co Ją napełnia strachem.
Myślę, że jednak pokochasz Warszawę, ona da się lubić, naprawdę.

niedziela, 22 lipca 2012

338. Uprzejmie dnoszę,......

że jeszcze istnieję. Wprawdzie jakoś nie wszystko mogę ogarnąć, ale
jestem. Z braku czasu kontakt  z blogowiskiem ograniczyłam do
minimum, czyli czytałam, ale nie komentowałam.
" Sprawa oczna" jakoś jakby mało rozwiązana - jak mnie oczęta
szczypały tak i szczypią, choć krople dostałam zagraniczne i zgodnie
z zaleceniem dwa razy dziennie nimi traktuję oczy. Widać z tego, że
krople portugalskie nie pomagają polskim oczom.
                                       ****
Zmobilizowałam się i zrobiłam coś malachitowego:
Pokazałam to przyszłej właścicielce i zostało zaakceptowane, co mnie
ogromnie cieszy.
Starałam się jak najbardziej wyeksponować ten malachit, więc
oprawa jest skromna, niech przemawia kamień.
                                       ****
Wczorajszy dzień spędziłam na wędrówkach po sklepie IKEA.
Jestem trochę podłamana - to co zdecydowanie nabędę to stół
przyścienny, składany i zapewne dość płytkie szafki-słupki wysokie.
Ich meble do małych kuchni nie pasują do mojej małej kuchni-
po prostu mała kuchnia powinna być na  bazie kwadratu z oknem
usytuowanym pośrodku ściany i drzwiami takoż. A u mnie kuchnia jest
wąskim prostokątem, okno przylega do ściany, drzwi tudzież.
Tym sposobem muszę sobie  zamówić "płaską zabudowę" jednej
ściany.
Po przedreptaniu kilkunastu kilometrów po tym molochu, pojechaliśmy
do salonu "Bodzio Meble". I tu miłe rozczarowanie, to są naprawdę
meble przeznaczone do naszych blokowych  "M ileś tam".
Szafki stojące już "współczesne", czyli szuflady zamiast półek, może
nie jest jakiś gigantyczny wybór kolorów, ale ja już sobie wybrałam-
szafki będą dwukolorowe, ciemno czekoladowe  i kremowe.
Wybrałam nawet meble do tzw. małego pokoju  (kurczę, one oba są
przecież małe). Przy okazji dowiedziałam się,  że oni współpracują
z prywatnym "specem", który w razie potrzeby mebelki złoży i
wszystko dopasuje. A to znaczy, że zaczynamy normalnieć.
Potem, już bliska padnięcia, przedreptałam całą Castoramę, w której
zachwyciły mnie komplety łazienkowe, które idealnie pasują do
naszej łazienki. I znalazłam kabinę prysznicową ze wszelkimi bajerami
(hydromasaż, siedzisko, uchwyty, półeczka, wentylator) z niskim,
15-centymetrowym brodzikiem. Marzył mi się co prawda brodzik
głębszy, o wys. zewnętrznej 45 cm, ale rozmowa  z córką sprowadziła
mnie na ziemię - za 10, 15 lat nie wiadomo czy będę wtedy w stanie
wejść do niego.
Do domu dotarłam w charakterze zombi, tak się zmęczyłam.
Miłego tygodnia wszystkim życzę.
P.S.
Wnet napiszę coś na drugim blogu, bo już mi się nieco ułóżyło
w głowie, więc zaglądajcie.

poniedziałek, 16 lipca 2012

337. Mix

Na początek zagadka - jak myślicie- ile godzin można spędzić pod
gabinetem lekarza  okulisty mając wyznaczoną konkretną godzinę
wizyty??? Podpowiem , będą miła - w sumie 4 (słownie :cztery).
Trzy godziny przed pierwszym wejściem do gabinetu, następną godzinę
po zakropleniu oczu w celu roszerzenia  zrenic.
Mój łączny pobyt w gabinecie  to 15 minut. Żałuję, że nie miałam ze
sobą krokomierza ponieważ cały czas czekania spędziłam spacerując
pod gabinetem.W każdym razie niezle mnie nogi rozbolały.
Przy okazji dowiedziałam się, że szkła, które noszę do dali to mam dobre,
a szkła do bliży to mi ustawi gdy wyleczę ten syf co mam. I tu bardzo
a bardzo się zdziwiłam, bo gdy byłam w lutym u prywatnej okulistki,
tamta mi zapisała  taką ilość dioptrii, że mało nie padłam z wrażenia. Ale
ja jestem spokojna  osoba i podejrzliwa,  więc postanowiłam to sobie
jeszcze raz przebadać. No i tak jakby wyszło na moje, przynajmniej
w kwestii szkieł do dali.
Dostałam kropelki, maść i mam sobie musowo nawilżać oczęta,
zwłaszcza przed każdym wyjściem z domu.
Poza tym nie stwierdzono jaskry ani innych radości wieku niemłodego.
Mój biedny mąż już podejrzewał, że mnie do szpitala zamknęli. Ale ja
jestem jak bumerang, zawsze wracam.
                                          ****
Czekam  na koniec tych ocznych atrakcji, bo mi robota leży- nie
koralikuję, nie szydełkuję i niemal nie czytam.Za to sobie projektuję
meble do kuchni i do "małego" pokoju.
Miłego tygodnia wszystkim życzę.

czwartek, 12 lipca 2012

336.Byle jak mi...

idzie.Właściwie to robię nic, przez wielkie  "N". Nie wiem skąd, ale
przyplątało mi się zapalenie spojówek. Płukanie i przemywanie oczu
nic mi nie pomogło, muszę iść do okulisty. I  idę, już  w poniedziałek.
Wczoraj z braku lepszego pomysłu na życie wybrałam się do fryzjerki.
Efekt - najdłuższe włosy mają 5,5 cm, przeważają te o długości 3 cm.
Może powinnam się cieszyć, że z rozpędu nie ogoliła mi głowy na "0"?
Najlepsza była reakcja ślubnego:  " a mówią, że włosy są ozdobą
człowieka!"
                                     ****
To jest malachit. Okrutnie się nakombinowałam z jego
mocowaniem na uplecionej tubie.  Początkowo miał być
typowy wisior, ale uplotłam zbyt długi sznur i gdybym zawiesiła na
nim wisior, wypadałby w niewłaściwym miejscu.Więc pomyślałam
i wymyśliłam , że wisior będzie umieszczony wewnątrz sznura.
A wygląda to tak:
W ramach wymyślania jak umocować ten wisior, zrobiłam
bransoletkę. Czy ona nadaje się na męską? Pytam się, bo
nie mam pojęcia jak wygląda męska koralikowa bransoletka.

piątek, 6 lipca 2012

335. Nie znam się na.....

.....portalach randkowych. Na  zawieraniu znajomości poprzez
ogłoszenia biur  matrymonialnych też nie. Ale wczoraj jedna z moich
koleżanek "puściła farbę" - poznała  faceta wysyłając swą  ofertę do
jakiegoś  biura, łączącego osoby samotne. Jakiś "klub samotnych serc".
Trochę mnie to zaintrygowało, bo ona wcale nie jest osobą samotną-jest
wprawdzie po rozwodzie, ale od kilkunastu lat ma już drugiego męża.
Czyżby miała zamiar kolejny raz się rozwodzić? Okazało się, że nie.
Zrobiła to  z "czystej ciekawości". No nie wiem, czy to normalne.
W każdym razie na swoje zgłoszenie  dostała całkiem sporo listów.
Podobno pisząc tam odjęła sobie tylko nieco wieku, czyli tyle, by mieć
42 lata.,czyli odjęła sobie niemal 20 lat- rzeczywiście małe "nieco".
Napisała, że jest mężatką , ale w przeddzień rozwodu, wysłała nawet
swoją fotkę, oczywiście sprzed lat kilkunastu.
Spośród tych wielu listów wybrała jeden - faceta z Australii. Czemu akurat
jego - bo była pewna, że to dostatecznie daleko i z pewnością nie
dojdzie do spotkania.
Korespondowali ze sobą kilka miesięcy i nagle miły pan L. zapowiedział,
 że przyjeżdża do Polski, więc ma nadzieję na spotkanie.
Więc bardzo  mocno się zastanawiała  co ma zrobić - pan L. zna jej adres,
jeśli się uprze, bez trudu ją odnajdzie. Napisać prawdę - też krzywo,
choć to najlepsze wyjście. Po wielu tygodniach liczenia napisała jednak
list wyjaśniający -przyznała się do wieku, do tego, że zdjęcie sprzed lat
wyprostowała kilka jeszcze innych rzeczy.
Wczoraj dostała odpowiedz, że wcale pan L.nie przyjeżdża, był  tylko
ciekawy, jak ona zareaguje na tę wiadomość. No to się dowiedział.
A moja koleżanka orzekła: "świnia nie facet!".
A ja się zastanawiam, które z nich jest tą przysłowiową świnią?
I drugie pytanie mnie dręczy - czy większość uczestników takich
klubów  tak samo postępuje jak ona i on???

wtorek, 3 lipca 2012

331.Mix

Z lekka odżyłam  przed chwilą polało nieco z nieba, a temperatura spadła do
23 stopni.
Dziś byłam pewna, że się roztopię kompletnie, bo niemal w samo południe
musiałam przedreptać się  z mężem do jego pulmunolożki. Niby niedaleko,
tak z 500m w jedną stronę. Wróciłam ugotowana. Ja się nie nadaję już do
takich temperatur.
Jedyne co mogę jeść to owoce i lody, a piję zimne owocowe herbatki.
Jutro mam wizytę u endokrynolożki - mam nadzieję, że przeżyję drogę do
niej i z powrotem. Bo pojadę autobusem- tam nie ma gdzie parkować.
                                        ****
Zawiesiłam na razie szydełkowanie, bo mi się ręce kleją do szydełka.
Leżę odłogiem i czytam śmieszne rzeczy. Bo czy nie śmieszne jest, że
200 tysięcy Francuzów, czyli 1,3 % ludności, jest uzależnionych od
gier hazardowych? I na hazard wydają ponad 1500 euro miesięcznie.
A najbogatszym człowiekiem Afryki jest Nigeryjczyk Aliko Dangote,
którego majątek jest szacowany na 14 miliardów dolarów. Niestety
nie napisali na czym zbił  owe miliardy.
Czy wiecie, że  4 tysiące artystów zatrudnia armia amerykańska? Jakoś
nie mogę wydedukować na co im ci artyści. Czy są to komicy czy może
akrobaci lub żonglerzy?
Wyobrazcie sobie, że statystyczny Europejczyk, niebędący wegetarianinem
zjada w ciągu swego życia:
760 kurczaków, 20 świń, 29 baranów i 5 krów. To są cuda statystyki -
jak dotąd zjadłam raz w życiu jagnięcinę i to jakiś jeden kotlet i nie sądzę
bym do końca życia mogła dojść do zjedzenia tych 29 baranów. Nie zdążę.
                                       ****
Ci co do mnie zaglądają, wiedzą, że co jakiś czas kupuję dziwne pisemka,
np. "Nieznany Świat" lub "Wróżka", a tym razem po raz pierwszy kupiłam
"Czwarty wymiar".   Wiem, że spotykają nas w życiu rzeczy dziwne i
bardzo często trudno jest znalezć ich racjonalne wyjaśnienie, że często
nasz własny mózg płata nam dziwne figle i że tak naprawdę żyje własnym
życiem, do którego nie mamy dostępu.
Ale nie będę ukrywać, że wiele ogłoszeń zamieszczanych w tych pismach
przyprawia mnie o ataki śmiechu.
Np. takie - "XYZ";  Uwolnienia egipskie od niepowodzeń finansowych,
nałogów, negatywnych energii, leków, depresji. Poza tym rozwiązywanie
problemów, prognozowanie przyszłości.
I tu podane telefony- dwa warszawskie , jeden w Skarżysku-Kamiennej i
jeden komórkowy.
Albo takie:
EGZORCYZMY ! Uwalnianie z opętań, klątw i czarnej magii.
Wakacje się zaczęły więc można również wyjechać na urlop do
Jastrzębiej Góry na "podróże z aniołami" a w programie :
jasnowidzenie, diagnostyka energetyczna, uwalnianie się od karmy,
anielskie odmładzanie, czakroterapia, świetlane tablice DNA, kody
bogactwa, taniec Izydy.
A wszystko prowadzi pani jasnowidz współpracująca z Aniołami.
Wiecie co mnie zaintrygowało? anielskie odmładzanie i taniec Izydy.
Może po takim urlopie zaoszczędziłabym na kremach zyskałabym
kilka cm mniej w obwodzie bioder??

niedziela, 1 lipca 2012

330. Upał.....

i to wyjaśnia wszystko.  Również i wczorajszą naszą "przygodę". Bo
wczoraj wreszcie pojechaliśmy z zaległymi prezentami  urodzinowymi
i imieninowymi dla naszych przyjaciół. Tak się nam jakoś składało mało
fartownie, że już kilka razy umawialiśmy się i coś stawało na przeszkodzie-
a to  ona zemdlała na ulicy, a to zemdlała  w domu,  a to wylądowała
w szpitalu, z kolei mnie coś nawalało zdrówko.
Gdy wczoraj wsiedliśmy rano do bryczki, myślałam, że padnę. Nie
mam klimy, bo mąż  nie ma do tej zabawki przekonania, więc poczułam się
jak w piecu chlebowym.
Od nas do przyjaciół mamy około 20 km do przejechania, ale ślubnemu
zachciało się jechać dookoła świata, żeby przetestować nowy most
niedawno oddany do użytku. W tym celu najbliższym nas mostem 
przejechaliśmy na prawy  brzeg Wisły i drugim brzegiem pojechaliśmy
aż do nowego mostu.
No cóż, most jak  most, nadal trwają prace budowlane, bo ma jeszcze
być nitka dostępna  dla tramwajów oraz ścieżka rowerowa.
Wróciliśmy na lewy brzeg i już dość blisko było stąd do celu naszej
podróży.
 Zajechaliśmy , nawet było jakieś niezłe miejsce do parkowania, ślubny
zajął się instalowaniem ekranu p. słonecznego, wysiadł, zatrzasnął drzwi,
ja również wysiadłam i w chwili, gdy już miotnęłam drzwiami usłyszałam
polecenie, żeby ich jeszcze nie zamykać.
Niestety, drzwi już się zatrzasnęły a w stacyjce pozostały kluczyki.
Chyba się domyślacie co sobie pomyślałam, ale lepiej nie napiszę tego.
Byłam skłonna wezwać taxi i ruszyć w drogę powrotną, by przywiezć 
drugą parę kluczyków, ale pan domu pojechał z moim mężem po te
kluczyki, a my z psiapsiółą przez godzinę urzędowałyśmy na balkonie,
patrząc, czy aby ktoś nie  interesuje się  naszą bryczką. Dobrze, że
balkon był w cieniu. Tym sposobem miałyśmy z psiapsiółą nieco ponad
godzinę do swobodnego gadania o babskich sprawach.
Psiapsióła założyła od razu oba prezenty na siebie i paradowała w dwóch
różnych turkusowych naszyjnikach, bransoletce i kolczykach.
Dziś wybiera się na jakieś babskie spotkanie i ma się nimi chwalić.
                                           ****
Dziś też jest upał ale jest wiatr i być może ten wiatr przyniesie burzę, a
 może nawet grad, tak zapowiadają.
A ja, wreszcie wyciągnę dziś letnie ciuchy i tym samym przestanę
wciąż dokupywać nowe bluzki.
No to lecę  zamieniać zimowe ciuszki na letnie.
A wieczorem -będę kibicować Włochom, a nie malutkim Hiszpanom.